19
Przeszukali juz parter i pierwsze pietro. Teraz byli w sypialni na drugim pietrze.
Harry uslyszal przez sufit rozmowe, ale nie za bardzo ich rozumial.
Niemal liczyl na to, ze zauwaza klape i wejda na strych. Wtedy wykonczy choc kilku z nich. Za Moose’a. Po dwudziestu latach bycia ofiara, mial smiertelnie dosyc. Pokaze im, ze Harry Talbot wciaz jest czlowiekiem, z ktorym trzeba liczyc sie: Moose byl tylko psem, ale zabicie go nie ujdzie im bezkarnie.
20
Loman dojrzal w tumanach mgly, ze obok furgonetki Shaddacka zaparkowal radiowoz, z ktorego wysiadl Paul Amberlay.
Byl jednym z najlepszych funkcjonariuszy. Szczuply, muskularny i bardzo inteligentny, ale teraz wygladal jak wystraszone chlopie ze szkoly sredniej.
Podszedl do Lomana roztrzesiony z bronia w reku.
– Tylko pan i ja? Do cholery, gdzie reszta? Mamy alarm.
– Gdzie sa inni? – powtorzyl Loman. – Posluchaj tylko, Paul. Posluchaj.
Z kazdej czesci miasta dobiegaly dziesiatki dzikich glosow, ukladajacych sie w niesamowita piesn, nawolujacych sie albo wyjacych do ksiezyca, skrytego pod sklebionymi chmurami.
Loman rzucil sie do bagaznika. Wszystkie radiowozy wyposazono w bron do rozpedzania demonstracji, ktorej nigdy jeszcze nie uzyl w spokojnym Moonlight Cove. Ale hojne New Wave nie oszczedzalo na sprzecie, nawet jesli uznawano go za zbedny. Teraz wyciagnal bron z uchwytow zamocowanych na bocznej scianie bagaznika.
Amberlay przylaczyl sie do niego:
– Chce mi pan powiedziec, ze cala policja ulegla regresji, z wyjatkiem nas?
– Tylko posluchaj – powtorzyl Loman, opierajac bron o zderzak.
– Alez to szalenstwo! – upieral sie Amberlay. – Jezu Chryste, chce mi pan wmowic, ze cale to cholerne dranstwo zwali sie nam na glowy?
Loman chwycil pudelko z pociskami ze schowka na kolo zapasowe i otworzyl je.
– Ty nie
– Nie – zbyt szybko zaprotestowal.
– A ja tak – powiedzial Loman, ladujac bron. – Och, Paul, czuje jak cholera. Chce zrzucic z siebie ubranie i zmienic sie,
– Ja nie, nie, nigdy – oponowal Amberlay.
– Klamca – stwierdzil Loman i strzelil z bliska, rozwalajac mu glowe.
Nie mogl zaufac mlodemu funkcjonariuszowi, obrocic sie do niego plecami, gdy ten czul tak silne pragnienie regresji, slyszac wabiaca piesn.
Gdy wpychal do kieszeni pociski na zapas, ze szkoly dobiegl go odglos strzalow.
Zastanawial sie, ktory strzelal, Booker czy Shaddack. Z calych sil tlumiac szalejacy w nim strach i przemozna chec zrzucenia ludzkiej postaci wszedl do srodka, by poznac ofiare strzelaniny.
21
Tommy Shaddack uslyszal kolejny wystrzal, ale nie zwrocil nan uwagi. W koncu to byla wojna, wystarczylo po prostu posluchac krzykow dobywajacych sie z gardel bojownikow, niesionych echem od wzgorz az do morza. Skoncentrowal sie na obcych przybyszach w szkole, poniewaz wiedzial, ze kobieta musi byc ta suka o nazwisku Lockland, a dziewczynka to Chrissie Foster, choc nie pojmowal jakim cudem sa razem.
Wojna. Wiec postepowal tak, jak zolnierze na dobrych filmach, otwierajacy kopniakiem drzwi i strzelajacy do srodka, zanim przekroczyli prog. Nikt nie krzyknal. Pomyslal, ze spudlowal, wiec wypalil jeszcze raz, i znow cisza. Wywnioskowal, ze juz uciekli. Wszedl i odszukal po omacku kontakt. Zapaliwszy swiatlo zobaczyl pusta sale koncertowa.
Najwidoczniej wydostali sie przez jedne z dwojga drzwi. Zrozumiawszy to rozgniewal sie, naprawde wkurzyl sie. Tylko raz w zyciu uzyl broni, gdy zabil Indianina z rewolweru ojca, ale wtedy strzelal z bliska, wiec trafil. Wciaz wierzyl, ze bedzie
Teraz juz wiedzial, jak to jest, wiec rozstawi szeroko nogi i przygotuje sie odpowiednio, aby nie wybijac dziur w suficie czy podlodze. Nastepnym razem przygwozdzi ich na dobre i pozaluja, ze zmusili go do poscigu, a nie polozyli sie po prostu i umarli, gdy
22
Znalezli sie w hallu, gdzie bylo dziesiec dzwiekoszczelnych pokoi, w ktorych uczniowie rzepolili calymi godzinami, nikomu nie przeszkadzajac. Tessa pchnela drzwi na koncu tego waskiego korytarza i w niklym swietle latarki zobaczyla sale rownie duza jak koncertowa, takze z podium dla orkiestry. Napis na scianie, sporzadzony reka jakiegos ucznia, uzupelniony rysunkiem spiewajacych skrzydlatych aniolow glosil, ze to siedziba Najlepszego w Swiecie Choru.
Gdy Chrissie i Sam weszli za Tessa, w oddali zagrzmial wystrzal.
Wydawalo sie, ze dobiega z zewnatrz.
Zamkneli drzwi i uslyszeli kolejne huki, juz blizej, prawdopodobnie przy wejsciu do sali koncertowej.
W tym pokoju bylo rowniez dwoje drzwi, ale jedne prowadzily do gabinetu dyrektora choru.
Rzucili sie wiec do drugich. Wyskoczyli na korytarz oswietlony jedynie czerwonym neonem z napisem SCHODY, co oznaczalo, ze jest to wewnetrzna klatka schodowa bez wyjscia na zewnatrz.
– Wez ja na gore – Sam ponaglil Tesse.
– Ale…
– Szybko! Wchodza na parter prawdopodobnie wszystkimi wejsciami.
– A ty…
– Postoje tu chwile – powiedzial.
Drzwi do sali otworzyly sie z impetem i natychmiast padly strzaly.
– Uciekajcie – wyszeptal Sam.
23
Harry uslyszal skrzypniecie drzwi garderoby. Na strychu bylo zimno, ale pot lal sie po nim strumieniami, jakby siedzial w saunie. Chyba niepotrzebnie wlozyl dwa swetry. Odejdzcie, myslal, odejdzcie.
Do diabla, nie, no dalej, chodzcie tu. Sadzicie, ze chce zyc wiecznie?
24