— I…? — zdziwil sie Froc. Siedzacy obok oficer pochylil sie natychmiast i szepnal mu cos do ucha. — Ach, z tym Wrigglesworthem… No tak… Oczywiscie. Doskonaly oficer. Wielki entuzjasta, ehm…
— Teatru amatorskiego — podpowiedzial spokojnie pulkownik.
— Tak, zgadza sie. Dobre dla morale sa takie wystepy. Tak. Hrumf.
— Z calym szacunkiem, generale, chyba moge wskazac wyjscie z tej sytuacji — zaproponowal inny zolnierz w randze generala.
— Naprawde, Bob? No dobrze… nie krepuj sie. Prosze zaprotokolowac, ze oddaje glos generalowi Kzupiemu.
— Przepraszam, sir, ale wydawalo mi sie, ze to posiedzenie nie jest protokolowane — przypomnial Clogston.
— Tak, tak, oczywiscie, dziekuje, majorze, za wspomozenie mojej pamieci. Jednakze gdybysmy mieli protokol, to wlasnie by sie w nim znalazlo. Bob?
— Drogie panie… — zaczal general Kzupi, blyskajac usmiechem. — I oczywiscie pan, poruczniku, oraz… — Spojrzal niepewnie na Maladicta, ktory nieruchomo patrzyl mu w oczy. — Oraz pan, sir. — General Kzupi jednak nie nalezal do tych, ktorych gapiacy sie wampir moze wyprowadzic z rownowagi. — Przede wszystkim chcialbym, w imieniu nas wszystkich, jak sadze, wyrazic nasza wdziecznosc za naprawde niesamowite wyczyny, jakich dokonaliscie. Wspaniala akcja. Niestety jednak, swiat, w ktorym zyjemy, ma pewne… reguly, co zapewne rozumiecie. Szczerze powiem, klopot nie polega na tym, ze jestescie kobietami. Nie w scislym sensie. Ale upieracie sie przy rozglaszaniu, ze nimi jestescie. Rozumiecie? Nie mozemy sie na to zgodzic.
— Chce pan powiedziec, sir, ze gdybysmy znowu wlozyly mundury, dlubaly w nosie, bekaly i powtarzaly: „Hle, hle, nabralismy wszystkich”, to byloby w porzadku? — spytala Polly.
— Moze ja moglbym pomoc? — odezwal sie inny glos.
Froc spojrzal wzdluz stolu.
— Ach, to brygadier Stoffer. Tak?
— To wszystko jest piekielnie durne, generale…
— Hrumf — przerwal mu Froc.
— Co takiego powiedzialem? — zdziwil sie Stoffer.
— Sa wsrod nas damy, brygadierze. Na tym wlasnie polega klopot, nieprawdaz…
— Prawda jak szlag! — zawolala Stukacz.
— Rozumiem to, generale. Jednakze oddzialem dowodzil mezczyzna, prawda?
— Porucznik Bluza zapewnia mnie, ze jest mezczyzna, sir — oswiadczyl Clogston. — A ze jest oficerem i dzentelmenem, wierze mu na slowo, sir.
— No to problem mamy rozwiazany. Te mlode damy mu pomagaly. Przemycily go do twierdzy i tak dalej. Udzielaly wsparcia. Wedlug najlepszych tradycji kobiet Borogravii i tak dalej. Wcale nie byly zolnierzami! Dajmy temu czlowiekowi wielki medal, zrobmy go kapitanem i zapomnijmy o sprawie.
— Przepraszam na moment, generale — rzekl Clogston. — Skonsultuje sie z osobami, ktore nazwalbym oskarzonymi, gdyby ktokolwiek zechcial mnie oswiecic co do natury zarzutow.
Podszedl do oddzialu.
— To zapewne najlepsza propozycja, na jaka mozecie liczyc — powiedzial cicho. — Chyba uda mi sie wydostac tez dla was pieniadze. Co wy na to?
— Przeciez to smieszne — zirytowal sie Bluza. — One wykazaly sie wyjatkowa odwaga i zdecydowaniem. Bez nich to wszystko byloby niemozliwe.
— Zgadza sie, Bluza. I bedziesz mogl to wszedzie powtarzac. Stoffer zaproponowal calkiem sprytne rozwiazanie. Wszyscy dostaja to, czego chcieli, a wy macie tylko unikac sugerowania, ze gdziekolwiek dzialalyscie jako zolnierze. Dzielne borogravianskie kobiety ruszyly na pomoc walecznemu bohaterowi. To dziala. Mozecie przyjac poglad, ze czasy sie zmieniaja, a wy pomagacie im zmieniac sie szybciej. I jak?
Oddzial porozumial sie wzrokiem.
— Mnie to odpowiada, jesli innym tez — odezwala sie Kukula.
— Czyli godzisz sie miec dziecko bez meza? — spytala Polly.
— On pewnie i tak nie zyje, kimkolwiek byl. — Dziewczyna westchnela.
— General ma wplywy — wtracil Clogston. — Moglbym…
— Nie, ja tego nie kupuje — oswiadczyla Stukacz. — To takie wredne male klamstewko. Do demona z nimi.
— Loft? — rzucila Polly.
Loft zapalila zapalke i patrzyla. Wszedzie potrafila znalezc zapalki.
Rozlegl sie kolejny loskot. Wysoko nad nimi.
— Maladict?
— Nniech gggra sssie tttoczy. Mmmowie nnnie.
— A pan, poruczniku? — spytal Clogston.
— To niehonorowe — uznal Bluza.
— Ale jesli sie pan nie zgodzi, moze pan miec klopoty. Z dalsza kariera.
— Nie wydaje mi sie, zebym mial przed soba kariere, majorze, niezaleznie od tego, co sie stanie. Nie, nie chce zyc w klamstwie. Wiem juz, ze nie jestem bohaterem. Jestem tylko kims, kto chcial nim zostac.
— Dziekuje panu, sir — powiedziala Polly. — Nefryt?
— Jeden z tych trollow, co mnie aresztowal, uderzyl mnie maczugom, no to ja rzucilam w niego stolem — wyznala Nefryt, wbijajac wzrok w podloge.
— To niewlasciwe traktowanie jen… — zaczal Bluza.
— Nie, poruczniku — przerwal mu Clogston. — Wiem co nieco o trollach. Sa bardzo… fizyczne. Czyli… to dosc atrakcyjny chlopak, prawda, szeregowy?
— Mam dobre przeczucia — odparla zarumieniona Nefryt. — I nie chcem byc odeslana do domu. I tak nic tam dla mnie nie ma.
— Szeregowy Igor… ina? — spytal Bluza.
— Mysle, ze powinnismy ustapic — rzekla Igorina.
— Czemu?
— Bo Lazer umiera. — Uniosla dlon. — Nie, prosze, nie stawajcie przy niej. Niech ma dosc powietrza. Nic nie jadla. Nie moge jej zmusic do wypicia choc odrobiny wody. — Spojrzala podkrazonymi oczami. — Nie wiem, co robic…
— Ksiezna do niej mowila — przypomniala Polly. — Wszyscy slyszeliscie. I wiecie, co widzielismy na dole w krypcie.
— A ja w to wszystko nie wierze! — rzekla Stukacz. — To jej… umysl. Doprowadzili ja do obledu. Bylysmy tak zmeczone, ze moglysmy zobaczyc cokolwiek. I jeszcze to gadanie, ze powinnysmy sie dostac do dowodztwa! No wiec teraz stoimy przed nimi, a jakos nie widze zadnych cudow. Moze wy?
— Nie sadze, zeby ona chciala, zebysmy ustapily — uznala Polly.
— Slyszalyscie to? — spytala Polly, choc nie byla pewna, czy slowo dotarlo do niej przez uszy.
— Nie slyszalam — oswiadczyla Stukacz. — Wcale tego nie slyszalam.
— Mysle, ze nie mozemy sie zgodzic na taki kompromis — poinformowala majora Polly.
— No to ja tez nie — poparla ja natychmiast Kukula. — Ja nie… To nie byl… Przyszlam tylko dlatego, ze… Ale… Oczywiscie, ze jestem z wami. Co oni moga nam zrobic?
— Prawdopodobnie zamknac was w wiezieniu na bardzo dlugo — wyjasnil major. — Teraz traktuja was lagodnie…
— Lagodnie? — powtorzyla Polly.
— No… mysla, ze traktuja was lagodnie. A moga o wiele gorzej. Jest wojna. Nie chca wyjsc na okrutnikow, ale Froc nie zostal generalem dlatego, ze jest mily. Musialem was ostrzec. Nadal odrzucacie propozycje?
Bluza obejrzal sie na swoich zolnierzy.
— Tak, majorze.
— To dobrze — odrzekl Clogston i mrugnal.
Clogston wrocil do stolika i przerzucil papiery.