Zabrzmialy ciche smiechy.

— Jesli sprawy… pojda zle — odezwal sie fotel — kogo znaja ci ludzie?

— Znaja mnie — zapewnil pan Slant. — Nie martwilbym sie na zapas. Vimes dziala wedlug regul.

— Slyszalem, ze jest czlowiekiem gwaltownym i msciwym — zaniepokoil sie fotel.

— Istotnie. A poniewaz to wlasnie wie o sobie, zawsze dziala wedlug regul. W kazdym razie gildie spotykaja sie jutro.

— A kto zostanie nowym patrycjuszem? — zainteresowal sie fotel.

— Bedzie to kwestia starannie omawiana, po rozwazeniu opinii o wszelkich odcieniach — zapewnil pan Slant. Jego tonem mozna by oliwic zegarki.

— Panie Slant… — rzucil fotel.

— Tak?

— Prosze nie probowac z nami takich sztuczek. To bedzie Scrope, tak?

— Pan Scrope z pewnoscia cieszy sie powazaniem wielu kluczowych postaci tego miasta.

— To dobrze.

Stechle powietrze w sali stalo sie ciezkie od niewypowiedzianej konwersacji.

Absolutnie nikt nie musial mowic: Wiele poteznych osob w miescie zawdziecza swoje pozycje Vetinariemu.

I nikt nie odpowiedzial: Oczywiscie. Ale u ludzi, ktorzy pozadaja wladzy, wdziecznosc rzadko kiedy trwa dlugo. Ludzie tego typu maja sklonnosc do zalatwiania spraw na biezaco. Nigdy by nie probowali pozbawic Vetinariego stanowiska, ale kiedy juz odejdzie, beda praktyczni.

Zaden z obecnych nie spytal: Czy nikt nie bedzie bronic Vetinariego?

Odpowiedzialo mu milczenie: Och, wszyscy. Beda powtarzac cos w stylu: Biedaczysko… to z przepracowania, wiecie. Beda powtarzac: Ci spokojni najczesciej sie lamia. Beda powtarzac: Rzeczywiscie… powinnismy go odeslac gdzies, gdzie nie zrobi krzywdy sobie ani innym. Nie sadzicie? Beda powtarzac: Moze jakis skromny pomnik bylby na miejscu? Beda powtarzac: Przynajmniej tyle mozemy dla niego zrobic, ze zdejmiemy mu z karku straz. Jestesmy mu to winni. Beda powtarzac: Trzeba patrzec w przyszlosc. I w ten sposob, spokojnie, wszystko sie zmieni. Bez chaosu, prawie bez zamieszania.

Nikt nie dodal: Skrytobojstwo postaci. Znakomity pomysl. Zwykle skrytobojstwo dziala tylko raz, a to dziala dzien po dniu…

Ktorys fotel powiedzial jednak na glos:

— Zastanawialem sie, czy moze lord Downey, a nawet pan Boggis…

— Och, dajze spokoj — przerwal mu inny fotel. — Dlaczego? Tak przeciez bedzie lepiej.

— To prawda, rzeczywiscie, — Pan Scrope jest czlowiekiem o licznych zaletach.

— Przywiazany do rodziny, jak slyszalem.

— Slucha glosu ludu.

— Ale nie tylko ludu, mam nadzieje?

— Och, nie. Jest bardzo otwarty na dobre rady. Od dobrze poinformowanych… grup eksperckich.

— Bedzie ich potrzebowal wielu.

Nikt nie musial dodawac: To uzyteczny idiota.

— Mimo wszystko… straz trzeba bedzie przywolac do porzadku.

— Vimes zrobi, co mu sie kaze. Musi. Scrope bedzie wybrany co najmniej tak samo legalnie jak Vetinari. A Vimes to czlowiek, ktory musi miec kogos nad soba, bo to mu daje poczucie legalnosci.

Slant chrzaknal.

— Czy to juz wszystko, panowie?

— A co z „Pulsem Ankh-Morpork”? — zaniepokoil sie fotel.

— To chyba jest pewien problem…

— Ludzie uwazaja, ze jest zabawny — odparl Slant. — I nikt nie bierze go powaznie. „SuperFakty” sprzedaja juz dwa razy tyle egzemplarzy, po zaledwie jednym dniu na ulicach. „Puls” jest niedo — finansowany. I ma, ehm… trudnosci z surowcem.

— Niezla historia byla w „SuperFaktach” o tej kobiecie i wezu — stwierdzil fotel.

— Naprawde? — zdziwil sie pan Slant.

Fotel, ktory pierwszy wspomnial o „Pulsie”, byl wyraznie czyms zaniepokojony.

— Czulbym sie pewniej, gdyby kilku mocnych chlopcow rozwalilo te ich prase — powiedzial.

— To by zwrocilo uwage — stwierdzil fotel. — A „Puls” chce zwracac na siebie uwage. Ten… autor marzy, by zostac zauwazonym.

— No coz, skoro sie pan upiera…

— Nawet nie mysle o uporze. Ale „Puls” upadnie — zapewnil fotel, a byl to fotel, ktorego inne fotele sluchaly. — Ten mlody czlowiek jest tez idealista. Musi sie jeszcze przekonac, ze to, co lezy w interesie publicznym, nie jest tym samym, czym interesuje sie publicznosc.

— Zechcialby pan powtorzyc?

— Chodzi mi o to, panowie, ze ludzie prawdopodobnie uwazaja, ze „Puls” wykonuje dobra robote, ale kupuja „SuperFakty”. Nowiny sa tam ciekawsze. Czy mowilem juz panu, panie Slant, ze klamstwo obiegnie swiat dookola, zanim prawda zdazy wciagnac buty?

— Wiele razy, szanowny panie — odparl pan Slant odrobine mniej dyplomatycznie niz zwykle. Uswiadomil to sobie i dodal:

— To cenne spostrzezenie, bez watpienia.

— No dobrze. — Najwazniejszy fotel prychnal lekcewazaco.

— Prosze miec oko na naszych… pracownikow, panie Slant.

* * *

Byla polnoc w swiatyni Oma przy ulicy Pomniejszych Bostw. Tylko w zakrystii plonelo samotne swiatelko — swieca w bogato zdobionym lichtarzu. W pewnym sensie przesylala ku niebu modlitwe. Modlitwa ta, z Ewangelii wedlug Lotrow, brzmiala: Oby nikt nie odkryl nas, jak zwijamy ten towar. Pan Szpila przeszukiwal szafke.

— Nie moge znalezc nic na panski rozmiar — powiedzial. — Wyglada, jakby… No nie, do licha! Kadzidlo sluzy do palenia.

Pan Tulipan kichnal, ostrzeliwujac przeciwlegla sciane drobinami drzewa sandalowego.

— Mogl mnie pan uprzedzic …ona chwile wczesniej — mruknal. — Mam troche papieru.

— Znowu pan bral proszek do czyszczenia piekarnika? — zapytal oskarzycielskim tonem pan Szpila. — Chce, zeby pan sie skupil, jasne? Otoz jedyne, co tutaj znalazlem, a co moze na pana pasowac…

Drzwi zaskrzypialy i do pokoju wszedl niski, podstarzaly kaplan. Pan Szpila odruchowo zlapal ciezki lichtarz.

— Och… Czy przyszliscie na, mm, wieczorne nabozenstwo? — zapytal staruszek, mrugajac niespokojnie w swietle.

Tym razem to pan Tulipan chwycil za ramie pana Szpile, gdy ten wzniosl swiecznik.

— Czy pan oszalal? Co z pana za czlowiek? — rzucil gniewnie.

— Co? Przeciez nie mozna mu pozwolic…

— Ale niech pan spojrzy na ten …ony swiecznik, co? — Pan Tulipan nie zwracal uwagi na zaskoczonego kaplana. — To autentyczny Sellini! Ma piecset lat! Prosze spojrzec na te koronkowa robote na gasidle! Niech mnie, dla pana to pewnie tylko piec funtow …onego srebra, co?

— Wlasciwie, mm, to Fregarz — poprawil go stary kaplan, ktory wciaz jeszcze nie osiagnal pelnej sprawnosci umyslowej.

— Co, uczen? — Oczy pana Tulipana ze zdumienia przestaly wirowac. Odwrocil lichtarz i spojrzal na podstawe. — Hej, rzeczywiscie! Jest tu znak Selliniego, ale tez wybite male „f”. Pierwszy raz widze jego tak wczesne …one dzielo! Byl zreszta lepszym …onym zlotnikiem. Szkoda tylko, ze mial takie glupie …one nazwisko. Wiesz, wielebny, za ile mozna to sprzedac?

— Myslelismy, ze moze siedemdziesiat dolarow — odparl z nadzieja kaplan. — Nalezal do zestawu umeblowania, ktore pewna starsza pani zapisala kosciolowi. Wlasciwie trzymamy go tylko z powodow sentymentalnych…

Вы читаете Prawda
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату