– Rodzice Timmy'ego sa przekonani, ze zabila go osoba, ktora znal – powiedzial Sal. – Jeszcze lepiej: uwazaja, ze to mogla byc klotnia kochankow.
– Dwie kulki w leb od bylej dziewczyny? Mocne.
– Nie sa pewni, ale w ostatniej klasie Tommy bez watpienia mial kogos na boku. Zaczal czesciej wychodzic z domu, twierdzac, ze idzie sie spotkac z kolegami, tyle ze oni potem dzwonili i o niego pytali. Matka pare razy go o to zagadnela, ale zawsze umial sie sprytnie wytlumaczyc. Dzwonil Otis? Ale on nie byl z Otisem, tylko z Kevinem. Kevin dzwonil? No jasne, dlatego ze byl u Perrisha. Wtedy sie tym zbytnio nie przejmowala. Wszystko inne ukladalo sie swietnie – oceny, wyniki w sporcie. Uznala, ze sam im powie, kiedy bedzie gotow. Teraz oczywiscie zaluje, ze nie drazyla tematu.
Kimberly tylko mruknela w odpowiedzi. Siedzieli w samochodzie pod klubem nocnym Foxy Lady. Migajacy neon co chwila rzucal rozowa poswiate na twarz Sala, wyswietlajac mu na nosie kontur polnagiej kobiety tanczacej kankana.
– Nie kapuje – odezwala sie w koncu. – Na jakiej podstawie doszli od wniosku, ze zastrzelila go akurat ta tajemnicza
– Desperacja. Brak innego wytlumaczenia. Pod koniec roku szkolnego cos sie wydarzylo, a oni nie wiedza co. Tommy stal sie markotny, zamknal sie w sobie, przestal wychodzic z domu. Ojciec myslal, ze syn sie denerwuje egzaminami, wyjazdem na studia, gra w nowej druzynie. Matka podejrzewala, ze chodzi o dziewczyne, ze sie z kims rozstal, i to nie z wlasnej inicjatywy. Wtedy juz na pewno nie spotykal sie z Darlene, z ktora byli razem od roku, a wedlug pani Evans to do niego niepodobne, zeby tak dlugo nie mial dziewczyny.
– Moze wiec sie spotykal z Ginny Jones – zastanawiala sie Kimberly. – W lutym zniknela i chlopak sie zalamal.
– Mozliwe. Cos sie stalo. Tommy sie zalamal, a potem wyjechal na studia. Kiedy wrocil na swieta, wygladal juz troche lepiej. Jego ojciec mi mowil, ze caly sezon musial przesiedziec na lawce rezerwowych, ale zniosl to dzielnie. Ten facet ma lekkiego swira na punkcie futbolu, mowie ci. Nie jestem pewien, czy Tommy wiodlby taki rajski zywot, gdyby byl, powiedzmy, mistrzem szachowym.
– Moze wtedy jego ojciec bylby fanem szachow?
Mina Sala mowila wyraznie, co o tym sadzi. Tymczasem przed klubem pojawily sie cztery nowe dziewczyny. Kimberly w zyciu nie widziala naraz tylu kabaretek i czarnych kozakow za kolana. Poczula sie jak na planie
Jednakze jak dotad ani sladu Delili Rose.
– Wieczorem dwudziestego siodmego – ciagnal Sal – do Tommy'ego ktos zadzwonil na komorke. Odebral u siebie, zeby nikt nie slyszal. Kiedy wyszedl, oznajmil, ze jedzie sie z kims spotkac. Matka mowi, ze byl rozpromieniony, usmiechniety i wybiegl z domu prawie w podskokach. Jej pierwsza mysl: ten ktos to pewnie dziewczyna i syn bardzo sie cieszy na to spotkanie. Trzeba pamietac, ze nie bylo go w miescie cztery miesiace. A wiec skoro dziewczyna, to prawdopodobnie jakas dawna znajoma. I tu zaczela sie zastanawiac…
– … czy to nie ta tajemnicza sympatia z liceum.
– Poza tym – dokonczyl z satysfakcja Sal – miejscowi potwierdzili, ze droga, przy ktorej zginal Tommy, to ulubione miejsce schadzek, zwane powszechnie „aleja zakochanych”. Oslonieta gestymi zaroslami, malo uczeszczana. Dla Tommy'ego idealny punkt na randke
– Ktora potem odwrocila sie i go zastrzelila?
– Moze rozstanie wzmocnilo jej uczucie. Chciala odgrzac stary zwiazek, a Tommy… Watpie, zeby taki przystojniak cala jesien sypial w akademiku samotnie.
– Czyli najpierw nasza tajemnicza laska go rzuca, a potem, gdy nie moze go odzyskac, zabija go?
– No wlasnie – odparl Sal. – Trudno zrozumiec kobiety.
– Och, prosze cie. A zrozumienie facetow to niby bulka z maslem. – Zabrzmialo to troche napastliwie, wbrew jej intencjom. Odwrocila sie do okna i zajela dalsza obserwacja.
Sal zamilkl. Ten facet zdawal sie funkcjonowac tylko w dwoch trybach: gadania i jedzenia. W tym momencie oba wyjatkowo dzialaly jej na nerwy.
Zobaczyla wychodzaca z klubu dziewczyne. Bujne blond wlosy, wysokie szpilki i nieprzyzwoicie kusa spodnica. Szla, trzymajac pod reke trzy razy starszego od niej faceta z obowiazkowym wasem i zaczesana lysina. Sony Bono nowego tysiaclecia. Dziewczyna caly czas sie smiala i robila balony z gumy do zucia.
Wydawaloby sie, ze taki facet moglby sie szarpnac na wynajecie pokoju w hotelu, ale on pewnie zazyczy sobie loda na przednim siedzeniu swego porsche, zaspokajajac za jednym zamachem kilka fantazji.
Kimberly zrobila to kiedys Macowi reka, kiedy jechali w nocy autostrada. Stracil panowanie nad kierownica i o malo ich nie zabil – troche inaczej opisywali to w „Cosmo”. Za to kiedy dotarli do domu, sprawy poszly duzo lepiej.
To bylo oczywiscie w poczatkowym okresie zwiazku, kiedy byli jeszcze mlodzi i odurzeni swiezym uczuciem, radosnie beztroscy.
Czy to mozna kiedykolwiek odzyskac? Czy mija bezpowrotnie? Dwoje ludzi zaczyna sie scierac, docierac, odkrywajac nowe wady i stare przyzwyczajenia, ktore powoli zaczynaja rzadzic ich zyciem, az w koncu jedno lub drugie nie wytrzymuje i dolaczaja do krajowych statystyk.
Matka Kimberly nigdy nie wybaczyla jej ojcu. Bethie zakochala sie w Quincym, wyszla za niego i urodzila mu dzieci. A on mimo to nie wracal na noc do domu. Nigdy, przenigdy nie zdolala sobie poradzic z takim przejawem lekcewazenia. Nigdy tez nie przestala sie czuc winna.
Jak czyjas smierc moze byc wazniejsza od wlasnej rodziny?
– O czym tak rozmyslasz? – zagadnal Sal.
Kimberly oderwala wzrok od szyby.
– O rozwoju plodu – odparla rzeczowo. – Mowia, ze dzieci w lonie matki reaguja na glosne dzwieki juz w osiemnastym tygodniu ciazy, ale pelny rozwoj ucha wewnetrznego, srodkowego i zewnetrznego nastepuje dopiero w dwudziestym szostym. To co one moga slyszec w dwudziestym drugim tygodniu? Przeciez w brzuchu panuje ciagly halas: serce bije, krew szumi, zoladek trawi. Moze mala w ogole nic nie slyszy? A moze slyszala tylko te najgorsze, najglosniejsze fragmenty? To gorzej? Sama nie wiem.
– Twoje dziecko nas slyszy? – Sal patrzyl z zafascynowaniem na jej brzuch. – Chcesz powiedziec, ze teraz, w tym momencie, ona albo on podsluchuje nasza rozmowe?
– Nie wiem. Wlasnie probuje tego dociec.
– Ale jaja. Super.
Zaskoczyla ja jego reakcja.
– Serio tak uwazasz?
– Pewnie. No, pomysl. Jak jest ladny dzien, ja moge najwyzej uruchomic kosiarke. A ty tu siedzisz i tworzysz w sobie calkiem nowe zycie, prawdziwego malego czlowieka, ktory bedzie mowil „mama” i „tata”, a byc moze kiedys wyrosnie na inzyniera, ktory zaprojektuje lepsza kosiarke. Sluchaj, kiedy sie znow poruszy, pozwolisz mi dotknac? Tylko raz.
Musiala sie chwile zastanowic.
– Dobra. W sumie kupiles mi pudding.
– Niesamowite, niesamowite… – powtarzal Sal.
– Wiesz co, powinienes sobie sprawic psa.
– Nic z tego, mam alergie.
– A moze bonsai? U nas w biurze jest facet…
Nim zdazyla dokonczyc, sceneria za oknem wreszcie sie zmienila. Sal tez to zauwazyl.
– Obiekt na trzeciej – rzucil.
– Do dziela. – Wysiedli z auta i ruszyli prosto w strone Delili Rose.
Jak tylko ich zauwazyla, chciala uciekac. Sal zlapal ja za reke i obrocil ku sobie. Kimberly odciela jej droge do ulicy. Zrozumiawszy, ze jest w pulapce, Delilah przeszla do defensywy.
– Nie moga mnie z wami zobaczyc. Idzcie stad, na litosc boska!
– Po coz sie tak denerwowac. Odkad Sandy Springs ma wlasna policje, widok prostytutki rozmawiajacej ze strozami prawa nie jest chyba niczym nadzwyczajnym.
– Pieprze policje i to, co sobie pomysla inne dziewczyny. Chodzi o Dinchare. On mysli, ze ja kabluje. Jutro