– Nie wiemy na pewno, ze chcial zabic Melanie. Tylko podejrzewamy.

– Wszystko jedno…

– Gdyby stan i miasto nie cierpialy na wieczny kryzys budzetowy, gdyby policji nie obcieto funduszow, gdyby chronicznie nie brakowalo ludzi, moglibysmy nagiac przepisy i wziac pod nadzor pani dom. Ale w obecnej sytuacji nie moge tego zatwierdzic. A jesli zarzadze nadzor bez zgody mojego kapitana, wysle moj tylek do przetworni odpadow miesnych i skoncze w puszkach z zarciem dla psow. On i ja nie bardzo sie lubimy. Ale agencja ochrony, zawodowi ochroniarze… w niczym nie ustepuja policji; oczywiscie, gdyby nam nie brakowalo ludzi… Moze pani sobie pozwolic na ich wynajecie chociaz na pare dni?

– Chyba tak. Nie wiem, ile cos takiego kosztuje, ale nie jestem biedna. Skoro pan uwaza, ze to tylko na pare dni…

– Mam przeczucie, ze ta sprawa szybko sie rozwikla. Te wszystkie zabojstwa, te ryzykowne posuniecia… swiadcza wyraznie, ze cos ich naciska, ze istnieje jakis limit czasu. Nie mam zielonego pojecia, co oni robili pani coreczce i dlaczego tak rozpaczliwie chca ja odzyskac, ale wyczuwam, ze ta sytuacja jest jak ogromna kula sniezna, ktora stacza sie po zboczu gory, pedzi jak pociag ekspresowy, coraz wieksza i wieksza. Juz teraz jest olbrzymia i zbliza sie do podnoza gory. Kiedy wreszcie rabnie w ziemie, rozprysnie sie na setki kawalkow.

Jako psychiatra dzieciecy Laura byla pewna siebie, nigdy nie miala watpliwosci co do sposobu postepowania z nowym pacjentem. Oczywiscie nie wybierala kierunku terapii bez namyslu, ale kiedy juz podjela decyzje, bez wahania wprowadzala ja w zycie. Odnosila sukcesy w uzdrawianiu, w reperowaniu, w naprawianiu okaleczonej psychiki, a kazde zwyciestwo wspomagalo jej autorytet i wiare w siebie, co prowadzilo do dalszych sukcesow. Teraz jednak czula sie zagubiona. Krucha, bezbronna, bezradna. Nie doznawala tego uczucia od wielu lat, odkad nauczyla sie akceptowac znikniecie Melanie.

– Ja… – zaczela -…ja nawet nie wiem, jak… jak sie znajduje ochroniarza.

Haldane wyciagnal portfel, pogrzebal w nim, wyjal wizytowke.

– Wiekszosc prywatnych detektywow, ktorych pani wyslala za Dylanem przed laty, prawdopodobnie oferuje rowniez uslugi ochroniarskie. Nie wolno nam nikogo polecac. Ale wiem, ze ci chlopcy sa dobrzy i maja konkurencyjne ceny.

Wziela wizytowke, spojrzala na nia:

KALIFORNIA PALADYN, INC.

PRYWATNE DOCHODZENIA

Ochrona osobista

Na dole widnial numer telefonu. Laura wlozyla wizytowke do torebki.

– Dziekuje.

– Niech pani do nich zadzwoni przed wyjsciem ze szpitala.

– Zadzwonie.

– Niech przysla tutaj czlowieka. Pojedzie za pania do domu. Czula sie odretwiala.

– Dobrze.

Odwrocila sie w strone drzwi szpitala.

– Chwileczke. – Podal jej druga wizytowke, wlasna. – Numer wydrukowany na srodku to moja linia w centrali, ale tam mnie pani nie zlapie. Chwilowo przeniesiono mnie do wydzialu East Valley, wiec zapisalem ten numer na odwrocie. Prosze do mnie dzwonic, jesli cos pani przyjdzie do glowy, cokolwiek dotyczace przeszlosci Dylana albo dawnych badan, ktore moga miec jakis zwiazek. Odwrocila wizytowke.

– Tu sa dwa numery.

– Na dole jest moj domowy numer, gdyby nie bylo mnie w biurze.

– Czy z biura nie przekaza wiadomosci?

– Tak, ale nie beda sie spieszyc. Gdyby pani chciala mnie szybko zlapac, chce to pani umozliwic.

– Zawsze pan tak rozdaje swoj domowy numer? – Nie.

– Wiec dlaczego?

– Bo najbardziej nienawidze…

– Czego?

– Przestepstw tego rodzaju. Maltretowanie dzieci doprowadza mnie do wscieklosci. Mdli mnie od tego. Krew sie we mnie burzy.

– Wiem, co pan czuje – powiedziala.

– Taak, chyba pani wie.

12

Doktor Rafael Ybarra, naczelny pediatra w Valley Medical, spotkal sie z Laura w malym pokoiku obok dyzurki pielegniarek, gdzie personel przychodzil na kawe. Dwa automaty z napojami staly pod sciana. Maszyna do lodu sapala, brzeczala i klekotala. Za plecami Laury cicho szumiala lodowka. Laura siedziala naprzeciwko Ybarry przy dlugim stole, na ktorym lezaly sczytane magazyny i staly dwie popielniczki pelne niedopalkow.

Pediatra – wysoki, szczuply, o orlich rysach – byl ubrany nieskazitelnie, wrecz wymuskany. Jego starannie uczesane wlosy przypominaly lakierowana peruke. Kolnierzyk koszuli mial sztywno wykrochmalony, krawat idealnie zawiazany, fartuch uszyty na miare. Chodzil tak, jakby bal sie pobrudzic buty, siedzial z wyprostowanymi ramionami i podniesiona glowa, sztywny i formalny. Zmierzyl wzrokiem okruchy i popiol z papierosow na stole, zmarszczyl nos i trzymal rece na kolanach.

Laura doszla do wniosku, ze nie lubi tego czlowieka.

Doktor Ybarra mowil szybko i autorytatywnie, ucinajac slowa:

– Pod wzgledem fizycznym pani corka jest w dobrym stanie, zadziwiajaco dobrym, zwazywszy na okolicznosci. Ma troche niedowagi, ale to nic powaznego. Prawe ramie jest posiniaczone od wielokrotnego wkluwania kroplowki przez kogos niezbyt wprawnego. Lekkie zapalenie cewki moczowej, prawdopodobnie od cewnika. Przepisalem na to odpowiedni srodek. I taki jest zakres jej fizycznych niedomagan.

Laura kiwnela glowa.

– Wiem. Przyszlam ja zabrac do domu.

– Nie, nie. Odradzam to pani – sprzeciwil sie Ybarra. – Po pierwsze, za trudno bedzie opiekowac sie nia w domu.

– Ona nie jest wlasciwie chora?

– Nie, ale…

– Nie zanieczyszcza sie?

– Nie, chodzi do toalety.

– Potrafi sama jesc?

– W pewnym sensie. Musi pani zaczac ja karmic, a dalej ona przejmuje inicjatywe. I musi pani pilnowac jej przy jedzeniu, bo po kilku kesach ona jakby zapomina, co robi, traci zainteresowanie. Musi pani ja ciagle naklaniac do jedzenia. Ona potrzebuje tez pomocy przy ubieraniu.

– Poradze sobie z tym wszystkim.

– W dalszym ciagu wolalbym jej nie wypisywac.

– Ale wczoraj w nocy doktor Pantangello mowil…

Na wzmianke o Pantangellu doktor Ybarra zmarszczyl nos. W jego glosie wyraznie zabrzmial niesmak.

– Doktor Pantangello zakonczyl swoj staz dopiero zeszlej jesieni i pracuje w tym szpitalu od miesiaca. Ja jestem naczelnym pediatra i moim zdaniem pani corka powinna tutaj zostac.

– Jak dlugo?

– Jej zachowanie jest typowe dla ostrego stuporu katatonicznego… dosc powszechnego w przypadkach dlugotrwalego uwiezienia i maltretowania. Nalezy ja tutaj zostawic w celu sporzadzenia kompletnej oceny psychiatrycznej. Na tydzien… dziesiec dni.

– Nie.

– To bedzie najlepsze dla dziecka – oznajmil tonem tak chlodnym i wywazonym, ze az trudno bylo uwierzyc,

Вы читаете Drzwi Do Grudnia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату