tylko wizja jego rozgoraczkowanej wyobrazni. Kaleka na wozku musial miec bujna wyobraznie, by jakos zyc.

Stwory poruszaly sie ze zwierzeca plynnoscia i predkoscia, ktore przerazily Harry’ego. Przesunal teleskop, by podazyc za nimi, a one doslownie unoszac sie w ciemnosci, zniknely za ogrodzeniem na tylach domu Claymore’ow.

Wreszcie Harry odsunal sie od teleskopu i opadl na fotel. Moose natychmiast oparl sie lapami o porecz zlakniony pieszczot, jakby widzial to, co jego pan i chcial upewnic sie, ze te zle duchy wcale nie wydostaly sie na wolnosc.

Roztrzesiony Harry glaskal go po lbie sprawna reka. Po chwili Moose uspokoil sie.

Gdyby FBI odpowiedzialo na list, ktory wyslal tydzien temu, chyba nie powiedzialby o Zjawach w obawie, ze agenci uznaja go za niezrownowazonego, a nawet oblakanego i z niedowierzaniem podejda do innych informacji. A byl pewien, ze stwory mialy jakis zwiazek z zagadkowymi wydarzeniami w ostatnich tygodniach.

Czy jestem histerykiem? – zastanawial sie glaszczac Moosa.

Moze zwariowalem?

Po dwudziestu latach spedzonych na wozku inwalidzkim w czterech scianach i uczestniczeniu w zyciu innych dzieki teleskopowi moze tak bardzo zapragnal wlaczyc sie do swiata zewnetrznego, poczul taki glod mocnych doznan, ze wymyslil te historie, w ktorej przeznaczyl sobie glowna role. Jedynego Czlowieka Ktory Wiedzial. Bzdury. Wojna okaleczyla jego cialo, lecz umysl mial trzezwy i jasny, a nawet bystrzejszy niz dawniej. To, nie obled, bylo jego przeklenstwem.

– Zjawy – powiedzial do Moose’a.

Pies sapnal.

– Co dalej? Moze pewnej nocy zobacze na ksiezycu czarownice na miotle?

25

Chrissie wyszla z lasu przy Pyramid Rock. Spojrzala w strone domu i stajni, gdzie swiatla we mgle otaczala mieniaca sie barwami teczy aureola. Chwile zastanawiala sie, czy isc po konia, moglaby nawet wsliznac sie do domu i zabrac jakas kurtke, ale za bezpieczniejsza uznala ucieczke na piechote. Poza tym, nie byla tak beztroska jak filmowe bohaterki powracajace do Zlego Domu, mimo ze czyhala na nie Zla Istota. Ruszyla przez lake do szosy.

Wykorzystujac niezwykly spryt – czytala w myslach powiesc przygodowa – Chrissie odwrocila sie od przekletego domu i ruszyla w noc zastanawiajac sie, czy kiedykolwiek jeszcze ujrzy to miejsce swej mlodosci i czy znajdzie ukojenie w ramionach tak obcej teraz rodziny.

Wysoka, jesienna trawa chlostala jej nogi. Oddalala sie od lasu czujac sie bezpieczniej na otwartej przestrzeni. Watpila, ze w razie ataku przescignie przesladowcow, ale przynajmniej dawala sobie szanse.

Ochlodzilo sie, gdy ukrywala sie w kanale. Flanelowa koszula grzala ja tak samo jak letnia bluzka z krotkimi rekawami. Gdyby szukala przygod, jak bohaterka z powiesci Andre Norton, utkalaby plaszcz z trawy i innych roslin albo zlapalaby jakies futrzaki, z ktorych wyczarowalaby sliczne, cieple okrycie.

Nie mogla dluzej myslec o bohaterkach tych ksiazek, gdyz dobijala ja wlasna niezaradnosc.

I tak glowa pekala jej od zmartwien. Byla z dala od domu, glodna, zmarznieta, zagubiona i wystraszona. W dodatku scigaly ja dziwaczne i niebezpieczne istoty. Ale najbardziej cierpiala z powodu rodzicow. Kochala ich, choc nigdy nie okazywali zbytniej czulosci, a teraz odeszli dziwnie odmienieni, zywi, lecz pozbawieni duszy, jak zmarli.

Zblizajac sie do dwupasmowej szosy zobaczyla swiatla, a po chwili z mgly wylonil sie radiowoz policyjny. Jechal bez wlaczonej syreny, ale na dachu migala niebiesko-czerwona lampka. Kierowca zwolnil i skrecil na podjazd przy znaku wskazujacym Stajnie Fosterow.

Chrissie juz chciala krzyknac i podbiec do samochodu, uczono ja bowiem, ze policjanci sa przyjaciolmi, nawet uniosla dlon i zamachala, ale uswiadomila sobie, ze skoro zawiedli ja nawet rodzice, nie powinna tez ufac mundurowym.

Przerazona, ze rowniez sa ofiarami konwersji, skryla sie w trawie.

Woz zakrecil w kierunku podjazdu, szczesliwie nie oswietlajac miejsca, gdzie przykucnela. Noc i mgla z pewnoscia sprawily, ze ludzie z radiowozu nie zauwazyli jej, a poza tym przyslaniala ja wysoka trawa. Ale nie chciala ryzykowac. Patrzyla jak samochod oddala sie. Zatrzymal sie chwile obok wozu Tuckera porzuconego w polowie drogi do domu, a nastepnie ruszyl i wkrotce zniknal w gestej mgle.

Wtedy podniosla sie z trawy i pobiegla ku szosie wiodacej do Moonlight Cove. Czujna i ostrozna, ukryje sie w rowie albo wsrod drzew za kazdym razem, gdy uslyszy nadjezdzajacy samochod.

Nie pokaze sie nikomu obcemu. Dopiero w miescie pojdzie do kosciola Matki Bozej Milosierdzia i poprosi o pomoc ojca Castelli, ktory jako nowoczesny ksiadz, chcial, by go nazywano ojcem Jimmem, ale Chrissie nigdy nie zdobyla sie na taka poufalosc. Kiedys niezmordowanie pomagala podczas letniego festiwalu koscielnego i wyrazila nawet pragnienie zostania ministrantka, ku ogromnemu zadowoleniu ojca Castelli. Byla pewna, ze ja lubi i uwierzy w te nieprawdopodobna opowiesc. Jesli nie… coz, wowczas zwroci sie do swojej nauczycielki, pani Tokawa.

Dotarlszy do szosy zatrzymala sie i spojrzala na swiecace punkty we mgle, gdzie stal jej dom. Drzac skierowala sie do Moonlight Cove.

26

Frontowe drzwi domu Fosterow staly otworem. Loman Watkins przeszukal pomieszczenia od gory do dolu. Zaniepokoilo go jedynie przewrocone krzeslo w kuchni i porzucona czarna torba Jacka Tuckera, wypelniona strzykawkami oraz ampulkami z lekiem, ktory powodowal Zmiane, a takze pojemnik WD-40 w aerozolu, lezacy na podlodze w dolnym korytarzu.

Zamknal drzwi, wyszedl na ganek i wsluchiwal sie w cicha noc. Leniwy wietrzyk po chwili zupelnie ustal. Powietrze bylo nieruchome, a wszelkie odglosy jakby rozplywaly sie we mgle, co sprawialo, ze wokol panowala cmentarna cisza.

Patrzac w strone stajni zawolal:

– Tucker! Foster! Jest tam kto?

Jego glos odbil sie gluchym echem.

Nikt nie odpowiedzial.

– Tucker? Foster?

W jednej ze stajni palilo sie swiatlo i byly otwarte wrota. Pomyslal, ze powinien rozejrzec sie tam.

W polowie drogi do stajni uslyszal z oddali przerazliwy, gardlowy krzyk pelen gniewu, tesknoty, podniecenia i pragnienia. Wrzask regresywnej istoty w trakcie polowania.

Nasluchiwal w bezruchu pelen nadziei, ze przeslyszal sie.

Dzwiek powtorzyl sie. Tym razem rozroznil kilka glosow. Rozbrzmiewaly daleko, wiec to niesamowite zawodzenie nie bylo odpowiedzia na wolanie.

Krzyki zmrozily go.

I natchnely dziwnym pragnieniem.

Nie.

Zacisnal piesci, az paznokcie wbily mu sie w dlonie, zwalczajac chec przeistoczenia sie w… Nie. Musi skoncentrowac sie na policyjnej pracy, na biezacych problemach.

Jesli to krzyczeli Fosterowie i Jack Tucker, to gdzie byla Chrissie?

Moze uciekla, gdy przygotowywali ja do konwersji, co potwierdzaly slady w domu. Scigajac dziewczynke, podnieceni polowaniem mogli ulec utajonej potrzebie regresji. A moze folgowali sobie przy innych okazjach, wiec i teraz szybko przeszli w ten stan.

Вы читаете Polnoc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату