– Wiem – uspokajal ja Earl. – Wiem, ze pani nie jest taka. Zobaczyla, ze Earl Benton jej wierzy, zobaczyla w jego oczach zaufanie i wspolczucie, ale kiedy spojrzala na tamtych dwoch, dojrzala watpliwosci i podejrzenia.
Pracowali dla niej, ale nie calkiem wierzyli, ze powiedziala im prawde.
Szalenstwo.
Pochwycil ja wir i wciagal coraz glebiej w koszmarny swiat klamstwa, falszu i przemocy, w obcy pejzaz, gdzie nic nie bylo takie, jakie sie wydawalo.
– Swir? – powtorzyl zdziwiony Dan. – Nie wiedzialem, ze psycholodzy uzywaja takich slow.
Marge usmiechnela sie przepraszajaco.
– No, nie w sali wykladowej i nie w publikacjach, i z pewnoscia nie w sadzie, jesli mamy zaswiadczyc o poczytalnosci. Ale to jest prywatna rozmowa, miedzy prawie obcymi ludzmi, i mowie ci, Dan, ze to byl swir. Nie chory umyslowo, nic takiego, uwazasz. Ale wiecej niz zwykly ekscentryk. Glowna dziedzina jego badan mial byc rozwoj i zastosowanie technik modyfikacji behawioralnej, ktore zreformuja przestepcza osobowosc. Ale on ciagle zbaczal w innych kierunkach, zawsze mial jakiegos dziwacznego konika. Regularnie oglaszal glebokie zaangazowanie… lepiej pasuje slowo „obsesja”… w jakis nowy kierunek badan, ale najwyzej po szesciu miesiacach kompletnie tracil zapal.
– A jakie byly te jego koniki?
Marge odchylila sie do tylu w fotelu i skrzyzowala ramiona na piersiach.
– Przez jakis czas koniecznie chcial opracowac terapie lekowa, ktora zwalczy uzaleznienie od nikotyny. Wedlug ciebie to brzmi rozsadnie? Pomagac palaczom w rzuceniu papierosow, wciagajac ich w narkotyki? Akurat. Potem przez pewien czas glosil poglad, ze subliminalna sugestia, podswiadome warunkowanie pomoze nam odrzucic uprzedzenia wobec wiary w zjawiska nadprzyrodzone i otworzy nasze umysly na doswiadczenia parapsychiczne, dzieki czemu bedziemy mogli widziec duchy tak wyraznie jak siebie nawzajem.; – Duchy? Mowisz o duchach zmarlych?
– Owszem. A raczej on mowil.
– Nigdy bym nie pomyslal, ze psycholog moze wierzyc w duchy.
– Rozmawiasz z takim, ktory nie wierzy. McCaffrey wierzyl.
– Pamietam ksiazki, ktore znalezlismy w jego domu. Niektore dotyczyly okultyzmu.
– Pewnie polowa jego konikow o to zahaczala – przytaknela Marge. – Takie czy inne zjawiska okultystyczne.
– Kto oplacal badania tego rodzaju?
– Musialabym zajrzec do akt. Podejrzewam, ze te okultystyczne historie prowadzil na wlasna reke, bez funduszy, albo sprytnie defraudowal fundusze przeznaczone na inne prace.
– Mozna tak bezczelnie defraudowac fundusze? Nie sa wymagane rozliczenia?
– Stosunkowo latwo jest naciagnac rzad, jesli ktos jest nieuczciwy. Czasami zlodziejowi najlatwiej okrasc innego zlodzieja, poniewaz nigdy nie postrzegaja siebie jako ofiary, tylko jako sprawcow.
– Kto finansowal jego podstawowe badania?
– Otrzymal czesc pieniedzy z funduszu trustu zalozonego przez absolwentow dla celow badawczych. I oczywiscie granty korporacji. No i jak mowilam, rzad.
– Wiekszosc od rzadu?
– Moim zdaniem tak. Dan zmarszczyl brwi.
– No, jesli Dylan McCaffrey byl swirem, dlaczego rzad go popieral?
– Owszem, byl swirem, a jego okultystyczne zainteresowania byly rownie dziwaczne jak denerwujace, ale byl bystry. Musze mu to przyznac. Przy bardziej stabilnej osobowosci jego intelekt mogl go daleko zaprowadzic. Zdobylby slawe w swojej dziedzinie, moze nawet na skale krajowa.
– Czy dostawal fundusze z Pentagonu? – Tak.
– Nad czym mogl pracowac dla Pentagonu?
– Nie moge powiedziec. Po pierwsze, nie wiem. Moge sprawdzic dane, ale nawet gdybym wiedziala, nie moglabym powiedziec. Nie masz uprawnien.
– Uczciwe postawienie sprawy. Co mozesz mi powiedziec o Wilhelmie Hoffritzu?
– Oblesny gad.
Dan parsknal smiechem.
– Pani doktor… Marge, ty rzeczywiscie nie przebierasz w slowach.
– To swieta prawda. Hoffritz byl wyjatkowym sukinsynem. Za wszelka cene chcial zostac kierownikiem tego wydzialu. Nigdy nie mial szans. Wszyscy wiedzieli, jaki by byl, gdyby mial wladze nad nami. Zlosliwy. Msciwy. Doprowadzilby caly wydzial do ruiny.
– On tez robil badania dla Obrony?
– Prawie wylacznie. O tym rowniez nie moge nic powiedziec.
– Plotka glosi, ze usunieto go z uniwersytetu.
– To bylo swieto dla UCLA.
– Dlaczego go wyrzucili?
– Pewna mloda dziewczyna, studentka
– Aha.
– Znacznie gorzej, niz myslisz – oswiadczyla Marge. – Nie chodzilo tylko o deprawacje moralna. Nie byl pierwszym profesorem, ktory sypial ze studentka. Nalezaloby zwolnic polowe mezczyzn z fakultetu i chyba jedna piata kobiet, gdyby scisle przestrzegano tej zasady. Owszem, uprawial z nia seks, ale takze bil ja i poslal do szpitala. Ich zwiazek byl… zboczony, delikatnie mowiac. Pewnej nocy wymknal sie spod kontroli.
– Masz na mysli zabawy z kajdankami i tak dalej? – zapytal Dan.
– Tak. Hoffritz byl sadysta.
– A dziewczyna sie zgadzala? Byla masochistka?
– Tak. Ale dostala wiecej, niz sie spodziewala. Pewnej nocy Hoffritz stracil panowanie nad soba, zlamal jej nos, trzy palce, lewe ramie. Odwiedzilam ja w szpitalu. Oczy podbite, rozcieta warga, mnostwo siniakow.
Laura i Earl stali przy oknie i patrzyli, jak Flash z drugim mezczyzna ida chodnikiem w zapadajacym zmierzchu.
Furgonetka towarzystwa telefonicznego wygladala jak bryla mroku, z zamazanymi szczegolami, kiedy nadciagajaca noc poglebila cienie pod zakarandami przy krawezniku.
– FBI, he? – rzucila Laura. – Oni nie odjada? – Nie.
– Nawet kiedy juz o nich wiem?
– No, nie maja pewnosci, ze pani konspirowala ze swoim mezem. Wlasciwie ich zdaniem to najmniej prawdopodobna mozliwosc. Dalej mysla, ze ktos… ktokolwiek finansowal badania Dylana… przyjdzie po Melanie, i chca przy tym byc.
– Ale ja wciaz pana potrzebuje – oswiadczyla. – W razie gdyby samo FBI zabralo moja corke.
– Tak. Jesli do tego dojdzie, bedzie pani potrzebowala swiadka, zeby scigac ich sadownie.
Laura podeszla do kanapy i usiadla na brzegu, zgarbiona, ze zwieszona glowa, oparlszy lokcie na udach.
– Wydaje mi sie, ze trace zmysly.
– Wszystko sie ulozy, jesli… Przerwal mu wrzask Melanie.
Dan zamrugal, sluchajac opisu pobitej studentki.
– Ale Hoffritz nie byl notowany.
– Dziewczyna nie wysunela oskarzenia.
– On ja tak potraktowal, a ona puscila mu to plazem? Dlaczego?
Marge wstala, podeszla do okna i wyjrzala na kampus. Pomaranczowe blaski zachodu ustapily miejsca szarosciom i blekitom zmierzchu. Kilka chmur naplynelo znad morza.
Wreszcie psycholog powiedziala:
– Kiedy Willy Hoffritz zostal zawieszony i zaczelismy sprawdzac jego wczesniejsze zwiazki ze studentkami, odkrylismy, ze ta dziewczyna nie byla pierwsza. Mial co najmniej cztery inne przez te lata, cztery, o ktorych wiemy, wszystkie przed magisterium, zabawialy sie z Hoffritzem i odgrywaly masochistki przy nim jako sadyscie, chociaz zadna nie doznala powaznych obrazen. Przed tamta dziewczyna to zawsze byly tylko zboczone gierki. Tamte cztery po naszych naleganiach zgodzily sie mowic i w trakcie tych przesluchan uzyskalismy pewne interesujace, zadziwiajace i… przerazajace informacje.