sie, panie Trev, ale ona naprawde mnie spowalnia — rzucil przez ramie Nutt. — A takze panna Glenda. Witam, panno Glendo.

Trev sie obejrzal. Za nim toczyla sie jakas bojka i slyszal okrzyk bojowy Andy’ego. Kolo Andy’ego zwykle trwaly jakies bojki, a jesli nie, to je wywolywal. Ale nie mozna bylo Andy’ego nie lubic, bo… no, po prostu nie mozna. On… Zaraz, tam z przodu jest Glenda? Ale to znaczy, ze i Ona tam bedzie…

Z przodu nastapilo jakies poruszenie i mniej wiecej obly przedmiot, owiniety strzepami tkaniny, wzlecial w powietrze i opadl przy wtorze wiwatow i gwizdow tlumu. Trev stal tuz przy meczu juz wielokrotnie. Nie bylo to nic niezwyklego. Dziesiatki razy widzial pilke.

Ale jak dlugo Nutt niczym plug sniezny pchal przed soba ten stragan? O rany, pomyslal Trev. Znalazlem gracza! Jak on to robi? Przeciez wyglada, jakby glodowal.

Wobec braku jakiejkolwiek drogi przez scisnietych ludzi, Trev przesunal sie miedzy nogami Nutta i na chwile spojrzal wzdluz alei brzegow plaszczy, butow oraz — tuz przed nim — pary nog wygladajacych o wiele bardziej atrakcyjnie niz te Nutta. Wynurzyl sie o kilka cali od jasnoniebieskich oczu Juliet. Nie wygladala na zaskoczona — zaskoczenie to sprawa natychmiastowa, a zanim Juliet zdazyla owo zaskoczenie zarejestrowac, zwykle juz mijalo. Glenda za to nalezala do osob, ktore natychmiast ciskaja zaskoczenie na deske oburzenia i ubijaja w furie. Kiedy wiec spojrzenia Treva i Juliet sie spotkaly i metaforyczne ptaszki odchrzaknely, szykujac sie do wielkiego wystepu, Glenda wyrosla nagle miedzy nimi i zapytala:

— U demona, co tutaj robisz, Trevorze Likely?

Ptaszki sie rozwialy.

— A co ty robisz tutaj z przodu? — spytal Trev.

Nie byla to najlepsza riposta, ale w tej chwili, gdy serce bilo jak mlotem, nie bylo go stac na nic lepszego.

— Dopchali nas tutaj! — burknela Glenda. — To wyscie nas pchali!

— Ja? Ja nigdy! — oburzyl sie Trev. — To…

Zawahal sie. Nutt? Wystarczy na niego popatrzec, jak stoi taki wystraszony i wychudzony, jakby nigdy w zyciu nie jadl porzadnego obiadu. Sam bym sobie nie uwierzyl, pomyslal, a przeciez jestem soba.

— To byli ci z tylu — dokonczyl niepewnie.

— Trolle w wielkich butach, co? — spytala Glenda glosem kwasnym jak ocet. — Bylybysmy juz na polu gry, gdyby nie ten oto pan Nutt, ktory was powstrzymywal!

Niesprawiedliwosc tych slow wstrzasnela Trevem, ale postanowil siedziec cicho, nie klocic sie z Glenda. W jej oczach Nutt nigdy nie mogl zrobic nic zlego, a Trev nigdy nic dobrego, z czym trudno byloby sie spierac, ale uwazal, ze nalezaloby poprawic te opinie na „nigdy nie robi nic naprawde zlego”.

Ale obok stala Juliet i usmiechala sie do niego. Kiedy Glenda zaczela rozmawiac z Nuttem, Juliet wcisnela mu cos w reke i odwrocila sie, jakby nic sie nie stalo.

Trev rozprostowal palce. Serce bilo mu mocno. Zobaczyl mala emaliowana odznake w czerni i bieli, kolorach znienawidzonego wroga. Wciaz zachowala cieplo Jej dloni…

Szybko zacisnal piesc i rozejrzal sie nerwowo, czy ktos nie zauwazyl tej jego zdrady wszystkiego, co dobre i prawdziwe, to znaczy dobrego imienia Cmokow. Przypuscmy, ze potracilby go troll i ktos z chlopakow znalazlby to przy nim! Przypuscmy, ze Andy by znalazl!

Ale to przeciez prezent od Niej! Wsunal dlon do kieszeni i upchnal znaczek na samo dno. Bedzie ciezko, a Trev nie nalezal do ludzi, ktorzy lubia zyciowe problemy.

Wlasciciel straganu, ktory przedsiebiorczo sprzedal przesuwajacej sie klienteli kilka porcji, podszedl do Treva i wreczyl mu torebke goracego groszku.

— Twardego macie tu kumpla — stwierdzil. — To jakas odmiana trolla, tak?

— Nie troll. Goblin — wyjasnil Trev.

Odglosy bojki rozbrzmiewaly teraz blizej.

— Myslalem, ze to takie male dranie…?

— Ten nie — stwierdzil Trev, marzac o tym, by straganiarz sobie poszedl.

Zapadla nagla, zlokalizowana cisza. Taki dzwiek, jaki wydaja ludzie wstrzymujacy oddech. Spojrzal w gore i zobaczyl pilke — drugi raz w czasie meczu.

Gdzies w srodku miala jesionowy rdzen, potem skorzana powloke, a na koncu dziesiatki warstw tkaniny, by mozna ja bylo lepiej chwycic… I z precyzyjna nieuchronnoscia opadala ku przepieknej, rozmarzonej glowce Juliet. Trev bez chwili namyslu skoczyl na dziewczyne i wciagnal ja pod wozek. Pilka stuknela o bruk, gdzie przed chwila Ona czynila swiatu laske swa obecnoscia.

Wiele mysli przemknelo Trevowi przez glowe, gdy pilka spadala na ziemie. Mial Ja w ramionach, nawet jesli narzekala, ze ubloci sobie plaszcz. Prawdopodobnie ocalil Jej zycie, co z romantycznego punktu widzenia bylo niczym lokata w banku. No i… a tak. Cmok czy Dolas, jesli ktorys z tych twardych fanow to odkryje, nastepna rzecza, jaka trafi Trevowi do glowy, bedzie but.

Ona zachichotala.

— Cicho! — wyszeptal. — To nie jest dobry pomysl, chyba ze chcesz wiedziec, jak bys wygladala po ogoleniu tych slicznych wlosow.

Trev wyjrzal spod wozka i nie zwrocil niczyjej uwagi.

Przyczyna byl fakt, ze Nutt podniosl pilke i teraz obracal ja w dloniach, ze zmarszczonym tym, co pozostalo widoczne z jego — jesli ktos bylby uprzejmy — twarzy.

— I to juz wszystko? — zwrocil sie do oslupialej Glendy. — Wyjatkowo niewlasciwe zakonczenie przyjemnego zgromadzenia towarzyskiego z interesujacymi przekaskami! A gdzie powinien sie znajdowac ten nieszczesny przedmiot?

Zahipnotyzowana tym widokiem Glenda wyciagnela drzacy palec w ogolnym kierunku w glab ulicy.

— Tam jest taki wielki slup… Pomalowany na bialo i… pochlapany troche na czerwono u dolu…

— A tak, juz widze. W tej sytuacji zaraz… Sluchajcie, ludzie, moze przestaniecie sie pchac? — dodal Nutt, zwracajac sie do otaczajacych go widzow, ktorzy ciekawie wyciagali szyje.

— Ale nie ma takiej mozliwosci, zebys tam w ogole dotarl! — krzyknela Glenda. — Poloz to i chodzmy stad!

Trev uslyszal stekniecie Nutta i absolutne milczenie reszty swiata. No nie, pomyslal. Naprawde nie. Do gola musi byc wiecej niz… ile?… siedemdziesiat piec sazni, a taka pilka leci jak wiadro. Przeciez nie moze…

Daleki stuk rozerwal te bezdechowa cisze, ktora jednak zasklepila sie blyskawicznie.

Trev spojrzal nad czyims ramieniem i zobaczyl, jak szescdziesieciostopowy gol przegrywa swa bitwe z termitami, prochnem, pogoda, grawitacja i Nuttem, i w chmurze pylu wali sie na swoja podstawe. Byl tak zaskoczony, ze prawie nie zauwazyl wstajacej obok Juliet[10].

— Czy to jakby, no… znak? — spytala Juliet, ktora wierzyla w takie rzeczy.

Trev natomiast w tej chwili wierzyl we wskazanie palcem drugiej strony ulicy i okrzyk:

— Tam pobiegl!

Potem szarpnieciem postawil Juliet na nogach i stuknal Nutta w zoladek.

— Idziemy! — rzucil.

Nic nie mogl zrobic z Glenda, ale to nie mialo znaczenia: dopoki trzymal Juliet, Glenda podazy za nimi jak sep za padlina. Ludzie probowali biec w strone niewidocznego gola, inni scigali rzekomo uciekajacego dlugodystansowego strzelca. Trev wyciagnal reke w przypadkowym kierunku.

— Tam uciekl! Wysoki, w czarnym kapeluszu!

Zamieszanie zawsze pomagalo tym, ktorzy nie byli w nie zamieszani; kiedy trzeba bylo krzyczec i gonic, staral sie byc tym, ktory krzyczy.

Zatrzymali sie kilka zaulkow dalej. Gdzies z daleka wciaz slyszeli okrzyki, ale w tlumie na ulicach latwiej sie zgubic niz w puszczy.

— Moze powinienem tam wrocic i przeprosic? — spytal niepewnie Nutt. — Moglbym latwo zrobic nowy slup.

— Przykro mi to mowic, Gobbo — odparl Trev — ale mogles wkurzyc akurat takich ludzi, ktorzy nie sluchaja przeprosin. Nie zatrzymywac sie.

— Ale dlaczego mieliby sie zdenerwowac?

— No wiec, panie Nutt, nie wolno strzelac goli na cudzym meczu, zreszta jest pan widzem, nie graczem — wyjasnila Glenda. — A po drugie, taki strzal mogl przytrzec niektorym nosa. Mogl pan kogos zabic!

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату