pietnascie minut przed czasem. Teren wokolo tunelu byl pusty i spokojny. Chciala, aby ktos oprowadzil ja po tunelu, ale nie zauwazyla nikogo kompetentnego i przez chwile zastanawiala sie, czy nie zrezygnowac z inspekcji tego miejsca. Na calym terenie lunaparku nie natrafila na zadne powazniejsze uchybienie i bylo malo prawdopodobne, aby akurat tutaj napotkala razace oznaki lamania przepisow bezpieczenstwa. Prawdopodobnie bedzie to tylko strata czasu.

Ale jednak…

Weszla na podwyzszenie, minela kase i znalazla sie w korytarzu, ktorym przejezdzaly wagoniki. Prowadzil on do ogromnych drzwi ze sklejki, pomalowanych tak, by wygladaly jak masywne, obite metalem grube wrota zakazanego, posepnego zamczyska. Gdy sie do nich zblizyla, okazalo sie, ze drzwi sa uchylone.

Zajrzala do srodka.

Wewnatrz nie bylo tak ciemno, jak wieczorami, gdy tunel przyjmowal dziesiatki gosci. Wzdluz calej dlugosci torow zawieszone byly lampy, ktorych szereg znikal za zakretem piecdziesiat stop dalej. W momencie otwarcia tunelu lampy zostana wygaszone. Jednak nawet w ich swietle Tunel Strachu wydawal sie mroczny i posepny.

Janet wsliznela sie do srodka.

– Halo? – rzucila w przestrzen. Nikt jej nie odpowiedzial.

– Jest tam kto? – spytala. Cisza.

Wlaczyla latarke, zawahala sie przez chwile, po czym zrobila pierwszy krok.

Tunel Strachu smierdzial wilgocia i smarami.

Uklekla i obejrzala sworznie laczace dwa odcinki toru. Byly nalezycie zamocowane.

Wstala i poszla w glab budynku.

Po obu stronach toru, na niewielkich podwyzszeniach, w ukrytych w scianach niszach staly postacie naturalnej wielkosci – odrazajacy, wykrzywiony w okrutnym grymasie pirat, dzierzacy w dloni palasz, wilkolak o szponach pomalowanych fosforyzujaca farba, tak ze w ciemnosci wygladaly jak lsniace ostrza. Pysk i dlugie kly monstrum pokryte byly sztuczna krwia. Usmiechniety, zbryzgany posoka psychopata z siekiera w dloni, stojacy nad okaleczonymi zwlokami ostatniej swojej ofiary i wiele, wiele innych, a co jeden to okropniejszy. W tym swietle Janet widziala, ze to tylko zgrabnie wykonane manekiny, ale mimo to w ich towarzystwie czula sie nieswojo. Chociaz wszystkie byly teraz nieruchome, wygladaly jakby lada moment mialy sie na nia rzucic. Z prawdziwa przykroscia musiala stwierdzic, ze sie ich boi. To nie zdolalo jej jednak powstrzymac przed dokonaniem przegladu sworzni mocujacych przy kilku z nich; musiala upewnic sie, ze nie runa na ktorys z przejezdzajacych wagonikow i nie zrania odwiedzajacych.

Idac korytarzem i przypatrujac sie mijanym potworom Janet zastanawiala sie, dlaczego ludzie lubili odwiedzac tak posepne miejsca i co ich tu bawilo.

Pokonala pierwszy zakret i podazajac coraz szybciej i dalej w glab tunelu, nie mogla nadziwic sie bogactwu pomyslow nagromadzonych przy tworzeniu tego miejsca. Na powierzchni wielkosci sredniego domu towarowego nagromadzono cala rzesze przerazajacych istot. Nie podobalo jej sie tu, ale musiala przyznac, iz tunel byl urzadzony z prawdziwa maestria i rzadko spotykana w podobnych miejscach inwencja tworcza.

Znajdowala sie dokladnie w centrum ogromnej budowli. Stala wlasnie posrodku torowiska, patrzac na zwisajacego z sufitu pajaka wielkosci czlowieka, kiedy nagle ktos polozyl jej reke na ramieniu. Wstrzymala oddech, drgnela, odsunela sie o krok i odwrocila gwaltownie, a gdyby glos nie uwiazl jej w gardle, z cala pewnoscia by krzyknela.

Na torach za nia stal niewiarygodnie wysoki mezczyzna. Mierzyl dobrych szesc i pol stopy, mial ogromne bary, szeroka piers i ubrany byl w stroj Frankensteina: czarny garnitur, czarny dres z golfem, rekawice – imitacje wielkich rak potwora i gumowa maske zakrywajaca cala glowe.

– Boi sie? – zapytal. Glos mial gleboki i ochryply. Przelknela sline, odetchnela gleboko i powiedziala:

– Tak, na Boga. Ale mnie pan wystraszyl!

– Moja praca – powiedzial

– Co?

– Straszenie. Moja praca.

– Och, pracuje pan tu, w Tunelu Strachu?

– Moja praca – powtorzyl.

Uznala, ze musial byc niedorozwiniety. Jego zwiezle, krotkie stwierdzenia przypominaly jej wypowiedzi opoznionych w rozwoju dzieci.

Usilujac odgrywac przyjazna dusze i w nadziei, ze on takze zachowa sie podobnie, powiedziala:

– Mam na imie Janet. A ty?

– Co?

– Jak masz na imie?

– Gunther.

– Ladne.

– Nie lubic.

– Nie lubisz swego imienia?

– Nie.

– A jak chcialbys sie nazywac?

– Victor.

– Tez ladnie.

– Victor jego ulubiony.

– Czyj?

– Jego.

Nagle stwierdzila, ze znalazla sie w dziwnej sytuacji: w slabo oswietlonym tunelu, poza zasiegiem wzroku i sluchu wszystkich, ktorzy mogliby przybyc jej z pomoca, sam na sam z wielkim polglowkiem, ktorzy moglby przelamac ja na dwoje jak kromke chleba.

Postapil krok w jej strone.

Cofnela sie.

Stanal.

Ona rowniez sie zatrzymala, rozdygotana i w pelni swiadoma, ze nie zdola mu uciec. Mial dluzsze nogi i prawdopodobnie znal ten teren lepiej niz ona.

Spod jego maski dal sie slyszec dziwny dzwiek -jakby weszenie psa.

– Jestem pracownica panstwowa – powiedziala powoli, w nadziei, ze ja zrozumie. – Bardzo wazna pracownica.

Gunther milczal.

– Bardzo wazna – powtorzyla nerwowo Janet. Poklepala plakietke VIP-a otrzymana od Maxa Freeda. – Pan Frederickson powiedzial, ze moge bez przeszkod myszkowac po calym lunaparku. Wiesz, kim on jest? Znasz pana Frede-ricksona?

Po prostu stal tam, wielki jak ciezarowka, i wpatrywal sie w nia. Twarz mial ukryta pod maska, rece zwisaly luzno wzdluz bokow.

– Pan Frederickson jest wlascicielem lunaparku – powiedziala cierpliwie. -Musisz go znac. Prawdopodobnie jest twoim szefem. Powiedzial, ze moge zagladac wszedzie gdzie zechce.

Wreszcie Gunther znow sie odezwal:

– Czuc kobieta.

– Co?

– Czuc kobieta. Dobrze pachniec. Ladna.

– O, nie – powiedziala i zaczela sie pocic.

– Chciec ladna.

– Nie, nie – powiedziala. – Nie, Gunther. To nie byloby w porzadku. Wpakowalbys sie w niezle tarapaty.

Znowu zaczal weszyc. Maska wyraznie mu w tym przeszkadzala, nie mogl uchwycic jej zapachu, totez zdjal maske potwora Frankensteina, ukazujac swoje prawdziwe oblicze.

Kiedy Janet ujrzala, co bylo ukryte pod maska, cofnela sie chwiejnie o kilka krokow i krzyknela przeciagle.

Вы читаете Tunel Strachu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату