17

George Valdoski siedzial przy kuchennym stole i w drzacych, spracowanych dloniach kurczowo sciskal szklanke whisky.

Loman wszedl i zamknal za soba drzwi, lecz George nie podniosl nawet wzroku. Stracil jedyne dziecko.

Byl wysokim, masywnym mezczyzna. Gleboko i blisko siebie osadzone oczy, waskie usta i ostre rysy nadawaly mu srogi wyglad zlosliwca, choc mogl uchodzic za przystojnego. W rzeczywistosci byl to wrazliwy, cichy i mily czlowiek.

– Jak sie czujesz? – spytal Loman.

Przygryzl dolna warge i skinal glowa, jakby zapewniajac, ze przetrzyma ten koszmar, ale nie spojrzal Lomanowi w oczy.

– Zobacze, co z Nella – dodal Loman.

Gdy szedl po sterylnie czystej kuchni, twarde podeszwy jego butow piszczaly na linoleum. Zatrzymal sie przed mala jadalnia i spojrzal na przyjaciela.

– Znajdziemy tego drania. Przysiegam.

George w koncu podniosl wzrok znad whisky. W jego oczach blyszczaly lzy, ale nie plakal. Byl dumnym, trzezwo myslacym Polakiem, zdecydowanym zachowywac sie po mesku.

– Eddie az do zmroku bawil sie na podworku i caly czas widzielismy go przez okna. Kiedy Nella zawolala go na kolacje, a on nie odpowiedzial, pomyslelismy, ze poszedl bez pytania do ktoregos z kolegow. – Opowiadal o tym wszystkim juz kolejny raz, ale wydawalo mu sie, ze powtarzanie tej historii w kolko odmieni okropna rzeczywistosc, jak odtworzenie kasety magnetofonowej tysiac razy starloby muzyke i zostawilo jedynie szum tasmy. – Zaczelismy go szukac bez zadnych obaw, raczej ze zloscia, ze oddalil sie samowolnie, ale pozniej juz martwilismy sie i wlasnie mialem dzwonic do ciebie po pomoc, gdy znalezlismy go w rowie, slodki Jezu, calego poszarpanego. – Odetchnal gleboko kilka razy i nie powstrzymal juz lez. – Co za potwor zmasakrowal tak dzieciaka, a potem jeszcze przyniosl go tu nam pod nos? To stalo sie gdzies niedaleko… Slyszelismy krzyk. Co to za czlowiek, Loman? Na litosc boska, co za dran.

– Psychopata – z naciskiem odpowiedzial Loman. Regresywni byli psychopatami. Shaddack okreslil ich stan jako psychoze pochodzenia metamorficznego. – Prawdopodobnie byl nacpany – sklamal tym razem. Narkotyki nie mialy nic wspolnego ze smiercia Eddiego. Loman zdumial sie, z jaka latwoscia oszukuje przyjaciela, do czego dawniej nie bylby zdolny. Amoralnosc klamstwa bardziej pasowala do swiata Dawnych Ludzi, ale dla Nowych Ludzi liczyly sie tylko skutecznosc i praktycznosc dzialania. To byly jedyne etyczne absoluty. – Teraz kraj az cuchnie od nacpanych pomylencow o wypranych mozgach, bez zasad moralnych. To nasza spuscizna po niedawnej epoce pod haslem: „Rob Co Ci Sie Podoba”. Ten facet to nacpany pomyleniec, George, i przysiegam ci, ze go dopadniemy.

George pociagnal lyk i znowu powtorzyl:

– Eddie bawil sie na podworku az do zmroku, widzielismy go przez okna… – zamilkl.

Loman z niechecia poszedl do sypialni Nelli.

Lezala na lozku, oparta o poduszki, a doktor Jim Worthy siedzial na krzesle tuz obok. Byl najmlodszym z trzech lekarzy, pracujacych w Moonlight Cove. Mial trzydziesci osiem lat i szczere serce. Nosil starannie przystrzyzone wasy, okulary w drucianej oprawie i muszke.

Lekarska torbe postawil na podlodze przy nogach. Na szyi mial stetoskop. Napelnial niezwykle duza strzykawke plynem z butelki. Spojrzeli na siebie bez slow. Wyczuwajac obecnosc Lomana, Nella Valdoski otworzyla czerwone i spuchniete od placzu oczy. Wciaz byla urocza kobieta o plowych wlosach i niezwykle delikatnych rysach, przypominajacych raczej rzezbe, wygladzona reka mistrza. Roztrzesiona powiedziala:

– Och, Loman.

– Dam jej srodek uspokajajacy – odezwal sie Worthy. – Musi odpoczac, najlepiej, gdy zasnie.

– Nie chce spac – zaoponowala. – Nie moge po… nie po tym…nigdy wiecej.

– Spokojnie – Loman gladzil jej dlon. – To ci naprawde dobrze zrobi.

Kochal te kobiete – zone najlepszego przyjaciela – od dawna, ale nigdy nie poszedl za glosem uczucia wmawiajac sobie, ze to czysto platoniczna milosc. Teraz, patrzac na Nelle zrozumial, jak bardzo jej pozadal.

Niepokojace bylo to, ze… jego milosc, pozadanie, przyjemna melancholijna tesknota wyciszyly sie, jak wiekszosc emocjonalnych reakcji. Pozostalo jedynie wspomnienie uczuc, nalezacych do dawnej osobowosci, ktore niczym duch opuscily cialo.

Worthy polozyl strzykawke na nocnym stoliku. Rozpial guziki, podwinal rekaw bluzki Nelli i przewiazal ramie gumowa opaska.

Gdy dezynfekowal cialo watka nasaczona spirytusem, kobieta spytala:

– Loman, co teraz zrobimy?

– Wszystko bedzie dobrze – poklepal jej reke.

– Jak mozesz tak mowic? Przeciez moj maly i slodki Eddie nie zyje. Nigdy juz nie bedzie dobrze.

– Wkrotce poczujesz sie lepiej – zapewnil Loman. – Zanim sie zorientujesz, bol minie. Bedzie juz bez znaczenia. Przyrzekam.

Patrzyla na niego szeroko otwartymi oczyma z niedowierzaniem, ale wowczas nie wiedziala jeszcze, co sie z nia stanie.

Worthy wbil jej igle w ramie.

Drgnela.

Zlota ciecz wplywala do zyl. Zrozpaczona Nella cicho plakala, nie dlatego, ze zastrzyk sprawial jej bol, ale dlatego, ze stracila synka.

Moze lepiej nic nie odczuwac niz kochac tak mocno, myslal Loman.

Strzykawka byla pusta.

Worthy wyjal igle z zyly.

Znow popatrzyli na siebie porozumiewawczo.

Nella drgnela.

Musiala dostac jeszcze dwa zastrzyki i przez kilka godzin wymagala opieki, by nie zrobila sobie krzywdy podczas konwersji.

Ponownie drgnela. Przeistaczanie sie w Nowa Osobe nie bylo bezbolesne.

Worthy przechylil glowe i w swietle lampy odbijajacym sie od okularow wygladal niezwykle groznie.

Tym razem gwaltowniejsze i dluzsze drgawki wstrzasnely cialem kobiety.

Od drzwi dobiegl glos George’a:

– Co tu sie dzieje?

Loman skupiwszy uwage na Nelli nie zauwazyl przyjaciela.

– Doktor uwaza, ze twoja zona potrzebuje…

– Po co ta konska igla? – George myslal o ogromnej strzykawce, gdyz sama igla byla normalnej wielkosci.

– To srodek uspokajajacy – wyjasnil doktor Worthy. – Ona powinna…

– Srodek uspokajajacy? – przerwal George. – Wyglada na to, ze dostala dawke powalajaca byka.

– Sluchaj, doktor wie, co… – wtracil Loman.

Zastrzyk zaczal dzialac. Cialo Nelli zesztywnialo, dlonie zwinely sie w piesci, a miesnie zacisnietych szczek zgrubialy. Nabrzmiale zyly na skroniach i szyi pulsowaly gwaltownie. Oczy jej zaszly mgla i Nella znalazla sie jakby w letargu.

– Co sie z nia dzieje? – dopytywal sie George.

Z wykrzywionych bolem warg dobyl sie dziwaczny, cichy jek. Wygiela sie w luk dotykajac lozka jedynie rekami i pietami. Zdawalo sie, ze rozsadza ja niepohamowana energia i za chwile eksploduje niczym kociol parowy pod nadmiernym cisnieniem. Drzac opadla na materac, zlana potem.

George spogladal to na doktora, to na Lomana. Wiedzial, ze dzialo sie cos niedobrego, choc nie rozumial natury owego zla.

– Stoj – Loman wyjal rewolwer, gdy przyjaciel cofnal sie w strone korytarza. – Kladz sie obok Nelli.

Valdoski zdumiony i przestraszony zamarl w drzwiach na widok broni.

– Nie probuj wyjsc, bo wbrew woli zastrzele cie – dodal Loman.

– Nie zrobisz tego – George liczyl, ze lata przyjazni ocala go.

Вы читаете Polnoc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату