iz kobieta nazywa sie Janet Leigh Middleneir i pracuje dla urzedu bezpieczenstwa publicznego. Byla inzynierem technikiem do spraw zabezpieczen (cokolwiek to oznaczalo), akredytowanym przez stan Maryland. Pracownica panstwowa, kiepska sprawa. Ale nie tak kiepska jak sie tego obawial. Przynajmniej nie byla siostra ani kuzynka ktoregos z lunaparkowcow. Nie miala tu przyjaciol ani krewnych, nikogo, kto by jej szukal. Najwyrazniej zjawila sie w miasteczku z powodow czysto zawodowych, aby dokonac inspekcji zabezpieczen. Nikt nie powinien zauwazyc, ze zniknela, bowiem nikt nie zwracal na nia szczegolnej uwagi. Istnialo spore prawdopodobienstwo, ze Conrad zdola wywiezc zwloki poza teren lunaparku i upozorowac smierc kobiety w taki sposob, zeby policja nie domyslila sie, ze zginela podczas pelnienia obowiazkow sluzbowych.

Jednak do zmroku byl kompletnie uziemiony; ba, nawet wowczas bedzie to nader ryzykowne zadanie. Teraz musial wyjsc na platforme i zajac sie praca, zanim Duch sie zaniepokoi, co sie z nim stalo i znow zacznie go szukac.

Conrad wyjal z jednej z szuflad zwoj sznura i przeplotl linke przez otwory w brzegach brezentowej plachty. Nastepnie sciagnal linke jak sznurowadlo i zawiazal wokol jednego konca powstalego w ten sposob worka. Brezentowy worek z martwa kobieta i jej rzeczami w srodku upchnal w rogu pomieszczenia. Zdjal zakrwawiony kombinezon i cisnal go na worek. Rece tez mial zakrwawione, totez najlepiej jak mogl wytarl je w szmaty, lezace na blacie warsztatu stolarskiego. Szmaty rzucil na kombinezon. Na koniec przykryl wszystkie dowody zbrodni druga plachta brezentu, tak ze moglo sie wydawac, iz w kacie pokoju lezy stos pomietych szmat. Nikt nie znajdzie trupa, a przynajmniej nie w ciagu kilku godzin, kiedy zwloki beda lezaly w tym pomieszczeniu.

Conrad przebral sie we wlasne ubranie i tylnym wyjsciem opuscil Tunel Strachu. Otworzywszy drzwi wyszedl na skapany cieplym slonecznym swiatlem plac za budynkiem.

Udal sie do najblizszej toalety. Poniewaz brame otwarto zaledwie kilka minut temu, nie bylo tu jeszcze nikogo. Conrad starannie umyl dlonie, dopoki nie staly sie czyste jak rece chirurga,

Wrocil do Tunelu Strachu od frontu. Z gigantycznej maski klauna plynely kaskady smiechu.

Elton, jeden z pracownikow Conrada, sprzedawal bilety. Duch stal przy wagonikach. Gunther, w kostiumie Frankensteina, warczal entuzjastycznie do pierwszych gosci – nagle dostrzegl Conrada i ich spojrzenia spotkaly sie. Trwalo to tylko chwile i choc znajdowali sie zbyt daleko, by moc widziec nawzajem swoje oczy, zrozumieli sie bezblednie.

ZNOWU TO ZROBILEM.

WIEM, ZNALAZLEM JA.

I CO TERAZ?

OCHRONIE CIE.

* * *

Az do wieczora Conrad pracowal na platformie naganiacza, przyciagajac klientow i mamiac ich gladkimi slowkami. Po zapadnieciu zmierzchu zaczal skarzyc sie na bol glowy i powiedzial Duchowi, ze idzie do swojego domu na kolkach, aby sie polozyc.

Zamiast tego udal sie na olbrzymi parking przylegajacy do terenow, na ktorych rozlokowal sie lunapark, i zaczal szukac wozu Janet Middleneir. Mial numery na breloczku z miniaturowa tablica rejestracyjna, ale bylo tam tyle samochodow, ze znalezienie jej dodge'a omni zajelo prawie pol godziny.

Wyjechal z parkingu brama sluzbowa, zdajac sobie sprawe, ze pozostawia w pamieci ludzi potencjalny slad dowodowy, ale nic nie mogl na to poradzic. Zatrzymal woz w ciemnosciach na tylach Tunelu Strachu. O tej porze nie bylo tam zywego ducha. Mial nadzieje, ze nie natknie sie na kogos spieszacego do ubikacji.

Wszedl do piwnicy tunelu tylnym wejsciem i wyciagnal plachte z trupem w srodku. Z mrocznego tunelu powyzej dochodzily krzyki straszonych przez mechaniczne potwory nastolatkow. Wlozyl upiorne zawiniatko do bagaznika omni i opuscil teren wesolego miasteczka.

Choc nigdy dotad nie byl rownie zuchwaly, stwierdzil, ze najlepszym miejscem na pozostawienie zwlok kobiety bedzie jej wlasne mieszkanie. Gdyby policja uznala, ze zostala zamordowana we wlasnym domu przez jakiegos intruza, z pewnoscia nie powiazalaby smierci z wesolym miasteczkiem. Bylby to po prostu jeszcze jeden z licznych aktow bezsensownej przemocy, z ktorymi gliny maja stale do czynienia.

Dwie mile za miasteczkiem, na parkingu przy supermarkecie spenetrowal samochod usilujac znalezc cos, dzieki czemu dowiedzialby sie, gdzie mieszkala Janet Middleneir. Pod przednim siedzeniem odnalazl jej torebke; zostawila ja tam widac, zanim udala sie na inspekcje urzadzen lunaparku. Przejrzal zawartosc i znalazl jej adres na prawie jazdy.

Z pomoca mapy kupionej na stacji Exxon Conrad zdolal odnalezc mila dzielnice, w ktorej mieszkala kobieta. Bylo to osiedle dlugich jedno- i dwupietrowych budynkow w stylu kolonialnym, przy ktorych znajdowaly sie parkingi. Mieszkanie Janet Middleneir miescilo sie na parterze, w naroznej czesci jednego z budynkow, na tylach zas, niecale pietnascie stop od tylnego wejscia, rozciagal sie pusty parking.

W apartamencie bylo ciemno. Conrad mial nadzieje, ze kobieta mieszkala sama. Nie odnalazl niczego, co wskazywaloby, iz byla mezatka. Nie miala obraczki, a na dokumentach w jej torebce nie bylo wpisu „Mrs'. Oczywiscie mogla mieszkac z przyjaciolka albo z chlopcem. To oznaczaloby klopoty. Conrad byl gotow zabic kazdego, kto stanalby na jego drodze podczas pozbywania sie przezen zwlok.

Wysiadl z samochodu, pozostawiajac zwloki w bagazniku i wszedl do mieszkania. Rzut oka do szafy w sypialni upewnil go, ze Janet Middleneir mieszkala sama.

Stal przez chwile przy kuchennym oknie i patrzyl, jak na parking wjezdza samochod. Wysiadlo z niego dwoje ludzi i weszlo do sasiedniego mieszkania.

W tym samym czasie z innego lokalu wyszedl jakis mezczyzna, wsiadl do volkswagena rabbita i odjechal. Kiedy znow zapanowal spokoj, Conrad zszedl do omni, wyjal z bagaznika brezentowe brzemie i wniosl do srodka, majac w duchu nadzieje, ze nikt nie przygladal mu sie przez okno.

Wniosl pakunek do niewielkiej lazienki i tam rozwinal sznury. Ostroznie, aby sie nie ubrudzic, rozchylil brzegi brezentu i wrzucil zawartosc do wanny. W rozdartej jamie brzusznej zostalo jeszcze sporo krwi, totez skrzetnie rozsmarowal ja na scianach i podlodze.

Przemyslnosc jego planu napawala go makabryczna duma. Gdyby zostawil martwa kobiete w sypialni, patologowie natychmiast zorientowaliby sie, ze nie zostala zabita w domu, bowiem na dywanie byloby zbyt malo krwi potwierdzajacej te teorie (wiekszosc jej krwi pozostala w Tunelu Strachu, na torach i deskach pod szynami). Kiedy jednak gliny znajda ja tutaj, w lazience, moze dojda do wniosku, ze krew po prostu splynela do kanalu sciekowego wanny.

Conrad przypomnial sobie o plakietce VIP-a na jej bluzce. Wyjal ja z wanny i wlozyl do kieszeni marynarki.

Zabral rowniez poplamiony krwia kask, latarke oraz notes. Umyl te rzeczy w umywalce, po czym zaniosl do szafy w przedpokoju i polozyl na szafce nad wieszakami. Nie wiedzial, czy tam je zwykle trzymala, ale policja rowniez nie mogla tego wiedziec, a miejsce wydawalo sie najbardziej odpowiednie.

Zlozyl pusty brezent.

W kuchni, w ostrym blasku swietlowek uwaznie przyjrzal sie wlasnym dloniom. Umyl je w lazience, ale wciaz jeszcze mial pod paznokciami slady zaschlej krwi. Podszedl do kuchennego zlewu i ponownie umyl rece, tym razem duzo energiczniej.

Znalazl szuflade, w ktorej zmarla kobieta trzymala reczniki. Owinal jednym z nich prawa reke, a drugi ujal w lewa i podszedl do kuchennych drzwi. Otworzyl drzwi, posrodku ktorych widnialy trzy ozdobne szybki. Wyjrzal na parking – w jaskrawym swietle sodowych lamp nie zauwazyl zywej duszy. Przylozyl zlozony recznik do szybki w drzwiach od wewnatrz, a od zewnatrz uderzyl w nia prawa reka, starajac sie czynic mozliwie jak najmniej halasu. Szklo peklo z cichym trzaskiem, po czym Conrad uzywajac zlozonego recznika rozrzucil odlamki szkla na kuchennej podlodze po przeciwnej stronie, tak by wygladalo, ze zabojca podczas wlamania sforsowal drzwi od zewnatrz. Teraz delikatnie zamknal drzwi, wytrzasnal oba reczniki, aby na tkaninie nie zostaly odlamki szkla, zlozyl je i wlozyl do szuflady, z ktorej wyjal. Nagle uswiadomil sobie, ze na odlamkach szkla mogly zostac nitki materialu. Spojrzal na lsniace drobiny. Nie mial czasu przyjrzec sie kazdemu kawalkowi z osobna. Nie mial rowniez czasu, by z lupa spenetrowac wnetrze bagaznika, i sprawdzic, czy nie zostaly tam slady krwi. To byl minus jego planu.

Nie pozostalo mu nic innego, jak wierzyc, ze mroczny bog, ktory nim kierowal, bedzie go strzegl rownie pieczolowicie jak dotychczas.

Вы читаете Tunel Strachu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату