stuknieciach po glowie taca na ofiary.
Nawet panna Extremella Mume, ktorej niewielka, wielowyznaniowa swiatynia nad biurem bukmacherskim przy Kablowej zalatwiala codzienne sprawy doczesne kilkudziesieciu mniej waznych bostw, teraz robila calkiem dobre interesy na tych, ktorzy nie chcieli przepuscic chocby niewielkiej szansy. Nawet powiesila nad drzwiami transparent z napisem „To mozesz byc TY!”.
To nie moglo sie zdarzyc. To nie powinno sie zdarzyc. Ale nigdy nie wiadomo, tym razem… kto wie?
Moist rozpoznawal te nadzieje. Dzieki niej zarabial na zycie. Czlowiek wiedzial, ze ktos, kto prowadzi gre w trzy karty, na pewno wygra, wiedzial, ze ktos w potrzebie raczej nie bedzie sprzedawal pierscionka z brylantem za ulamek jego wartosci, wiedzial, ze zycie podaje zwykle ten lepki koniec kija, i wiedzial tez, ze bogowie nie wybieraja z populacji jakiegos niegodnego glupka, zeby zeslac mu majatek.
Tylko ze tym razem czlowiek moze sie mylic, prawda? Cos takiego moze akurat sie zdarzyc, tak?
Co lacznie znane bylo jako najwiekszy ze wszystkich skarbow, czyli Nadzieja. Dobra metoda, by bardzo szybko zbiedniec i juz biednym pozostac. To mozesz byc ty… Ale nie bedziesz.
W tej chwili Moist von Lipwig maszerowal ulica Antycznej Pszczoly w strone Darmowego Szpitala Lady Sybil. Ludzie ogladali sie, gdy ich mijal. W koncu od kilku dni nie opuszczal pierwszych stron azet. Mial tylko nadzieje, ze skrzydlata czapka i zlocisty stroj zagwarantuja mu bezpieczenstwo: ludzie beda widziec zloto, a nie twarz.
Szpital nadal byl w budowie, jak zwykle szpitale. Mial tez kolejke przed wejsciem. Moist poradzil z nia sobie, ignorujac ja i przechodzac prosto do wnetrza. Dalej, w glownym holu, stali ludzie, ktorzy wygladali na takich ludzi, ktorych zadaniem jest wolanie „Ej, ty!” do ludzi, ktorzy po prostu wchodza. Moist jednak generowal osobiste pole „Jestem zbyt wazny, zeby mnie zatrzymywac” i jakos nie udalo im sie sformulowac wlasciwych slow.
I oczywiscie, kiedy ktos juz przedarl sie przez demony wejscia dowolnej organizacji, ludzie zakladali, ze ma prawo tam byc, i udzielali mu wskazowek.
Pan Groat mial pokoj tylko dla siebie, a tabliczka na drzwiach ostrzegala „Nie wchodzic”. Ale Moist rzadko przejmowal sie tabliczkami.
Staruszek siedzial na lozku z ponura mina, lecz ucieszyl sie na widok Moista.
— Panie Lipwig! Co za widok dla moich zmeczonych oczu! Moze pan sie dowiedziec, gdzie schowali moje spodnie? Mowilem im, ze jestem zdrowy jak pchelka, sir, a i tak zabrali mi spodnie! Niech mnie pan ratuje, zanim mnie zaniosa do nastepnej kapieli. Kapieli, sir!
— Musza cie nosic? — zmartwil sie Moist. — Nie mozesz chodzic, Tolliverze?
— Moge, sir, ale walcze z nimi, sir. Bronie sie. Kapac mnie, sir? I to kobiety! Ktore sie gapia na moja trabke i bile! Uwazam, ze to bezwstyd, sir! Wszyscy wiedza, ze mydlo zabija naturalne emisje, sir! Och, sir! Och, sir! Trzymaja mnie tu w niewoli, sir! I jeszcze zrobili mi spodnioktomie!
— Niech pan sie uspokoi, panie Groat. — Moist wystraszyl sie troche, gdyz staruszek mocno poczerwienial na twarzy. — Czyli rozumiem, ze czuje sie pan juz dobrze?
— To tylko zadrapanie, sir, prosze spojrzec… — Groat odpial guziki nocnej koszuli. — Widzi pan?
Moist o malo nie zemdlal. Banshee probowal zrobic z piersi Groata plansze do gry w kolko i krzyzyk. Ktos inny pozszywal go rowniutko.
— Niezle sie postarali, musze im przyznac — stwierdzil niechetnie Groat. — Ale musze juz wstac i wracac do urzedu, sir. Praca czeka!
— Jest pan pewien, ze juz pan wyzdrowial? — Moist wpatrywal sie w siatke strupow.
— Zdrow jestem jak rydz, sir, jak rydz! Tak im powiedzialem, sir, ze jak banshee nie mogl sie przebic przez moj ogrzewacz piersi, to zaden z tych ich niewidzialnych gryzacych malych demonow tez nie da rady. Zaloze sie, ze tam wszystko sie sypie, a Aggy rzadzi sie jak zawsze! Zaloze sie! I na pewno mnie pan potrzebuje, sir!
— Hm… Owszem. Daja panu lekarstwa?
— Ha! Oni to nazywaja lekarstwem… Nagadali mi rozne hokus-kadabry, jakie to niby wspaniale, ale jesli chce pan poznac moje zdanie, to brakuje temu zapachu i smaku, sir. Tlumacza, ze dobrze mi zrobi, ale ja im na to, ze ciezka praca mi dobrze robi, a nie siedzenie w wodzie z mydlem, kiedy mlode kobiety patrza na moje grzechotki i flet. I jeszcze usuneli mi wlosy, sir. Mowia, ze sa niehigieniczne, sir! Co za bezczelnosc! Pewnie, troche sie ruszaja same z siebie, ale to przeciez naturalne! Mialem te wlosy juz od bardzo dawna, sir, i sie przyzwyczailem do ich zabawnych sztuczek.
— A co sie tutaj hwyprawia? — rozlegl sie glos pelen urazonego poczucia wlasnosci.
Moist obejrzal sie na drzwi.
Jesli jedna z zasad, ktore powinno sie wpoic mlodemu mezczyznie, brzmi: „Nie kombinuj ze zwariowanymi dziewczynami, ktore pala jak smoki”, to druga winna brzmiec: „Uciekaj przed kazda kobieta, ktora do w doklada h”.
Ta kobieta moglaby byc dwoma kobietami. Z pewnoscia miala dostateczna objetosc, a ze nosila sie calkiem na bialo, wygladala calkiem jak gora lodowa. Tylko zimniejsza. I z zaglami. I w czepku wykrochmalonym do zabojczej ostrosci.
Dwie mniejsze kobiety staly za nia po obu stronach, zagrozone zmiazdzeniem, gdyby zrobila krok do tylu.
— Przyszedlem odwiedzic pana Groata — wyjasnil Moist slabym glosem.
Groat zaskomlal i naciagnal koldre na glowe.
— Hwykluczone. Jestem tu przelozona, mlody czlowieku, i musze nalegac, zebys natychmiast opuscil ten pokoj. Stan chorego jest hwyjatkowo niestabilny!
— Jak dla mnie pan Groat wyglada calkiem zdrowo.
Musial podziwiac to spojrzenie, jakim obrzucila go przelozona. Sugerowalo, ze wlasnie odkryla Moista przyklejonego do podeszwy jej buta. Odpowiedzial wlasnym lodowatym wzrokiem.
— Mlody czlowieku, jego stan jest hwybitnie krytyczny — rzucila gniewnie. — Odmawiam zwolnienia go.
— Droga pani, choroba to nie zbrodnia! Ludzie nie sa zwalniani ze szpitala. Po prostu wychodza.
Przelozona wyprostowala sie z godnoscia i usmiechnela tryumfalnie.
— Otoz to, mlody czlowieku, tego hwlasnie sie obawiamy!
Moist byl pewien, ze lekarze trzymaja u siebie szkielety, by zastraszac pacjentow. No, no, wiemy, jak wygladasz pod spodem… Ale aprobowal takie podejscie. Wzbudzalo poczucie pewnej wspolnoty. Takie miejsca, jak Szpital Lady Sybil, w dzisiejszych czasach spotykalo sie rzadko, ale mimo to byl pewien, ze czekalaby go calkiem dochodowa kariera, gdyby zdecydowal sie nosic bialy fartuch, uzywac dlugich i uczonych nazw na dolegliwosci typu katar i spogladac z madra mina na rozne rzeczy w buteleczkach.
Po drugiej stronie biurka jakis dr Lawn — nazwisko mial wypisane na tabliczce ustawionej na blacie, poniewaz lekarze sa zapracowani i nie moga wszystkiego pamietac — uniosl glowe znad notatek na temat Tollivera Groata.
— To bylo calkiem ciekawe, panie Lipwig. Pierwszy raz w zyciu musialem operowac, zeby usunac ubranie pacjenta — powiedzial. — Nie wie pan przypadkiem, z czego zrobiony byl ten oklad? Nie chcial nam powiedziec.
— Wydaje mi sie, ze to warstwy flaneli, gesiego smalcu i chlebowego puddingu — odparl Moist, rozgladajac sie po gabinecie.
— Chlebowy pudding? Prawdziwy chlebowy pudding?
— Prawdopodobnie.
— Czyli nie cos zywego? Wydawalo nam sie skorzaste. — Doktor przerzucil notatki. — A tak, juz mam. Jego spodnie zostaly zdetonowane w kontrolowanych warunkach po tym, jak eksplodowala jedna ze skarpetek. Nie wiemy czemu.
— Wsypuje do nich siarke i wegiel drzewny, zeby dbac o swiezosc stop, a spodnie nasacza saletra, by zapobiegac gzom. Widzi pan, on jest wielkim wyznawca medycyny naturalnej. Nie ufa lekarzom.
— Doprawdy? — zdziwil sie Lawn. — Zachowal wiec resztki zdrowego rozsadku. A przy okazji, taki wlasnie rozsadek sugeruje, by nie dyskutowac z personelem pielegniarskim. Przekonalem sie, ze najlepszym wyjsciem jest rzucenie kilku czekoladek w jednym kierunku i pospieszne oddalenie sie w przeciwnym. Pan Groat, jak rozumiem, uwaza, ze kazdy jest dla siebie najlepszym lekarzem?