Nie wiem czemu, ale odrzucenie sprawilo mi wiecej bolu niz to, co ze mna przez lata wyprawial.

Bylem glupi i slaby. Bylem nikim.

On mnie juz dawno zabil, tylko ja nie wiedzialem, jak umrzec.

Znowu uslyszalem krzyk. Biedny, glupi dzieciak mysli, ze cos tym wskora.

Wslizgnalem sie do lozka, naciagnalem koc na glowe i zatkalem uszy. Zasnalem.

Gdy sie pozniej obudzilem, bylo juz ciemno. Dlugo lezalem, patrzac, jak blask latarni przebija przez zaslony i rzuca na sciane migotliwe fale.

Potem wstalem, podszedlem do szafy i wyjalem telefon.

Unioslem rog materaca i wysunalem spod niego ksiazke telefoniczna, ktora kiedys ukradkiem przemycilem do domu.

Gdy wreszcie znalazlem numer, rece mi sie trzesly i kompletnie zaschlo mi w gardle.

Nie pozwolilem sobie na przerwe, nie chcialem za duzo myslec.

Wlozylem kabel do gniazdka, wystukalem numer.

Gdy ktos odebral, szepnalem:

– Pomocy. Blagam, pomoz mi.

Potem odlozylem sluchawke i rozplakalem sie.

31

„Pajaki to prawdziwi eksperci w sztuce zabijania za pomoca trucizny.

Pajak wydziela jad poprzez zeby jadowe przypominajace wygladem zakrzywione szpony”.

(Christine Morley, Freaky Facts About Spiders, 2007)

– Co sie stalo z twoimi rodzicami? – spytal chlopiec. Siedzial z nia na ganku przed domem i popijal lemoniade w proszku. Odkad zjawil sie krotko po szostej rano, prawie caly czas pracowal. Wpuscila go bez slowa, nakarmila i porozmawiala.

Nie wspomnial nic o ostatnim spotkaniu, ona tez nie miala ochoty do tego wracac. Tak samo postapila z Melem, kiedy wczoraj po poludniu zadzwonil do jej drzwi, niosac pudlo wypelnione swieza kielbasa, jajkami i kartonami soku pomaranczowego. Wreczyl je bez slowa, Rita tylko podziekowala skinieniem glowy, a potem kazde poszlo w swoja strone.

Czasami tak jest prosciej.

Zauwazyla, ze chlopiec jakos sztywno sie porusza, kiedy pomagal jej zwijac dywany i wynosic je na zewnatrz do wytrzepania. Chyba bolaly go zebra, a od czasu do czasu pocieral tez plecy. Ona nie pytala, on sam tez nic nie mowil. Tak im uplywal ten szary, zimny dzien. Az tu nagle te pytania.

– Umarli – odpowiedziala Rita. – Dawno temu.

– A jak umarli?

Wzruszyla ramionami.

– Ze starosci. Kazdy w koncu umiera.

– Ciocia tez jest stara.

Zasmiala sie.

– Boisz sie, ze kopne w kalendarz? Stracisz towarzystwo do sniadania? Nie martw sie. Jeszcze mi nie spieszno na tamten swiat.

Chlopiec jednak bacznie jej sie przygladal.

– Ja tez mialem rodzicow – rzekl znienacka.

Rita przestala sie smiac i wygladzila poly zielonej flanelowej koszuli w krate, nalezacej niegdys do Josepha, ktora siegala jej prawie do kolan.

– Ach tak.

– Tez umarli.

– Przykro mi.

– Ale nie wiem, jak. Najpierw byli, a potem ktoregos dnia znikneli. Tak po prostu. Moja siostra tez. Ona byla mala, ciagle za mna lazila i chciala sie bawic. Bylem dla niej niedobry. Na przyklad mowilem, ze bawimy sie w chowanego, a potem wcale jej nie szukalem, tylko szedlem sie bawic sam. Wtedy ona zaczynala ryczec, ja mowilem, ze jest beksa i mama sie na mnie zloscila.

– Moj starszy brat tez taki byl.

– Niegrzeczny? I tez go mama i tata odeslali, zeby zamieszkal z innymi niegrzecznymi chlopcami?

– Wszyscy go kochalismy, ale wyjechal na wojne i zginal. Synu, rodzenstwo czesto sie ze soba kloci, ale tak naprawde bardzo sie kocha.

– Ja kiedys oddalem siostrze misia, ktorego dostalem na urodziny – szepnal chlopiec. – Wiedzialem, ze sie ucieszy.

– I ucieszyla sie?

– Chyba tak. Czasami ciezko mi sobie cos przypomniec. Probuje i probuje, ale wszystko mi sie placze w glowie. Na przyklad jakie lody najbardziej lubilem. Chyba czekoladowe, ale to bylo tak dawno… A moze waniliowe? Czy ktos moze nam odebrac smak ulubionych lodow? Nie rozumiem tego.

– Co sie stalo z twoja siostrzyczka?

Wzruszyl ramionami.

– Nie wiem, chyba umarla. Wszyscy umarli. On tak mowi.

Rita instynktownie poczula, ze wkraczaja na niebezpieczny grunt. Kiedy poznala tego chlopca, przyjela, ze ma „skomplikowana sytuacje rodzinna”. Takiego sformulowania uzywali w jej czasach pracownicy opieki spolecznej. „To dziecko ma skomplikowana sytuacje rodzinna”.

Ostatnio jednak zaczelo ja to intrygowac.

– A gdy twoi rodzice jeszcze zyli, tez mieszkaliscie tutaj?

Chlopiec zmarszczyl brwi.

– Tutaj, czyli gdzie?

– W Dahlonedze, w gorach Blue Ridge w Georgii. Czy tu sie urodziles?

Tak dlugo milczal, ze juz nie liczyla na odpowiedz. Ale potem powoli pokrecil glowa.

– W Macon. Macon Bacon*, jak zawsze mowil tato, kiedy jechalismy autostrada. „Macon Bacon – krolestwo kurczakow”. I smial sie. On tez lubil bekon. I jajecznice na sniadanie. Myslisz, ze dlatego umarl? Od jedzenia jajek i bekonu?

* Bacon – ang. bekon, boczek (przyp. tlum.).

Patrzyl na nia niewinnymi oczami i przez to wydawal sie jeszcze mniejszy, jeszcze bardziej bezbronny. Znow naszly ja watpliwosci, czy dobrze robi. Wtedy spostrzegla swego brata Josepha, ktory biegal po podworku i hustal sie na najnizszej galezi starego debu, jak to zwykl robic w dziecinstwie.

Joseph na tamtym swiecie byl wiecznie mlody. Rita nie wiedziala, czy to dlatego ze mlodo umarl, czy po prostu duszom pozwala sie dokonac wyboru. Sama byla juz zmeczona zyciem. Miala dosc uporczywego bolu stawow i chlodu zimowego poranka przenikajacego do kosci jej pomarszczone cialo. Domyslala sie, ze zostalo jej niewiele czasu. Tym bardziej musiala go madrze wykorzystac.

– Masz jeszcze jakas rodzine? Ktos sie toba zaopiekowal po smierci rodzicow?

Chlopiec przyjrzal sie jej ciekawie, wydawal sie niemal zdumiony.

– Odwiedzila cie pani z opieki spolecznej? – drazyla Rita. – Tlumaczyla, co to rodzina zastepcza i ze

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату