Zadanie Ginny: sklonic Dinchare, zeby sie przyznal do zastrzelenia Tommy'ego Marka Evansa, ewentualnie powiazac go z ktoras z szesciu zaginionych wlascicielek praw jazdy. Sal mialby wreszcie upragniony dowod na poparcie swoich podejrzen, a to pozwoliloby powolac grupe operacyjna i na powaznie zaczac scigac Dinchare.

Minely jednak cztery dni, a Dinchara sie nie zjawial, co wprawilo ekipe w lekki niepokoj. Sal musial stawac na glowie, zeby zajac sprzet GBI na tak dlugo. Jesli za dzien, dwa operacja nadal nie przyniesie efektow, beda musieli zwinac manatki.

– Okazuje sie – ciagnal Sal z nasluchem na Ginny w lewym uchu i na Jackie w prawym – ze hodowla pajakow to nie taki znow niszowy rynek. W Internecie sa setki specjalistycznych sklepow, w ktorych kupisz wszystko, od mlodych osobnikow za pare dolarow po dorosla samice Brachypelma baumgarteni za osiem stow.

– Osiemset dolarow? – zdumiala sie Kimberly.

– Uhm, samice sa drogie. Zyja dluzej od samcow, a poza tym mozna je wykorzystac do rozmnazania. I tu dowiedzialem sie czegos jeszcze ciekawszego – nie masz pojecia, ile jest artykulow na temat seksowania ptasznikow.

Kimberly zrobila wielkie oczy.

– To strasznie wazna rzecz – wyjasnil. – Chcialabys wybulic tyle forsy na samice i przez pomylke dostac samca?

– Mam szczera nadzieje, ze ten problem na zawsze pozostanie mi obcy.

– Istnieja tez rozmaite stowarzyszenia hodowcow. No i coroczny zjazd milosnikow pajakow ArachnoCon. Wpisz sobie w Google'u „ptasznik” i zobacz, ile tego jest. Pajaki sa wszedzie.

– Co ty nie powiesz.

– Trafilem tez na zakamuflowane oferty nielegalnego importu – blysnal okiem Sal. – Te najbardziej egzotyczne gatunki nie sa dostepne od reki, a niektorzy faceci – albo i kobiety – nie chca czekac. Wiesz, skoro Kolumbijczyk i tak przemyca kokaine, to czemu nie dorzucic takiego Xenethisa immanisa i zarobic dodatkowej kasy?

– Jakiego xenthisa?

–  Xenethis immanis. To gatunek ptasznika z fioletowymi plamkami na odnozach. Tak ze zdjec to calkiem sliczny. Nie zebym byl zainteresowany. Chodzi o to, ze ten konkretny gatunek jest teraz nieosiagalny z powodu embarga na handel z Kolumbia, wiec wkurzony hodowca musi szukac nielegalnych drog. Pajaki sa wysylane najpierw do Meksyku, z Meksyku do Teksasu, a stamtad trafiaja do kupca. Po drodze zostaje posmarowanych wiele rak. To czestszy proceder, niz ci sie wydaje.

– Pewnie tak, zwazywszy, ze w ogole nie siedze w tym temacie – mruknela Kimberly.

– Mozemy podejsc Dinchare z innej strony. Zalozmy, ze sie pojawi i to co nagramy, wystarczy, zeby uzasadnic podejrzenie popelnienia przestepstwa, ale o ile facet nie zostawil na wierzchu zakrwawionych rekawiczek, raczej nie ma szans, zebysmy go na miejscu aresztowali. Jednak wydzial ochrony srodowiska, Ministerstwo Rolnictwa czy kto tam sie zajmuje robactwem, moglyby go zatrzymac pod zarzutem nielegalnego importu pajakow. A wtedy zyskalibysmy dodatkowy czas, no i pretekst, zeby pogrzebac w jego personaliach.

– Niezle kombinujesz – rzekla z podziwem Kimberly.

– To jest plan B – odparl skromnie Sal. – Z poczatku myslalem, ze go namierzymy, wykorzystujac watek pajakow, ale kiedy sie dowiedzialem, ze jedna trzecia mieszkancow Atlanty to arachnofile, musialem odpuscic.

– Mnie zastanawiaja te tatuaze – mruknela Kimberly. – Ginny ma na szyi calkiem spory. Ile stawiasz, ze Dinchara osobiscie ja zaprowadzil do salonu, ktory dobrze zna, bo sam tez sie tam tatuowal?

– Trzeba by go sfotografowac – zgodzil sie Sal. – Puscic zdjecie w obieg, moze ktos rozpozna autora. Kurcze, ile ja bym dal, zeby miec do dyspozycji porzadny zespol sledczy.

– Zeby wspomoc nasz przepracowany duet, ktorego polowa niedlugo odpadnie, bo musi urodzic dziecko?

– Jest to pewien klopot.

– Klopoty to ostatnio moja specjalnosc – rzucila cierpko Kimberly.

Westchnela, spogladajac w dal przez przednia szybe furgonetki. Nie chciala teraz myslec o sprawach osobistych. O kruchym rozejmie, jaki zapanowal miedzy nia a Makiem. O tym, ze maja tylko tydzien na podjecie decyzji, ktore zawaza na ich dalszym zyciu; a tu prosze, czwarty dzien, a ona znowu pracuje po nocy.

Mac przestal juz prosic. Nie dopytywal sie. Po prostu czekal, a Kimberly odkryla, ze to jego milczenie jeszcze bardziej ja wytraca z rownowagi.

Powinien przyjac te posade w Savannah. Glupota byloby tego nie zrobic. Mial racje, ich zycie sie zmienia. Moglby sie skupic na swojej karierze, skoro jej i tak zwalnia bieg. A co tam, posiedzi w domu. Bedzie nianczyc dziecko, ogladac talk-show Oprah Winfrey i czytac poradniki psychologiczne.

Tyle ze to kompletnie nie w jej stylu. Ona jest uposledzona emocjonalnie egoistka i ma obsesje na punkcie swojej pracy. I na swoj sposob jest z tym szczesliwa.

– Cos mam – odezwal sie z glebi wozu Moffat.

Sal i Kimberly blyskawicznie przytkneli sluchawki do uszu. Do tej pory Ginny dostala z pol tuzina propozycji. Gdyby robili oblawe na amatorow platnego seksu, mieliby niezly polow.

To jednak brzmialo powaznie.

–  Musimy pogadac – powiedziala Ginny.

Byla zdenerwowana i spieta.

– Czemu nie pracujesz? – odezwal sie meski glos. – Idz, poruszaj troche tyleczkiem, skarbie.

– Najpierw pogadajmy.

Sal podniosl z kolan czarny radiotelefon i wywolal agentke Sparks.

– Potrzebny rysopis: niezidentyfikowany mezczyzna, w tej chwili rozmawia z Jones.

– Zrozumialam - dobieglo wsrod trzaskow. Potem krotka cisza, gdy agentka Sparks przechodzila przez sale.

–  Chce sobie zbadac krew – powiedziala Ginny, tym razem nieco ostrzejszym tonem. – Czytalam, ze w salonach tatuazu mozna sie zarazic zoltaczka. - To byl pomysl Kimberly. – Skad mam wiedziec, czy nic nie zlapalam? A dziecko? Jesli ono zachoruje? Musisz mi pomoc.

–  Widze obiekt - oznajmila cicho agentka Sparks. – Bialy mezczyzna po trzydziestce, niecaly metr osiemdziesiat wzrostu, jakies siedemdziesiat, osiemdziesiat kilo wagi. Ubrany w ciemnobrazowe trapery, niebieskie dzinsy i ciemnozielona koszule z dlugimi rekawami podwinietymi do lokcia. Na glowie czerwona bejsbolowka nasunieta na czolo; twarzy nie widac.

–  Co ty, kurwa… - mruknal szorstko mezczyzna. – To po to do mnie dzwonilas? A co ja jestem, przychodnia?

–  Kasy potrzebuje…

– To bierz sie do roboty!

– Nie moge pracowac – jeknela Ginny. – Ciagle chodze zmeczona, faceci mnie nie chca. Wiesz, prostytutka w ciazy. Brzydza sie.

–  Trzeba bylo o tym pomyslec cztery miesiace temu. Jak chcesz miec co zrec, lepiej znajdz jakas litosciwa dusze, ktora jeszcze doplaci, zeby cie przeleciec.

Kimberly uslyszala szurniecie materialu. Czyzby facet chcial wyjsc? Zaraz potem pacniecie, gdy Ginny zlapala go za reke.

–  Dogadajmy sie – rzekla rozpaczliwie. – Wysluchaj mnie. Musze ci cos powiedziec.

Kimberly i Sal spojrzeli po sobie.

–  Co znaczy „dogadajmy sie”? - spytal podejrzliwie mezczyzna.

– Nie tutaj. Na osobnosci.

– Cholera – zaklal Sal.

– Ucieka nam – zawtorowala Kimberly. Ginny miala nie schodzic z pola widzenia, dostala scisly zakaz. Alez

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату