Nielatwo bylo wynajac pana Tulipana i pana Szpile. Nalezalo znac odpowiednich ludzi. Albo, zeby wyrazic to bardziej precyzyjnie, nalezalo znac nieodpowiednich ludzi, a by ich poznac, nalezalo bywac w pewnych typach barow i przezyc, co stanowilo pierwszy test. Nieodpowiedni ludzie, naturalnie, nie znali pana Tulipana i pana Szpili. Ale znali… kogos. I ten ktos ogolnie wyrazal bardzo ostrozna opinie, ze byc moze wie, jak sie skontaktowac z ludzmi typu szpilowatego lub tulipanicznego. Chwilowo nie mogl sobie przypomniec niczego wiecej ze wzgledu na luki w pamieci, spowodowane brakiem pieniedzy. Po otrzymaniu lekarstwa sugerowal bardzo ogolnie inny adres, gdzie zainteresowany spotykal w ciemnym kacie jeszcze innego czlowieka. Ten z naciskiem twierdzil, ze nigdy nie slyszal o nikim zwanym Tulipanem ani Szpila. A takze pytal, gdzie klient bedzie, powiedzmy, dzisiaj o dziewiatej wieczorem.
Wtedy dopiero nastepowalo spotkanie z panem Tulipanem i panem Szpila. Wiedzieli juz, ze klient ma pieniadze, ze chce cos zalatwic, a jesli byl naprawde glupi, znali tez jego adres.
Dlatego niespodzianka dla Nowej Firmy okazal sie fakt, ze ostatni klient zglosil sie do nich bezposrednio. To bylo niepokojace. Niepokoil rowniez fakt, ze byl martwy. Trupy nie budzily niepokoju u Nowej Firmy, ale nie lubila, kiedy sie odzywaja.
Pan Slant odchrzaknal. Pan Szpila zauwazyl, ze uniosl sie nad nim obloczek kurzu. Albowiem pan Slant byl zombi.
— Musze ponownie zaznaczyc, ze w tej sprawie jestem tylko posrednikiem…
— Tak jak my — zauwazyl pan Tulipan.
Pan Slant zasugerowal mina, ze nawet za tysiac lat nie bedzie taki jak pan Tulipan, jednak powiedzial:
— Istotnie. Moi klienci chcieli, bym znalazl… ekspertow. Znalazlem panow. Przekazalem pewne zapieczetowane instrukcje. Przyjeli panowie zlecenie. Jak rozumiem, w rezultacie podjeli panowie pewne… dzialania. Nie wiem, jakie to dzialania. I konsekwentnie nie bede wiedzial, jakie to dzialania. Moje relacje z panami pozostana, jak to sie mowi, na odleglosc ramienia. Czy sie rozumiemy?
— Co to za …one ramie? — zapytal pan Tulipan. W obecnosci martwego prawnika robil sie nerwowy.
— Widzimy sie tylko wtedy, kiedy to konieczne, mowimy tak malo, jak to tylko mozliwe.
— Nie cierpie …onych zombi — stwierdzil pan Tulipan.
Dzis rano sprobowal czegos, co znalazl w pudle pod zlewem. Jesli to czysci rury, uznal, to znaczy, ze jest chemiczne. Teraz odbieral dziwne przekazy od swoich jelit.
— Z pewnoscia jest to uczucie odwzajemnione — rzekl pan Slant.
— Rozumiem, co pan mowi — oswiadczyl pan Szpila. — Mowi pan, ze jesli cos pojdzie zle, to nigdy w zyciu…
— Ehem… — kaszlnal pan Slant.
— …pozagrobowym — dodal natychmiast pan Szpila — nas pan nie widzial. No dobrze. Gdzie sa pieniadze?
— Zgodnie z zadaniem, uzgodniona wczesniej suma zostanie zwiekszona o trzydziesci tysiecy dolarow na pokrycie wydatkow szczegolnych.
— W klejnotach. Nie w gotowce.
— Oczywiscie. A moi klienci raczej nie wypisaliby panom czeku. Precjoza zostana dostarczone jeszcze dzisiaj. Sadze tez, ze powinienem wspomniec o kolejnej kwestii.
Suchymi palcami przerzucil suche dokumenty w suchej aktowce. Po chwili wreczyl panu Szpili teczke.
Pan Szpila przeczytal. Szybko odwrocil kilka stron.
— Moze pan to pokazac swojej malpie — rzucil pan Slant.
Pan Szpila zdazyl chwycic reke pana Tulipana, zanim dotarla do glowy zombi. Pan Slant nawet nie drgnal.
— Ma tu historie naszego zycia, panie Tulipanie!
— No to co? I tak moge mu rozwalic ten …ony przyszywany leb!
— Nie, nie moze pan — odparl pan Slant. — Panski kolega wyjasni dlaczego.
— Poniewaz nasz prawniczy przyjaciel z pewnoscia wykonal liczne kopie. Prawda, panie Slant? I zapewne ukryl je w najrozmaitszych miejscach, na wypadek gdyby zgi… na wypadek…
— …jakiegos nieszczesliwego wydarzenia — dokonczyl gladko pan Slant. — Brawo. Jak dotad, panowie, wasza kariera rozwijala sie niezwykle interesujaco. Jestescie jeszcze dosc mlodzi. W krotkim czasie dzieki swym talentom doszliscie bardzo daleko i zyskaliscie dobra reputacje w wybranej profesji. Co prawda nie mam pojecia, jakie zadanie wykonujecie… najmniejszego pojecia, co musze podkreslic z cala moca… ale nie watpie, ze zaimponujecie nam wszystkim.
— Czy wie o tym kontrakcie w Quirmie? — zapytal pan Tulipan.
— Tak — potwierdzil pan Szpila.
— A tym z druciana siatka, krabami i …onym bankierem?
— Tak.
— A numer ze szczeniaczkami i tym dzieciakiem?
— Teraz juz tak — odparl pan Szpila. — Wie prawie wszystko. Bardzo sprytne. Panie Slant, a wie pan, gdzie zakopane sa ciala?
— Rozmawialem z jednym czy dwoma — wyjasnil pan Slant. — Wydaje sie jednak, ze nigdy nie popelniliscie przestepstwa w granicach Ankh-Morpork. W przeciwnym razie oczywiscie bym sie z wami nie spotykal.
— Kto powiedzial, ze nie popelnilismy …onego przestepstwa w Ankh-Morpork? — zaprotestowal pan Tulipan z oburzeniem.
— Jak rozumiem, nigdy wczesniej nie odwiedzali panowie tego miasta.
— I co? Mielismy caly …ony dzien!
— Czy ktos was schwytal?
— Nie.
— W takim razie nie popelniliscie przestepstwa. Czy moge wyrazic nadzieje, ze interesy panow w naszym miescie nie wiaza sie z zadna dzialalnoscia przestepcza?
— Skad ta mysl? — obruszyl sie pan Szpila.
— Tutejsza Straz Miejska bywa pod pewnymi wzgledami bardzo uparta. A rozmaite gildie zazdrosnie strzega swych obszarow zawodowych.
— Bardzo powazamy policjantow — zapewnil pan Szpila. — Zywimy gleboki szacunek dla ich pracy.
— Normalnie kochamy …onych policjantow — dodal pan Tulipan.
— Gdyby odbywal sie bal policyjny, jako jedni z pierwszych kupilibysmy bilety — obiecal pan Szpila.
— Zwlaszcza gdyby umieszczono je na postumencie albo w eleganckiej gablocie — uzupelnil pan Tulipan. — Gdyz lubimy rzeczy piekne.
— Chcialem tylko sie upewnic, ze dobrze sie nawzajem rozumiemy — rzekl pan Slant i zatrzasnal aktowke.
Wstal, skinal im glowa i sztywnym krokiem wyszedl z pokoju.
— Co za… — zaczal pan Tulipan, ale pan Szpila uniosl palec do warg.
Przeszedl na palcach do drzwi i otworzyl je. Prawnika nie bylo.
— On przeciez wie, jaki …ony interes mamy tu zalatwic — szepnal rozgoraczkowany pan Tulipan. — Wiec po co to …one udawanie?
— Poniewaz jest prawnikiem — odparl pan Szpila. — Ladny lokal — dodal odrobine glosniej niz normalnie.
Pan Tulipan popatrzyl wokol.
— E tam — rzucil lekcewazaco. — Tak pomyslalem na poczatku, ale to przeciez osiemnastowieczna kopia …onego baroku. Wszystkie proporcje maja zrabane. Widzial pan kolumny w holu? Widzial pan? …ony szesnastowieczny Efeb, a do nich …one kwiatony z Drugiej Dynastii Djelibeybianskiej! Ledwie sie powstrzymalem od smiechu!
— Tak — przyznal pan Szpila. — Jak juz wspominalem, pod wieloma wzgledami jest pan czlowiekiem zaskakujacym.
Pan Tulipan podszedl do zaslonietego obrazu i odsunal kotare.
— Niech mnie, to przeciez …ony da Quirm — stwierdzil. — Widzialem reprodukcje. „Kobieta trzymajaca fretke”. Namalowal ja, kiedy wyniosl sie z Genoi i byl pod wplywem …onego Caravatiego. Prosze spojrzec na …