– Madame Zena? – spytala Liz. – Chcesz powiedziec, ze wierzysz, ze ona faktycznie zobaczyla cos w tej swojej szklanej kuli? Gowno prawda!

Rozmawiali o tym jeszcze chwile i stopniowo wszyscy przyjeli teorie Liz. Z kazda chwila jej wersja stawala sie coraz bardziej sensowna.

Amy jednak zastanawiala sie, czy byliby tego samego zdania, gdyby nie mieli tak mocno w czubie od nadmiaru trawki. Pomyslala o Marco Wspanialym, o twarzy Liz u kobiety w trumnie, o Buzzie rozcinajacym sobie palec na szklanej sciance sloja, wewnatrz ktorego plywal potwor. Bylo zbyt wiele spraw wymagajacych przemyslen i wszystkie byly przerazajace. Wyjasnienie Liz wydawalo sie szyte grubymi nicmi, ale bylo dostatecznie wygodne i Amy je przyjela z radoscia.

– Musze pojsc na siusiu – powiedziala Liz. – A potem strzele sobie loda i jazda do Tunelu Strachu! Po tej przejazdzce bedziemy mogli pojechac do domu. – Polaskotala Richiego w podbrodek. – Kiedy dotrzemy do domu, urzadze ci taka przejazdzke, jakiej nie zaznales na zadnej karuzeli, w zadnym pieprzonym lunaparku.

Odwrocila sie do Amy:

– Chodz ze mna do toalety.

– Ale ja nie musze-po wiedziala Amy. Liz wziela j a za reke.

– Chodz, dotrzymaj mi towarzystwa. Poza tym musimy pogadac, malenka.

– Spotkamy sie przy stoisku z lodami – zarzadzil Richie, wskazujac stragan tuz obok karuzeli.

– Wracamy raz dwa – zapewnila go Liz. Pociagnela za soba Amy i zaczely przedzierac sie przez tlum, zmierzajac w kierunku obrzezy lunaparku.

* * *

Conrad stal w cieniu obok namiotu Zeny, kiedy czworka nastolatkow wyszla na zewnatrz i stanela w kregu czerwonych i zoltych swiatel pobliskiego Mlota. Uslyszal, jak blondynka powiedziala, ze musi isc do toalety i ma ochote na loda, a potem zamierza odbyc przejazdzke Tunelem Strachu. Kiedy grupka rozdzielila sie, a pary poszly kazda w swoja strone, Conrad wsliznal sie do namiotu Zeny. Znalazlszy sie w srodku opuscil brezentowa plachte zaslaniajaca cale wejscie – na jej zewnetrznej stronie widnialy slowa NIECZYNNE – WRACAM ZA 10 MINUT.

Zena siedziala na krzesle. Nawet w migotliwym blasku swiec Conrad widzial, ze jej twarz miala barwe popiolu.

– No i? – zapytal.

– Znowu pudlo – odparla nerwowo Zena.

– Ta przypominala Ellen bardziej niz wszystkie inne, ktore dotychczas ci podeslalem.

– Zbieg okolicznosci – stwierdzila Zena.

– Jak ona sie nazywa?

– Amy Harper.

Te cztery sylaby zelektryzowaly Conrada. Przypomnial sobie chlopca, ktoremu dzis po poludniu wreczyl dwie darmowe przepustki. Chlopiec nazywal sie Joey Harper i powiedzial, ze jego siostra ma na imie Amy. On rowniez przypominal Ellen.

– Czego sie o niej dowiedzialas? – zwrocil sie do Zeny.

– Niewiele.

– Mow.

– To nie ona.

– Mimo to mow. Ma braci? Siostry? Zena zawahala sie, po czym stwierdzila:

– Brata.

– Jak ma na imie.

– Czy to wazne? To nie ta, ktorej szukasz.

– Po prostu jestem ciekawy – odparl beztrosko Conrad, wyczuwajac, ze Zena ukrywa przed nim prawde, ale obawiajac sie uwierzyc, ze w koncu po tylu latach zdolal odnalezc swoja ofiare.

– Jak ma na imie jej brat?

– Joey.

– A matka?

– Nancy – odrzekla Zena.

Conrad wiedzial, ze sklamala. Spojrzal na nia i powiedzial:

– Na pewno nie Leona? Zena zamrugala.

– Co? Czemu Leona?

– Bo dzis po poludniu ucialem sobie nader mila pogawedke z Joeyem Harperem, ktory przyszedl popatrzec, jak stawiamy nasz lunapark. Powiedzial mi, ze jego matka ma na imie Leona.

Zena wstrzymala oddech, zdumiona i wstrzasnieta. Conrad obszedl stol i polozyl dlon na jej ramieniu. Spojrzala na niego.

– Wiesz co? – zaczal. – Wydaje mi sie, ze chlopiec sklamal. Sadze iz w jakis sposob zdolal wyczuc zagrozenie i sklamal podajac mi wiek oraz imie swojej matki. A teraz ty mnie oklamujesz.

– Conrad… daj mi spokoj.

Jej reakcja byla potwierdzeniem, ze naprawde odnalazl dzieci Ellen. Ogarnelo go szalone, nieopanowane podniecenie.

– Zobaczylam cos wewnatrz krysztalowej kuli – powiedziala Zena glosem, w ktorym dalo sie wyczuc niepokoj i lek. – A przeciez ona nawet nie jest z krysztalu. To tani szajs. Ot, po prostu okragla bryla szkla. Nie ma w sobie ani krzty magicznej mocy. A mimo to… dzis wieczorem… kiedy byly tu te dwie dziewczyny… zobaczylam wewnatrz kuli pewne obrazy. To bylo okropne, przerazajace. Widzialam blondynke krzyczaca i unoszaca obie rece do twarzy, jakby oslaniala sie przed czyms potwornym, co probowalo jej dosiegnac. I zobaczylam te druga… Amy… w podartym ubraniu, cala zbryzgana krwia. – Wzdrygnela sie gwaltownie. – Wydaje mi sie, ze w tle widzialam rowniez tych… chlopcow, ktorzy im towarzyszyli… obaj byli skapani we krwi.

– To znak – stwierdzil Conrad. – Powiedzialem ci, ze odbieram znaki. Ten jest nastepny. Mowi mi, ze nie wolno zwlekac. Mowi, ze musze dopasc Amy jeszcze tej nocy, nawet gdybym musial przy tym zajac sie rowniez pozostalymi.

Zena pokrecila glowa.

– Nie, nie, Conradzie. Nie moge ci na to pozwolic. Nie wolno ci tego zrobic. Nie mozesz sie mscic. To chore. Nie pozwole ci zabic tych dzieciakow.

– Och, prawdopodobnie nie ukatrupie zadnego z nich wlasnorecznie -mruknal.

– Co chcesz przez to powiedziec?

– Gunther sie nimi zajmie.

– Gunther? Przeciez on nikogo by nie skrzywdzil.

– Nasz syn sie zmienil – odrzekl Conrad. – Tylko ja wiem, jak bardzo. Nareszcie dorosl. Teraz potrzebuje kobiet i bierze sobie wszystko, czego akurat pragnie. Doslownie. Przewaznie je pieprzy, ale nie tylko. Niestety, zostawia po sobie spory balagan. Przez ostatnie kilka lat musialem po nim sprzatac. Teraz dostane zaplate za moj trud. On sprawi, ze dokona sie zemsta, o ktorej marzylem przez tyle lat.

– Co miales na mysli mowiac, ze on bierze od kobiet wszystko, czego pragnie?

– Wykorzystuje je, a potem rozdziera na strzepy – wyjasnil Conrad. Wiedzial, ze Zena poczuje sie moralnie odpowiedzialna za czyny swojego odbiegajacego od normy potomka; usmiechnal sie, gdy dostrzegl wyraz smutku i bolu na j ej twarzy.

– Ile ich bylo? – spytala.

– Stracilem rachube. Kilkadziesiat.

– Moj Boze -jeknela Zena, drzac jak lisc. – Co ja uczynilam? Co wydalam na swiat?

– Antychrysta – odrzekl Conrad.

– Nieprawda – rzucila ostro. – Mylisz sie, Conradzie. Jestes oblakany. Masz manie wielkosci. Ten stwor wcale

Вы читаете Tunel Strachu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату