Zaraz po rannym telefonie od Sala pojechala pod jej adres. Na miejscu potwierdzila jego wstepna ocene: zadnych sladow wlamania ani walki. Ciasne mieszkanko wygladalo, jakby ktos je opuscil w pospiechu, zabierajac tylko najcenniejsze rzeczy, o czym swiadczyly slady na warstwie kurzu na meblach.
W sypialni znalazla czesciowo wsuniety pod lozko poradnik dla kobiet w ciazy. Kolejny drobny szczegol, ktory bedzie ja dreczyl po nocach.
Rysopis Ginny, opis jej samochodu oraz portret pamieciowy Dinchary rozeslano do posterunkow w calym stanie. Minelo osiem godzin i nic. Pozostalo czekac.
– I ciagle nie mamy grupy operacyjnej – westchnela Kimberly i dorzucila oschle: – Choc moj szef zacheca nas do wspolpracy z policja z Alpharetty w sprawie zabojstwa Evansa.
– Rozmawialiscie z osoba, ktora kierowala sledztwem? – spytal Quincy.
– Jeszcze nie. Troche nie bylo kiedy, jak pewnie zauwazyles.
– Warto by sie dowiedziec, czy nie znalezli na miejscu zbrodni jakichs odciskow butow.
– Och, marzenie scietej glowy.
– A na razie co? – dopytywal sie ojciec.
Kimberly wzruszyla ramionami. Znow spojrzala na Sala, jego wymiety garnitur i blada, poszarzala ze zmeczenia twarz. Jesli schwyta tego zabojce, czy wreszcie zdola sobie wybaczyc, ze stal bezczynnie, gdy ojciec katowal jego matke? A czy jej, jezeli mu pomoze, bedzie latwiej odwiedzac cmentarz w Arlington i skladac kwiaty na grobach mamy i siostry?
Oboje gonili za niemozliwym, ale choc zdawali sobie z tego sprawe i tak nie umieli przestac.
– Mamy jeszcze jeden trop – powiedziala.
– Co takiego?
– Slady zlota na bucie Dinchary. Harold twierdzi, ze prawdopodobnie pochodzi z okolic Dahlonegi. Mozemy sobie urzadzic mala wycieczke krajoznawcza, popytac ludzi, pokazac portret Dinchary. Jezeli on rzeczywiscie tyle lazi po lasach i spedza tam duzo czasu, to moze ktos go rozpozna?
Sal z miejsca sie wypogodzil.
– Jedzmy!
A Quincy bez namyslu dodal:
– Naturalnie jedziemy z wami.
29
Dahlonega podlegala jurysdykcji biura szeryfa okregu Lumpkin. Niestety, szeryf wyjechal na tygodniowe seminarium szkoleniowe D. A. R. E. *, ale Salowi udalo sie zorganizowac na czwarta po poludniu spotkanie z szeryfem sasiedniego okregu Union, Boydem Duffym.
Harold musial zrezygnowac z wyjazdu. Juz wczesniej byl umowiony z dwoma bankierami, ktorzy pomagali mu sledzic internetowe transakcje finansowe terrorystow. Na odchodnym udzielil im rady: „Pojedzcie do stawow hodowlanych w Suches. Ci goscie wiedza doslownie wszystko”.
Zostali wiec Kimberly, Sal, Quincy i Rainie. Dahlonega jest oddalona o godzine jazdy autostrada na polnoc, wiec postanowili wyruszyc od razu i wrocic jeszcze tego samego dnia. A scislej mowiac, juz noca, ale co tam, zdarzalo im sie pracowac dluzej.
Jechali dwoma samochodami: na czele karawany Sal z Kimberly, a za nimi Quincy i Rainie. Nastroj Sala nie poprawil sie ani troche od spotkania z pania arachnolog. Jego sniada twarz byla wykrzywiona w permanentnym grymasie niezadowolenia. Byl zajety myslami, ktorymi najwyrazniej nie mial ochoty sie dzielic.
Kimberly wyjela komorke. Najpierw zadzwonila do Maca, ale nie odebral. Nagrala mu sie na skrzynke, majac nadzieje, ze jej wojowniczy nastroj nie ujawnil sie w glosie. Rozwazala, czy nie skontaktowac sie ze swoim przelozonym, ale stwierdzila, ze nie ma co sie narzucac. Nic sie nie stanie, jesli sie urwie na jedno popoludnie, o ile zalatwi papierkowa robote i pchnie do przodu biezace sprawy.
Co tez uczyni. Dzis wieczorem. Jutro z samego rana. Bez watpienia.
Potem sprobowala sie dodzwonic do Marylin Watson, funkcjonariuszki kierujacej sledztwem w sprawie smierci Tommy'ego. Odebrala ona telefon akurat wtedy, gdy Kimberly zaczynala tracic zasieg.
– Nie stwier… linii papilar…luski. I odcisniete slady… – wymienila Watson, gdy Kimberly zapytala o slady zabezpieczone na miejscu zbrodni.
– Zaraz. Macie slady butow?
– … znika.
– Odcisk bieznika opony? Wiecie, jakiego pojazdu? Trzaski, szum, a potem cisza.
Kimberly zerknela na wyswietlacz. Sila sygnalu mocno spadla. Jak mozna sie bylo spodziewac, po chwili rozleglo sie trzykrotne pikniecie i polaczenie zostalo zerwane.
Krzywiac sie z niezadowolenia, wpatrywala sie w wyswietlacz, ale zasieg zniknal na dobre.
– Mowila, ze zabezpieczyli na miejscu slady opon – przekazala Salowi. – Nie jestem pewna, czy butow tez. I chyba znalezli luski po pociskach. A moze nie? Nie wiem, slyszalam co drugie slowo.
– Jakie to byly opony?
– Nie zdazyla odpowiedziec, ale jesli zrobili odlew, to chyba sami bedziemy mogli go obejrzec. Kiedy bedzie zasieg, poprosze, zeby nam podeslala zdjecia mailem. Znam kogos, kto moze stosunkowo szybko stwierdzic, czy dany rodzaj opony pasuje do toyoty FourRunner.
Sal w koncu na nia spojrzal. Wzrok mial ponury, zlowieszczy. Nawet ona poczula sie nieswojo.
– Czy ty kiedykolwiek robisz cos innego poza praca? – spytal.
– Nigdy.
Jeknal, spogladajac z powrotem na droge.
– To tak jak ja.
Usmiechnela sie, ale wyszlo to smutniej, niz zamierzala.
Za oknem betonowa dzungla metropolii ustapila pasmom rozleglych pol uprawnych. Dojechali do swiatel, skrecili na polnoc w droge numer 60 i zaczeli sie wspinac pod gore. Wiejski krajobraz sie skonczyl, a w zamian pojawily sie malownicze wawozy i wzgorza gesto porosniete zielona winorosla Kudzu. Po drodze mijali luksusowe apartamentowce, aksamitne pola golfowe, egzotyczne fontanny.
Kimberly poczynila pewna obserwacje: o ile poprzednie pol godziny jazdy to byly walace sie kurze fermy i osiedla przyczep kempingowych, tak w tej czesci polnocnej Georgii widac bylo ogromne pieniadze. Harold mial racje, kiedys rzadzilo tu zloto.
– Mamy sie spotkac z szeryfem w knajpie Olde Town Grille w centrum Dahlonegi – powiedzial Sal.
– Wziales adres?
– Nigdy tam nie bylas, prawda?
Pokrecila glowa.
– Wierz mi, adres jest zbedny.
Zrozumiala dlaczego, kiedy kwadrans pozniej przemkneli obok McDonalda, mineli skrzyzowanie i wjechali do miasteczka wyjetego wprost z dziewietnastowiecznej pocztowki. Posrodku uroczego ryneczku, nad ktorym gorowal dwustuletni ceglany budynek ratusza sluzacy obecnie za siedzibe Muzeum Zlota, rosly potezne drzewa pozbawione teraz lisci. Zabytkowe witryny kusily szyldami „Pamiatki”, „Antyki”,