usmiechem.

Kobieta wydawala sie usatysfakcjonowana. Ale nagle znow sie zaniepokoila.

— A pajaki? Ona naprawde zjada pajaki?

— Coz, wszedzie jest mnostwo pajeczyn — przyznala Tiffany. — Ale nigdzie nie widac pajakow.

— To dobrze — odetchnela kobieta, jakby dopuszczono ja do wielkiej tajemnicy. — Mozna mowic, co sie chce, ale trzeba przyznac, ze panna Spisek to prawdziwa czarownica. Z czaszkami! Pewnie musialas je polerowac, co? Ha! Ona by potrafila wykluc czlowiekowi oko!

— Ale nigdy tego nie robila — wtracil mezczyzna, ktory przydzwigal wielka tace kielbasek. — Przynajmniej nikomu miejscowemu.

— To fakt — zgodzila sie kobieta niechetnie. — Pod tym wzgledem byla bardzo laskawa.

— Ach, to byla prawdziwa czarownica z dawnych czasow — stwierdzil czlowiek z kielbaskami. — Niejeden juz nasikal sobie do butow, kiedy skierowala na niego swoj ostry jezyk. Wiesz, co ona tak ciagle tkala? Wrabiala w tkanine imiona ludzi, ot co! I kiedy ktos jej sklamal, jego nic pekala, a on padal trupem na miejscu!

— Tak, to ciagle sie zdarzalo — przyznala Tiffany. Niesamowite, myslala. Boffo zyje wlasnym zyciem.

— Dzisiaj juz nie ma takich czarownic — westchnal czlowiek, ktory dostarczyl cztery tuziny jaj. — Dzisiaj to tylko rozne bajki i wrozki, i tanczenie bez tego, co pod spodem.

Wszyscy spojrzeli pytajaco na Tiffany.

— Jest zima — rzekla lodowato. — A ja musze wracac do pracy. Niedlugo zjawia sie czarownice. Bardzo dziekuje.

Kiedy gotowaly jajka, opowiedziala kolezance o wszystkim. Petulia nie byla zaskoczona.

— Um, oni sa z niej bardzo dumni — oswiadczyla. — Slyszalam, jak sie nia przechwalaja na swinskim targu w Lancre.

— Chwala sie?

— O tak. Na przyklad: Myslicie, ze stara pani Weatherwax jest grozna? Nasza czarownica ma czaszki! I demona! I bedzie zyla wiecznie, bo ma mechaniczne serce, ktore codziennie nakreca! I zjada pajaki, to pewne! A jak by wam smakowaly zatrute jablka, co?

Boffo dziala samo, pomyslala Tiffany; wystarczy raz puscic je w ruch. Nasz baron jest wiekszy od waszego barona, nasza czarownica jest bardziej czarownicowata od waszej czarownicy…

Rozdzial piaty

Wielki dzien panny Spisek

Czarownice zaczely sie pojawiac okolo czwartej i Tiffany wyszla z chaty na polane, by zajac sie kontrola ruchu powietrznego. Annagramma przybyla sama; byla bardzo blada i miala na sobie niewiarygodne ilosci okultystycznej bizuterii. Zdarzyla sie jedna trudna chwila, kiedy pani Skorek i babcia Weatherwax przylecialy rownoczesnie i krazyly wokol siebie w balecie wyszukanej grzecznosci, probujac uprzejmie ustapic pierwszenstwa w ladowaniu. W koncu Tiffany skierowala je w przeciwne konce polany i odbiegla.

Nie zauwazyla ani sladu zimistrza, a byla pewna, ze wiedzialaby, gdyby znalazl sie w poblizu. Odszedl gdzies, miala nadzieje; pewnie organizuje wichure albo kieruje zamiecia. Wspomnienie tamtego glosu z wlasnych ust pozostalo jednak, nieprzyjemne i niepokojace. Jak ostryga walczaca z ziarnkiem brudu, Tiffany pokryla je ludzmi i ciezka praca.

Dzien byl typowym, bladym i suchym dniem wczesnej zimy. Poza jedzeniem niczego przed pogrzebem nie organizowala — czarownice same sie organizuja. Panna Spisek siedziala w swym wielkim fotelu i witala zarowno stare przyjaciolki, jak stare nieprzyjaciolki[4]. Chata okazala sie za mala dla wszystkich, wiele musialo wyjsc do ogrodu i staly w rozplotkowanych grupkach jak stado wron, a moze kwok. Tiffany nie miala czasu na rozmowy, gdyz byla zbyt zajeta roznoszeniem tac.

Cos jednak sie dzialo, tego byla pewna. Kiedy przechodzila, czarownice przerywaly i ogladaly sie na nia, a potem znowu odwracaly do swojej grupy i poziom gwaru podnosil sie troche. Grupy sie laczyly, a potem rozdzielaly. Tiffany rozpoznawala te sygnaly: czarownice podejmowaly Decyzje.

Lucy Warbeck przysunela sie, gdy Tiffany niosla tace z herbata, i szepnela, jakby wyznawala jakis wstydliwy sekret:

— Pani Weatherwax zaproponowala ciebie, Tiff.

— Nie!

— Naprawde! Rozmawiaja o tym! Annagramma dostala ataku!

— Jestes pewna?

— Calkowicie! Powodzenia!

— Ale ja nie chce… — Wreczyla tace Lucy. — Mozesz podac herbate? One zaczna zwyczajnie lapac kubki, kiedy bedziesz przechodzic. Musze zalatwic, eee, uporzadkowac, eee, mam cos do zrobienia…

Zbiegla po schodach do piwnicy — podejrzanie wolnej od Feeglow — i oparla sie o sciane.

Babcia Weatherwax musi chichotac, to jasne! Ale Druga Mysl podpelzla zaraz, by szepnac: Przeciez dalabys sobie rade! Ona moze miec racje. Annagramma irytuje ludzi. Zwraca sie do nich jak do dzieci. Interesuje ja magia (przepraszam, wlasciwie „magya”), ale ludzie dzialaja jej na nerwy. Wszystko tu popsuje, wiesz przeciez, ze tak bedzie. Ona tylko jest wysoka, nosi duzo okultystycznej bizuterii i imponujaco wyglada w spiczastym kapeluszu.

Dlaczego babcia proponuje Tiffany? Pewnie, jest dobra. I zdaje sobie z tego sprawe. Ale przeciez wszyscy wiedza, ze nie ma zamiaru tu zostac na zawsze. To musi byc Annagramma, prawda? Czarownice sa zwykle ostrozne i przestrzegaja tradycji, a ona jest najstarsza z sabatu. Owszem, wiele czarownic nie lubi pani Skorek, ale w koncu i babcia Weatherwax nie ma zbyt wielu przyjaciol.

Wrocila na gore, zanim zauwazono jej nieobecnosc. Sunac przez tlum, starala sie nie rzucac nikomu w oczy.

Posrodku jednej z grup zauwazyla pania Skorek i Annagramme. Dziewczyna wygladala na zmartwiona i kiedy tylko spostrzegla Tiffany, natychmiast do niej podeszla. Byla czerwona na twarzy.

— Slyszalas cos? — zapytala.

— Co? Nie — zapewnila Tiffany, ustawiajac w stos brudne talerze.

— Probujesz odebrac mi te chate, przyznaj sie. — Annagramma niemal plakala.

— Nie zartuj! Ja? Ja wcale nie chce zadnej chaty.

— Ty tak mowisz. Ale niektore z nich uwazaja, ze to ty powinnas ja dostac. Panna Plask i panna Pullunder cie poparly!

— Co? Przeciez nie zdolam zajac miejsca panny Spisek!

— No oczywiscie, i to wlasnie powtarza wszystkim pani Skorek. — Annagramma uspokoila sie troche. — To calkowicie nieakceptowalne, jak twierdzi.

Zabralam ulowca za Mroczne Wrota, myslala Tiffany, energicznie zeskrobujac resztki jedzenia na trawe, dla ptakow. Bialy Kon zszedl dla mnie ze wzgorza. Uwolnilam mojego brata i Rolanda, odebralam ich krolowej elfow. I tanczylam z zimistrzem, ktory umiescil moj wizerunek w miliardach bialych platkow. Nie, nie chce siedziec w chacie w tych podmoklych lasach, nie chce byc niewolnica ludzi, ktorzy nie zadaja sobie trudu, by samodzielnie myslec, nie chce ubierac sie w noc i sprawiac, zeby sie mnie bali. Nie da sie nazwac tego, jaka chce byc. Ale mialam dosc lat, zeby zrobic te wszystkie rzeczy i one byly akceptowalne.

— Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi — powiedziala Annagrammie.

Wtedy poczula, ze ktos sie jej przyglada, i wiedziala, ze jesli sie obejrzy, tym kims okaze sie babcia Weatherwax.

Jej Trzecie Mysli — te, ktore stale obserwowaly wszystko katem oka, na krawedzi pola widzenia — ostrzegly ja: Cos sie dzieje. I jedyne, co mozesz z tym zrobic, to byc soba. Nie ogladaj sie.

— Naprawde cie to nie interesuje? — zapytala Annagramma niepewnie.

— Przybylam w gory, zeby nauczyc sie czarownictwa — odparla sztywno Tiffany. — Potem planuje wrocic do domu. Ale… jestes pewna, ze chcesz dostac te chate?

— No oczywiscie! Kazda czarownica chce miec chate!

— Ale oni od lat, dlugich lat mieli tu panne Spisek.

Вы читаете Zimistrz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату