— To biuletyn z Komitetu Bezpieczenstwa Ankh, nadrektorze — wyjasnil Stibbons, probujac wylapac toczace sie wszedzie zagubione pinezki.

— Jestesmy na magicznym uniwersytecie. Bezpieczenstwo nas nie dotyczy. Samo bycie magiem jest niebezpieczne i tak wlasnie byc powinno.

— Tak, nadrektorze.

— Ale na twoim miejscu pozbieralbym te wszystkie pinezki. Nigdy dosc ostroznosci. Powiedz, czy nie mielismy tu kiedys szefa sportu?

— Tak, nadrektorze. Evans Pasiasty. Zniknal, o ile pamietam, jakies czterdziesci lat temu.

— Zabity? Wiesz, to byly czasy, kiedy ludzie szli do zaszczytow po trupach.

— Nie wyobrazam sobie, kto chcialby przejac jego stanowisko. Zdaje sie, ze wyparowal pewnego dnia w czasie robienia pompek w Glownym Holu.

— Wyparowal? Co to za smierc dla maga? Porzadny mag umarlby ze wstydu, gdyby tak sobie wyparowal. Zawsze cos po sobie zostawiamy, nawet jesli tylko dym. Ale co tam… Gdy przyjdzie godzina proby, zjawi sie… to, co sie zjawia. Zjawisko jakies, prawdopodobnie. A co robi ostatnio ta wasza myslaca machina?

Myslak sie rozpromienil.

— Z przyjemnoscia informuje, panie nadrektorze, ze HEX wlasnie odkryl nowa czastke. Przemieszcza sie szybciej niz swiatlo w dwoch kierunkach jednoczesnie!

— Czy mozemy ja sklonic, zeby robila cos ciekawego?

— Alez tak! Calkowicie roznosi teorie transkongruencji Spolwhittle’a!

— Swietnie — ucieszyl sie Ridcully. — Wazne, ze cos roznosi. A skoro juz rozniosla, prosze ja skierowac do poszukiwania Evansa albo odpowiedniego nastepcy. Szefowie sportu sa czastkami calkiem elementarnymi, wiec nie powinno to byc trudne. I prosze za dziesiec minut zwolac posiedzenie senatu. Bedziemy grac w pilke!

* * *

Prawda jest kobieta, albowiem prawda to piekno, a nie przystojnosc, myslal sobie Ridcully, gdy senat zajmowal miejsca, pomrukujac przy tym niechetnie. To dobrze tlumaczy powiedzenie, ze klamstwo moze caly swiat obleciec, zanim prawda wlozy buty. Musi przeciez zdecydowac, ktora pare wlozyc — pomysl, ze kobieta z taka pozycja mialaby tylko jedna, wykracza poza granice racjonalnej wiary. Wlasciwie, jako bogini, ma na pewno wiele par i tylez wyborow: wygodne buty dla prostych, domowych prawd, podkute i ciezkie dla prawd nieprzyjemnych, proste chodaki dla prawd uniwersalnych i moze tez jakies klapki dla prawd oczywistych. Ale w tej chwili wazniejsze bylo, jaki rodzaj prawdy Ridcully zamierza przekazac swoim kolegom. Zdecydowal sie nie na cala prawde, ale na nic tylko prawde, co pozwalalo zrezygnowac ze szczerosci.

— No mow! Co powiedzial?

— Poddal sie rozsadnym argumentom.

— Naprawde? Gdzie jest haczyk?

— Nie ma. Ale chce, zeby reguly byly bardziej tradycyjne.

— Niemozliwe! Przeciez juz teraz sa prawie prehistoryczne!

— I chce, zeby uniwersytet tym wszystkim pokierowal, i to szybko. Panowie, za mniej wiecej trzy godziny odbedzie sie mecz. Proponuje, zebysmy go obejrzeli. W tym celu jednak bedziemy musieli nosic… spodnie.

Po chwili Ridcully wyjal swoj zegarek — jeden z tych staroswieckich, z napedem chochlikowym i solidnie niedokladny. Otworzyl zlota koperte i cierpliwie patrzyl, jak maly stworek pedaluje, krecac wskazowkami. Kiedy po poltorej minuty protesty wciaz nie cichly, zatrzasnal koperte. Pstrykniecie dalo efekt, jakiego nie osiagnalby zadnymi dodatkowymi krzykami.

— Panowie — rzekl z powaga. — Musimy wziac udzial w grze dla ludu… z ktorego, chcialbym dodac, wszyscy sie wywodzimy. Czy ktorykolwiek z nas przez ostatnie dziesieciolecia przynajmniej raz widzial, jak ta gra sie odbywa? Tak myslalem. Powinnismy czesciej wychodzic. Otoz nie prosze was, byscie uczynili to dla mnie, ani nawet dla setek ludzi, ktorzy pracuja ciezko, by zagwarantowac nam zycie, w ktorym niewygoda tak rzadko podnosi swoj leb. Owszem, podnosilo sie wiele innych paskudnych lbow, ale zawsze przyzywal nas obiad. Jestesmy, koledzy magowie, ostatnia linia obrony miasta przeciwko wszelkiej grozie, jaka mozna na nie cisnac. Jednakze zadna z nich nie jest potencjalnie tak grozna jak my. Tak, w samej rzeczy. Nie wiem, co mogloby sie zdarzyc, gdyby magowie naprawde zglodnieli. Zrobcie wiec to, prosze was, w tym jednym przypadku i w imie deski serow!

Historia zna szlachetniejsze wezwania do broni, Ridcully pierwszy chetnie by to przyznal. To jednak bylo specjalnie dobrane dla grupy docelowej. Oczywiscie odezwaly sie narzekania, ale to tak jakby powiedziec, ze niebo jest niebieskie.

— Co z obiadem? — zapytal jeszcze wykladowca run wspolczesnych.

— Zjemy wczesniej — odparl Ridcully. — Mowiono mi, ze zapiekanki na meczu sa… zadziwiajace.

Prawda, stojac przed swa ogromna garderoba, wybrala buty z czarnej skory na wysokich szpilkach — najodpowiedniejsze dla prawdy tak bezczelnej.

* * *

Kiedy Glenda wkroczyla do nocnej kuchni, Nutt czekal juz z dumna, ale troche niespokojna mina. Z poczatku go nie zauwazyla, ale kiedy sie odwrocila, powiesiwszy plaszcz na kolku, on tam stal, niczym tarcze trzymajac przed soba dwie tace.

Blyszczaly tak mocno, ze prawie musiala zaslonic oczy.

— Mam nadzieje, ze tak bedzie dobrze — odezwal sie niepewnie.

— Jak to zrobiles?

— Powleklem je srebrem, panienko.

— Co?!

— Och, w piwnicach jest mnostwo staroci, a ja, no… wiem, jak sie robi rozne rzeczy. Nikt nie bedzie mial klopotow z tego powodu, prawda? — dodal, nagle wystraszony.

Glenda to przemyslala. Wlasciwie nikt nie powinien miec klopotow, ale z pania Whitlow nigdy nic nie wiadomo. Coz, latwo rozwiazac ten problem — wystarczy je gdzies schowac, dopoki nie zmatowieja.

— To milo z twojej strony, ze wlozyles w to tyle pracy. Zwykle musze scigac ludzi, zeby odzyskac naczynia. Jestes prawdziwym dzentelmenem — zapewnila, a jego twarz rozjasnila sie niczym slonce.

— Panienka jest bardzo dobra — zapewnil z przekonaniem. — A takze bardzo piekna, a dwie ogromne piersi wskazuja na szczodrosc i plodnosc…

Poranna atmosfera zamarzla w jeden gigantyczny blok lodu. Wiedzial, ze powiedzial cos niewlasciwego, ale nie mial pojecia co.

Glenda rozejrzala sie, by sprawdzic, czy ktokolwiek to uslyszal, ale wielkie mroczne pomieszczenie bylo puste. Zawsze przychodzila pierwsza i wychodzila ostatnia.

— Zostan tu — powiedziala. — Nie waz sie nawet drgnac. Ani odrobinki! I nie kradnij kur! — polecila jeszcze na odchodnym.

Powinna buchac klebami pary, kiedy wymaszerowala z kuchni; butami glosno stukala o posadzke. Jak mozna cos takiego mowic?! Za kogo on sie uwaza?! A jesli juz o tym mowa, to za kogo ona go uwaza? I za co?

Piwnice i podziemia Niewidocznego Uniwersytetu same w sobie tworzyly male miasteczko, a piekarze i rzeznicy ogladali sie za nia, kiedy przechodzila gniewnie. Nie miala odwagi teraz sie zatrzymac. To by bylo zbyt krepujace.

Jesli ktos znal wszystkie przejscia i schody — i jesli pozostawaly nieruchomo przez piec minut — mogl bez wychodzenia na powierzchnie dotrzec w dowolne miejsce na uniwersytecie. Prawdopodobnie zaden z magow nie orientowal sie w tym labiryncie. Niewielu z nich interesowalo sie nudnymi szczegolami gospodarstwa. Ha, mysleli pewnie, ze obiady pojawiaja sie magicznie!

Kilka kamiennych schodkow prowadzilo do niewielkich drzwiczek. Obecnie malo kto z nich korzystal. Inne dziewczeta tam nie chodzily, ale Glenda tak. Nawet po tamtym pierwszym razie, kiedy odpowiadajac na dzwonek, zaniosla nocnego banana, a raczej nie zaniosla, poniewaz uciekla z krzykiem — juz wtedy wiedziala, ze bedzie musiala znowu sie z tym zmierzyc. W koncu nic nie mozemy poradzic na to, jacy przyszlismy na swiat, jak

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату