– Owszem – wycedzil Loman zimno – a oficjalna wersja wydarzen z pewnoscia nie przypadlaby ci do gustu. Stwierdzilibysmy, ze platales sie w zeznaniach i ze sam zabiles Eddiego, wymyslimy taka historyjke o jakims zboczeniu seksualnym. Gdy przedstawilismy ci dowody, wyszarpnales mi rewolwer. Wywiazala sie walka i zostales zastrzelony. Sledztwo zamkniete.
Taka grozba z ust bliskiego przyjaciela brzmiala na tyle potwornie, ze George’a zatkalo. Wchodzac z powrotem do pokoju, odezwal sie po chwili:
– Pozwolilbys, aby wszyscy mysleli… ze ja zrobilem te straszne rzeczy Eddiemu? Dlaczego? Co ty, u diabla, robisz? Kogo… kryjesz?
– Kladz sie na lozku – rozkazal Loman.
Doktor Worthy przygotowal dla George’a zastrzyk.
Nella ciagle wila sie w konwulsjach. Pot zalewal jej twarz, oczy miala otwarte, ale wydawala sie calkiem nieswiadoma. Loman nie wiedzial, czy i co naprawde widziala, gdyz sam nie pamietal wlasnej konwersji, z wyjatkiem rozdzierajacego bolu.
Niechetnie podchodzac do lozka George spytal:
– Chryste, co tu sie wyrabia, Loman?
– Wszystko bedzie dobrze – zapewnil go przyjaciel. – To naprawde dla twojego dobra.
– Co, na Boga?
– Poloz sie i nie denerwuj.
– Co sie dzieje z Nella?
– Poloz sie, George. To dla twojego dobra – powtorzyl Loman.
– Tak – przytaknal doktor Worthy konczac napelnianie strzykawki zlotym plynem z nowej butelki.
– Zaufaj mi – Loman skinal rewolwerem w strone lozka z uspokajajacym usmiechem.
18
W domku Harry’ego Talbota, zbudowanym z czerwonej sekwoi, bylo mnostwo okien. Stal po wschodniej stronie Conquistador Avenue ciagnacej sie z centrum Moonlight Cove na poludnie. W tej okolicy biwakowali przed wiekami hiszpanscy najezdzcy, towarzyszacy katolickiemu duchowienstwu w zakladaniu misji na wybrzezu kalifornijskim. Harry czasem fantazjowal, ze jest jednym z tych zolnierzy, maszerujacych na polnoc ku nieznanemu ladowi i przynajmniej w wyobrazni nigdy nie byl przykuty do wozka.
W Moonlight Cove domy przewaznie staly na zalesionych wzgorzach nad morzem. Posesja Harry’ego stanowila doskonaly punkt obserwacyjny zwlaszcza dla czlowieka, ktory nie chodzil. Z sypialni na drugim pietrze widzial fragmenty wszystkich ulic pomiedzy Conquistador Avenue a zatoka. Oczywiscie mieszkajac w nizszym domu, mialby znacznie gorsze pole widzenia. Harry posiadal doskonaly teleskop i dobra lornetke.
Trzynastego pazdziernika, w poniedzialek o wpol do osmej wieczorem siedzial w specjalnym fotelu, miedzy duzymi oknami, przy teleskopie. Wysoki fotel mial porecze i oparcie jak krzeslo, cztery szeroko rozstawione nogi dla zachowania maksimum rownowagi i wywazona podstawe chroniaca przed wywroceniem, gdy Harry zsuwal sie na fotel z wozka inwalidzkiego. Przypinal sie szelkami, przypominajacymi samochodowe pasy bezpieczenstwa, ktore pozwalaly mu wychylac sie do teleskopu bez obawy, ze spadnie na podloge.
Po wojnie w Wietnamie byl sparalizowany z lewej strony ciala. Na prawej nodze nie mogl utrzymac swego ciezaru w wyniku postrzalu, wiec polegal jedynie na zdrowej prawej rece. Nawet przedostanie sie z elektrycznego wozka na fotel bylo morderczym przedsiewzieciem, ale wartym wysilku, gdyz zycie Harry’ego Talbota ograniczalo sie do lornetki i teleskopu. Czasami nawet zapominal o kalectwie, na swoj sposob uczestniczac w normalnym zyciu.
Swoj ulubiony film
Teleskop byl skierowany na tyly jedynego w Moonlight Cove Domu Pogrzebowego Callana po wschodniej stronie Juniper Lane, rownoleglej do Conquistador Avenue. Harry widzial czesc garazu, w ktorym parkowaly karawany, a takze tylne wejscie do budynku i nowego skrzydla, gdzie zwloki poddawano kremacji oraz balsamowano i przygotowano do wystawienia.
W ostatnich miesiacach Harry obserwowal dziwne rzeczy u Callana, ale tego wieczoru nie zauwazyl jeszcze nic nadzwyczajnego.
– Moose?
Pies uniosl sie z legowiska w kacie, przebiegl cicho ciemna sypialnie i zatrzymal sie przy boku Harry’ego. Byl to dorosly, czarny labrador, niewidoczny w ciemnosciach. Tracil nosem prawa noge pana, w ktorej pozostalo troche czucia.
Harry poklepal psa po lbie:
– Przynies mi piwo, staruszku.
Moose, specjalnie wytresowany dla potrzeb inwalidow, byl szczesliwy, gdy pan go potrzebowal. Pospieszyl do malej lodowki w rogu pod barkiem, otwierajacej sie za przycisnieciem pedalu.
– Tam nic nie znajdziesz – powiedzial Harry. – Zapomnialem przyniesc z kuchni nowy karton.
Pies juz zorientowal sie. ze w lodowce nie ma piwa. Pobiegl w kierunku korytarza, stukajac cicho pazurami o klepke. W pokojach nie lezaly dywany, poniewaz wozek lzej jezdzil po gladkiej podlodze. Moose uderzyl lapa przycisk windy i dom wypelnilo skrzypienie maszynerii.
Harry ciagle obserwowal Dom Pogrzebowy. Mgla plynela przez miasto na przemian to gesta i nieprzenikniona, to rzadka. Ale latarnie oswietlajace tyly kostnicy zapewnialy dobra widocznosc.
Uslyszal za plecami rozsuwajace sie drzwi do windy. Moose wbiegl do srodka i dzwig ruszyl na dol.
Znudzony widokiem kostnicy powoli obrocil teleskop w lewo w kierunku poludniowym, ku duzej, nie zabudowanej posesji przylegajacej do Domu Pogrzebowego. Nastawil ostrosc, spojrzal ponad pustyni placem i ulica az na dom Gosdale’ow po wschodniej stronie Juniper. Zatrzymal teleskop na oknie jadalni.
Sprawna prawa reka odkrecil okular i polozyl na wysokim, metalowym stole przy fotelu, po czym szybko zamontowal mocniejszy. Poniewaz mgla w tym momencie zrzedla, widzial wnetrze jadalni jak na dloni. Herman i Louise Gosdale, jak zwykle w poniedzialkowy wieczor, grali w bezika z sasiadami Dane i Vera Kaiser.
Winda dotarla na parter. Silnik przestal wyc i w domu znow zapanowala cisza. Moose dwa pietra nizej biegl korytarzem do kuchni.
W pogodne wieczory, gdy Dan Kaiser siedzial plecami do okna, Harry widzial nawet jego karty. Czasami kusilo go. zeby zadzwonic do Hermana i opisac mu karty przeciwnika, dodajac kilka uwag, jak powinien grac.
Nie mial jednak odwagi przyznac sie, jak spedza czas i uczestniczy z daleka w zyciu innych. Nie zrozumieliby. Sprawni z miejsca uprzedzali sie do kalek, przekonani, ze ulomnosc fizyczna idzie w parze z umyslowa. Uznaliby go co najmniej za wscibskiego, albo gorzej – za zboczenca i podgladacza.
A Harry Talbot scisle przestrzegal pewnych regul. Po pierwsze, nigdy nie podgladal nagiej kobiety.
Amelia Scarlatti mieszkala naprzeciwko i kiedys przypadkowo odkryl, ze czasem wieczorem nago w sypialni slucha muzyki albo cos czyta. Zapalala tylko nocna lampke, a przebywajac z dala od okna nie zawsze zaciagala zaslony na przezroczyste firanki. Prawde mowiac, nikt inny nie mogl jej widziec. Amelia byla urocza. Nawet za firanka, w przycmionym swietle jawila sie Harry’emu w calej okazalosci. Patrzyl chyba z minute zaskoczony niespodziewanym widokiem wspanialego kobiecego ciala o jedrnych piersiach i dlugich nogach. Po czym, plonac ze wstydu i pozadania, przesunal teleskop w inna strone. Choc nie kochal sie z kobieta od dwudziestu lat, juz nigdy nie obserwowal sypialni Amelii. Rankami „towarzyszyl” jej w schludnej kuchni przy sniadaniu, gdy popijala sokiem pomaranczowym grzanke z jajkami. Nie potrafil wyrazic slowami, jak byla piekna i zapewne mila osoba. Zakochal sie jak sztubak, ale nie zostal podgladaczem.
Odwracal tez wzrok, gdy przylapal sasiadow w klopotliwej sytuacji. Obserwowal, jak kloca sie, smieja, jedza, graja w karty, objadaja sie skrycie, zmywaja naczynia i wykonuja mnostwo innych codziennych czynnosci. Pragnal w ten sposob zintegrowac sie z nimi jak z rodzina; chcial
Winda znow zaszumiala. Moose pewnie dotarl do kuchni, otworzyl lodowke i chwyciwszy puszke zimnego piwa, wracal do sypialni.
Harry Talbot byl towarzyskim czlowiekiem, wiec po powrocie z wojny poradzono mu, by przeprowadzil sie do