szczegolny typ umyslu, ktory nieco glebiej spoglada w swiat i w to, jak funkcjonuje, w jaki sposob jego prady odksztalcaja losy ludzi i tak dalej, i tak dalej. Krotko mowiac, powinien byc taka osoba, ktora potrafi sobie wyliczyc, ze gwarancja kilku fakultetow warta jest przejechania czasem zebami po bruku.

— Powaznie sugerujesz, ze powinnismy rozdawac stopnie naukowe za zwykla sprawnosc fizyczna? — zdumial sie kierownik studiow nieokreslonych.

— Nie, oczywiscie, ze nie. Powaznie sugeruje, ze powinnismy dawac stopnie naukowe za wybitna sprawnosc fizyczna. Czy musze przypominac, ze przez piec lat wioslowalem dla tego uniwersytetu i zostalem Burym?

— A co ci z tego przyszlo, jesli wolno spytac?

— No coz, mam na drzwiach wypisane „Nadrektor”. Pamietacie dlaczego? Senat uniwersytetu w owym czasie przyjal rozsadne zalozenie, ze nadeszla chwila na przywodce, ktory nie jest glupi, oblakany ani martwy. Przyznaje, te talenty nie sa wlasciwymi kwalifikacjami w zwyklym sensie, ale chce wierzyc, ze zdolnosci przywodcze i taktyczne oraz umiejetnosc kreatywnych oszustw, jakie zdobylem na rzece, tutaj rowniez daly mi dobra pozycje. I tak za moje grzechy, ktorych popelnienia nie pamietam, ale musialy byc dosc krepujace, trafilem na sam szczyt krotkiej listy zawierajacej jedno nazwisko. Wspomnial pan o wyborze trzech serow, panie Stibbons?

— Tak, nadrektorze.

— Sprawdzalem tylko. — Ridcully pochylil sie. — Panowie, tego ranka… poprawka: pozniej tego ranka proponuje stanowczo poinformowac Vetinariego, ze uniwersytet ponownie zamierza grac w pilke. Zadanie to spada na mnie, jako ze jestem pierwszym posrod rownych. Gdyby jednak ktorys z was chcial sprobowac szczescia w Podluznym Gabinecie, wystarczy powiedziec.

— Zacznie cos podejrzewac, to pewne — zaniepokoil sie kierownik studiow nieokreslonych.

— On podejrzewa wszystko. Dlatego ciagle jest Patrycjuszem. — Ridcully wstal. — Zamykam zebra… znaczy, wydluzona przekaske. Panie Stibbons, prosze ze mna.

Myslak ruszyl za nadrektorem, przyciskajac ksiazki do piersi. Byl wdzieczny za pretekst, by zniknac, zanim wszyscy zwroca sie przeciw niemu. Niosacy zle wiesci nigdy nie jest popularny, zwlaszcza jesli niesie je na pustym talerzu.

— Nadrektorze, ja… — zaczal, ale Ridcully uniosl palec do warg.

Po chwili dusznej ciszy nastapil nagly festiwal odglosow przepychania, jakby ludzie walczyli ze soba w milczeniu.

— Niezle — uznal Ridcully, ruszajac w glab korytarza. — Zastanawialem sie, ile czasu zajmie im zrozumienie, ze byc moze, przez dluzszy czas nie zobacza juz naladowanego wozka przekasek. Kusi mnie niemal, by poczekac i zobaczyc, jak czlapia w obwislych szatach.

Myslak sie zdumial.

— Pana to bawi, nadrektorze?

— Na bogow, skadze. — Ridcully’emu blysnely oczy. — Jak moze pan cos takiego sugerowac? Poza tym za kilka godzin musze powiedziec Havelockowi Vetinariemu, ze planujemy stac sie dla niego osobista obraza. Kopiacy sie po nogach niewyksztalcony motloch to inna sprawa. Ale nie wierze, by ucieszyl sie perspektywa naszego w tym udzialu.

— Oczywiscie, nadrektorze. Ehm… Jest jeszcze pewien drobiazg, niewielka zagadka, jesli pan woli… Kim jest Nutt?

Myslak mial wrazenie, ze Ridcully milczal nieco dluzej niz to konieczne, nim zapytal: — A Nutt to…?

— Pracuje przy kadziach ze swiecami, nadrektorze.

— Skad o tym wiesz, Stibbons?

— Przygotowuje listy plac, nadrektorze. Swiecowy Walet mowi, ze Nutt pojawil sie pewnej nocy z karteczka mowiaca, aby go zatrudnic i wyplacac minimalna pensje.

— Tak?

— Nic wiecej nie wiem, nadrektorze, a to odkrylem tylko dlatego, ze zapytalem Smeemsa. Smeems twierdzi, ze to dobry chlopak, tylko troche jakby dziwny.

— Powinien wiec dobrze tu pasowac, prawda? Wlasciwie to sprawdzamy, jak bedzie pasowal.

— Oczywiscie, nadrektorze, zaden klopot, tylko ze on jest goblinem, jak sie zdaje, i ogolnie… no wie pan… to juz jakby tradycja, ze pierwsi ludzie z innych ras, ktorzy trafiaja do miasta, zwykle zaczynaja w strazy.

Ridcully odchrzaknal glosno.

— Klopot ze straza, Stibbons, polega na tym, ze zadaja zbyt wiele pytan. Sugeruje, bysmy ich nie nasladowali. — Przyjrzal sie Myslakowi i zdawalo sie, ze podjal decyzje. — Wie pan, ze jest pan wazna postacia na NU.

— Tak, nadrektorze — potwierdzil smetnie Myslak.

— Radze wiec, majac to w pamieci, by zapomniec o panu Nutcie.

— Prosze wybaczyc, nadrektorze, ale to niemozliwe.

Ridcully zatoczyl sie do tylu, jakby zostal niespodziewanie zaatakowany przez zaspana do tej chwili owce.

Myslak brnal dalej, bo kiedy czlowiek skoczyl juz z urwiska, jego jedyna nadzieja jest apel o abolicje przyciagania.

— Pelnie na uniwersytecie dwanascie funkcji — oswiadczyl. — Zajmuje sie cala papierkowa robota. Podliczam rachunki. Prawde mowiac, robie wszystko, co wymaga choc odrobiny wysilku i odpowiedzialnosci! I nadal bede to robil, nawet gdyby ci z Miedziczola zaproponowali mi stanowisko kwestora! I personel! To znaczy ludzi do pomocy. A teraz… czy… moze… mi… pan… zaufac? Dlaczego ten Nutt jest taki wazny?

— Ten dran probowal cie skusic?! — zawolal Ridcully. — O ile dotkliwiej niz ukaszenie zjadliwego gada boli niewdziecznosc dziekana! Czy przed niczym sie nie cofnie? Ile ci…

— Nie pytalem — odparl cicho Myslak.

Nadrektor milczal przez chwile, po czym kilka razy poklepal go po ramieniu.

— Klopot z panem Nuttem polega na tym, ze ludzie chca go zabic.

— Jacy ludzie?

Ridcully spojrzal mu w oczy. Potem bezglosnie poruszyl wargami, spogladajac w gore i w dol, jak czlowiek wykonujacy skomplikowane obliczenia.

Wzruszyl ramionami.

— Prawdopodobnie wszyscy — stwierdzil.

* * *

— Prosze wziac jeszcze kawalek mojej wspanialej szarlotki — zaproponowal Nutt.

— Ale ona dala ja tobie — odparl z usmiechem Trev. — Nie dalaby mi spokoju, gdybym zjadl twoje ciasto.

— Ale jest pan moim przyjacielem, panie Trev. A ze to moje ciasto, moge sam zdecydowac, co z nim zrobie.

— Nie — odparl Trev i machnal reka. — Ale mozesz cos dla mnie zrobic za to, ze jestem takim dobrym i poblazliwym szefem, co pozwala ci pracowac tyle godzin, ile tylko chcesz.

— Tak, panie Trev? — spytal Nutt.

— Glenda przyjdzie tu kolo poludnia. Uczciwie mowiac, w ogole rzadko stad wychodzi. No wiec bym chcial, zebys poszedl do niej i zapytal, jak ma na imie ta dziewczyna, ktora tam byla dzis w nocy.

— Ta, ktora na pana krzyczala, panie Trev?

— Ta samiutka.

— Oczywiscie, ze to zrobie — obiecal Nutt. — Ale czemu sam pan nie zapyta panny Glendy? Zna pana.

Trev znow sie usmiechnal.

— Tak, zna, i dlatego wiem, ze nic nie powie. O ile moge osadzic, a jestem niezlym sedzia, chcialaby lepiej poznac ciebie. Nigdy jeszcze nie spotkalem damy tak dobrej w uzalaniu sie nad ludzmi.

— Nie ma we mnie wiele do poznawania…

Trev rzucil mu dlugie, zamyslone spojrzenie. Nutt nie odrywal wzroku od pracy. Trev nie znal nikogo, kto tak latwo dawal sie pochlonac. Inni ludzie, ktorzy trafiali do kadzi, byli troche dziwaczni — wlasciwie mozna to

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату