szafkami oraz mnostwem preparatow w slojach i gablotkach. Harold i Quincy musieli zaczekac za drzwiami. Szkoda, bo Quincy na pewno z przyjemnoscia posluchalby, co pani arachnolog ma do powiedzenia.
– Jad pustelnika zawiera enzym, ktory wywoluje martwice tkanek. – Wyregulowala mikroskop. – Organizm odcina doplyw krwi do tkanek wokol miejsca ukaszenia, zeby nie dopuscic do rozprzestrzenienia sie jadu. Skora pozbawiona krwi zaczyna obumierac, czernieje i odpada. Widzialam zdjecia ukaszen wielkosci od cwiercdolarowki do poldolarowki. Czasami reakcja jest lagodna i rana goi sie w ciagu kilku tygodni, ale bywaja przypadki, ze cala konczyna puchnie i trzeba miesiecy, a nawet roku, zeby w pelni wrocic do zdrowia. To zalezy od indywidualnej reakcji organizmu, a nie sily jadu konkretnego pajaka. Po prostu niektorzy ludzie sa bardziej wrazliwi od innych.
Sal mial trwoge w oczach. Zdazyl juz rano cos przegryzc, sadzac po plamie z ketchupu na klapie marynarki i zapachu smazeniny, ktorym przesiakl jego garnitur, ale w tym momencie istniala obawa, ze to sniadanie moze sie nie utrzymac w zoladku.
Odsunal sie jeszcze dalej, wstrzasajac ramionami, jakby cos go oblazlo.
– Skad wiemy, jaka mamy wrazliwosc?
– Przekonujesz sie przy pierwszym ugryzieniu. – Crawford-Hale uniosla glowe znad mikroskopu. – Jestem na dziewiecdziesiat dziewiec procent pewna, ze to
– Czy one nie wystepuja dosc powszechnie w Georgii? – zmarszczyla brwi Kimberly.
– O, tak. We wszystkich poludniowych stanach, w Kansas, Missouri, Oklahomie. Kilka miesiecy temu mielismy zgloszenie od rodziny, ktora nie mogla sobie poradzic z plaga pustelnikow w domu. W ciagu trzech pierwszych godzin zebralam az trzysta osobnikow. Co ciekawe, nikt z domownikow nie zostal nigdy ukaszony. Pajaki naprawde nie kwapia sie do atakowania stworzen, ktore moga je zgniesc jednym palcem. Jest jeszcze poludniowa Kalifornia, ktora boryka sie z problemem
– Kolejny powod, zeby nie mieszkac w Kalifornii – mruknal Sal. W koncu zauwazyl skorpiona w gablotce. Natychmiast sie odwrocil, tylko po to, zeby stanac oko w oko z gigantycznych rozmiarow karaluchem.
– Czegos tu nie rozumiem – zastanawiala sie Kimberly.
– Po co kolekcjonerowi taki pospolity gatunek, zwlaszcza ze jest jadowity i przez to trudny w hodowli.
– Oj, nie powiedzialabym, ze pustelniki brunatne sa trudne w hodowli – sprostowala od razu Crawford-Hale. – To jedne z nielicznych pajakow, ktore mozna trzymac w grupie. Nie maja instynktu agresji. Wystarczy im zapewnic terrarium, w ktorym znajda duzo kryjowek – moga to byc liscie, kamienie, kora drzew – co tydzien wrzucac kilka swierszczy, a beda calkiem zadowolone.
– Czyli jednak kolekcjonerzy je zbieraja? Pani arachnolog zastanowila sie chwile.
– Slyszeliscie kiedys o Pajeczej Farmie? -Nie.
– To taki osrodek w Arizonie, gdzie hoduje sie pajaki w celu pozyskania ich jadu. Sami pomyslcie: jad jednego pajaka moze zawierac prawie dwiescie zwiazkow chemicznych, w tym substancje, ktore potrafia rozpuszczac tkanki i paralizowac system nerwowy. Czy nie byloby wspaniale zbadac i odtworzyc czesc tych zwiazkow na potrzeby przemyslu farmaceutycznego? To nowoczesna nauka.
– Jak oni uzyskuja ten jad? – spytal Sal.
– Maja takie specjalne urzadzenie – ozywila sie Crawford-Hale. – Sama nie mialam okazji sprobowac, ale widzialam, jak uzywaj a czegos w rodzaju pesety podlaczonej do elektrycznego stymulatora. Pajak zostaje potraktowany pradem o bardzo niskim napieciu, co wywoluje skurcz gruczolu jadowego. Na klach pojawiaja sie krople jadu, ktore pobiera sie do probowki. Ten zabieg nie wyrzadza zwierzeciu krzywdy, a umozliwia uzyskanie duzej ilosci jadu do badan. Wierzcie mi, w takich miejscach jak Pajecza Farma hoduje sie mnostwo pajakow z gatunku
–
Carrie Crawford-Hale wzruszyla ramionami.
– Doprawdy trudno generalizowac. Mialam w szkole kolege, ktory znalazl za domem czarna wdowe i zatrzymal ja sobie. Potem, zeby ja wykarmic, zalozyl hodowle swierszczy. Pewnego dnia czarna wdowa zdechla, a on nagle stal sie wlascicielem dwustu swierszczy. No i teraz hoduje je na potrzeby sklepow zoologicznych. Ja albo wy prawdopodobnie nigdy bysmy czegos takiego nie zrobili, ale jemu to odpowiada.
– Skad sie bierze pustelniki? – drazyla Kimberly. – Kupuje sie je przez Internet, jak ptaszniki, czy moze w jakichs specjalistycznych sklepach?
– Tu, w naszych okolicach? – Crawford-Hale uniosla brwi. – Wystarczy zejsc do piwnicy. Albo zajrzec pod stos drewna na opal czy podniesc kamien podczas spaceru w lesie.
– W lesie?
– Tak, w Georgii ten gatunek bytuje na zewnatrz przez okragly rok.
– Na przyklad w Parku Narodowym Chattahoochee?
– Na pewno mozna je tam znalezc.
Kimberly westchnela i zaczela przygryzac warge. Zwrocila sie do Sala.
– Wiec ta wylinka wcale nie musi miec zwiazku z jego kolekcja. Mogl ja przyniesc na butach z lasu.
– Owszem, mogl – powiedziala Crawford-Hale i dodala: – Z tym ze jedna uwaga: pustelniki brunatne sa bardzo plochliwe. Na co dzien chowaja sie w ciemnych zakamarkach, a co dopiero w okresie wylinki, ktora dla wszystkich pajakow jest niezwykle stresujacym przezyciem. Bardzo mozliwe, ze ten czlowiek nie natknal sie na pancerzyk, wedrujac glownym szlakiem, raczej bym powiedziala, ze sie zapuszczal w bardziej niedostepne miejsca, gdzie nie ma wielu ludzi.
– Gdzie mozna ukryc zwloki – mruknela Kimberly.
– To juz nie moja dziedzina, wiec sie nie wypowiem. Czy moge jeszcze w czyms pomoc?
Kimberly musiala to wszystko przemyslec. Liczyla, ze ta rozmowa rozwieje wiecej watpliwosci. Sadzac po minie Sala, on mial podobne odczucia.
Zadne inne pytania nie przychodzily jej do glowy, wiec wyciagnela dlon, dziekujac pani arachnolog za poswiecony czas. Sal zrobil to samo.
– Jesli kiedys spotkam pustelnika brunatnego, to co mam zrobic? – zapytal w ostatniej chwili.
– Nie ruszac sie. Pokrecil glowa.
– Jezu, jak ty mozesz tak dzien w dzien gapic sie na te wstretne osmionozne insekty? Do tej pory mam gesia skorke.
– O, pajaki to nie insekty – poprawila go Crawford-Hale. – Te maja szesc nog, a pajaki osiem. Pajaki zywia sie insektami. To zasadnicza roznica.
Nie dla Sala.
– Nie lubie pajakow – stwierdzil kategorycznie, kiedy wyszli z Kimberly z gabinetu i podazali piwnicznym korytarzem oswietlonym migajacymi jarzeniowkami.
– Spojrz na to z innej strony: przynajmniej sa mniejsze od grzechotnikow.
– Grzechotnikow? A co ty robilas z grzechotnikami?
– Gralam z nimi w klasy. I wierz mi, niezbyt sie to udawalo.
Dotarli do konca korytarza, wspieli sie po schodach na parter i pchnawszy szklane drzwi, wyszli wprost na oslepiajace slonce. Harold, Quincy i Rainie czekali cierpliwie na parkingu. Harold skrzyzowawszy chude nogi, opieral sie o maske samochodu Kimberly. Quincy i Rainie stali obok.
– Dobre wiesci? – spytal Harold z nadzieja w glosie. Kimberly wzruszyla ramionami.
– To jest wylinka pustelnika brunatnego, co na tych terenach oznacza tyle, co znalezc biedronke. Hura.
– Co teraz zamierzacie? – spytal Quincy.
Kimberly spojrzala na Sala.
– Dalej nie wiadomo, co z Ginny?
Sal sprawdzil, czy nie ma nowych wiadomosci w komorce. -Nie.