W tlumie wybuchlo szalenstwo. Bogowie, alez jestem w tym dobry, pomyslal Moist. Oby ta chwila trwala wiecznie.

— Panie Lipwig! — rozlegl sie krzyk.

Moist przyjrzal sie twarzom i dostrzegl, kto go wola.

— Ach, panna Sacharissa… Olowek w pogotowiu?

— Powaznie chce nam pan powiedziec, ze zaczeka, az Wielki Pien przygotuje swoj przekaz? — spytala. Smiala sie przy tym.

— Oczywiscie — zapewnil Moist, chwytajac za klapy swej lsniacej marynarki. — My w Urzedzie Pocztowym jestesmy ludzmi, ktorzy lubia uczciwa gre. Moze jednak skorzystam z okazji i opowiem o naszym nowym znaczku? Zielony Kapusciany…

— Z pewnoscia posuwa sie pan za daleko, panie Lipwig!

— Az do samej Genoi, droga pani! Mowilem, ze klej jest o smaku kapusty?

Moist nie zdolalby sie teraz powstrzymac, nawet gdyby mu placili. W takich momentach jego dusza zyla: tanczac na lawinie, tworzac po drodze wlasny swiat, siegajac ludziom do uszu i zmieniajac ich mysli. Po to sprzedawal szklo jako brylanty, po to tanczyly mu w palcach trzy karty, po to stal z usmiechem przed kasjerami badajacymi czeki. Takiego uczucia pragnal, tego nagiego, surowego podniecenia, gdy rozpychal swoja koperte…

Reacher Gilt sunal przez tlum jak rekin miedzy plotkami. Obrzucil Moista starannie obojetnym wzrokiem, po czym zwrocil sie do Pony’ego.

— Czyzby jakies problemy, panowie? — zapytal. — Robi sie pozno.

W ciszy zaklocanej tylko chichotami gapiow Pony probowal tlumaczyc, o ile w ogole jeszcze sie orientowal w wydarzeniach.

— Rozumiem — powiedzial Gilt. — Sprawia panu przyjemnosc zartowanie z nas, panie Lipwig? Prosze wiec pozwolic mi na stwierdzenie, ze my w Wielkim Pniu nie bedziemy dotknieci, jesli odjedzie pan natychmiast. Mysle, ze mozemy darowac panu kilka godzin, co?

— Och, z pewnoscia — odparl Moist. — Jesli od tego poczuje sie pan lepiej…

— W samej rzeczy. Najlepiej bedzie, panie Lipwig, jesli znajdzie sie pan bardzo daleko stad.

Moist dostrzegl jego ton, poniewaz sie go spodziewal. Gilt staral sie zachowywac rozsadnie, jak maz stanu, ale jego oko przypominalo ciemna metalowa kule, a w glosie zabrzmiala melodyka mordu. A potem powiedzial jeszcze:

— Czy pan Groat dobrze sie czuje, panie Lipwig? Bardzo sie zmartwilem, kiedy uslyszalem o tym ataku.

— Ataku, panie Gilt? Uderzyla go spadajaca belka — zapewnil Moist.

A to pytanie upowaznia do nieokazywania ci absolutnie zadnej laski…

— Tak? W takim razie zostalem zle poinformowany — odparl Gilt. — Zapamietam, zeby w przyszlosci nie wierzyc plotkom.

— Przekaze panu Groatowi panskie wyrazy troski.

Gilt uniosl kapelusz.

— Zegnam, panie Lipwig. Zycze szczescia w tej meznej probie! Na drogach zdarzaja sie niebezpieczni ludzie.

Moist takze uchylil czapki.

— Zamierzam bardzo szybko zostawic ich za soba, panie Gilt.

No i po wszystkim, pomyslal. Powiedzielismy to wszystko, a mila dama z „Pulsu” mysli, ze jestesmy kolegami, a przynajmniej tylko rywalami w interesach, chlodno uprzejmymi wobec siebie. Ale popsujemy troche ten nastroj.

— Do zobaczenia, panie i panowie! — zawolal. — Panie Pompa, zechciej uprzejmie zaladowac do dylizansu miotle.

— Miotle? — Gilt spojrzal ostro. — Te miotle? Te z gwiazdkami? Zabiera pan miotle?

— Tak. Przyda sie, gdybysmy mieli awarie.

— Protestuje, nadrektorze! — Gilt odwrocil sie gwaltownie. — Ten czlowiek zamierza poleciec do Genoi!

— Nie mam takich zamiarow! — zapewnil Moist. — Odrzucam sama te sugestie.

— Czy dlatego jest pan tak pewny siebie? — warknal Gilt.

I to rzeczywiscie bylo warkniecie, wlasnie w tej chwili… W postawie Gilta pojawil sie niewielki slad pekniecia.

Miotla moze leciec tak szybko, ze zdmuchnie czlowiekowi uszy. Nie trzeba zbyt wielu uszkodzonych wiez — a bogowie swiadkami, ze psuja sie bez przerwy — by wyprzedzic sekary do Genoi. Zwlaszcza ze miotla leci prosto i nie musi podazac wzdluz wielkiego luku traktu dylizansow i linii Wielkiego Pnia. Pien musialby miec prawdziwego pecha, a osoba lecaca bylaby naprawde przemarznieta i prawdopodobnie naprawde martwa, ale miotla moze w jeden dzien dotrzec z Ankh-Morpork do Genoi. A to by moglo wystarczyc.

Twarz Gilta stala sie maska radosci. Teraz zrozumial, co zaplanowal Moist.

Kulka sie toczy, ktoz odgadnie, gdzie stanie, w ktora dziurke wpadnie…

To tkwi w samym sercu kazdego oszustwa czy sztuczki. Klient ma byc niepewny, a jesli juz jest pewny, trzeba sie postarac, by byl pewny tego co nieprawdziwe.

— Zadam, zeby zadna miotla nie trafila do tego dylizansu! — zwrocil sie Gilt do nadrektora.

Nie bylo to rozsadne posuniecie. Od magow niczego sie nie zada. Mozna tylko prosic.

— Jesli pan Lipwig nie jest pewien swojego sprzetu — ciagnal — sugeruje, zeby od razu zrezygnowal.

— Bedziemy podrozowac samotnie po bardzo niebezpiecznych drogach — przypomnial Moist — Miotla moze sie okazac kluczowa.

— Jednakze zmuszony jestem zgodzic sie z tym… dzentelmenem — wtracil Ridcully z pewnym niesmakiem. — To nie bedzie dobrze wygladac, panie Lipwig.

Moist rozlozyl rece.

— Jak pan sobie zyczy, nadrektorze, oczywiscie. To powazny cios. Czy moge jednak prosic o sprawiedliwie traktowanie?

— To znaczy? — zdziwil sie mag.

— Przy kazdej wiezy czeka kon, ktory bedzie wykorzystany w razie awarii — stwierdzil Moist.

— To normalna praktyka — burknal Gilt.

— Tylko w gorach — odparl spokojnie Moist. — A nawet tam tylko w najbardziej oddalonych wiezach. Ale dzisiaj, jak podejrzewam, konie czekaja przy wszystkich. To sztafeta kucykow, Pony Express, za przeproszeniem pana Pony’ego. Moga latwo wyprzedzic nasz dylizans, nie wysylajac ani slowa w kodzie.

— Nie sugeruje pan chyba, ze przez cala droge przeniesiemy te wiadomosc konno — oburzyl sie Gilt.

— Pan sugerowal, ze polece… Jesli pan Gilt nie jest pewien swojego sprzetu, moze zrezygnuje od razu?

Wreszcie! Przez twarz Gilta przebiegl cien. Gilt byl juz bardziej niz zirytowany — przeplynal na spokojne, krystaliczne wody skrajnej, wewnetrznej furii.

— Zgodzmy sie zatem, ze nie jest to proba koni przeciw miotle — zaproponowal Moist. — To dylizans przeciw wiezom sekarowym. Jesli powoz sie zepsuje, naprawiamy powoz. Jesli wieza ma awarie, naprawiacie wieze.

— Przyznaje, ze to brzmi rozsadnie — uznal Ridcully. — A wiec tak zarzadzam. Jednakze musze poprosic pana Lipwiga na strone, by przekazac ostrzezenie.

Nadrektor objal Moista za ramiona, odprowadzil za powoz i pochylil sie, az ich twarze znalazly sie o kilka cali od siebie.

— Zdaje pan sobie sprawe, prawda, ze wymalowanie paru gwiazdek na calkiem zwyczajnej miotle nie znaczy jeszcze, ze zacznie latac? — zapytal.

Moist spojrzal w jasnoniebieskie oczy, niewinne jak u dziecka — zwlaszcza u dziecka, ktore bardzo sie stara wygladac niewinnie.

— Wielkie nieba… Naprawde nie? — zapytal.

Mag poklepal go po ramieniu.

— Mysle, ze lepiej zostawimy te kwestie — oswiadczyl z satysfakcja.

Вы читаете Pieklo pocztowe
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату