nie jest Antychrystem. To po prostu okrutna, szalona bestia. Powinnam byla zachowac choc odrobine zdrowego rozsadku, tak jak Ellen. Powinnam byla go zabic, jak ona zabila Victora. A teraz… jestem odpowiedzialna za smierc wszystkich, ktorzy zgineli z rak tej bestii i tych, ktorzy jeszcze umra, zanim to wszystko sie skonczy.

Stajac nad nia Conrad nachylil sie i zacisnal dlonie na jej szyi.

– Nie pozwole ci zniweczyc tego wszystkiego – powiedzial.

Zena walczyla, nie miala jednak dosc silnej woli zycia, podczas gdy Conrad czul, ze musi ja zabic. Nigdy dotad – az do tej chwili – nie zaznal podobnego uczucia potegi i swiadomosci zyciowego celu. Mial wrazenie, jakby cos go doladowywalo; diabelska energia zdawala sie docierac do kazdej komorki jego ciala. Zena miotala sie, kopala i drapala go po twarzy, ale umarla szybciej i latwiej niz oczekiwal. Zaciagnal jej zwloki w najciemniejszy kat namiotu; pozniej wymysli jakis sposob, aby sie ich pozbyc.

Kruk zakrakal histerycznie.

Obawiajac sie, ze ochryple wrzaski przyciagna kogos do namiotu, zanim zdazy pozbyc sie trupa, Straker otworzyl klatke, siegnal do srodka i skrecil ptaszysku kark.

Wyszedl z namiotu Zeny i szybkim krokiem ruszyl w strone Tunelu Strachu. Amy Harper i jej przyjaciele dotra tam niebawem, a on chcial byc odpowiednio przygotowany na ich przybycie.

do balonow. Wygral tez darmowy przejazd na karuzeli, kiedy podczas pierwszego okrazenia udalo mu sie zlapac mosiezne kolko. Krecil sie na karuzeli, dosiadajac karego wierzchowca, przypominajacego czarnego Krolewicza z telewizyjnego serialu, gdy nagle zauwazyl Amy. Nie spodziewal sie, ze chlopak, z ktorym sie umowila, przyprowadzi ja do wesolego miasteczka; a jednak byla tu, ubrana w ciemnozielone szorty i bladozielony podkoszulek. Tyle, ze nie towarzyszyl jej Buzz. Byla z nia Liz; obie dziewczyny zmierzaly w kierunku toalety. Joey stracil je z oczu przy kolejnym obrocie karuzeli; zniknely w tlumie.

Kiedy w kilka minut pozniej zszedl z karuzeli, natychmiast udal sie na poszukiwanie siostry. Wiedzial, ze z przyjemnoscia wysluchalaby jego opowiesci o tym, jak oszukal mame.

Uznal, ze jest nadzwyczaj sprytny i dzielny, skoro w pojedynke zdolal dotrzec az do wesolego miasteczka. Joey cenil sobie aprobate Amy bardziej niz kogokolwiek innego i wrecz nie mogl sie doczekac, aby uslyszec, co powie, gdy zobaczy go tutaj calkiem samego.

* * *

Tego wieczora Joey mial niezwykle szczescie. Wygral szescdziesiat piec centow w rzutach monetami i malego pluszowego misia za rzuty strzalkami

14

Szalet byl jasno oswietlony. Cuchnal wilgotnym betonem, grzybem i starym moczem. Umywalki pokrywaly plamy od stale cieknacej, zelazistej wody.

Amy i Liz umyly rece i przed lustrami zaczely poprawiac makijaz. Dwie starsze kobiety wyszly z toalety pozostawiajac dziewczyny same.

– Czujesz ten odlot? – spytala Liz.

– Tak.

– Ja tez. Czuje to od stop az po czubek glowy. Jestem nacpana. A ty? Co z toba? Jest ci po prostu dobrze czy tez jestes napruta?

– Jestem kompletnie zalatwiona – odparla Amy wpatrujac sie w lustro. Lekko zmruzyla oczy i drzaca dlonia umalowala szminka usta.

– To dobrze – stwierdzila Liz. – Ciesze sie, ze jestes nacpana. Moze sie wreszcie rozluznisz.

– Jestem wyluzowana – odparla Amy.

– Swietnie – mruknela Liz. – A wiec nie bede cie musiala do tego namawiac.

– Do czego?

– Do orgietki – odparla Liz.

Amy spojrzala na nia, a Liz usmiechala sie lekko nieprzytomnie. Amy spytala:

– Orgietki? Co masz na mysli?

– Powiedzialam juz o tym naszym dwom napalonym samcom, tam na zewnatrz – stwierdzila Liz.

– Buzzowi i Richiemu?

– Obaj sa za.

– Znaczy… ze niby my… we czworke w jednym lozku?

– Jasne – odparla Liz, odkladajac szminke i zamykajac z trzaskiem torebke. – To bedzie FAN-TAS-TYCZ-NE!

– Och, Liz. Sama nie wiem. Nie…

– Daj sie poniesc, mala.

– Mam w planie college i w ogole…

– I pigulki. Nie zaskoczysz po raz drugi. Nie badz taka cholerna cnotka. Poplyn z pradem, dziecino. Badz taka, jaka jestes. Przestan udawac niewiniatko.

– Nie moglabym…

– Oczywiscie, ze bys mogla – rzucila Liz. -I ZROBISZ TO. Chcesz tego. Jestes taka sama jak ja. Spojrz prawdzie w oczy i baw sie.

Amy oparla dlon na umywalce, aby sie przytrzymac. Zawrot glowy byl chyba spowodowany czyms wiecej anizeli tylko narkotykami. Byla oszolomiona perspektywa pojscia na calosc, stania sie taka jak Liz, zapomnienia o przyszlosci, skrupulach czy poczuciu winy. Zycie w ten sposob musi byc zabawne i przyjemne, Odprezajace. I WOLNE.

Liz nachylila sie w jej strone i powiedziala:

– U mnie w domu. Bezposrednio po wyjezdzie z lunaparku. Cala nasza czworka. Moi rodzice maja ogromne lozko. Pomysl o tym, kochanie. Mozesz miec obu tych facetow naraz. Obaj pala sie, aby dac ci to, co maja najlepszego. Ubawisz sie jak nigdy dotad. Wiem, ze tak bedzie, bo ja na pewno tez sie ubawie, a ty jestes taka sama jak ja.

Melodyjny, rytmiczny glos Liz jakby pozbawial Amy calej energii i sily woli. Oparla sie o umywalke, zamknela oczy i poczula, ze ow cieply, uwodzicielski glos wciaga ja w otchlan, do miejsca, gdzie wcale nie miala ochoty sie udac.

Nagle Amy poczula czyjas reke na swoje piersi. Gwaltownie otworzyla oczy.

Liz dotykala jej pieszczotliwie, usmiechajac sie.

Amy chciala odepchnac lubiezna i zwawa dlon przyjaciolki, ale nie miala dosc sil, by stawic chocby najmniejszy opor.

– Zawsze zastanawialam sie, jak by to bylo z inna dziewczyna, no wiesz, tylko my dwie, ty i ja – stwierdzila Liz.

– Jestes nacpana – powiedziala Amy. – Napruta tak bardzo, ze nie wiesz co mowisz.

– Doskonale wiem co mowie, malenka. Zawsze sie zastanawialam… i dzis wieczorem sie dowiem. Zostanie nam cala masa wspomnien, dziecino.

Pochylila sie i lekko pocalowala Amy w usta; jej jezyk poruszal sie zwinnie niczym jezyczek weza. W chwile pozniej dziewczyna wyszla z toalety, kolyszac miekko biodrami.

Amy czula sie podle, zwlaszcza ze doswiadczyla dreszczu rozkoszy, ktory przeniknal kazdy cal jej ciala. Znowu zerknela w lustro, mruzac powieki, bo ostre swiatlo jarzeniowek razilo jej podpuchniete, zaczerwienione oczy. Wlasna twarz wydawala jej sie dziwnie miekka, jakby topila sie i splywala z kosci.

Poszukujac w sobie po raz kolejny oznak zepsucia i deprawacji, ktore dostrzegali w niej inni, zajrzala w glab wlasnej duszy. Przez cale zycie matka wmawiala Amy, ze ukrywa ona w sobie jakies nieokreslone, ale potezne zlo, ktore nalezy za wszelka cena powstrzymac. Po latach wysluchiwania tych ociekajacych nienawiscia slow szacunek Amy do samej siebie z wielkiego drzewa zmniejszyl sie do rozmiarow cieniutkiej drzazgi; osoba, ktora przycinala drzewo i dzierzyla noz, byla jej matka. Teraz Amy miala wrazenie, ze dostrzega cien zla, ktore widzialy

Вы читаете Tunel Strachu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату