Kimberly postanowila na chwile zignorowac fakt, ze Ginny jednak pare razy sklamala.
– Czyli poznalas go dwa lata temu.
– Tak.
– Co bylo potem?
Jej oczy sie zaszklily. Zadrzala, patrzac na obrazy, ktore tylko ona widziala.
– Puscil mi kasete.
– Kasete?
– Tak, w samochodzie. Tam bylo nagrane, jak… jak umiera moja mama. Kazal mi w kolko sluchac jej krzykow i tego, jak na koniec podaje mu moje imie. Idiotka. Do konca zycia nie potrafila niczego zrobic dobrze. Cholerna, zalosna szmata.
Pociagnela nosem i wytarla go wierzchem dloni. Druga reke polozyla na brzuchu i bezwiednie zaczela zataczac kolka kciukiem. Czyzby skladala swemu nienarodzonemu dziecku jakies milczace obietnice? Zastanawiala sie, czy bedzie lepsza matka niz jej wlasna?
– Ginny, co sie stalo z twoja mama?
Dziewczyna spojrzala gniewnie.
– Zabil ja. Przeciez mowilam.
– Widzialas cos? Gdzie to sie stalo? Co zrobil z cialem?
– Nie, tylko slyszalam nagranie. Ale wierzcie mi, to wystarczylo.
– A potem?
– Potem on sie usmiechnal i powiedzial: „Bedziesz nastepna”. I jeszcze: „Witaj w mojej kolekcji”.
– I co zrobilas?
– A co mialam zrobic? Zaczelam go zagadywac. Obiecalam, ze zrobie mu taka laske, jakiej w zyciu nikt mu nie zrobil, ale on mnie wysmial i powiedzial: „Pewnie, ze zrobisz, Ginny. Spelnisz moje wszystkie fantazje. A potem wykroje kawalek skory z tej twojej chudej bialej szyi i nakarmie nia moich pupili”. Wtedy wyjal noz, normalnie pierwszy raz taki widzialam: dlugi, waski i blyszczacy. Mowil, ze to do filetowania. Wiec nie mialam wyjscia, zrobilam wszystko, czego zazadal, a on w tym czasie ciachal mnie tym nozem po rekach, po nogach, mialam pelno takich malych krwawiacych ran. Jezu, jak to bolalo. Potem wyjal sloik. W srodku siedzial czarny pajak z czerwonymi plamkami. Podobno czarna wdowa. Dinchara powiedzial: „Ma jad pietnascie razy silniejszy od grzechotnika. Samo ugryzienie nie boli, niektorzy nawet nic nie czuja. Na poczatku. Potem dopada cie ostry bol brzucha. Takie skurcze, ze az sie skrecasz. Zaczynasz sie pocic, a jednoczesnie zasycha ci w ustach. Puchna oczy, zaczynaja piec stopy, miesnie pala jak ogien. Calymi dniami wijesz sie z bolu, wymiotujesz, modlisz sie o smierc. Antidotum istnieje, ale wtedy musialbym zmienic zdanie i zawiezc cie do szpitala, a to raczej malo prawdopodobne, nie?”. Wyszczerzyl zeby i zaczal sie smiac. „Zwykle samica czarnej wdowy zaspokaja swoje mordercze instynkty, pozerajac samca, ale odkrylem, ze zapach krwi strasznie ja podnieca. Moze sprawdzimy?”. Zaczal odkrecac sloik, a ja… ja tylko blagalam, zeby przestal, ze zrobie wszystko, co chce. Wszystko. I wtedy zdalam sobie sprawe, ze juz po mnie. Jestem trupem. Bo moja matka mowila dokladnie to samo i spojrzcie, co z nia zrobil. Jak tylko zdjal zakretke, zrozumialam. Blaganie o litosc to wlasnie to, co go najbardziej rajcuje. Jesli bede krzyczec, tylko przypieczetuje swoj los. Wiec sie zamknelam. I kiedy ta czarna wdowa zaczela wylazic ze sloika, powoli, najpierw jedna noga, potem druga, podsunelam reke i pozwolilam jej wejsc. Zaczelam do niej mowic, potraktowalam ja jak zwykle domowe zwierzatko i wiecie co? Zadzialalo. Przeszla mi po rece, musnela wargi. Byla bardzo delikatna, raczej zaciekawiona.
Ginny dotknela ust, jakby na wspomnienie tamtej chwili.
– Potem spokojnie ja zdjelam i wlozylam z powrotem do sloika. Spojrzalam facetowi w oczy i powiedzialam: „Piekna. Masz jeszcze inne?”. Wtedy przewrocil mnie na plecy i zaczal ostro posuwac. Myslalam, ze mi polamie zebra. Jak skonczyl, usiadl za kierownica, zapalil fajke, a ja juz wiedzialam, ze przezyje. Musze tylko polubic pajaki. Zawarlismy uklad: ja bede dalej zarabiala na ulicy, polowe forsy oddajac jemu, a za to on daruje mi zycie. – Wykrzywila usta w kwasnym usmiechu. -I tak to jest od tej pory. Raz w miesiacu on sie pojawia. Szybki numerek, forsa do kieszeni i znowu spokoj na miesiac.
– Jest twoim alfonsem? – spytala z niedowierzaniem Kimberly.
Ginny spojrzala na nia z politowaniem.
– Alfonsi zapewniaja ochrone. Dinchara ma to gdzies. Jak mnie ktorys tlucze albo kantuje na kasie, myslicie, ze Dinchare to cokolwiek obchodzi? On jest raczej jak gangster, ktory raz na miesiac przychodzi odebrac haracz. Wiec niewazne, jak ciezko bede harowac, nigdy nie wyjde na swoje. Spelnil pierwsza obietnice, nie? Zostalam okazem w jego kolekcji. Wprawdzie moje terrarium jest troche wieksze, ale to ciagle klatka i oboje dobrze wiemy, ze nigdy sie z niej nie uwolnie.
– Czy ktokolwiek byl swiadkiem waszych transakcji? – zapytal Sal. – Widzial, jak mu placilas?
– Skad! Dinchara nie jest glupi.
– A czy ktos widzial was razem?
Ginny wzruszyla ramionami.
– On chodzi po klubach, tam mnie znajduje. Jak wszyscy klienci. Nie kryje sie specjalnie, ale tez nie rzuca sie w oczy. Watpie, zeby ktos go zapamietal.
– Ma wiecej dziewczyn? – spytala Kimberly.
Ginny sie zawahala, znowu spuscila wzrok.
– Nie wiem.
– Nie wiesz czy nie chcesz powiedziec? Ginny, tak daleko juz zaszlismy. Jak sie powiedzialo A, trzeba powiedziec i B.
– Pamietajcie o warunkach umowy. Chcesz zyc, trzymaj gebe na klodke.
– Za pozno. Juz zaczelas mowic. Teraz w twoim interesie lezy, zeby nam jak najbardziej pomoc.
– Dziewczyny sie tym nie chwala! One po prostu… znikaja. – Nagle podniosla oczy. – Jak to sie stalo, ze policja nic nie wie? Jak mogliscie sie nie domyslic, ze cos tu sie dzieje nie tak? Co miesiac ginie dziewczyna i nikt nawet okiem nie mrugnie! Jakbysmy byly tylko owadami, ktore on moze zjadac w dowolnych ilosciach, a wszyscy maja to w dupie. Milion much ginie, nastepnego dnia wylega sie drugi milion. Powinniscie wiedziec o takich rzeczach, zainteresowac sie nami, chronic nas!
– Ile bylo tych dziewczyn? – naciskal Sal.
– Mnostwo!
– Mozesz podac nazwiska? Daty? Musze znac konkrety.
– To niech pan popyta ludzi! Nie mam zamiaru odwalac za was roboty, juz i tak nadstawiam karku!
– Co sie dzieje z tymi dziewczynami? – z drugiej strony dobiegl glos Kimberly. Nie dawali jej spokoju, chcieli ja wytracic z rownowagi.
– Nie wiem.
– Wywozi je gdzies?
– Pewnie tak.
– Do siebie do domu?
– Nie wiem, ja nigdy u niego nie bylam. Wszystkie nasze transakcje odbywaja sie w jego aucie. Juz i tak za duzo wiem.
– Ginny, ale co z cialami? Jezeli twierdzisz, ze ten czlowiek zabil te kobiety, gdzie sa zwloki?
– Nie wiem! – krzyknela, ale jej wzrok gdzies uciekal. – To chyba wasza dzialka. Czemu ja mam wszystko wiedziec?
– To nie ma sensu. – Kimberly siadla w fotelu, krzyzujac rece na piersiach. – Ty rzeczywiscie nic nie wiesz. Puscmy ja, Sal. Odwieziemy ja do klubu, wysadzimy przed wejsciem, moze nikt sie nie zorientuje.
– Nie zrobicie tego!
– Przeciez ona nawet klamac dobrze nie potrafi.
– Hej! – oburzyla sie Ginny. – Wlasnie, ze potrafie. W koncu jeszcze zyje, nie?
Kimberly odwrocila sie gwaltownie i spojrzala dziewczynie prosto w twarz.
– A wiec to wszystko to tylko jedno wielkie oszustwo? Tak, Ginny? Sama przyznalas, ze tylko grasz, kombinujac, jak sie z tego wyplatac. Dlaczego mielibysmy ci wierzyc? Znikajace prostytutki? Pajaki? Daruj sobie. Naczytalas sie za duzo Stephena Kinga. O co ci w ogole chodzi? Zawracasz mi glowe telefonami, a jak przyjdzie co