Wtem spomiedzy drzew padl strzal i na ramieniu Harolda zakwitla czerwona plama. Upadajac, jeszcze raz zawolal:

– Cos podobne…

– Kryc sie! – krzyknela Rachel, rzucajac sie w krzaki. Sal przykryl cialem zakrwawionego Harolda, Kimberly doskoczyla do ojca i Rainie, ktorzy schowali sie za wielkim glazem.

Wszyscy wlasnie mieli okazje sie przekonac, co Pan Hamburger umie robic najlepiej.

41

„Eksperymenty z jadem pustelnika brunatnego wykazaly, ze zarowno samce, jak i samice sa zdolne do zadawania trujacych ukaszen ssakom”. (Julia Maxine Hite, William J. Gladney, J. L. Lancaster Jr., W. H. Whitcomb, Biology of the Brown Recluse Spider, Zaklad Entomologii Wydzialu Rolniczego Uniwersytetu Arkansas, Fayetteville, maj 1966)

Przestalo padac, na chwile wyszlo slonce, ale znowu zostalo przesloniete szarym calunem zmierzchu. Za obopolna zgoda Rita i chlopiec nie zapalili zadnych swiatel. Trzymali warte po ciemku, zaszyci w kuchni, pogryzajac ser i krakersy, ktore popijali sokiem pomaranczowym.

We dwojke przetaszczyli przez caly dom wielka szafe i zabarykadowali nia tylne drzwi, ktore zdaniem Rity byly najslabszym punktem linii obronnej. Potem Rita przyniosla stare obrusy i zaslonili nimi nizej umieszczone okna. Ona je przytrzymywala, on przypinal pinezkami. Nie chciala, zeby ten czlowiek, planujac atak, zagladal im do srodka i obserwowal ich ruchy. A gdyby nawet wybil szybe, ciezka tkanina pozwoli im zyskac kilka minut. Trzy, cztery? Nie byla pewna, a kiedy chodzila z chlopcem od pokoju do pokoju, sprawdzajac zabezpieczenia, zdala sobie sprawe, ze pospiesznie wzniesiona forteca dla obrony przed jednym czlowiekiem nieuchronnie stala sie ich pulapka.

Nie mowila tego chlopcu. Paskiem tkaniny oderwanym ze starej poszewki przywiazal sobie do uda noz. Uznala, ze ma dosyc na glowie.

Nie zadzwonila pod 911 ani do biura szeryfa. Przede wszystkim dlatego, ze na widok ludzi w mundurach dzieciak zaraz by uciekl. Poza tym co mialaby im powiedziec? Oboje z chlopcem byli w stanie wojny. Znali swego wroga. Zdawali sobie sprawe, ze musza stoczyc te bitwe.

Nigdy nie poznala mezczyzny, ktory mieszkal w wiktorianskim domu na wzgorzu. Nigdy nie zamienila z nim slowa ani nie spojrzala mu w oczy. Teraz sie obawiala, ze pierwsze spotkanie bedzie zarazem jej ostatnim. Ale ona jest twarda, ma swojego colta. Woli wierzyc, ze razem z chlopcem beda sie jeszcze smiali ostatni.

Okolo piatej po poludniu, kiedy slonce zaszlo i cienie sie wydluzyly, ziewnela przeciagle. To byla dluga noc i jeszcze dluzszy dzien. Marzyla, zeby sie wyciagnac na sofie w salonie, rozprostowac stare kosci.

Powinni odpoczywac na zmiane. Czy nie tak robia wartownicy? Szkoda, ze duch Josepha nie umie mowic, Rita nigdy nie byla na wojnie, przydaloby sie pare porad.

Chlopiec patrzyl na nia wyczekujaco.

– Powinienes sie zdrzemnac – powiedziala. – Pospij do polnocy, bo potem oboje musimy byc w formie.

– Nie chce mi sie spac.

– Nonsens. Nawet zolnierze czasem odpoczywaja. Co zrobimy jutro, jesli dzis zadne z nas sie nie wyspi?

– On na pewno przyjdzie.

– Ale na razie go nie ma, wiec idz sie poloz, dziecko. Poki mozesz.

Skrzywil sie, ale chyba uznal, ze ma racje albo byl bardziej zmeczony, niz sadzila, bo niechetnie skinal glowa i poczlapal w strone schodow.

– Nastawie budzik – zawolala za nim. – Obudze cie za szesc godzin.

– Za trzy – powiedzial z uporem. – Potem ciocia sie polozy.

– Szesc. W moim wieku trudno o sen. Cialo chyba przeczuwa, ze wieczny odpoczynek jest blisko.

Chlopiec juz nie dyskutowal. Rita odniosla wrazenie, ze garbi sie bardziej niz kiedys i szura nogami niczym skazaniec idacy na sciecie. Zrozumiala, ze spodziewa sie najgorszego. Co noc kladac sie do lozka, bal sie, ze wiecej sie nie obudzi.

Byla ciekawa, od jak dawna to trwa. Nawet jesli mieliby przezyc dzisiejsza noc, to czym tak naprawde jest poranek dla takiego chlopca? Podejrzewala, ze gdyby kiedys zapragnal sie zwierzyc, opowiedzialby takie historie, o jakich nawet Joseph nie slyszal.

Zalowala, ze nie jest mlodsza, bo z calego serca pragnela przygarnac to dziecko. Tulilaby je do siebie, glaskala po glowie, gdyby sie budzil w srodku nocy z krzykiem, trzymala za reke w gorsze dni, kiedy dopadalyby go zle wspomnienia i zapominalby, ze wciaz jest niewinnym, grzecznym i kochanym chlopcem. Ze to nie on jest winien tych wszystkich strasznych rzeczy. Ze sa na swiecie ludzie, na przyklad ona, ktorzy sa dumni, ze mogli go poznac.

Nigdy specjalnie nie lubila sie modlic. Wyznawala poglad, ze kiedy sie czegos chce, nalezy zakasac rekawy i samemu to sobie zalatwic. Ale teraz postanowila sie pomodlic. Dlatego, ze zapadala noc. Dlatego, ze kochala to dziecko. A przede wszystkim dlatego, ze w glebi serca wiedziala, ze dziewiecdziesiecioletnia staruszka nie ma szans w starciu z kims takim jak mezczyzna z domu na wzgorzu.

Zblizalo sie jej przeznaczenie. Modlila sie o sily, ale glownie o to, by Bog ocalil chlopca.

Musiala sie zdrzemnac, bo nagle uslyszala dzwonek u drzwi i wystraszona az podskoczyla, o malo nie spadajac z drewnianego krzeselka.

Po dzwonku rozleglo sie delikatne pukanie, wiec Rita oparla sie rekami o stol i powoli wstala. Glownie z ciekawosci podreptala do przedpokoju. Colta zatknela za gumke od starych spodni Josepha; obszerna koszula zakrywala wypuklosc.

Czyzby ten zloczynca byl do tego stopnia zuchwaly, zeby po prostu przyjsc i zapukac do drzwi? Moze mimo skrupulatnego planowania przeoczyla najwazniejszy szczegol: chlopiec nie nalezy do niej i jesli ten czlowiek pojawil sie z policja i zazada wydania go, nie bedzie mogla nic zrobic.

Zmagala sie z ta mysla, podchodzac do frontowych drzwi i ostroznie odsuwajac rabek zaslony. Nie zobaczyla jednak wielkiego i przerazajacego brutala, lecz dziewczyne z tej samej ulicy, ktora zujac gume, trzymala za kark starego czarnego kocura sasiada.

Midnight musial cos spsocic na jej posesji. Moze zakopal pare prezentow w ogrodku albo zjadl jej ulubiona wiewiorke. Rita nie miala pojecia, na co ta dziewczyna moglaby sie poskarzyc, zwazywszy ze mieszkala w domu na kolkach, a jej trawnik porastaly glownie chwasty. Nigdy nie miala okazji z nia rozmawiac, widziala ja tylko wchodzaca i wychodzaca z domu o roznych dziwnych porach, pewnie do pracy w lokalnym barze, gdzie Bog wie czym sie zajmowala.

Dziewczyna zapukala jeszcze raz, tym razem niecierpliwiej, wiec Rita zabrala sie za otwieranie zamkow.

Ledwie uchylila drzwi, dziewczyna podsunela jej pod nos kota. Zwierzak miauknal przerazliwie. Potrzasnela nim z irytacja.

– To pani kot?

– To jest Midnight, nalezy do sasiada obok.

– Tak? To dlaczego, do cholery, wylegiwal sie u pani na ganku? Sprawial wrazenie, ze czuje sie tu jak u siebie.

– To kot, wszedzie czuje sie jak u siebie.

Dziewczyna spojrzala na nia podejrzliwie, jakby jej nie wierzyla. Przestapila prog, wciaz trzymajac przed soba kota.

– Ostrzegam, mam potad tego cholernego siersciucha. Jesli pani na nim zalezy, radze go pilnowac, bo jak jeszcze raz zobacze, ze mi wykopuje kwiatki w ogrodku, to go nafaszeruje srutem.

– Przeciez mowilam, ze…

– Ciociu Rito…

Glos dobiegl z tylu, tak cichy, ze ledwie go uslyszala. Obrocila lekko glowe i zobaczyla w drzwiach chlopca.

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату