Hamburgera. Zrobilo mi sie niedobrze. Myslalem, ze zaraz zwymiotuje.

Chlopczyk przestal sie szarpac. Lezal nieruchomo na lozku z otepialym wyrazem twarzy i szklanymi oczami.

Ciekawe, pewnie i ja tak kiedys wygladalem.

Nagle zlapal moj wzrok i zaczal sie we mnie wpatrywac, bardzo dlugo i bardzo intensywnie. „Blagam… „.

Wybieglem z pokoju, zdazylem do lazienki w ostatniej chwili. Kiedy zaczalem wymiotowac, nie moglem przestac. Nie potrafilem wyrzygac z siebie tego koszmaru. Wsiakl w moj krwiobieg. Nie moglem sie go pozbyc. Leciala ze mnie sama woda i zolc, az w koncu zrobilo mi sie slabo i upadlem na podloge.

Wtedy stracilem przytomnosc. Bloga chwila, ktora niestety szybko sie skonczyla.

Gdy sie ocknalem, znow uslyszalem odglosy. Tym razem chrapania. To nie potrwa dlugo. Godzine, moze dwie.

Pan Hamburger zawsze budzil sie glodny.

Doczolgalem sie z powrotem do pokoju i zajrzalem do srodka. Nie moglem sie powstrzymac. Musialem zobaczyc, choc wiedzialem, ze bede tego zalowal.

Chlopiec lezal zwiniety w klebek. Nie ruszal sie, ale nie spal. Gapil sie na sciane. Domyslilem sie, co robi. Probowal sie skurczyc do jak najmniejszych rozmiarow. Bo jesli bedzie dostatecznie maly, to moze Pan Hamburger przestanie go zauwazac.

Wiedzialem, co musze zrobic.

Na podlodze lezaly spodnie Pana Hamburgera. Podkradlem sie do nich, ostroznie wsunalem reke do kieszeni i wymacalem klucz. Byl ciezki i zimny w dotyku.

Zblizylem sie do lozka, polozylem palec na ustach. Ciii… Podnioslem ubranie chlopca.

Malec, piecio-, moze szescioletni, nie reagowal, dalej lezal bez ruchu.

Czulem, ze powinienem cos powiedziec, ale co? On nie byl jeszcze gotow na poznanie najwazniejszych zyciowych prawd. Ja zreszta tez.

W koncu delikatnie tracilem go w ramie i zaczalem ubierac jak niemowlaka.

Potem zostawilem na chwile, bo musialem odemknac drzwi. Lekko zaskrzypialy. Zamarlem. Z sypialni dobieglo stlumione chrapniecie. Na razie wszystko szlo dobrze. Wyjrzalem na dlugi szary korytarz. Nikogo nie bylo. Mialem wrazenie, ze w tym budynku nigdy nikogo nie bylo.

Teraz albo nigdy, zdecydowalem.

Nie wiem, dlaczego nagle przypomniala mi sie tamta noc, kiedy obudziwszy sie, zobaczylem nad soba Pana Hamburgera. I to chrapanie ojca dolatujace z glebi korytarza. Rozbeczalem sie, choc na tym etapie bylo troche za pozno na lzy.

Chlipiac, wrocilem po chlopca. Chwycilem go za ramie, solidnie potrzasnalem.

Powolutku otworzyl oczy, dojrzalem w nich nikly przeblysk swiadomosci. Potem znowu odplynal. Pacnalem go w policzek, zeby go ocucic, chwycilem za reke i sciagnalem na ziemie.

Chrapanie ustalo. Zaskrzypialy sprezyny w lozku.

Zaslonilem chlopcu usta, przycisnalem go do siebie i blagalem w myslach, zeby nie wydawal z siebie zadnych dzwiekow.

Czy sie modlilem? A czy ja w ogole potrafilem sie jeszcze modlic? Nic mi nie przychodzilo do glowy.

Lozko znow zaskrzypialo.

Zostalo niewiele czasu. Bestia zaczynala sie budzic.

Chwycilem chlopca pod pachy i zataszczylem pod drzwi. Dziesiec krokow. Osiem. Siedem. Szesc. Piec.

Chlopiec nie chcial isc. Dlaczego on, do cholery, nie chce isc? Byloby mi lzej, gdyby postawil stopy na ziemi. Obudz sie. Przestan sie trzasc. Uciekaj, do jasnej cholery. Co z toba?

Co za bezmyslne stworzenie, ktore nie potrafi stawiac oporu. Co za nedzny, zalosny gamon pozwala doroslemu facetowi robic ze soba takie rzeczy. I nawet nie umie podbiec do drzwi!

Nagle zaczalem sie na niego wydzierac. Nie wiem, co mi sie stalo. Sterczalem nad nim i wrzeszczalem tak, ze az slina tryskala mi z ust:

– RUSZ TE CHOLERNA DUPE! MYSLISZ, ZE ON BEDZIE SPAL WIECZNIE? TY GLUPCZE, WSTAN I SPIEPRZAJ STAD. NO, LEC, DO CHOLERY! NIE JESTEM TWOIM ZASRANYM TATUSIEM!

Malec zwinal sie w klebek, nakryl glowe rekami i zakwilil.

Wtedy zauwazylem, ze zrobilo sie podejrzanie cicho. Nie bylo slychac chrapania.

Odwrocilem sie. Nie mialem wyjscia. Stalem przy uchylonych drzwiach, tak blisko i jednoczesnie tak daleko. Z jego najnowsza zabawka skulona u moich stop.

Pan Hamburger stal za mna.

Usmiechal sie w ciemnosci.

Po tym usmiechu poznalem, co sie zaraz stanie.

* * *

Czas dotyczy innych chlopcow. Tych, ktorzy nie sa bici, glodzeni i gwalceni. Ktorzy nie stoja bezczynnie, patrzac, jak dorosly mezczyzna golymi rekami zabija dziecko.

Tych, ktorym nie wrecza sie potem szpadla, kazac kopac grob.

– Chcesz umrzec, synu? – rzucil od niechcenia Pan Hamburger, wychyliwszy sie z dolu i wsparlszy na lopacie.

Cialo chlopca lezalo pod krzewem azalii zawiniete w stary recznik. Nie patrzylem w tamta strone.

– To proste – ciagnal. – Wskakuj do dolu, polozysz sie obok swojego kolegi. Nie bede cie zatrzymywal.

Nie reagowalem. Tamten po chwili sie rozesmial.

– A widzisz? Ciagle chce ci sie zyc. I dobrze, to zaden wstyd, chlopcze.

Niemal z czuloscia poklepal mnie po glowie.

– Bierz lopate. Pokaze ci, jak robic, zeby kregoslup nie bolal. Trzeba docisnac noga. Widzisz? Teraz ty sprobuj.

Pan Hamburger nauczyl mnie, jak wykopac idealny grob. Potem wrocilismy do mieszkania, spakowalismy torby i ulotnilismy sie.

13

„Czesto mozna odniesc wrazenie, ze pajaki maja nienasycony apetyt; ich zoladki pecznieja, aby zmiescic dodatkowy pokarm”.

(B. J. Kaston,How to Know the Spiders, wydanie III, 1978)

Kimberly znalazla Sala w barze sieci Atlanta Bread Company. Jadl kanapke, na policzku mial kropke z majonezu. Chociaz zgodzil sie na to spotkanie, przywital ja z nieufna mina.

– Kielki? – zagadnela, zerkajac na talerz. – Zabawne. Nie wygladales na faceta, ktory wcina kielki.

– Dlaczego, lubie warzywa. Poza tym na sniadanie jadlem hamburgera…

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату