Panna Dearheart kiwnela glowa, wiec usiadl, krzyzujac nogi.
— To byl tylko pijak… — zauwazyl.
— Owszem, mezczyzni mowia takie rzeczy — odparla. — Zreszta niech pan mnie przekona, ze gdybym tego nie zrobila, pan nie zbieralby teraz swoich zebow do czapki. Ktorej pan nie nosi, jak zauwazylam. To pewnie panska tajna tozsamosc. Przepraszam, powiedzialam cos niewlasciwego? Rozlal pan piwo.
Moist starl piwo z klapy marynarki.
— Nie, to ja — zapewnil. — Czysty i bez upiekszen.
— Prawie pan mnie nie zna, a jednak zaprosil mnie pan na kolacje — rzekla panna Dearheart. — Dlaczego?
Bo nazwalas mnie oszustem, pomyslal Moist. Przejrzalas mnie od razu. Bo nie przybilas mi glowy do drzwi z tej swojej kuszy. Bo nie lubisz rozmow o niczym. Bo chcialbym poznac cie lepiej, choc byloby to jak calowanie popielniczki. Bo zastanawiam sie, czy w reszte zycia potrafisz wlozyc tyle pasji co w palenie papierosa. Wbrew pannie Maccalariat, chcialbym pozwolic sobie z toba na migdalenie, Adoro Belle Dearheart… no, na pewno mi pozwolic, a gdalenie moze potem, kiedy sie lepiej poznamy. Chcialbym wiedziec o twojej duszy tyle, ile ty wiesz o mojej…
— Poniewaz prawie pani nie znam — powiedzial glosno.
— Jesli juz o tym mowa, to ja tez prawie pana nie znam — zauwazyla panna Dearheart.
— Prawde mowiac, na to wlasnie liczylem — odparl.
Zyskal tym usmiech.
— Gladka odpowiedz. Blyskotliwa. A gdzie naprawde dzisiaj jemy?
— W Le Foie Heureux, oczywiscie.
Wydawala sie szczerze zaskoczona.
— Zdobyl pan rezerwacje?
— O tak.
— Ma pan krewniaka, ktory tam pracuje? Czy szantazuje pan maitre d’?
— Nie. Ale zdobylem stolik na dzis wieczor — zapewnil Moist.
— W takim razie to jakas sztuczka — uznala panna Dearheart. — Jestem pod wrazeniem. Ale uprzedzam, zeby docenil pan ten posilek. Moze byc panskim ostatnim.
— Co takiego?
— Kompania Wielkiego Pnia zabija ludzi, panie Lipwig. Na wiele rozmaitych sposobow. A pan na pewno dziala Reacherowi Giltowi na nerwy.
— Niech pani nie zartuje. Jestem komarem przy ich pikniku.
— A jak sie panu wydaje, co ludzie robia z komarami? Pien ma klopoty, panie Lipwig. Firma traktowala go jak maszynke do pieniedzy. Uwazali, ze naprawy beda tansze niz konserwacja. Scieli wszystko do golej ziemi… golej ziemi. To ludzie bez poczucia humoru. Mysli pan, ze Reacher Gilt zawaha sie choc minute, nim pana pacnie?
— Ale jestem przeciez… — zaczal Moist.
— Panu sie zdaje, ze sie pan z nimi bawi? Dzwoni do drzwi i ucieka? Gilt zamierza zostac kiedys Patrycjuszem, wszyscy to mowia. I nagle zjawia sie taki… taki idiota z wielka zlota czapka, przypomina wszystkim, w jakim stanie sa sekary, pokpiwa sobie z nich, znowu uruchamia Urzad Pocztowy…
— Zaraz, zaraz… — wykrztusil w koncu Moist. — To przeciez miasto, a nie jakas osada pastuchow! Ludzie nie zabijaja konkurentow w interesach ot, tak sobie, prawda?
— W Ankh-Morpork? Naprawde pan w to wierzy? Och, nie zabije pana. Nie zada sobie nawet trudu formalnego zgloszenia w Gildii Skrytobojcow. Po prostu pan umrze. Jak moj brat. A on bedzie za tym stal.
— Pani brat? — zdumial sie Moist.
Na drugim koncu sali wieczorna bojka rozpoczela sie od pieknie wykonanego Smiesznie Na Mnie Patrzenia, ktore zyskalo dwa punkty i zlamanego zeba.
— On i pare innych osob, ktore pracowaly w Pniu, zanim zostal zrabowany… zrabowany, panie Lipwig, jak przez piratow. Probowali stworzyc nowy Pien. — Panna Dearheart pochylila sie nad stolikiem. — Zdobyli jakos fundusze na kilka wiez testowych. Mial byc ponad cztery razy szybszy od starego systemu, planowali rozne sprytne sztuczki z kodowaniem, wszystko powinno byc wspaniale. Wielu ludzi powierzalo im swoje oszczednosci, ludzi, ktorzy pracowali jeszcze dla mojego ojca. Widzi pan, wiekszosc dobrych mechanikow odeszla, kiedy ojciec stracil Pien. Nie mogli wytrzymac Gilta i jego bandy zlodziei. Moj brat mial odzyskac nasze pieniadze.
— Tutaj chyba sie zgubilem — wyznal Moist.
Topor wbil sie w stol i zadygotal. Panna Dearheart przyjrzala sie Moistowi i dmuchnela mu kolo ucha struzka dymu.
— Moim ojcem jest Robert Dearheart — powiedziala jakby zamyslona. — Byl prezesem oryginalnej Kompanii Wielkiego Pnia. Sekary to jego wizja. Do demona, sam zaprojektowal polowe mechanizmow w wiezach. Wzieli sie do tego z grupa innych mechanikow, samych powaznych ludzi z suwakami, pozyczyli pieniadze, zastawili swoje domy, zbudowali lokalny system, a potem zebrali pieniadze z powrotem i zaczeli budowac Pien. Splywalo sporo gotowki, kazde miasto chcialo sie w nim znalezc, wszyscy powinni sie wzbogacic. Mielismy stajnie. Ja mialam konia. Przyznaje, nie lubilam go za bardzo, ale karmilam i przygladalam sie, jak biega po okolicy i co tam jeszcze robia konie. Wszystko szlo znakomicie, az nagle dostal ten list, nastapily jakies spotkania i powiedzieli, ze ma szczescie, ze nie trafil do wiezienia za… nie wiem dokladnie, cos skomplikowanego i prawniczego. A sekary wciaz przynosily wielkie zyski. Potrafi pan to zrozumiec? Reacher Gilt i jego banda zachowywali sie przyjaznie, ale wykupywali hipoteki, kontrolowali banki, kombinowali z liczbami, az wyrwali nam z rak Wielki Pien, jak zlodzieje. Chca tylko zarabiac pieniadze. Sam Pien ich nie obchodzi. Kiedy tato nim kierowal, ludzie byli dumni z tego, co robia… A ze byli mechanikami, dbali o to, zeby wieze dzialaly bezblednie, przez caly czas. Mieli nawet cos takiego, co nazywali „chodzacymi wiezami”, takimi z gotowych elementow, ktore da sie zapakowac na kilka duzych wozow. I kiedy jakas wieza miala powazne klopoty, mogli taka chodzaca postawic obok i przejac caly ruch, nie gubiac ani jednego kodu. Byli z tego dumni, wszyscy byli… byli dumni, ze w czyms takim uczestnicza!
— Powinien pan tam byc. Powinien pan to widziec! — powiedzial Moist do siebie. Nie zamierzal mowic tego glosno.
Po drugiej stronie sali jakis czlowiek uderzyl innego jego wlasna noga i zebral siedem punktow.
— Tak — zgodzila sie panna Dearheart. — Powinien pan. A trzy miesiace temu moj brat zebral dosc funduszy, by zaczac budowe konkurencyjnego Pnia. Wymagalo to wysilku. Macki Gilta siegaja wszedzie. No i John skonczyl martwy na polu. Powiedzieli, ze nie zapial liny zabezpieczajacej. Zawsze zapinal. A teraz moj ojciec tylko siedzi i wpatruje sie w sciane. Stracil nawet swoj warsztat, kiedy mu wszystko zabrali. Stracilismy tez dom, naturalnie. Teraz mieszkamy z moja ciotka przy Siostrach Dolly. Do tego doszlismy. Kiedy Reacher Gilt mowi o wolnosci, ma na mysli wlasna, nie innych. I nagle pan wyskakuje jak znikad, panie von Lipwig, swiezutki i blyszczacy, i biega pan dookola, robiac wszystko naraz. Dlaczego?
— Vetinari zaproponowal mi te posade, to wszystko.
— Dlaczego ja pan przyjal?
— To byla okazja zycia.
Przyjrzala mu sie z taka uwaga, ze zaczal odczuwac skrepowanie.
— W kazdym razie zdobyl pan stolik w Le Foie Heureux, choc dowiedzial sie pan z zaledwie kilkugodzinnym wyprzedzeniem — przyznala, gdy noz wbil sie w belke za jej plecami. — Nadal bedzie pan klamal, jesli zapytam, w jaki sposob?
— Tak, chyba tak.
— Dobrze. Pojdziemy?
W przytulnej duchocie szatni palila sie mala lampa zarowa; kula swiatla byla wyjatkowo jasna. W samym jej srodku, ze szklem powiekszajacym w dloni, Stanley badal znaczki.
To byl… raj. Maniacy sa zwykle bardzo dokladni, a Stanley skrupulatny w stopniu doprawdy niezwyklym. Pan Spools, nieco zaniepokojony jego usmiechem, przekazal mu wszystkie arkusze probne i nieudane wydruki, a teraz Stanley bardzo starannie je katalogowal — ile ich jest, jakie maja bledy, wszystko.
Jego umysl oplatala cienka nic poczucia winy. To bylo lepsze niz szpilki. Naprawde. Znaczki nigdy sie nie