Kazdy wiedzial, co to znaczy. Na Kredzie nie lamalo sie umow tak przypieczetowanych.
— Dla ciebie prawo zostalo zlamane — powiedziala babcia Dokuczliwa. — Zapamietaj ten dzien, ty, ktory sadzisz innych. Bedziesz mial powod, by pamietac.
Baron skinal glowa.
— Przypieczetowane — oswiadczyla babcia Dokuczliwa i kciuki sie rozdzielily.
Nastepnego dnia baron dal babci Dokuczliwej zloto — byla to zlota folia, w ktorej zawinieto uncje taniego, okropnego tytoniu do fajek Wesoly Zeglarz, jedynego, jaki babcia palila. Kiedy kupcy spozniali sie i konczyl jej sie zapas, wpadala w zly humor. Nie daloby sie babci Dokuczliwej przekupic calym zlotem tego swiata, ale uncja tytoniu potrafila zdzialac cuda.
Po tym wydarzeniu zycie toczylo sie latwiej. Zarzadca nie byl juz taki nieprzyjemny, gdy dzierzawcy spozniali sie z pieniedzmi, i nawet baron odnosil sie grzeczniej do ludzi, a ojciec Akwili powiedzial kiedys, gdy byl po dwoch piwach, ze baron zobaczyl, co sie moze wydarzyc, jesli owca podniesie glowe, i ze pewnego dnia wiele sie zmieni, a matka uciszala go, by nie mowil takich rzeczy, bo nigdy nie wiadomo, kto slucha.
A potem pewnego dnia Akwila uslyszala, jak ojciec mowi do matki cicho: „To byl stary trik pasterski. Kazdy wie, ze owca, ktora ma male, bedzie o nie walczyla jak lwica”.
I tak to wlasnie sie stalo. Nie bylo w tym zadnej magii. Ale wtedy gdy sie dzialo, bylo magia. I nie przestalo nia byc tylko dlatego, ze dowiedziala sie, jak zostalo zrobione…
Fik Mig Figle przygladaly sie Akwili uwaznie, od czasu do czasu rzucajac spojrzenie na butelke Specjalnego Plynu dla Owiec.
Nie odnalazlam szkoly dla czarownic, pomyslala. Nie znam ani jednego zaklecia. I nawet nie mam spiczastego kapelusza. Moje talenty to instynktowne wyczucie, jak robic ser i nie wpadac w panike, kiedy dzieje sie cos zlego. No tak, i mam ropucha.
I zupelnie nie rozumiem, kim sa te ludziki. Ale jestem pewna, ze wiedza, kto porwal mojego braciszka.
Wydaje mi sie tez, ze baron nie ma pojecia, jak sobie radzic w takich sytuacjach. Ja rowniez nie wiem, ale wydaje mi sie, ze potrafie byc zielona w znacznie rozsadniejszy sposob.
— Ja… pamietam wiele z tego, co mowila mi babcia Dokuczliwa — powiedziala. — Co chcecie, zebym zrobila?
— Wyslala nas tu wodza — rzekl Rozboj. — Czula, ze Krolowa nadchodzi. Wiedziala, ze nie bedzie dobrze. Powiedziala nam, ze gdy bedzie zle, musimy znalezc nowa wiedzme spokrewniona z babcia Dokuczliwa, ona bedzie wiedziala, co trzeba zrobic.
Akwila popatrzyla na setki twarzy wyrazajacych oczekiwanie. Niektore z Figli mialy wpiete we wlosy piora i naszyjniki z krecich zebow. Nie mozna powiedziec komus, kto ma twarz w blekitnych tatuazach i miecz tak duzy jak on sam przy boku, ze z pewnoscia nie jestes zadna wiedzma. Nie chce sie kogos takiego zawiesc.
— I pomozecie mi odnalezc brata? — zapytala.
Twarze Figli nie zmienily wyrazu.
Sprobowala wiec znowu:
— Czy pomozecie mi wykrasc mojego brata Krolowej?
Setki brzydkich twarzyczek wyraznie sie rozjasnily.
— Mowisz naszym jezykiem — odezwal sie Rozboj.
— Nie… niezupelnie — odparla Akwila. — Czy moglibyscie chwile poczekac? Musze zapakowac cos niecos. — Udawala, ze doskonale wie, co robi. Przede wszystkim zakorkowala Specjalny Plyn dla Owiec. Rozboj westchnal.
Pobiegla do kuchni, znalazla worek, zabrala z apteczki troche bandazy i masc, wlozyla tez butelke Specjalnego Plynu dla Owiec, poniewaz nieraz slyszala, jak jej ojciec twierdzil, ze zawsze mu dobrze robi, a na koniec po namysle dolozyla jeszcze ksiazke „Choroby owiec” i patelnie. I jedno, i drugie moglo sie przydac.
Kiedy wrocila do obory, po ludzikach nie bylo ani sladu.
Wiedziala, ze powinna powiedziec rodzicom, co sie dzieje. Lecz to nie mialo wiekszego sensu. Uznaliby, ze cos zmysla. Miala tez nadzieje, ze jesli dopisze jej szczescie, sprowadzi Bywarta, zanim ktos zauwazy jej nieobecnosc. Ale na wszelki wypadek…
W mleczarni trzymala pamietnik. Przy robieniu sera trzeba pilnowac poszczegolnych etapow i zawsze zapisywala sobie, ile zrobila masla i ile uzyla do tego mleka.
Znalazla czysta strone, wziela olowek i wystawiajac nieco koniec jezyka, zaczela pisac.
Fik Mik Figle stopniowo wracaly. To nie bylo tak, ze wychodzily zza roznych rzeczy, i z pewnoscia nie pojawialy sie za pomoca magii, ale w taki sam sposob, jak twarz pojawia sie w chmurze lub ogniu — mozna je bylo zobaczyc, kiedy sie uwazniej spojrzalo i chcialo je dostrzec.
Patrzyly na poruszajacy sie olowek z podziwem. Uslyszala, jak szeptem wymieniaja uwagi:
— Patrzcie no, jak skacze ten piszacy kijek. Czarodziejska robota.
— Dobrze jej to idzie, nie ma co mowic.
— Ale nie zapisze panienka naszych imion, prawda?
— No wlasnie, przez takie pisanie mozna sie nie wiadomo kiedy znalezc w wiezieniu.
Akwila skonczyla pisac i przeczytala liscik.
Spojrzala uwaznie na Rozboja, ktory wdrapal sie po nodze stolu i sprawdzal, czy nie napisala czegos groznego.
— Mogles przyjsc i poprosic mnie na samym poczatku — powiedziala.
— Ale nie wiedzielismy przeciez, ze ciebie szukamy, panienko. Na tej farmie szwenda sie mnostwo duzych kobiet. Nie wiedzielismy, ze to ty, do chwili kiedy zlapalas Glupiego Jasia.
To chyba niemozliwe, pomyslala Akwila.
— No coz, nie bylo zadnego powodu, zeby krasc owce i jajka — stwierdzila stanowczo.
— Ale to przypieczetowalo sprawe — rzekl Rozboj, jakby to mialo stanowic wytlumaczenie.
— My nie znaczymy naszych jajek! — zachnela sie Akwila.
— Na tym to my sie juz nie znamy, panienko — odparl Rozboj. — Widze, ze skonczylas z pisaniem, wiec chodzmy. Czy masz miotle?
— Taka do latania — podpowiedzial ropuch.
— No… nie… — Akwila sie zawahala. — W magii najwazniejsze jest — dodala wyniosle — by wiedziec, kiedy nie nalezy jej uzywac.
— Calkiem slusznie. — Rozboj zjechal w dol po nodze od stolu. — Chodz no tu, Glupi Jasiu! — Jeden z Figli, wygladajacy dokladnie tak jak poranny zlodziej jajka, podszedl do Rozboja. Obaj lekko sie jej uklonili. — Czy moglabys, panienko, na nas teraz stanac? — zapytal Rozboj.
Zanim Akwila zdazyla otworzyc usta, ropuch powiedzial kacikiem ust, a w wypadku ropucha oznacza to prawdziwy kat:
— Jeden Figiel potrafi podniesc doroslego mezczyzne. Nie zmiazdzysz go, nawet gdybys sprobowala.
— Alez ja nie chce probowac!
Akwila bardzo ostroznie podniosla wielki but. Glupi Jas wbiegl pod niego i w tej chwili poczula, jak but unosi sie w gore. To bylo troche tak, jakby weszla na cegle.
— Teraz drugi — zakomenderowal Rozboj.
— Upadne!
— Nie, jestesmy w tym niezli…
I nagle stala na dwoch kolumnach. Ruszaly sie pod nia w przod i w tyl, lapiac rownowage. Ale czula sie calkiem bezpiecznie. Jakby miala bardzo grube podeszwy.
— Ruszajmy — uslyszala spod wlasnej stopy glos Rozboja. — I nie martw sie, panienko, ze twoj kicius powroci do obyczaju lapania malych ptaszkow. Kilku z nas tu zostaje, beda mieli na niego oko!
Szczurolow pelznal po galezi. W mysleniu byl raczej konserwatywny. Co nie przeszkadzalo mu w odnajdowaniu gniazd. Uslyszal piskleta juz z drugiego konca ogrodu, a gdy byl pod drzewem, dostrzegl trzy male glowki ponad gniazdkiem. Teraz zblizal sie, ciekla mu slinka, byl juz blisko…
Trzech Figli sciagnelo z glow slomkowe czapki i obdarzylo go najszerszymi usmiechami.
— Witaj, kotku! — wykrzyknal jeden z nich. — Nie odrobiles lekcji? Swir!!!