— Bede wdzieczna za „kapralu”. Dziekuje.
— Przepraszam za te pomylke. Prosze mowic…
Clogston otworzyl teczke, wyjal okulary, ktore wlozyl na nos, olowek oraz cos bialego i kwadratowego. — Jak tylko bedziecie gotowa, kapralu…
— Sir, naprawde chce pan pisac na tej kanapce z dzemem?
— Co? — Major spojrzal i wybuchnal smiechem. — Nie. Bardzo przepraszam. Musze jesc regularnie. Cukier we krwi, rozumiecie…
— Tylko ze ona juz przecieka, sir. Prosze sie nami nie krepowac, juz jadlysmy.
Zajelo to godzine, z licznymi wtraceniami, poprawkami i dwoma kolejnymi kanapkami. Major zapisal spora czesc notesu. Czasami musial przerwac i popatrzec w sufit.
— …i potem wrzucili nas tutaj — zakonczyla Polly.
— Wcisneli, tak naprawde — poprawila ja Igorina. — Wepchneli.
— Mhm… — Clogston sie zastanawial. — Mowilas, ze kapral Strappi, ktorego poznalyscie, nagle… nagle bardzo sie rozchorowal na wiesc o tym, ze rusza do bitwy?
— Tak, sir.
— A potem w tawernie w Plun naprawde w zamieszaniu kopnelas ksiecia Heinricha?
— Na pewno sie zmieszal, sir. Ale wtedy nie wiedzialam, ze to ksiaze Heinrich.
— Nie wspomnialas ataku na wzgorze, gdzie wedlug porucznika Bluzy szybka akcja zdobylas ksiazke szyfrow…
— Nie ma o czym wspominac, sir. Nie na wiele sie nam przydala.
— No, nie wiem. Ze wzgledu na ciebie i tego milego czlowieka z azety dwa regimenty sprzymierzonych truchtaly tam i z powrotem po gorach, szukajac jakiegos partyzanckiego przywodcy zwanego Tygrysem. Ksiaze Heinrich sie uparl i sam stanal na czele. Mozna powiedziec, ze nie umie przegrywac. Plotka glosi, ze zupelnie nie umie.
— Ten pisarz z azety w to wszystko uwierzyl? — Polly byla zdumiona.
— Nie wiem, ale na pewno to zapisal. Naprawde lord Rust zaproponowal, ze pozwoli wam wszystkim dyskretnie wrocic do domow?
— Tak, sir.
— I uzgodnilyscie, ze moze…
— Wcisnac to sobie pod golf, sir.
— A tak. Nie moglem odczytac wlasnego pisma. G… O… L… — Clogston starannie zapisal slowo duzymi literami. — Nie mowie tego i w ogole mnie tu nie ma, ale niektorzy… wysoko postawieni ludzie po naszej stronie zastanawiaja sie, czy moze odeszlybyscie dyskretnie…?
Pytanie zawislo w powietrzu niczym cialo z belki pod sufitem.
— Zanotuje to sobie takze jako „golf — zdecydowal major Clogston.
— Niektorzy z nas nie maja dokad pojsc — powiedziala Stukacz.
— Ani z kim pojsc — dodala Kukula.
— Nie zrobilysmy nic zlego — powiedziala Polly.
— Czyli golf — podsumowal major. Schowal okulary, po czym westchnal. — Nie chca mi nawet powiedziec, jakie padna zarzuty.
— Ze jestesmy Niedobrymi Dziewczetami — uznala Stukacz. — Kogo pan chce oszukac, sir? Nieprzyjaciel chcial tylko dyskretnie sie nas pozbyc, a generalowi zalezy na tym samym. Na tym polega klopot z dobrymi i zlymi facetami: to sa faceci.
— Czy dostalybysmy medale, sir, gdybysmy byly mezczyznami? — zapytala Kukula.
— Tak. Na pewno. A Bluze czekalby szybki awans, jak podejrzewam. Ale toczymy akurat wojne i chwila nie jest odpowiednia…
— …zeby dziekowac gromadzie Obrzydliwych kobiet? — podpowiedziala Polly.
Clogston sie usmiechnal.
— …zeby tracic koncentracje. To wszystko naciski galezi politycznej, oczywiscie. Nie chca pozwolic, zeby wiesci o tym sie rozeszly. A dowodztwo chce szybko zamknac sprawe. Z tego samego powodu.
— I kiedy wszystko sie zacznie?
— Mniej wiecej za pol godziny.
— To glupie — zirytowala sie Stukacz. — Sa przeciez w samym srodku wojny, a jednak chca marnowac czas na proces kilku kobiet, ktore w dodatku nic zlego nie zrobily?
— General nalegal — wyjasnil Clogston. — Chce to miec za soba.
— Na jakiej podstawie opiera sie autorytet takiego trybunalu? — zapytala zimno Polly.
— Tysiecy ludzi pod bronia — odparl major. — Przepraszam. Klopot polega na tym, ze jesli powiedziec generalowi „Pan i jaka armia?”, wystarczy mu wskazac za okno. Zamierzam jednak wykazac, ze proces powinien sie odbyc przed sadem wojennym. Wszystkie pocalowalyscie ksiezna? Wzielyscie szylinga? Zatem, moim zdaniem, to sprawa wojskowa.
— A to dobrze, tak?
— No, to znaczy, ze obowiazuja procedury. Ostatnie Obrzydliwosci Nuggana to puzzle. Takie ukladanki. Rozbijaja swiat na drobne kawalki. To w koncu sklonilo ludzi do zastanowienia. Armia jest moze szalona, ale szalona wedlug regulaminu. Przewidywalna w swym szalenstwie. Hm… Wasza spiaca kolezanka… zostawicie ja tutaj?
— Nie — oznajmil oddzial jak jedna zona.
— Wymaga ciaglej opieki — wyjasnila Igorina.
— Gdybysmy ja zostawily, moglaby dostac ostrego ataku znikania bez sladu.
— Trzymamy sie razem — oswiadczyla Polly. — Nie zostawiamy swoich.
Pomieszczenie wybrane na posiedzenie trybunalu bylo kiedys sala balowa. Odzyskano juz ponad polowe twierdzy, jak dowiedziala sie Polly, lecz jej podzial miedzy walczace strony byl dosc przypadkowy. Sprzymierzenie wciaz trzymalo glowne budynki i zbrojownie, ale bylo calkowicie otoczone przez sily Borogravii. Obecnie walki toczyly sie o kompleks glownej bramy, zbudowany nie po to, by wytrzymywac ataki od wewnatrz. To, co sie dzialo, przypominalo bojke, nocna awanture w barze, tyle ze na wielka skale. A poniewaz rozmaite machiny wojenne staly na szczytach wiez, zajmowanych obecnie przez obie strony, twierdza sama siebie ostrzeliwala.
Podloga pachniala pasta i kreda. Zestawione stoly tworzyly nierowny polokrag, za ktorym zasiadlo, jak ocenila Polly, co najmniej trzydziestu oficerow. A potem zobaczyla z tylu inne stoly, mapy, ludzi wchodzacych i wychodzacych… I zrozumiala, ze nie tylko o nie tu chodzi. W tym pokoju miescil sie sztab.
Oddzial zostal wprowadzony do srodka i stanal na bacznosc. Igorina sklonila dwoch straznikow, by wniesli Lazer na noszach. Jej rzad szwow pod okiem wart byl wiecej niz insygnia pulkownika — zaden zolnierz nie chcial sie narazic Igorom.
Czekaly. Od czasu do czasu jakis oficer zerkal na nie, a potem wracal do ogladania mapy albo do rozmowy. W pewnej chwili Polly zauwazyla wymieniane szeptem polecenia i ogolne poruszenie w kierunku polkola krzesel. Panowalo wyrazne poczucie, ze bedzie to meczace zadanie, ktory niestety trzeba wykonac.
General Froc nie patrzyl wprost na oddzial, dopoki nie zajal miejsca posrodku grupy i nie ulozyl rowno papierow. Nawet wtedy przesuwal po nich wzrokiem szybko, jakby obawial sie zatrzymac. Polly nigdy go jeszcze nie widziala. Byl przystojny, mial piekna siwa czupryne. Blizna na policzku minimalnie mijala oko i byla wyraznie widoczna wsrod zmarszczek.
— Sprawy tocza sie dobrze — powiedzial, zwracajac sie do wszystkich obecnych. — Wlasnie sie dowiedzielismy, ze lotna kolumna, prowadzona przez niedobitki dziesiatego, zbliza sie do twierdzy i atakuje glowna brame od zewnatrz. Ktos musial zauwazyc, co sie tu dzieje. Armia ruszyla.
Rozlegly sie dosc dyskretne oklaski. General znow popatrzyl na oddzial.
— Czy to juz wszyscy, Clogston?
Major, ktory dostal maly stolik dla siebie, wstal i zasalutowal.
— Nie, sir — powiedzial. — Czekamy…
Drzwi otworzyly sie znowu. Weszla Nefryt miedzy dwoma o wiele wiekszymi trollami. Za nia wlekli sie Maladict i Bluza. Chyba w calym pospiechu i zamieszaniu nikomu nie udalo sie znalezc dla niego spodni. Maladict troche sie rozmazywal, a jego lancuchy brzeczaly bezustannie.