podstep obliczony na zmylenie przeciwnika. – Widzial pan, w jakim stanie sa ciala. Wybitni naukowcy, dawniej finansowani przez Pentagon, zamordowani w niewytlumaczalny sposob… cholera, pewnie, ze jestesmy zainteresowani!

– Niewytlumaczalny? – zdziwil sie Dan. – Przeciez to jasne. Pobito ich na smierc.

– Daj pan spokoj, Haldane. To bardziej skomplikowane. Gdyby pan pogadal z wlasnym biurem koronera, dowiedzialby sie pan, ze nie potrafia okreslic rodzaju tego cholernego narzedzia zbrodni. I ze ofiary nie mialy zadnej szansy obrony… brak krwi, skory czy wlosow pod ich paznokciami. I wielu ciosow nie mogl zadac czlowiek walacy maczuga, bo zaden czlowiek nie ma tyle sily, zeby w ten sposob zmiazdzyc kosci innego czlowieka. To wymaga ogromnej sily, mechanicznej sily… nieludzkiej sily. Ich nie pobito tak zwyczajnie na smierc, ich rozgnieciono jak pluskwy! I jeszcze te drzwi.

Dan zmarszczyl czolo.

– Jakie drzwi?

– Tutaj, w tym sklepie, frontowe i tylne drzwi.

– Co z nimi?

– Pan nie wie?

– Dopiero przyszedlem. Jeszcze z nikim nie rozmawialem. Seames nerwowo poprawil krawat. Ten gest zaniepokoil

Dana. Jeszcze nigdy nie widzial nerwowego agenta FBI. A zdenerwowanie Michaela Seamesa bylo chyba jedyna rzecza, ktorej nie udawal.

– Drzwi byly zamkniete na klucz, kiedy przyjechali pana ludzie – zaczal agent. – Scaldone skonczyl dzisiaj prac? tuz przed zabojstwem. Tylne drzwi pewnie byly zamkniete przez caly czas, ale zanim zostal zabity, zamknal rowniez drzwi frontowe na klucz i zaciagnal rolete. Pewnie zamierzal wyjsc tylnymi drzwiami – jego samochod stoi za budynkiem – po podliczeniu dziennego utargu. Ale nie skonczyl liczyc. Zostal napadniety w zamknietym sklepie. Pierwszy policjant, ktory dotarl na miejsce zbrodni, musial wylamac zamek w drzwiach frontowych.

– Wiec?

– Wiec w srodku byla tylko ofiara – podjal Seames. Jedne i drugie drzwi byly zamkniete na klucz, kiedy przyjechala policja, ale zabojca wydostal sie ze sklepu.

– Co w tym takiego dziwnego? Widocznie zabojca mial klucz.

– I pozamykal za soba, kiedy wychodzil?

– Mozliwe.

Seames pokrecil glowa.

– Nie, jesli wiemy, jak byly pozamykane drzwi. Oprocz podwojnych zamkow z zasuwa na kazdych byl tez rygiel, recznie zamykany tylko od srodka.

– Reczne rygle na obu drzwiach? – upewnil sie Dan.

– Tak. I w sklepie sa tylko dwa okna. Wielkie okno wystawowe, zamocowane na stale. Nikt tedy nie wyjdzie, jesli najpierw nie rozbije go cegla. Drugie jest na zapleczu, w gabinecie. Okno do wentylacji z zaluzjami.

– Dostatecznie duze dla czlowieka?

– Tak – potwierdzil Seames. – Tylko ze od wewnatrz jest zakratowane.

– Zakratowane?

– Zakratowane.

– Wiec musi byc inna droga wyjscia.

– Niech pan znajdzie – zaproponowal Seames tonem sugerujacym, ze nawet nie warto szukac.

Dan ponownie ocenil wzrokiem rozmiar zniszczen i potarl twarz reka, jakby probowal zetrzec zmeczenie. Skrzywil sie, kiedy czubki palcow musnely wciaz lepka rane na czole.

– Mowi pan, ze Scaldone zostal pobity na smierc w pokoju zamknietym na klucz.

– Zamordowany w zamknietym pokoju, tak. Ciagle nie mam pewnosci co do okreslenia „pobity”.

– l zabojca nie mogl sie stad wydostac przed przyjazdem pierwszej ekipy?

– Nie mial ktoredy.

– Ale go tutaj nie ma.

– Wlasnie. – Zbyt mloda twarz Seamesa jakby usilowala dopasowac sie do siwiejacych wlosow i zgarbionych ramion: w ciagu ostatnich dziesieciu minut postarzala sie co najmniej o kilka lat. – Rozumie pan, dlaczego mi zalezy, poruczniku Haldane? Zalezy mi na wyjasnieniu smierci dwoch bylych czolowych naukowcow od obronnosci, poniewaz zabily ich jakies nieznane osoby lub sily, jakas bron, ktora przenika przez sciany i zamkniete drzwi i przed ktora absolutnie nie ma ucieczki.

To bylo nieco inne niz trzesienie ziemi, ale Laura nie potrafila dokladnie okreslic roznicy. No, po pierwsze nie slyszala dzwonienia szyb, chociaz przy trzesieniu dostatecznie silnym, zeby pootwierac drzwiczki szafek, okna powinny klekotac i brzeczec. Nie odczula rowniez zadnego ruchu, zadnego kolysania; oczywiscie, jesli znajdowali sie dostatecznie daleko od epicentrum, nielatwo byloby wykryc poruszenia gruntu. Powietrze wydawalo sie dziwnie przytlaczajace, nie duszne ani wilgotne, tylko… naladowane. Laura przezyla juz kilka trzesien ziemi, ale nie pamietala tak ciezkiego powietrza. I cos jeszcze przemawialo przeciwko teorii trzesienia ziemi, cos waznego, czego ciagle nie mogla uchwycic.

Earl wrocil do stolu i gazety, a Melanie ciagle siedziala ze zwieszona glowa. Laura skonczyla robic salatke i wstawila ja do lodowki, czekajac, az makaron sie ugotuje.

Woda zawrzala. Nad garnkiem uniosla sie para.

Laura wlasnie wyjmowala wermiszel z pudelka, kiedy Earl podniosl wzrok znad gazety i zawolal:

– Hej, to wyjasnia kota! Laura nie zrozumiala. – Co?

– Tutaj pisza, ze zwierzeta zwykle wyczuwaja nadchodzace trzesienie ziemi. Robia sie nerwowe i dziwnie reaguja. Moze dlatego Pieprzowka wpadla w histerie i scigala duchy po calej kuchni.

Zanim Laura zdazyla rozwazyc slowa Earla, wlaczylo sie radio, zupelnie jakby niewidzialna reka przekrecila galke. Mieszkajac sama przez ostatnie szesc lat, Laura czasami nie mogla zniesc ciszy i pustki panujacej w domu, totez trzymala radia w kilku pokojach. Kuchenne wielozakresowe sony stalo obok pojemnika na pieczywo, zaledwie kilka stop od Laury, i kiedy samodzielnie sie wlaczylo, odezwala sie stacja KRLA, ktora Laura ostatnio nastawila. Bonnie Tyler spiewala „Total Eclipse of the Heart”.

Earl odlozyl gazete. Znowu wstal.

Laura z niedowierzaniem zagapila sie na radio.

Galka glosnosci zaczela przekrecac sie w prawo jakby z wlasnej woli. Laura widziala jej ruch.

Gardlowy glos Bonnie Tyler rozbrzmial glosniej, jeszcze glosniej.

– Co u diabla? – powiedzial Earl.

Melanie obojetnie dryfowala w swojej prywatnej ciemnosci.

Glos Bonnie Tyler i muzyka towarzyszaca jej slowom huczaly teraz w czterech scianach kuchni. Szyby okienne dzwonily, jakby nadeszlo prawdziwe trzesienie ziemi.

Swiadoma powracajacej fali zimna, Laura zrobila krok w strone radia.

Gdzies w domu znowu rozdarla sie Pieprzowka.

Kiedy Dan zbieral sie do odejscia, Michael Seames zapytal:

– Przy okazji, co sie panu stalo w czolo?

– Przymierzalem kapelusze – wyjasnil Dan.

– Kapelusze?

– Przymierzylem jeden, ktory byl za maly. Cholernie sie nameczylem, zanim go zdjalem. Obtarlem skore na czole.

Zanim Seames zdazyl odpowiedziec, Ross Mondale wszedl przez drzwi w glebi sklepu, za kontuarem. Spostrzegl Dana i powiedzial:

– Haldane, pozwol tutaj.

– Co jest, szefie?

– Chce z toba porozmawiac.

– O czym, szefie?

– Sam na sam – warknal Mondale.

– Juz ide, szefie.

Zostawil mrugajacego, zdezorientowanego Seamesa i po – brnal przez zwaly smieci. Ominal trupa i wszedl za lade. Mondale skierowal go w drzwi i ruszyl za nim.

Вы читаете Drzwi Do Grudnia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату