Zatrzymali ja przez godzine w pokoju pooperacyjnym, aby upewnic sie, ze nie grozi jej krwotok.
O wpol do czwartej byla juz z matka w pontiaku i wracala do domu. Przez pierwsza polowe krotkiej przejazdzki zadna z nich sie nie odezwala. Oblicze mamy wygladalo jak wykute z kamienia.
W koncu Amy powiedziala:
– Mamo, wiem, ze przez najblizsze miesiace zarzadzisz dla mnie areszt domowy, ale mam nadzieje, ze pozwolisz mi pracowac wieczorami w „Dive', jezeli pan Donatelli wyznaczy mi pozniejsza zmiane.
– Mozesz pracowac, kiedy ci sie podoba – powiedziala chlodno jej matka.
– Z pracy bede wracala prosto do domu.
– Nie musisz – stwierdzila mama. – Nie obchodzi mnie, co zrobisz. To po prostu juz mnie nie obchodzi. I tak nie bedziesz mnie sluchala. Nie bedziesz zachowywac sie jak nalezy. Poluzowalas cugle istocie, ktora tkwi w tobie i nie jestes juz w stanie jej powstrzymac. Nic nie moge zrobic. Umywam rece, jesli chodzi o ciebie. Umywam rece.
– Mamo, prosze. Prosze. Dlaczego mnie nienawidzisz?
– Nie nienawidze cie. Tylko czuje sie dziwnie otepiala i jakby odretwiala. Jesli chcesz wiedziec, nie czuje juz wobec ciebie nic… zupelnie nic.
– Nie rezygnuj ze mnie.
– Jest tylko jedna droga do nieba – stwierdzila mama. – Ale jesli chcesz trafic do piekla, doprowadzi cie tam tysiac drog. Nie moge zablokowac ich wszystkich.
– Nie chce pojsc do piekla -jeknela Amy.
– Wybor nalezy do ciebie – powiedziala mama. – Od tej pory jestes zdana sama na siebie. Mozesz robic co chcesz. I tak nigdy nie bedziesz mnie sluchac, wiec umywam rece. – Mowiac to wprowadzila woz na podjazd przy domku – Nie wejde z toba do srodka. Musze jeszcze zrobic zakupy. Jesli twoj ojciec wroci z kancelarii i zapyta, dlaczego jestes taka blada, powiedz mu, ze kiedy bylysmy w domu towarowym, zjadlas hamburgera i musial ci zaszkodzic. Idz do swego pokoju i zostan tam. Im mniej bedzie cie widzial, tym mniejsza szansa, ze zacznie cos podejrzewac.
– Dobrze, mamo.
Kiedy Amy weszla do domu, stwierdzila, ze ojciec jeszcze nie wrocil z kancelarii. Joey nadal bawil sie w domu Tommy'ego Culpa. Byla sama. Przebrala sie w pizame i szlafrok, a potem zadzwonila do Liz Duncan.
– Juz po wszystkim.
– Naprawde? – spytala Liza.
– Wlasnie wrocilam do domu.
– Wyskrobali cie?
– Musisz byc taka ordynarna? – zgorszyla sie Amy.
– Ale wlasnie na tym to polega – rzucila ostro Liz. – Wyskrobuja to z ciebie. Jak sie czujesz?
– Wyskrobana – odparla ponuro Amy.
– Boli cie brzuch?
– Troche. I… nizej tez.
– Znaczy, masz obolala cipe? – spytala Liz.
– Musisz mowic w ten sposob?
– W jaki?
– Wulgarny.
– To jedna z moich najbardziej czarujacych umiejetnosci – zupelny brak jakichkolwiek zahamowan. Posluchaj, a poza tym, ze boki cie brzuch i piczka, to jak ogolnie sie czujesz?
– Bardzo, bardzo zmeczona.
– To wszystko?
– Tak. To bylo latwiejsze niz mi sie wydawalo.
– No, to ulzylo mi. Martwilam sie o ciebie, mala. Naprawde, bardzo, bardzo sie martwilam.
– Dzieki, Liz.
– Jestes uziemiona na lato?
– Nie. Sadzilam, ze czeka mnie przez jakis czas areszt domowy, ale mama stwierdzila, ze nie obchodzi jej, co robie. Umyla rece.
– Tak powiedziala?
– Tak.
– Boze, to swietnie!
– Czyzby? – zastanawiala sie Amy.
– Oczywiscie, ty glupia gasko. Teraz sama ustalasz dla siebie zasady. Jestes WOLNA, malenka! – Liz zaczela nasladowac murzynski akcent: – Twoj pan cie uwolnil od dzieciaka!
Amy nie rozesmiala sie. Powiedziala:
– Na razie mam ochote sie troche przespac. Wczorajszej nocy nie zmruzylam oka, i w ogole ostatnio kiepsko sypialam. A po dzisiejszym przezyciu… doslownie padam z nog.
– Jasne – mruknela Liz. – Rozumiem. Nie bede cie trzymac godzine przy telefonie. Odpocznij troche. Zadzwon do mnie jutro. Sporzadzimy plany na lato. To ci dopiero bedzie ubaw! Wspomnienia przycmia wydarzenia ostatniego lata, ktore spedzilysmy razem. Prawde mowiac mam juz na oku paru facetow dla ciebie.
– Nie sadze, abym wlasnie teraz potrzebowala jakiegos faceta – stwierdzila Amy.
– Och, z pewnoscia nie przez najblizsze dziesiec minut – przyznala Liz. -Ale kiedy juz odetchniesz kilka tygodni, wroci ci humor i ochota na te rzeczy.
– Nie sadze, Liz.
– A ja jestem pewna. Przeciez, na milosc Boska, nie zmienisz sie w zakonnice. Od czasu do czasu potrzebujesz odrobiny tego starego, dobrego salami, malenka. Pod tym wzgledem jestesmy podobne. Zadna z nas nie potrafi wytrzymac dluzszy czas bez faceta.
– Zobaczymy – powiedziala Amy.
– Tyle, ze tym razem – dodala Liz – zrobisz dokladnie to, co ci mowilam. Zalatwisz sobie recepte na pigulki.
– Nie sadze, aby naprawde byly mi potrzebne – zaprotestowala Amy.
– Ostatnim razem tez tak myslalas, slonko.
Kilka minut pozniej w swoim pokoju Amy uklekla przy lozku i zaczela sie modlic. Jednak juz po minucie czy dwoch przestala, bowiem po raz pierwszy w zyciu odniosla wrazenie, ze Bog jej nie slucha. Zastanawiala sie, czy jeszcze kiedykolwiek zechce jej wysluchac.
Zasypiajac poplakala troche w poduszke. Nikt nie obudzil jej ani na kolacje, ani na msze nastepnego dnia. Kiedy ponownie otworzyla oczy, byla niedziela, jedenasta rano, a za oknem jej sypialni po czystym, lazurowym niebie jak wielkie okrety przeplywaly rozproszone biale chmury. Przespala cale osiemnascie godzin.
O ile dobrze pamietala, byl to drugi raz, kiedy nie poszla na niedzielna poranna msze. Drugi raz od wczesnego dziecinstwa.
Pierwszy raz zdarzyl sie, kiedy miala dziesiec lat i lezala w szpitalu po operacji slepej kiszki. Miano ja odeslac do domu w poniedzialek, a mama poklocila sie z lekarzem i domagala sie, aby wypuszczono Amy dzien wczesniej, by dziewczynka mogla zostac zabrana do kosciola. Doktor jednak stwierdzil, ze kosciol nie jest najlepszym miejscem dla dziecka powracajacego do zdrowia po operacji.
Z ulga przyjela fakt, ze mama nie zmusila jej, aby dzis rano poszla do kosciola. Najwidoczniej uwazala, ze jej zepsuta corka nie nalezaly juz do Bozej owczarni.
I byc moze miala racje.
Nastepnego dnia, w poniedzialek, dwudziestego szostego maja dwaj malarze reklam i szyldow zaczeli pracowac nad napisem na ogromnej tablicy ogloszeniowej przy wjezdzie na blonia, tuz za granicami miasta.
Skonczyli wczesnym popoludniem.
UWAGA UWAGA UWAGA
OD 30 CZERWCA DO 5 LIPCA