Gabinet Prezesa

To bylo kuszace. Niezwykle kuszace. Tamci byli bogaci, bardzo bogaci. Nawet przy obecnych klopotach wciaz byli wazni. A Moist nie spotkal jeszcze kelnera, ktory nie lubi pieniedzy.

Znalazl egzemplarz wczorajszego „Pulsu”. Byl tam obrazek… tak, tutaj: obrazek Reachera Gilta, prezesa Wielkiego Pnia, na jakims przyjeciu. Wygladal jak lepszej klasy pirat, moze bukanier, ale taki, ktory nie zaluje czasu, by wypolerowac swoja deske. Te dlugie czarne wlosy, ta broda, ta opaska na oku i… bogowie… ta papuga! To byl wizerunek, nie ma co…

Moist nie zawracal sobie glowy kompania Wielkiego Pnia. Byla zbyt wielka, a z tego, co slyszal, zatrudniala praktycznie wlasna armie — w gorach zdarzaly sie grozne sytuacje, a czlowiek byl tam czesto bardzo daleko od czegokolwiek przypominajacego straznika. Ludzi, ktorzy sami egzekwuja prawo, lepiej jest nie okradac. Maja sklonnosc do bardzo stanowczych dzialan.

Ale to, co planowal w tej chwili, to przeciez nie jest kradziez. Moze nawet nie naruszal prawa. Oszukanie maitre d’ to praktycznie sluzba publiczna.

Raz jeszcze przyjrzal sie obrazkowi. Hm… Jak taki czlowiek pisze wlasne nazwisko?

Hm… Litery zamaszyste, ale niewielkie… taki pewnie jest charakter pisma Reachera Gilta. Prezes jest tak elegancki, tak towarzyski, ma tak otwarta osobowosc, ze ktos znajacy sie na takich sprawach musi sie zastanawiac, czy to nie kolejny odprysk szkla probuje blyszczec jak diament. A istota oszustwa polega na tym, by dzieki falszywym sugestiom i wyborze wlasciwej chwili sprawic, ze szklo bardziej bedzie przypominalo diament niz sam diament.

W kazdym razie warto sprobowac. Przeciez nie planuje zadnego szwindlu, nie w scislym sensie.

Hm… Male, ale zamaszyste, tak… Ale ktos, kto nigdy nie widzial pisma tego czlowieka, spodziewalby sie raczej liter ekstrawagancko duzych i zakreconych, jak on sam.

Moist zblizyl pioro do papieru… i napisal:

Maitre d’

Le Jaie Heureux

Bylbym niezwykle wdzieczny, gdyby dzisiaj o osmej znalazl pan stolik dla mojego dobrego przyjaciela, pana Lipwiga, i jego damy.

Reacher Gilt

Niezwykle wdzieczny — to dobre. Reacher Gilt pewnie rozrzuca napiwki jak pijany marynarz.

Moist zlozyl list i wlasnie adresowal koperte, gdy weszli Stanley i Groat.

— Ma pan list, panie Lipwig — oznajmil z duma Stanley.

— Owszem, tutaj…

— Nie, chodzilo mi o to, ze przyszedl do pana — sprostowal chlopak.

Wymienili sie kopertami. Moist zerknal na otrzymana i otworzyl ja kciukiem.

— Mam zle wiesci, sir — poinformowal Groat, kiedy Stanley wyszedl.

— Hm… — mruknal Moist, wpatrujac sie w list.

Poczmistrzu,

linia sekarowa do Pseudopolis bedzie miala awarie jutro o dziewiatej rano.

Dymiace Gnu

— Tak jest, sir. Poszedlem do biura dylizansow — ciagnal Groat — i powtorzylem im to, co pan mowil, sir. A oni powiedzieli, zeby pan pilnowal swoich spraw, bardzo beda wdzieczni, a oni przypilnuja swoich.

— Hm — powtorzyl Moist, wciaz ogladajac list. — No, no… Slyszal pan o kims, kto nazywa sie „Dymiace Gnu”, panie Groat?

— A co to jest gnu, sir?

— Chyba taka troche niebezpieczna krowa — wyjasnil Moist. — Ehm… Co pan mowil o tych ludziach od dylizansow?

— Napyskowali mi, sir — oswiadczyl Groat. — Powiedzialem im, powiedzialem, ze jestem wicenaczelnym poczmistrzem, a oni na to: „I co z tego?”, sir. Wiec im powiedzialem, ze wszystko panu powtorze, a oni… chce pan wiedziec, co oni wtedy, sir?

— Hm. Nie moge sie doczekac, Tolliverze… — Moist raz po raz przebiegal wzrokiem po dziwnym liscie.

— Powiedzieli: „Tak, akurat”, sir — rzekl Groat, promieniejacy sprawiedliwym gniewem.

— Zastanawiam sie, czy pan Trooper znajdzie dla mnie chwile — mruczal Moist, wpatrujac sie w sufit.

— Przepraszam, sir…

— Och, nic takiego. Moze lepiej pojde i sam z nimi porozmawiam. Niech pan mi znajdzie pana Pompe, dobrze? I przekaze mu, zeby przyprowadzil jeszcze ze dwa golemy. Chce… wywrzec odpowiednie wrazenie.

* * *

Odpowiadajac na stukanie, Igor otworzyl drzwi frontowe.

Nikogo nie zobaczyl. Wyszedl za prog i rozejrzal sie po ulicy.

Nikogo nie zobaczyl…

Wrocil do srodka i zamknal za soba drzwi — a nikt stal juz w korytarzu, kapiac woda z czarnej peleryny, zdejmujac kapelusz z plaskim rondem.

— Ach, pan Gryle, fir — zwrocil sie do niego Igor. — Powinienem fie domyflic, ze to pan.

— Reacher Gilt mnie wzywal — odparl pan Gryle. Bylo to raczej tchnienie niz glos.

Klan Igorow juz wiele pokolen temu wyeliminowal u siebie wszelka sklonnosc do drzenia, co bardzo sie teraz przydalo. Igor czul sie nieswojo w obecnosci Gryle’a i jemu podobnych.

— Jafnie pan oczekuje… — zaczal.

Ale nikogo juz nie zobaczyl.

Nie polegalo to na magii, a Gryle nie byl wampirem. Igory potrafia zauwazyc takie rzeczy. Po prostu niczego nie mial za wiele — ani ciala, ani czasu, ani slow. Nie dalo sie wyobrazic sobie Gryle’a kolekcjonujacego szpilki, rozkoszujacego sie kieliszkiem wina czy nawet wymiotujacego po zepsutym paszteciku. Wizja tego, jak myje zeby albo spi, absolutnie nie potrafila sie w myslach uformowac. Sprawial wrazenie, jakby z trudem powstrzymywal sie od zabicia rozmowcy.

Zamyslony Igor zszedl do swojego pokoiku obok kuchni i sprawdzil, czy jego nieduza skorzana torba jest zapakowana — na wszelki wypadek.

W gabinecie Reacher Gilt nalal sobie mala brandy. Gryle rozgladal sie oczami, ktore chyba niezbyt dobrze sie czuly wsrod ograniczonych horyzontow zamknietego pomieszczenia.

— A dla ciebie? — zapytal Reacher Gilt.

— Woda — odparl Gryle.

— Spodziewam sie, ze wiesz, o co tu chodzi.

— Nie.

Gryle nie nalezal do takich, ktorzy lubia swobodne pogaduszki, czy tez — jesli sie zastanowic — jakiekolwiek pogaduszki.

— Czytales azety?

— Nie czytam.

— Ale wiesz o Urzedzie Pocztowym?

— Tak.

Вы читаете Pieklo pocztowe
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату