do czego, nie chcesz nic mowic.

Ginny potrzasnela glowa.

– Nie dzwonilam do pani, mowilam przeciez. Od tamtego czasu nie widzialam sie z Dinchara. Nie mialam po co dzwonic.

– Nie klam. Wykrecasz moj numer i kazesz mi sluchac tej tasmy z nagraniem twojej matki…

– Pani to slyszala? – Dziewczyna wydawala sie szczerze zaskoczona. Od razu sie ozywila. – A wiec pani wie! Wie, ze tego nie zmyslilam! On naprawde zabija ludzi. Skoro pani slyszala tasme, mozecie go aresztowac!

– Ginny, komu jeszcze dalas moj numer?

– Nikomu, przysiegam! Wystarczy, ze ktos by znalazl przy mnie wizytowke FBI, juz po mnie. Nie jestem wariatka, zeby to rozglaszac.

– To kto do mnie dzwonil?

– Nie wiem!

– Owszem, wiesz!

– Kurwa, przeciez mowie, ze nie wiem!

– A ja ci, kurwa, mowie, ze wiesz!

Kimberly opadla na fotel. Obie z Ginny ciezko dyszaly. Rzucila Salowi spojrzenie pelne frustracji. Przejal ster.

– Ginny – zagadnal – co sie przytrafilo Tommy'emu?

Dziewczyna nagle przygasla, opuscila ramiona. Twarda skorupa pekla.

– Ja mu sie przytrafilam – jeknela. – Kazde z nas musi wskazac nastepna osobe. O n tego zada. To musi byc ktos bliski, kogo kochamy. Nie zapominajcie, ze wczesniej zabral mi matke. Tylko Tommy mi zostal.

– Widzialas, jak Dinchara do niego strzelal?

– Nie, ale wiem, ze to on go zabil. Jak tylko uslyszalam o tym w wiadomosciach. Co innego moglo sie stac?

– Narkotyki? – podpowiedzial Sal.

Ginny spojrzala na niego wsciekle.

– Tommy? W zyciu. Byl czysty jak lza. Boze, jemu sie nawet wydawalo, ze mnie kocha. Glupi palant. – Dotknela reka szyi, gdzie kiedys byc moze nosila jego szkolny sygnet zawieszony na lancuszku.

– To dlatego dalas mi sygnet? Chcialas, zeby mnie doprowadzil do Tommy'ego?

– Mowila pani, ze potrzebuje dowodow. No to je pani ma. Sprawa zabojstwa Tommy'ego ciagle nie zostala rozwiazana, poza tym slyszala pani nagranie. Teraz tylko musicie wpakowac Dinchare do pudla.

– Z najwieksza przyjemnoscia – odparl Sal. – Brakuje nam tylko jego nazwiska.

– Myslicie, ze ja je znam? Przeciez on nie jest idiota, zeby mi sie przedstawiac. Ciagle nic nie kapujecie. To on wszystko kontroluje. To on ma wladze. Ja jestem tylko robakiem, ktorego jakims cudem jeszcze nie zezarl.

Kimberly sciagnela usta. Przez chwile przygladala sie Ginny uwaznie, sadzac, ze moze uda jej sie dostrzec choc czastke tego, co naprawde dzieje sie w jej wnetrzu. Z jednej strony sama sie zglosila na policje, twierdzac, ze chce sprawiedliwosci. Z drugiej, byla dosc powsciagliwa w zeznaniach. Chwalila sie, ze nie bala sie wziac do reki czarnej wdowy, ale jakos nie starczylo jej odwagi, zeby uciec gdzie pieprz rosnie, jak tylko Dinchara ja wypuscil. Miala dosc sprytu, zeby ujsc z zyciem, pozostajac dwa lata na lasce seryjnego mordercy, ale jednoczesnie nie zdolala zauwazyc numeru rejestracyjnego jego samochodu ani zadnych szczegolnych cech, ktore pomoglyby ustalic jego tozsamosc.

Zachowywala sie wrogo, nie jak ktos, kto chce pomoc. W jej zeznaniach wiecej bylo klamstw niz rzetelnych informacji. Nie byla sojusznikiem, raczej manipulantka.

Jednakze tylko ja mieli.

– No dobra – odezwala sie w koncu Kimberly. – Facet zamordowal twoja matke, twojego chlopaka i moze jeszcze kilka kolezanek. Rozumiem, ze chcialabys sie zemscic, wyrownac rachunki, wreszcie sie uwolnic.

– Jasne, ze chce.

– No, chyba ze zamierzasz do konca zycia oddawac mu polowe swoich zarobkow. A co bedzie, kiedy urodzi sie dziecko? Zastanawialas sie? Myslisz, ze on bedzie je nianczyl, kiedy pojdziesz do pracy?

– W zyciu nie pozwole mu sie zblizyc do mojego dziecka!

– A on oczywiscie potulnie sie na to zgodzi.

Ginny byla bliska wybuchniecia placzem.

– Moim zdaniem – ciagnela Kimberly – zdecydowanie najlepszym wyjsciem byloby wsadzic sukinsyna za kratki.

– Przeciez caly czas o tym mowie!

– Ale wiesz, bez nazwiska, numeru auta, danych osobowych… – zawiesila glos. Ginny nie spieszyla sie z odpowiedziami, wiec Kimberly przeszla do planu B. Wzruszyla ramionami. – Coz, mamy jeszcze jedno wyjscie. Oczywiscie jezeli naprawde ci zalezy, zebysmy go dorwali.

– Co? Co takiego? – ozywila sie Ginny. – Mowcie tylko, co mam robic.

– Zalozymy ci podsluch. Umowisz sie z Dinchara na spotkanie i wtedy wykorzystamy przeciwko niemu jego wlasne slowa.

18

Dzisiaj widzialem swojego brata.

Siedzial w kinie trzy rzedy przede mna i obejmowal ladna dziewczyne, ktorej jasne wlosy splywaly po plecach niczym jedwabna kurtyna. Jadlem wtedy popcorn i gdy go zobaczylem, zakrztusilem sie i szybko musialem sie schowac pod siedzenie, bo sie odwrocil zirytowany, ze ktos halasuje.

Przez chwile tkwilem na czworakach na lepkiej od brudu posadzce. Nie wiedzialem, co robic, jak zareagowac.

Postanowilem wiec zrobic to, co umiem najlepiej, czyli nic.

Usiadlem z powrotem na fotelu, postawilem na kolanach pudelko z popcornem i ogladalem horror z pila tarczowa w roli glownej. Nic sie w nim nie zgadzalo. Ci goscie z Hollywood nie maja pojecia, jak wyglada prawdziwe morderstwo.

Dziewczyna chyba lubila mojego brata. Ilekroc rozlegala sie zlowieszcza muzyka, przysuwala sie do niego i wtulala glowe w jego ramie. Z tym ze po jakims czasie juz jej sie nie chcialo tej glowy podnosic. Siedziala tak caly czas i oboje co chwila chichotali z czegos, co raczej nie mialo nic wspolnego z krwawa jatka na ekranie.

Miala ladny smiech, perlisty. Kojarzyl mi sie z cieplym, letnim dniem.

Tak ja sobie nazwalem w myslach – Summer. Moj starszy brat chodzi z dziewczyna o imieniu Summer. Zaloze sie, ze spaceruja przy swietle ksiezyca, caluja sie na tylnym siedzeniu samochodu naszych rodzicow i wybieraja sie razem na bal maturalny, gdzie ona bedzie miala na sobie piekna suknie ozdobiona bukietem przeslaniajacym jej drobne, jedrne piersi.

Pomyslalem ze smutkiem, ze to niesprawiedliwe. Niesprawiedliwe, ze on nadal cieszy sie zyciem, a ja musialem umrzec.

Przez reszte filmu jadlem popcorn, pilem coca-cole i caly czas rozmyslalem.

Wreszcie zapalono swiatla. Brat z dziewczyna podniesli sie z krzesel. On mial ze soba bluze szkolnej reprezentacji. Jakzeby inaczej. Narzucil ja Summer na ramiona, a ona znow sie zasmiala, chwycila za poly i szczelnie sie otulila.

Brat odziedziczyl sylwetke po ojcu. Nie byl wysoki, raczej szczuply, ale muskularny. Domyslilem sie, ze musi byc niezly w bejsbolu, pewnie jest miotaczem, moze nawet gwiazda druzyny z ta swoja kwadratowa szczeka i krotko obcietymi ciemnymi wlosami. Nagle znow sie usmiechnal i na lewym policzku zrobil mu sie doleczek. W jednej chwili stanela mi przed oczami nasza matka. Bol, jaki odczulem, przypominajac sobie po tylu latach jej twarz, zwalil mnie z nog.

Krzyknalem bezglosnie. Probowalem oddychac, ale powietrze nie docieralo do pluc. Osunalem sie na podloge.

Widzialem nogi brata zmierzajace w gore do wyjscia. Slyszalem, jak swym barytonem pytal

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату