— Tak, oczywiscie, panie Groat. Moze pan nosic moja czapke. Panie Pompa?

— Tak, Panie Lipvig?

— Wieczorem rzadzi tutaj pan Groat. I nie chodz za mna, prosze.

— Nie, Nie Pojde. Moj Wolny Dzien Zaczyna Sie Teraz. Dla Nas Wszystkich. Powrocimy Jutro O Zachodzie Slonca — poinformowal golem.

— Ach, tak. — Jeden dzien wolnego w tygodniu, mowila panna Dearheart. To miedzy innymi odroznia golemy od mlotkow. — Wolalbym tylko, zebyscie mnie wczesniej uprzedzili, wiesz… Troche bedzie nam brakowalo personelu.

— Byl Pan Powiadomiony, Panie Lipvig.

— Tak, tak. Takie sa zasady. Chodzi tylko o to, ze jutrzejszy dzien bedzie…

— Prosze sie o nic nie martwic, sir — uspokoil go Groat. — Niektorzy z tych chlopcow, ktorych przyjalem dzis do pracy, sir, to synowie listonoszy, sir. I wnukowie. Nie ma problemu, sir. Wszyscy beda jutro doreczac.

— Aha. Dobrze. No to swietnie. — Moist znow poprawil krawat. Czarny krawat na czarnej koszuli pod czarna marynarka nielatwo jest chocby znalezc. — Jak wygladam, panie Pompa? Szpinak nadal nie zaatakowal? Ide na spotkanie z dama.

— Tak, Panie Lipvig. Z Panna Dearheart — odparl spokojnie golem.

— Skad wiesz?

— Wykrzyczal Pan To W Obecnosci Okolo Stu Osob, Panie Lipvig. My… To Znaczy, Panie Lipvig, Wszystkie Golemy… Chcielibysmy, Zeby Panna Dearheart Byla Osoba Bardziej Szczesliwa. Miala Bardzo Wiele Zmartwien. Szuka Kogos, Kto…

— …ma zapalniczke? — przerwal mu szybko Moist. — Skoncz w tym miejscu, panie Pompa, bardzo prosze. Kupidyny to takie… male bobasy z nadwaga i w pieluchach. A nie wielkie gliniane osobniki.

— Anghammarad Mowi, Ze Przypomina Mu Lele, Boginie Wulkanow, Ktora Dymi Bez Przerwy, Poniewaz Bog Deszczow Napadal Na Jej Lawe — ciagnal golem.

— Tak, ale kobiety zawsze sie skarza na takie rzeczy — odparl Moist. — Dobrze wygladam, panie Groat, prawda?

— Och, sir — powiedzial Groat. — Nie sadze, zeby Moist von Lipwig kiedykolwiek musial sie denerwowac, gdy idzie na spotkanie z mloda dama. Prawda?

Coz, gdyby sie chwile zastanowic, wlasnie tak, myslal Moist, idac przez zatloczone ulice. Przeciez nigdy jeszcze nie szedl na spotkanie z mloda dama. Ani razu, przez wszystkie te lata. Pewnie, Albert i cala reszta spotykali ich setki i mieli z tego wiele zabawy, w tym raz takze zwichniecie szczeki, co jest zabawa w stylu zupelnie niezabawnym. A on — nigdy. Zawsze ukrywal sie za falszywym wasikiem, okularami czy po prostu falszywa tozsamoscia. Teraz znowu czul sie jak nagi i zaczynal zalowac, ze zostawil swoj zlocisty stroj.

Kiedy dotarl do Zalatanego Bebna, przypomnial sobie, czemu to zrobil.

Ludzie czesto mu powtarzali, ze Ankh-Morpork jest teraz o wiele bardziej cywilizowane. Ze gildie i straz wspolnie panuja nad sytuacja w stopniu dostatecznym, by zagwarantowac, ze napad podczas zalatwiania swoich zwyczajnych spraw w Ankh-Morpork stal sie jedynie mozliwoscia, a nie czyms oczywistym, jak kiedys. A ulice byly teraz tak czyste, ze czasem dalo sie nawet zobaczyc ulice.

Ale Zalatany Beben pozostal niezawodny. Jesli ktos nie wypadl akurat tylem przez drzwi i nie runal na bruk, kiedy czlowiek tamtedy przechodzil, to znaczylo, ze cos niedobrego dzieje sie ze swiatem.

Wewnatrz trwala bojka. Mniej wiecej. Ale i tutaj nastapil rozwoj, przynajmniej w pewnym sensie. Dzisiaj nie mozna juz bylo tak po prostu kogos wyciagnac i przylozyc mu toporem. Ludzie mieli pewne oczekiwania wobec barowych bojek. Wchodzac, Moist minal spora grupe mezczyzn zlamanonosej i jednouchej proweniencji, ktorzy pochyleni ku sobie, naradzali sie nerwowo.

— Jeszcze raz, Bob, ktorego kawalka nie zrozumiales? To kwestia stylu, jasne? Porzadna bojka nie zdarza sie sama. Nie mozecie sie wszyscy rzucac razem, juz nie. No wiec Dave Ostryga… wloz z powrotem helm, Dave… bedzie nieprzyjacielem z przodu, a Bazalt, ktory nie potrzebuje helmu, jak wiemy, bedzie nieprzyjacielem podchodzacym z tylu. W porzadku, przeszlismy juz poza piesci, powiedzmy, ze ten oto Polewa wykonal juz swoj numer z Wymachem Lawa, bylo troche tanca z nozami, odrobilismy cala scene Hustania na Zyrandolu, bla, bla, bla. I wtedy Drugi Stolek… to wlasnie ty, Bob… wchodzisz szybko miedzy Numer Piaty i Butelkarza, bierzesz stolkiem zamach nad glowa o tak… przepraszam, Szpicu… a potem walisz nim prosto w Numer Piaty, trach, lup i masz w kieszeni tlusciutkie szesc punktow. Jesli na Numer Piaty zagraja krasnoluda, stolek nawet go nie spowolni, ale nie lam sie, trzymaj oba kawalki, ktore ci jeszcze zostaly w rekach, odczekaj chwile, az podejdzie blizej, a potem walnij go z obu stron po uszach. Nie znosza tego, jak moze potwierdzic obecny tu Wrecemocny. Nastepne trzy punkty. Potem przejdziemy pewnie do stylu dowolnego, ale chcialbym, kiedy juz zacznie sie znowu na piesci, zebyscie wszyscy, nie wylaczajac Paskudy Micka i Chrupa, sprobowali Podwojnego Andrew. Pamietacie? Wpadacie na siebie plecami, odwracacie sie, zeby przylozyc temu drugiemu, moment przerwy na humorystyczne rozpoznanie, potem lapiecie sie lewymi rekami, robicie mlynek i trafiacie w atakujacego tego drugiego, reka czy noga, to wasz wybor. Pietnascie punktow od razu, jesli tylko uda sie wam to plynnie rozegrac. Aha, i pamietajcie, ze mamy dyzurnego Igora, wiec jesli odrabia wam reke, sprobujcie ja podniesc i przywalcie nia komus. To zawsze budzi wesolosc i daje dwadziescia punktow. A skoro juz o tym mowa, pamietajcie, co mowilem, zeby wytatuowac na niej swoje imie, jasne? Igory robia, co moga, ale szybciej staniecie na nogach, jesli ulatwicie im zycie, a co wazniejsze, to beda wasze wlasne nogi. W porzadku, wszyscy na miejsca, powtorzymy to jeszcze raz…

Moist przesunal sie bokiem obok grupy i rozejrzal po wielkiej sali. Najwazniejsze, zeby nie zwalniac. Zwalnianie przyciaga uwage.

Zobaczyl nad tlumem cienka smuzke dymu i zaczal przeciskac sie w tamta strone.

Panna Dearheart siedziala sama przy malutkim stoliku, z malutkim drinkiem przed soba. Nie mogla tu czekac zbyt dlugo — jedyne stojace obok krzeslo bylo jeszcze niezajete.

— Czesto pani tu przychodzi? — zapytal Moist, siadajac na nim szybko.

Panna Dearheart uniosla brwi na jego widok.

— Tak. Dlaczego nie?

— No, ja… Podejrzewam, ze dla samotnej kobiety to niezbyt bezpieczne.

— Jak to? Przy tylu silnych mezczyznach gotowych mnie bronic? Moze pan przyniesie sobie cos do picia.

Moist przedostal sie w koncu do baru — rzucajac na podloge garsc drobnych monet. To zwykle zmniejszalo troche scisk.

Kiedy wrocil, jego miejsce zajmowal Chwilowo Przyjazny Pijak. Moist znal ten typ, a kluczowym slowem w opisie bylo „chwilowo”. Panna Dearheart odsuwala sie, by uniknac jego awansow, a bardziej prawdopodobnie jego oddechu.

Moist uslyszal znajomy zew godowy obficie podlanych alkoholem.

— Sso… tak? No bo sso mowie, mowie znaczy sie, nie, znaczy, moze bys, sso nie, moze bys mi d-dala buziaszszka, sso? Bo wiesz…

O bogowie, pomyslal Moist, bede musial cos zrobic. Jest wielki i ma miecz jak rzeznicki tasak, a w chwili, kiedy cos powiem, on przejdzie bezposrednio do Etapu Czwartego, czyli Gwaltownego Nieopanowanego Szalenca, a tacy potrafia byc zaskakujaco precyzyjni, zanim upadna…

Odstawil kufel.

Panna Dearheart rzucila mu krotkie spojrzenie i pokrecila glowa.

Cos sie poruszylo pod stolem, zabrzmial cichy, jakby miesisty odglos i pijak pochylil sie nagle, a kolory odplynely mu z twarzy. Prawdopodobnie tylko on i Moist uslyszeli mruczenie panny Dearheart:

— To, co teraz kluje cie w stope, to czterocalowy obcas szpilek „Piekna Lukrecja” od Mitzy, najgrozniejsze obuwie swiata. Liczac w funtach na cal kwadratowy, to jakby byc zdeptanym przez bardzo spiczastego slonia. I wiem, o czym teraz myslisz; myslisz: „Czy moze nacisnac tak, zeby sie przebic az do podlogi?”. I wiesz, sama nie jestem pewna. Podeszwa twojego buta moze stawiac pewien opor, ale nic innego. Jednak nie to powinno cie niepokoic. Powinien cie niepokoic fakt, ze w dziecinstwie, praktycznie pod grozba noza, musialam brac lekcje baletu, co oznacza, ze umiem kopac jak mul. Ty siedzisz przede mna, a ja mam jeszcze drugi but. Dobrze. Widze, ze zrozumiales. A teraz zabiore ten obcas.

Spod stolu dobieglo ciche pukniecie. Pijak bardzo ostroznie wstal i oddalil sie chwiejnie, nie ogladajac za siebie.

— Czy moge sie przysiasc? — spytal Moist.

Вы читаете Pieklo pocztowe
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату