WATKINS: DANBERRY?

DANBERRY: JESTEM W KOMENDZIE.

WATKINS: ZABLOKUJ OCEAN AVENUE DO AUTOSTRADY.

DANBERRY: TAK JEST.

SHADDACK: CO Z DZIEWCZYNKA FOSTEROW?

Sam z lekiem odczytal nazwisko Shaddacka na ekranie. Jego komputer rowniez zareagowal na wydarzenia, moze zbudzil go alarmem dzwiekowym?

WATKINS: WCIAZ NA WOLNOSCI.

SHADDACK: NIE MOZNA RYZYKOWAC JEJ SPOTKANIA Z BOOKEREM.

WATKINS: MIASTO OTOCZONE POSTERUNKAMI. ZLAPIA JA JAK PRZEKROCZY GRANICE MIASTA.

SHADDACK: WIDZIALA ZBYT DUZO.

Sam czytal o Thomasie Shaddacku w prasie. Facet byl osobistoscia, komputerowym geniuszem, ale wygladal odpychajaco.

Zafascynowany rozmowa tak slawnego czlowieka z przekupionymi przez niego policjantami dopiero po chwili pojal sens wypowiedzi Danberry’ego i Watkinsa.

Dotarlo do niego, ze Danberry jest tuz obok w komendzie policji i ze lada moment moze wsiadac do jednego z czterech wozow patrolowych.

– O, cholera – blyskawicznie rozlaczyl przewody od stacyjki.

Silnik prychnal i zgasl.

W sekunde pozniej Danberry wybiegl z tylnych drzwi budynku wladz miejskich na parking.

34

Gdy umilkly krzyki, Tessa ocknawszy sie chwycila za telefon. Wciaz glucho. Co z Quinnem? W recepcji nikt nie pracowal o tej godzinie, ale czyz wlasciciel nie mieszkal w sasiednim apartamencie? Powinien zareagowac na awanture. A moze byl jednym z tych dzikusow w korytarzu? Mogli wywazyc teraz drzwi do jej pokoju.

Zablokowala je krzeslem.

Juz nie wierzyla, ze scigali ja, poniewaz chciala odkryc prawde o smierci siostry. To nie tlumaczylo ataku na innych gosci, nie majacych nic wspolnego z Janice. Byli opetani. Kilku psychopatow, moze to wyznawcy jakiegos dziwacznego kultu, cos w rodzaju rodziny Mansona, albo gorzej – szaleli w motelu. Zamordowali juz dwoje ludzi, najwyrazniej dla samej przyjemnosci zabijania. Jej tez grozila smierc. Czula sie jak w piekle.

Zaraz sciany zaczna wybrzuszac sie i plynac, jak w koszmarach sennych, ale nic takiego nie nastapilo. Przezywala koszmar na jawie.

W szalenczym tempie nakladala skarpetki i buty, przestraszona, ze jest na bosaka, tak jak wczesniej czula sie bezbronna w samej bieliznie, jakby ubranie moglo powstrzymac smierc.

Znow slyszala te glosy, juz coraz blizej pokoju. Zalowala, ze w drzwiach nie ma wizjerka, tylko na dole byla szczelina, wiec przypadla do podlogi, przycisnela policzek do dywanu i mruzac oczy spojrzala na korytarz. Cos szybko przebieglo obok pokoju, lecz w przelocie ujrzala stopy. Struchlala. To nie barbarzyncy w ludzkiej skorze grasowali w motelu, jak niegdys w Polnocnej Irlandii. Tu dzialo sie cos niesamowitego, spoza normalnego swiata. Zobaczyla bowiem zrogowaciale, owlosione, o ciemnej skorze stopy, szerokie i plaskie, zadziwiajaco dlugie, o palcach tak gietkich, ze zdawaly sie pelnic funkcje rak.

Cos mocno uderzylo o drzwi.

Tessa skoczyla na rownie nogi i wybiegla z przedpokoju.

Znowu na korytarzu rozlegly sie te same chrapliwe, zwierzece dzwieki, przerywane kaskada chaotycznych slow.

Zblizyla sie do okna.

Drzwi ponownie zatrzesly sie. Uderzenie bylo tak silne, ze Tessa miala wrazenie, iz siedzi wewnatrz bebna. Nie puscily dzieki krzeslu, ale dlugo juz nie wytrzymaja takiego naporu.

Usiadla na parapecie z nogami na zewnatrz i spojrzala w dol. Dwanascie stop nizej lsnil zroszony mgla chodnik w przycmionym blasku lamp, oswietlajacych przejscie sluzbowe. Latwy skok. Kolejny, mocny lomot w drzwi, az posypaly sie drzazgi. Odepchnela sie od parapetu i bezpiecznie wyladowala na mokrym chodniku.

W pokoju wywazano drzwi.

Znajdowala sie blisko polnocnego kranca budynku. Chyba cos ruszalo sie w ciemnosci. Moze to jedynie mgla pedzona wiatrem, ale nie chcac ryzykowac pobiegla na poludnie. Z prawej strony bylo czarne, rozlegle morze. Cisze nocna zaklocilo echo pekajacych drzwi i wycie zgrai, ktora wpadla do srodka po ofiare.

35

Danberry zauwazylby agenta wysiadajacego z samochodu. Policjant dysponowal czterema radiowozami, tak wiec Sam mial siedemdziesiat piec procent szans, ze nie zostanie odkryty. Wcisnawszy sie maksymalnie w siedzenie, skulil sie przy konsolecie z klawiatura.

Danberry podszedl do sasiedniego wozu.

Obserwujac jak gliniarz otwiera drzwi Sam modlil sie, by nie spojrzal na radiowoz oswietlony przez parkingowe lampy, gdyz natychmiast dostrzeglby skulona postac.

Gdy policjant zatrzasnal drzwi, Sam odetchnal z ulga. Silnik zaskoczyl i Danberry wyjechal z parkingu.

Sam chetnie wlaczylby jeszcze raz komputer, by sprawdzic, czy Watkins i Shaddack wciaz rozmawiaja, ale bal sie zostac dluzej. W miare jak oblawa nasilala sie, w budynku z pewnoscia zapanuje ruch. Musial zatrzec po sobie slady, przymocowal wiec obudowe stacyjki i wysiadl. Nie chcial wracac aleja, gdyz mogl nagle znalezc sie w swietle reflektorow nadjezdzajacego radiowozu. Przebiegl waska uliczke i otworzyl furtke w ogrodzeniu z prostych metalowych pretow. Wszedl na tyly podniszczonego, wiktorianskiego domu. Wlasciciele wyhodowali tak geste krzewy, iz wydawalo sie, ze mieszka tu rodzina z jakiegos makabrycznego komiksu. Spokojnie przemknal wzdluz sciany willi i wydostal sie na Pacyfic Drive, jedna przecznice dalej na poludnie od Ocean Avenue.

Ciszy nocnej nie zaklocaly alarmowe syreny policyjne, krzyki ani bieganina. Sam wiedzial jednak, ze obudzil niebezpieczna hydre, ktora szuka go w calym miescie.

36

Mike Peyser, oglupialy z przerazenia, nie wiedzial, co robic.

Utracil zdolnosc logicznego i jasnego myslenia. Przeszkadzala mu dzika strona osobowosci. Mimo ze umysl pracowal szybko, on sam nie mogl skupic sie na jednej mysli dluzej niz kilka minut, co uniemozliwialo mu powrot do ludzkiej postaci.

Gdy wreszcie opanowal krzyk i wstal z podlogi, popedzil do ciemnej jadalni, nastepnie przez nie oswietlony salon krotkim korytarzem do sypialni, az wreszcie wpadl do lazienki. Czesc drogi pokonal na czworakach. Niezdolny do wyprostowania sie, mogl jedynie przyjac postawe czlowieka zgietego wpol. Lazienke oswietlal nikly blask ksiezyca, przenikajacy przez male okienko nad kabina z prysznicem. Chwycil sie umywalki i patrzyl uparcie w oszklone drzwiczki apteczki. Widzial jedynie ciemne odbicie twarzy bez zadnych szczegolow.

Chcial wierzyc, ze w rzeczywistosci juz normalnie wyglada, a uczucie zamkniecia w odmienionej postaci jest czysta halucynacja. Rozpaczliwie pragnal w to uwierzyc, choc nie mogl wyprostowac sie, mial szponiaste lapy, dziwacznie osadzona glowe na karku i przedziwnie zlaczone plecy z biodrami. Musial wierzyc.

Zapal swiatlo – powiedzial sobie.

Вы читаете Polnoc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату