W jakim stopniu stali sie juz maszynami?
Zamknawszy drzwi przestapil cialo Evana i po zaladowaniu rewolweru przetrzasnal ogromny dom, pokoj po pokoju, pietro po pietrze w poszukiwaniu Shaddacka.
Zalowal, ze nie kieruja nim glod zemsty ani furia, ze nie czerpie satysfakcji z tych poczynan. Odebrano mu uczucia. Smierc syna tez nie stopila lodu w jego sercu. Nie potrafil odczuwac zalu czy wscieklosci.
Ale kierowal nim strach. Chcial zniszczyc Shaddacka, zanim ten szaleniec przemieni ich w cos jeszcze gorszego.
Zabijajac go uruchomi program, ktory wysle mikrofalami rozkaz smierci. Ta transmisja dotrze do wszystkich mikrosfer w tkankach Nowych Ludzi. Po otrzymaniu polecenia kazdy biologicznie wspolaktywny komputer w Nowej Osobie natychmiast unieruchomi serce wlasciciela, wiec wszyscy poddani konwersji w Moonlight Cove umra. On tez.
Ale nie dbal juz o to. Odczuwal slabszy strach przed smiercia niz przed zyciem, zwlaszcza taka egzystencja, jaka wiedli regresywni czy ta odrazajaca istota, ktora stal sie Denny.
Oczyma wyobrazni widzial siebie w tym zalosnym stanie – polyskliwe, rteciowe oczy, podobna do robaka macka wyskakujaca bezkrwawo z czola w poszukiwaniu obscenicznego polaczenia z komputerem…
Nie znalazlszy Shaddacka w domu, wyruszyl do siedziby New Wave. Stworca nowego swiata bez watpienia przebywal w biurze, pracowicie projektujac osiedla dla tego piekla, ktore nazywal rajem.
23
Tuz po jedenastej Tessa wyszla z Samem na ganek. Harry i Chrissie zostali w kuchni. Wysokie drzewa na tylach posesji chronily podworze przed wzrokiem sasiadow, nawet tych z wyzej polozonych domow.
– Sluchaj – powiedziala – to bez sensu, zebys szedl sam.
– To ma sens.
Powietrze bylo chlodne i wilgotne, wiec skulila ramiona.
– Moglabym zadzwonic do drzwi – nie ustepowala odciagajac uwage kogos w srodku, a ty przemknalbys sie od tylu.
– Niepokoilbym sie o ciebie.
– Poradze sobie.
– O tak, wiem.
– Wiec?
– Ale ja pracuje w pojedynke. – Usmiechnal sie nieznacznie: – Znow zaczniemy sie klocic o to, czy zycie jest przyjeciem, gdzie czestuja herbata, czy pieklem na ziemi?
– To nie byla klotnia, lecz dyskusja.
– No coz, w kazdym razie od dawna wykonuje tajne operacje sam. Juz nie chce zadnego partnera Tessa, by nie patrzec, jak umiera.
Zrozumiala, ze mysli nie tylko o agentach, ktorzy zgineli w czasie akcji, ale takze o zonie.
– Zostan i zaopiekuj sie dziewczynka w razie potrzeby. W koncu ona jest taka jak ty.
– Co?
– Potrafi kochac zycie bez wzgledu na to, co sie dzieje. To rzadki i cenny dar.
– Ty tez.
– Nie. Nigdy nie umialem.
– Do diabla, kazdy rodzi sie z miloscia do zycia. Ona wciaz w tobie jest, Sam, mozesz ja znow odnalezc.
– Zajmij sie mala. – Odwrocil sie i zszedl po schodach ganku prosto w deszcz.
– Lepiej wroc, do licha. Obiecales, ze mi powiesz, co widziales po Drugiej Stronie.
Oddalal sie w strugach srebrnego deszczu i szarej mgle.
Patrzac za nim Tessa zdala sobie sprawe, ze gdyby nawet nie opowiedzial o Drugiej Stronie, i tak chciala, by wrocil, z wielu innych zlozonych i zadziwiajacych powodow.
24
Coltrane’owie mieszkali dwa budynki dalej, na Conquistador, w dwupoziomowym domu z wyblaklymi cedrowymi scianami i zadaszonym patio zamiast ganku.
Przemykajac szybko wzdluz tylnej sciany domu, gdzie deszcz splywal z daszku patio z odglosem przypominajacym trzask plomieni, Sam zajrzal przez rozsuwane oszklone drzwi do mrocznego salonu, a potem przez okno do ciemnej kuchni. Gdy dotarl do drzwi kuchennych, wyjal z kabury pod skorzana kurtka rewolwer i trzymal go lufa w dol.
Mogl od frontu nacisnac dzwonek, co byloby mniej podejrzane dla domownikow, ale musialby wyjsc na ulice. A tam czyhaly patrole i wscibskie oczy sasiadow.
Zapukal wiec do tylnych drzwi. Cztery krotkie uderzenia. Cisza. Zapukal kilka razy glosniej. Nikt nie pojawil sie.
Marley i Sue Coltrane na pewno siedzieli w New Wave. Drzwi zamkneli na klucz, mial nadzieje, ze na zamek bez zasuwki. Wiekszosc narzedzi zostawil u Harry’ego. Wzial tylko gietka metalowa plytke. Na filmach telewizyjnych uzywano kart kredytowych jako wytrycha, ale zbyt czesto klinowaly sie w szczelinie miedzy drzwiami a framuga lub lamaly, zanim zamek odskoczyl. Wolal sprawdzone narzedzia. Wsunawszy plytke ponizej zamka podsuwal ja do gory, az ten puscil. Pchnal i drzwi otworzyly sie z cichym trzaskiem. Na szczescie nie bylo zasuwki.
Wszedl. Upewniwszy sie, ze zamek nie zatrzasnie sie, delikatnie zamknal drzwi. W razie ucieczki nie straci czasu na mocowanie sie z zamkiem.
Kuchnie nieco rozjasnialo ponure swiatlo deszczowego dnia. Wykladzina na podlodze, tapety i glazura na scianach mialy chyba najbledszy z mozliwych kolorow i w tym mroku wszystko zlewalo sie w szarosc.
Prawie minute nasluchiwal uwaznie w bezruchu.
Slyszal tykanie kuchennego zegara.
O dach patio uderzal deszcz.
Mokre wlosy przykleily mu sie do czola. Odsunal je sprzed oczu.
Gdy poruszal sie, skrzypialy mu wilgotne buty.
Podszedl prosto do telefonu wiszacego na scianie nad narozna komoda. Podniosl sluchawke, w ktorej rozlegly sie dziwne odglosy: trzaski, gluche buczenie, ciche drgania, a wszystko zlewalo sie w zalobny i obcy elektroniczny tren.
Sam poczul chlod na karku.
Ostroznie, cicho odlozyl sluchawke na widelki. Zastanawial sie, co za dzwiek wydaje telefon, sluzacy jako lacze miedzy dwoma komputerami, wyposazonymi w modem. Moze ktos pracowal teraz w domu i wlasnie kontaktowal sie z New Wave przez komputer?
Czul, ze tych odglosow w sluchawce tak latwo nie wytlumaczy sie. To bylo cholernie niesamowite.
Jadalnia znajdowala sie za kuchnia. W ogromnych oknach wisialy firanki tlumiac i tak slabe swiatlo dnia. Bufet, stol i krzesla jawily sie jako skupiska czarnoszarych cieni.
Ponownie nasluchiwal. Spokoj. Dom zbudowano wedlug typowego kalifornijskiego projektu, bez hallu na dole. Wszystkie pokoje przylegaly do siebie na przestronnym parterze. Przez lukowate przejscie wszedl do duzego salonu, zadowolony, ze podloge pokrywa wykladzina tlumiaca kroki.
Bylo tu jasniej niz w innych pomieszczeniach, ktore dotychczas widzial, ale rownie szaro.
Okna na zachodniej scianie oslanial frontowy ganek, ale po tych wychodzacych na polnoc laly sie strugi deszczu. Olowiane swiatlo dnia wypelnialo pokoj cieniami setek kropel, splywajacych po szybach i Sam byl tak spiety, ze niemal czul, jak te fantomy pelzaja mu po ciele.
Mial wrazenie, ze oglada czarno-bialy film, jeden z tych ponurych francuskich