– Moze – przyznal Dan.
– Wiesz, co sie dzialo w szarym pokoju.
– Nie wiem. Ale mam pewne… niejasne podejrzenia.
– Co? – Laura wychylila sie z tylnego siedzenia z zalosnym pospiechem, rozpaczliwie pragnac zrozumiec sytuacje, goraczkowo szukajac wiedzy, ktora rzuci swiatlo na ciezki stan corki, i nawet nie przyszlo jej do glowy, ze czasami lepiej jest nie wiedziec niz wiedziec, ze wiedza bywa znacznie okropniejsza od tajemnicy. – Co podejrzewasz? Dlaczego to takie wazne, zeby nie zasnela, zeby pozostala przytomna?
– Za dlugo trzeba by wyjasniac – sklamal Dan. Nie mial pewnosci, ze domyslil sie prawdy, wiec nie chcial niepotrzebnie martwic Laury. Czul, ze gdyby jej powiedzial o swoich podejrzeniach, wpadlaby w jeszcze wieksza rozpacz. – Musze jak najszybciej sprawdzic, czy Boothe jest jeszcze w miescie. Ty tylko postaraj sie, zeby Melanie byla przytomna i rozbudzona.
– Kiedy ona spi albo wpada w katatonie, staje sie bezbronna, prawda? – zgadywala Laura. – W jakis sposob staje sie bardziej bezbronna. Moze… moze To nawet wyczuwa, kiedy ona spi, i wtedy po nia przychodzi. Przeciez wczorajszej nocy w motelu, kiedy spala, w pokoju zrobilo sie zimno i cos przyszlo, prawda? A wczoraj wieczorem w domu, kiedy radio bylo… nawiedzone i kiedy ten wir pelen kwiatow wylamal drzwi, ona miala zamkniete oczy i… nie spala, ale pograzyla sie w katatonii glebiej niz zwykle. Pamietasz, Earl? Miala oczy zamkniete i jakby nie zdawala sobie sprawy z tego calego zamieszania. A To w jakis sposob wiedzialo, kiedy oslabla jej czujnosc, i przyszlo, poniewaz byla bezbronna.
0 to chodzi? Dlatego nie moge dopuscic, zeby zasnela?
– Tak – sklamal Dan. – Czesciowo. A teraz naprawde musze isc, Lauro.
Chcial dotknac jej twarzy. Chcial ucalowac kaciki jej ust i pozegnac sie czule, do czego nie mial prawa. Wiec tylko poprosil Earla:
– Pilnuj ich dobrze.
– Jakby byly moje wlasne – obiecal Earl.
Dan wysiadl z samochodu, zatrzasnal drzwi i pognal przez smagany deszczem parking do nieoznakowanego sedana, ktorego zostawil po drugiej stronie restauracji. Zanim uruchomil silnik i wlaczyl wycieraczki, Earl juz wyjechal z parkingu i wlaczyl sie w powolny ruch na sliskiej jezdni.
Dan nie wiedzial, czy jeszcze kiedys ich zobaczy.
Delmar, Carrie, Cindy Lakey…
Znienawidzony, niezapomniany, przesladujacy go w koszmarach cykl porazek przesunal sie przez jego mysli po raz chyba stutysieczny.
Delmar, Carrie, Cindy Lakey… Laura, Melanie.
Nie.
Tym razem nie dopusci do kleski.
Zreszta byl chyba jedynym gliniarzem w miescie – jedynym czlowiekiem w promieniu tysiaca mil – dostatecznie zafascynowanym morderstwem i mordercami, dostatecznie obeznanym z ich wynaturzona psychologia i zachowaniem, zeby znalezc droge do sedna tej dziwacznej sprawy; moze jedynym, ktory mial szanse na jej rozwiazanie. Wiedzial o morderstwie wiecej niz wiekszosc ludzi, poniewaz myslal o tym wiecej niz inni i poniewaz morderstwo odegralo taka wazna role w jego zyciu osobistym i zawodowym. Rozwazania nad tym tematem juz dawno doprowadzily go do przygnebiajacego wniosku, ze w kazdym czlowieku tkwi potencjalny morderca, wiec nie dziwil sie, kiedy wykrywal ten potencjal u najmniej podejrzanych osob. I teraz rowniez nie dziwily go podejrzenia, ktore nabraly jeszcze bardziej konkretnych ksztaltow w ciagu ostatnich kilku godzin, chociaz Laure i Earla na pewno wprawilyby nie tylko w zdumienie, ale wrecz w przerazenie.
Delmar, Carrie, Cindy Lakey.
Lancuch porazek konczyl sie tutaj.
Wprawdzie Dan ze wszystkich sil staral sie zachowac optymizm, ale odjezdzal spod restauracji w nastroju rownie ponurym jak szary, deszczowy, beznadziejny dzien.
Film Spielberga wszedl na ekrany kilka tygodni przed gwiazdka, a prawie trzy miesiace pozniej wciaz cieszyl sie dostateczna popularnoscia, zeby zapelnic w polowie wielka sale w dzien powszedni. Teraz, na piec minut przed poczatkiem projekcji, widzowie rozmawiali sciszonymi glosami, smiali sie i poprawiali na krzeslach w radosnym wyczekiwaniu.
Laura, Melanie i Earl zajeli trzy miejsca po prawej stronie sali, w polowie przejscia. Melanie siedziala pomiedzy Laura a Earlem i wpatrywala sie w ogromny pusty ekran z twarza bez wyrazu, nieruchoma, milczaca, zlozywszy bezwladne rece na kolanach, ale przynajmniej nie spala.
Chociaz w ciemnosciach trudniej byloby obserwowac dziewczynke, Laura niecierpliwie wyczekiwala na chwile, kiedy swiatla zgasna i zacznie sie film, poniewaz w swietle czula sie obnazona, bezbronna i wystawiona na spojrzenia tych wszystkich obcych ludzi. Wiedziala, ze niepotrzebnie martwi sie, ze ktos niepowolany zobaczy ich tutaj i sprowadzi klopoty. FBI, sprzedajni policjanci oraz Palmer Boothe i jego pomocnicy na pewno bardzo chcieli ja znalezc, co znaczylo, ze prowadzili poszukiwania w miescie, a nie chodzili do kina. Tutaj bylo bezpiecznie. Najlepszym schronieniem na swiecie okazalo sie zwykle kino w deszczowe popoludnie.
Ale przeciez niedawno doszla do wniosku, ze nigdzie na swiecie nie jest juz bezpiecznie.
Dan zdecydowal, ze w przypadku Palmera Boothe’a najskuteczniejsze bedzie dzialanie na sile, na bezczelnego i z zaskoczenia. Prosto z restauracji pojechal wiec do budynku „Journala” na Wilshire Boulevard, zaledwie kilka przecznic na wschod od punktu, w ktorym Beverly Hills ustepuja przed poteznymi osmiornicowymi mackami miasta Los Angeles. Nie wiedzial nawet, czy Boothe jest jeszcze w miescie, nie mowiac o biurze, ale od czegos musial zaczac.
Zaparkowal w podziemnym garazu pod budynkiem i wjechal winda na osiemnaste pietro, gdzie wszyscy dyrektorzy komunikacyjnego imperium „Journala” – ktore obejmowalo dziewietnascie innych gazet, dwa czasopisma, trzy rozglosnie radiowe i dwie stacje telewizyjne – mieli swoje biura. Winda otworzyla sie na westybul z pluszowymi meblami, grubym do kostek dywanem i dwoma oryginalnymi olejami Rothki na scianach.
Mimowolnie bedac pod wrazeniem faktu, ze te dwa obrazy w prostych ramach stanowily dziela sztuki wartosci czterech do pieciu milionow dolarow, Dan nie potrafil wsliznac sie w role Detektywa – Postrachu Zabojcow tak gladko i kompletnie, jak sobie zaplanowal. Niemniej posluzyl sie swoja legitymacja i autorytetem, zeby ominac uzbrojona ochrone oraz chlodno uprzejme i maksymalnie sprawne recepcjonistki.
Grzeczny mlody czlowiek, wygladajacy na sekretarza zarzadu, kierownika stazyste albo ochroniarza – albo na wszystkich trzech naraz – zjawil sie na wezwanie recepcjonistki. Poprowadzil Dana dlugim korytarzem, tak cichym, jakby znajdowal sie w przestrzeni kosmicznej pomiedzy odleglymi gwiazdami, a nie w srodku ruchliwego miasta. Korytarz konczyl sie w kolejnej sali recepcji, luksusowo wyposazonej komorze dekompresyjnej przed sanctum sanctorum samego komandora gwiazdolotu, Palmera Boothe’a.
Mlody czlowiek przedstawil Dana pani Hudspeth, sekretarce Boothe’a, po czym odszedl. Pani Hudspeth byla przystojna, elegancka siwowlosa dama w sliwkowym dzersejowym kostiumie i pastelowej bluzce ze sliwkowa kokarda na szyi. Chociaz wysoka, szczupla, dystyngowana i najwyrazniej dumna ze swojej pozycji, byla rowniez szybka i sprawna; ten rzeczowy aspekt jej osobowosci przypomnial Danowi niejaka Irmatrude Gelkenshettle.
– Och, poruczniku – powiedziala – tak mi przykro, ale pana Boothe’a nie ma w tej chwili w budynku. Rozminal sie pan z nim tylko o piec minut. Musial jechac na spotkanie. Jest dzisiaj strasznie zajety, zreszta jak co dzien, pan rozumie.
Dan zaniepokoil sie slyszac, ze Boothe pracuje jak zwykle. Jesli jego teoria byla sluszna, jesli prawidlowo odgadl tozsamosc Tego, Palmer Boothe powinien drzec o wlasne zycie, powinien uciekac albo zabarykadowac sie w podziemiach ufortyfikowanego zamku, najlepiej w Tybecie czy w Alpach szwajcarskich, czy w jakims innym odleglym, trudno dostepnym zakatku swiata. Jezeli Boothe uczestniczyl w spotkaniach i podejmowal decyzje jak co dzien, to oznaczalo, ze sie nie bal, a skoro sie nie bal, widocznie teoria Dana na temat szarego pokoju byla bledna.
– Koniecznie musze porozmawiac z panem Boothe’em. To pilna sprawa. Mozna nawet powiedziec, ze to kwestia zycia lub smierci – powiedzial do pani Hudspeth.
– No, oczywiscie on rowniez bardzo chcialby z panem porozmawiac – zapewnila pani Hudspeth. – To wyraznie wynikalo z jego wiadomosci.
Dan zamrugal.
– Z jakiej wiadomosci?