Chcialbym, zeby nie bylo, pomyslal Moist, wolno wchodzac na pietro. Ale trzeba sie spieszyc. Zawsze sie spieszyl. Cale zycie. Spiesz sie, bo nigdy nie wiesz, co probuje cie dogonic…

Zatrzymal sie na schodach.

Nie pan Pompa!

Golem nie wyszedl z Urzedu Pocztowego. Nie probowal go gonic! Dlaczego? Bo wyjechal w sprawie poczty? Na jak dlugo moze wyjechac w sprawie poczty? Moze zdola upozorowac wlasna smierc? Stary numer ze stosem ubran na plazy? Warto zapamietac. Niezbedna jest tylko odpowiednia przewaga. Jak wlasciwie pracuje umysl golema? Trzeba bedzie zapytac panne…

Panna Dearheart! Wpadl w taka euforie, ze zaprosil ja na kolacje! W tej chwili to moze byc problem, poniewaz cala dolna czesc jego ciala plonela i to akurat nie pozadaniem dla panny Dearheart. Co tam, pomyslal, wchodzac do gabinetu, moze uda sie znalezc restauracje z miekkimi fotelami…

SZYBCIEJ NIZ SWIATLO

„Staroswiecka” Poczta wygrywa z Sekarami

Poczmistrz dorecza, mowi: „Nos nie zagral”

Szokujace sceny w Urzedzie Pocztowym

Tytuly krzyczaly do niego od chwili, kiedy przestapil prog. Mial ochote tez na nie krzyknac.

Oczywiscie, powiedzial to wszystko. Ale powiedzial do niewinnie usmiechnietej twarzy panny Sacharissy Cripslock, nie do calego swiata! A ona zapisala to bardzo dokladnie i nagle… widzial cos takiego.

Moist nigdy sie nie przejmowal azetami. Byl artysta. Nie interesowaly go wielkie plany. Oszukiwal czlowieka przed soba, patrzac mu szczerze w oczy.

Ale musial przyznac, ze obrazek sie udal. Stojacy deba kon, skrzydlata czapka, a przede wszystkim lekkie rozmazanie od predkosci. To robilo wrazenie.

Uspokoil sie troche. Urzad Pocztowy dzialal. Wysylano listy. Doreczano przesylki. Zgoda, wieksza czesc tego wynikala z faktu, ze sekary nie pracuja, ale moze z czasem ludzie zrozumieja, ze list do siostry w Sto Lat nie musi kosztowac trzydziestu pensow i, byc moze, dotrzec tam za godzine, ale wystarczy, jesli za skromne piec pensow bedzie u celu rankiem.

Stanley zastukal i otworzyl drzwi.

— Herbaty, panie Lipwig? — zaproponowal. — I buleczke?

— Jestes aniolem w przebraniu, Stanley — odparl Moist.

Usiadl ostroznie i skrzywil sie.

— Bardzo dziekuje, sir — odparl chlopak z powaga. — Mam dla pana wiadomosci, sir.

— Swietnie, Stanley — powiedzial Moist. Nastapila dluga chwila ciszy, nim sobie przypomnial, ze rozmawia ze Stanleyem. — Powtorz mi te wiadomosci, Stanley — dodal wiec.

— Ta dama od golemow przyszla tu i powiedziala… — Stanley przymknal oczy. — „Powtorz tej Blyskawicy, ze rano bedzie mial kolejne osiem golemow, a jesli nie jest zbyt zajety robieniem cudow, przyjme jego zaproszenie na kolacje w Le Foie Heureux, spotkanie pod Zalatanym Bebnem o siodmej”.

— Radosna Watrobka? Jestes pewien? — Ale oczywiscie nie moglo byc pomylki. To przeciez Stanley. — Ha, tam przeciez nawet zupa kosztuje pietnascie dolarow! — westchnal Moist. — I trzeba czekac trzy tygodnie na rozmowe, zanim w ogole sie zastanowia nad rezerwacja. Waza czlowiekowi portfel! Czy jej sie wydaje, ze ja…

Jego wzrok padl na „skrzynke pana Robinsona” stojaca niewinnie w kacie gabinetu. Lubil panne Dearheart. Wiekszosc ludzi jest… dostepna. Wczesniej czy pozniej daje sie odkryc sprezyny, ktore ich napedzaja. Nawet panna Maccalariat ma ukryta gdzies dzwignie, choc to przerazajaca mysl. Ale Adora Belle bronila sie, a w dodatku bronila sie, zanim jeszcze zostala zaatakowana. Byla wyzwaniem, a zatem fascynowala. Byla tak cyniczna, tak niechetna, tak najezona… W dodatku odnosil wrazenie, ze ona potrafi w nim czytac o wiele, wiele lepiej niz on w niej. Ogolnie biorac, byla intrygujaca. No i swietnie wygladala w gladkiej, prostej sukience, o tym tez nie mozna zapominac.

— W porzadku. Dziekuje ci, Stanley — powiedzial. — Cos jeszcze?

Chlopak polozyl mu na biurku arkusz troche wilgotnych, zielonoszarych znaczkow.

— Pierwsze dolarowe, sir — oznajmil.

— Slowo daje, Spools naprawde sie postaral! — Moist przyjrzal sie setkom malych zielonych obrazkow uniwersyteckiej Wiezy Sztuk. — Nawet wygladaja na warte dolara.

— Zgadza sie, sir. Prawie nie widac tego malego ludzika, ktory skacze ze szczytu.

Moist wyrwal chlopcu z reki arkusz.

— Co takiego? Gdzie?

— Potrzebne jest szklo powiekszajace, sir. I on jest tylko na kilku. Na niektorych jest w wodzie. Pan Spools bardzo przeprasza, sir. Mowi, ze to pewnie jakas indukowana magia. Ze niby nawet obrazek wiezy magow jest sam w sobie troche magiczny. Na innych tez jest pare bledow. Na niektorych czarnych jednopensowych druk sie troche nie udal i lord Vetinari ma siwe wlosy, sir. A niektore nie maja kleju, ale to nie przeszkadza, bo ludzie takie wlasnie chcieli.

— Po co?

— Mowia, ze sa tak dobre jak prawdziwe pensy, ale o wiele lzejsze, sir.

— Lubisz znaczki, Stanley? — zapytal lagodnie Moist.

Czul sie o wiele lepiej na siedzeniu, ktore nie podskakuje bez przerwy.

Stanley sie rozpromienil.

— O tak, sir. Naprawde, sir. Sa cudowne, sir. Zachwycajace, sir!

Moist uniosl brew.

— Az tak dobre?

— To jakby… jakby byc przy tym, kiedy wynalezli pierwsza szpilke, sir! — Twarz Stanleya jasniala.

— Doprawdy? Pierwsza szpilke, tak? Niezwykle… No coz, w takim razie, Stanley, mianuje cie kierownikiem znaczkow. Calego wydzialu. Zlozonego wlasciwie z ciebie. Jak ci sie to podoba? Domyslam sie, ze juz teraz wiesz o nich wiecej niz ktokolwiek inny.

— Och, wiem, sir. Na przyklad w pierwszym wydruku znaczkow pensowych uzyli innego rodzaju…

— Dobrze — przerwal mu pospiesznie Moist. — Brawo. Moge sobie zatrzymac ten pierwszy arkusz? Na pamiatke?

— Oczywiscie, sir. Kierownik znaczkow, hm… Czy dostane specjalna czapke?

— Jesli chcesz — zgodzil sie wspanialomyslnie Moist. Zlozyl arkusz i wsunal do wewnetrznej kieszeni. O wiele wygodniejsze niz dolary… Naprawde niesamowite. — Albo moze koszulke? — zaproponowal. — No wiesz… „Zapytaj mnie o znaczki”?

— Dobry pomysl, sir! Moge isc i opowiedziec panu Groatowi, sir? Bedzie ze mnie taki dumny, sir!

— Ruszaj. Ale wroc tu za dziesiec minut, dobrze? Bede mial dla ciebie list do doreczenia… osobiscie.

Stanley wybiegl.

Moist otworzyl drewniana skrzynke, ktora poslusznie rozsunela swoje tacki, i rozprostowal palce.

Hm… Zdawalo sie, ze kazdy, kto… kto byl kims w tym miescie, drukowal papier listowy u Teemera i Spoolsa. Moist przerzucil zdobyte niedawno probki i w koncu znalazl:

KOMPANIA WIELKIEGO PNIA

„Z Predkoscia Swiatla”

Вы читаете Pieklo pocztowe
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату