– Co za kupa gowna.
– Bedzie pasowal, jesli od poczatku ustawisz prawidlowo – poradzil Wexlersh.
Laura rozumiala, ze nie chcieli uzyc wlasnych rewolwerow z obawy, zeby nie przypisano im zabojstwa. I woleli nie strzelac z pistoletu bez tlumika, poniewaz huk przyciagnie do okien sasiadow z innych mieszkan i ktos zobaczy, jak wychodza z Melanie.
Melanie. Stala obok Manuella, pojekujac cicho. Oczy miala zamkniete, glowe spuszczona i co jakis czas wydawala zalosne kwilenie. Czy wiedziala, co sie stanie w tym pokoju, czy zdawala sobie sprawe, ze jej matka zginie, czy tez oplakiwala cos innego, cos ze swojego prywatnego swiata fantazji?
Tonem czesciowo niedowierzania, lecz glownie furii, Earl rzucil:
– Jestescie z policji, na litosc boska.
– Zamknij sie i siedz cicho – nakazal Wexlersh.
Laura zatrzymala wzrok na ciezkiej szklanej popielniczce na stoliku do kawy. Gdyby ja chwycila, rzucila w Wexlersha i trafila go w glowe, mogl stracic przytomnosc albo przynajmniej wypuscic z reki bron, a gdyby upuscil bron, Laura moglaby ja zlapac, zanim on czy Manuello zdazyliby zareagowac. Ale potrzebowala dywersji. Rozpaczliwie probowala wymyslic cos, zeby przyciagnac uwage Wexlersha, a tymczasem Earl widocznie zdecydowal, ze nie maja nic do stracenia; odwrocil uwage obu detektywow dokladnie w odpowiedniej chwili.
Manuello wciaz walczyl ze zle dopasowanym tlumikiem. Earl spojrzal na Wexlersha i powiedzial:
– Niewazne, co zrobimy, niewazne, jak glosno bedziemy krzyczec, i tak nie uzyjecie wlasnej broni ani mojej.
Potem, ze wszystkich sil wzywajac pomocy, Earl rzucil sie na Wexlersha i walnal go glowa w brzuch.
Wexlersh zatoczyl sie dwa kroki do tylu, kiedy Earl zaatakowal go bykiem. Ale detektyw nie upadl; po chwili zadal cios bronia i powalil ochroniarza na podloge, co zakonczylo napasc i krzyki.
Podczas krotkiego zamieszania Laura zdazyla chwycic popielniczke, zanim jeszcze Wexlersh uderzyl Earla. Manuello zobaczyl to i zawolal: „Hej!”, kiedy celowala ciezkim przedmiotem w Wexlersha. Ostrzezenie wystarczylo, zeby detektyw uchylil sie przed pociskiem. Popielniczka przeleciala obok niego, rabnela w sciane i z hukiem upadla na podloge.
Wexlersh wymierzyl sluzbowy rewolwer prosto w Laure. W wylocie lufy zobaczyla czern tak gleboka, jakiej nie widziala nigdy w zyciu.
– Sluchaj, ty dziwko, jesli nie usiadziesz grzecznie z zamknieta jadaczka, zrobimy wam duzo wiecej przykrosci niz to konieczne.
Melanie teraz skomlala cicho w narastajacej rozpaczy. Glowe wciaz miala pochylona, oczy zamkniete, szczeka jej opadla, z rozwartych ust wydobywaly sie zalosne dzwieki.
Earl przekrecil sie na plecy, podciagnal sie i oparl o sofe. Obficie broczyl krwia z rany na czaszce. Lypnal na Wexlersha.
– Taak? Co ty powiesz? Zrobicie nam wiecej przykrosci? A co moze byc gorsze od waszych zamiarow, do cholery?
Wexlersh rozciagnal bezkrwiste usta w usmiechu, ktory wygladal wrecz koszmarnie na jego ksiezycowe bladej twarzy.
– Mozemy zakleic ci usta tasma i troche cie potorturowac. Potem zaczniemy torturowac te dziwke.
Drzaca Laura odwrocila wzrok od tych szarych oczu. Pokoj wydawal sie zimny, zimniejszy niz wczesniej.
– Ladny kawalek dupy – zauwazyl Manuello.
– Tak, mozemy ja zerznac – zgodzil sie Wexlersh.
– Mala tez zerzniemy – ciagnal Manuello.
– Taak – przyswiadczyl Wexlersh, wciaz z usmiechem. – Mala tez zerzniemy.
– Nawet jesli jest zapozniona – dodal Manuello, po czym sklal pistolet i tlumik, ktore nie chcialy sie dopasowac.
– Wiec jesli nie bedziecie siedziec spokojnie – podjal Wexlersh – zakleimy wam usta tasma i zerzniemy mala tutaj na waszych oczach… a potem i tak was zabijemy.
Dlawiac sie torsjami, ktore podeszly jej do gardla, Laura opadla z powrotem na sofe, pokonana przez te najstraszniejsza grozbe.
Earl rowniez umilkl.
– Dobrze – pochwalil Wexlersh i jedna reka rozmasowal sobie brzuch w miejscu, gdzie Earl go uderzyl. – Znacznie lepiej.
Skomlenie Melanie zabrzmialo glosniej, pojawily sie pojedyncze slowa punktowane przez drzace, glebokie westchnienia:
– …otwieraja sie… drzwi… otwieraja… nie…
– Zamknij sie, mala – rzucil Wexlersh i lekko trzepnal ja po twarzy.
Laura chciala podejsc do corki, objac ja, utulic, ale dla dobra Melanie i wlasnego musiala zostac na miejscu.
W pokoju wyraznie robilo sie zimniej, coraz zimniej.
Laura przypomniala sobie, jak w kuchni pojawil sie lodowaty ziab tuz przedtem, nim radio zbudzilo sie do zycia. I po raz drugi, zanim stwor z wiatru wylamal drzwi i wtargnal do domu z ciemnosci…
– Czy w tej cholernej ruderze nie maja ogrzewania? – burknal Wexlersh.
– Gotowe! – oznajmil Manuello, ktory w koncu nakrecil tlumik na lufe pistoletu.
Zimniej…
Teraz, kiedy partner wreszcie przygotowal bron, Wexlersh wlozyl wlasny rewolwer do kabury, potem zlapal Melanie za ramie, odciagnal ja z drogi i zaczal cofac sie w strone drzwi wejsciowych.
Zimniej…
Laura byla zelektryzowana, naladowana napieciem i oczekiwaniem. Czula, ze cos sie stanie. Cos dziwnego.
Manuello przysunal sie blizej do Earla, ktory obserwowal go bardziej z pogarda niz ze strachem.
Temperatura w pokoju spadla gwaltownie, za plecami Wexlersha i Melanie drzwi mieszkania otwarly sie z trzaskiem…
Lecz do srodka nie wtargnelo nic nadnaturalnego, tylko Dan Haldane. Wpadl jak burza, zanim jeszcze do konca otworzyl drzwi. Blyskawicznie zorientowal sie w sytuacji i wbil lufe swojego rewolweru w plecy Wexlersha, zanim ten zdazyl odwrocic sie do drzwi.
Manuello okrecil sie na piecie, ale Dan ostrzegl:
– Rzuc to! Rzuc to, draniu, albo cie rozwale. Manuello zawahal sie, raczej nie dlatego, ze bal sie o zycie swojego partnera, ale poniewaz nie mial watpliwosci, ze cialo Wexlersha zatrzyma pierwsza kule przeznaczona dla Dana, natomiast mial pewnosc, ze nie zdazy wystrzelic ponownie i Dan rozwali mu glowe. Zerknal rowniez na Melanie, jakby obliczal szanse pochwycenia dziewczynki, ale kiedy Dan krzyknal jeszcze raz: „Rzuc to!”, Manuello w koncu uznal swoja porazke i upuscil pistolet z tlumikiem na podloge.
– On ma bron Earla – ostrzegla Dana Laura.
– I wlasny rewolwer sluzbowy – dodal Earl. Trzymajac mocno Wexlersha za marynarke i wciaz wbijajac mu rewolwer w plecy, Dan powiedzial:
– Okay, Manuello, odloz te dwie sztuki, powoli i spokojnie. Bez zadnych wyglupow.
Manuello wyjal i odlozyl najpierw jeden rewolwer, potem drugi, wreszcie na rozkaz Dana cofnal sie i stanal pod sciana naprzeciwko.
Laura podeszla i zebrala trzy sztuki broni, a tymczasem Dan uwolnil Wexlersha od rewolweru sluzbowego.
– Dlaczego tu jest tak cholernie zimno? – zapytal. Lecz zanim jeszcze dokonczyl pytanie, powietrze nagle ocieplilo sie rownie szybko, jak przedtem pochlodnialo.
Niewiele brakowalo, zeby cos sie stalo, pomyslala Laura. Cos podobnego jak wczesniej w mojej kuchni.
Ale nie przypuszczala, ze mieli dostac nastepne ostrzezenie. Nie tym razem. Nie, teraz byloby gorzej. Dreczylo ja niepokojace uczucie, ze To moglo sie pojawic juz za sekunde.
Dan przygladal sie jej dziwnie, jakby wiedzial, ze znala odpowiedz na jego pytanie.
Ale nie mogla mowic. Nie potrafila tego ujac w slowa tak, zeby cokolwiek zrozumial. Wiedziala tylko, ze gdyby To nadeszlo, urzadziloby znacznie gorsza jatke niz dwaj skorumpowani detektywi. Gdyby To nadeszlo, czy wszyscy skonczyliby jak tamte poszarpane, okaleczone, zmasakrowane trupy w Studio City?