wrzeszczal na Andy’ego, bo kiedy czlowiek mowi Andy’emu takie slowa, i tak jest juz trupem, wiec po co marnowac oddech?

Powinno sie chyba cos robic… Powinno sie tluc lezacego w piers, zeby tak jakby pokazac konajacemu sercu, jak znowu powinno bic? Ale nie wiedzial jak, a nie trzeba specjalnego sprytu, by zrozumiec, ze lepiej nie uczyc sie tego, kiedy nadchodzi straz. W ten sposob nie robi sie dobrego pierwszego wrazenia.

Wlasnie dlatego, kiedy dwaj straznicy zblizyli sie szybkim krokiem, Trev chwiejnie szedl im naprzeciw, dzwigajac na rekach Nutta. Z ulga zobaczyl, ze dowodzi funkcjonariusz Haddock — przynajmniej nalezal do tych, ktorzy najpierw zadaja pytania. Za nim, przeslaniajac wieksza czesc okolicy, szedl funkcjonariusz troll Bluejohn, ktory potrafil oczyscic cala ulice, zwyczajnie przechodzac jej srodkiem.

— Moze mi pan pomoc go zaniesc do Lady Sybil, panie Haddock? — zapytal Trev. — Jest bardzo ciezki…

Funkcjonariusz Haddock odsunal pokrwawiona koszule i cmoknal ze smutkiem. Z doswiadczeniem przychodzi wiedza.

— Kostnica jest blizej, moj chlopcze.

— Nie!

Haddock kiwnal glowa.

— Jestes synem Davida Likely’ego, tak?

— Nie musze panu mowic!

— Nie, bo mam racje — odparl spokojnie funkcjonariusz Haddock. — No dobra, Trev. Ten oto Bluejohn zaniesie tego czlowieka, ktorego, jak sie domyslam, widzisz pierwszy raz w zyciu, a my obaj pobiegniemy, zeby dotrzymac mu kroku. Przedwczorajszej nocy mielismy tu przyzwoita burze z piorunami. Moze bedzie mial szczescie. I ty moze tez.

— Ja tego nie zrobilem!

— Oczywiscie, ze nie. A teraz… przekonamy sie, kto szybciej biega, co? Najpierw szpital.

— Chce zostac przy nim — oswiadczyl Trev, kiedy Bluejohn wielka dlonia delikatnie podniosl Nutta.

— Nie, maly — rzekl Haddock. — Zostaniesz przy mnie.

* * *

Nie skonczylo sie na funkcjonariuszu Haddocku. Nigdy sie nie konczylo. Wszyscy nazywali go Sledziem, a jego spokojna, przekazywana bez slow sugestia brzmiala: Skoro tkwimy w tym obaj, po co mamy sobie utrudniac zycie?

Jednak wczesniej czy pozniej czlowiek trafial do kogos starszego stopniem, pracujacego ciezko w malym pokoiku z innym glina przy drzwiach. A ta, do ktorej trafil Trev, na oko sadzac, pracowala na dwie zmiany.

— Jestem sierzant Angua, moj drogi, i mam nadzieje, ze nie wpadles w powazne klopoty.

Otworzyla notes i wygladzila kartke.

— Przejdziemy procedure? Powiedziales funkcjonariuszowi Haddockowi, ze zobaczyles bojke i kiedy dobiegles, wszyscy duzi chlopcy uciekli. Co dziwne, znalazles tam kolege z pracy, pana Nuttsa, wykrwawiajacego sie na smierc. No wiec moge sie zalozyc, ze potrafilabym wymienic z nazwiska tych duzych chlopcow. Co do jednego. Zastanawiam sie, dlaczego ty nie potrafisz. I o co, Trevorze Likely, chodzi z tym?

Rzucila ponad stolem czarnobialy emaliowany znaczek. I przypadkiem albo celowo, szpilka wbila sie w drewno kilka cali od dloni Treva.

* * *

Nieoficjalna dewiza Darmowego Szpitala Lady Sybil brzmiala „Nie kazdy umiera”. Istotnie, wskutek jego powstania szanse zgonu z niektorych przyczyn zostaly zadziwiajaco zredukowane. Tutejsi chirurdzy znani byli nawet z tego, ze myli rece takze przed operacja, nie tylko po. Ale w tej chwili po bialych szpitalnych korytarzach sunela postac, ktora z osobistego doswiadczenia wiedziala, iz ta nieoficjalna dewiza jest w rzeczywistosci calkowicie bledna.

Smierc stanal przy wyszorowanym blacie i spojrzal w dol.

PAN NUTT? NO COZ, TO NIESPODZIANKA. Siegnal pod szate. SPOJRZMY, CO TUTAJ MAMY. WIE PAN, DODAL, ZASTANAWIALEM SIE CZESTO, DLACZEGO LUDZIE TAK SIE SZARPIA. W KONCU, W POROWNANIU Z TRWANIEM WIECZNOSCI, NIE ZYJA PRAWIE WCALE. NAWET PAN, PANIE NUTT, CHOC WIDZE, ZE W PANSKIM PRZYPADKU TA SZARPANINA SPRAWI PEWNA NIEWIELKA MAGIE.

— Nie widze pana — oswiadczyl Nutt.

NIC NIE SZKODZI, odparl Smierc. POZNIEJ I TAK NIE BEDZIE MNIE PAN PAMIETAL.

— Czyli umieram?

TAK. UMIERA PAN, A POTEM ZNOWU ZYJE. Wydobyl spod szaty zyciomierz i patrzyl, jak piasek przesypuje sie w gore. ZOBACZYMY SIE POZNIEJ, PANIE NUTT. OBAWIAM SIE, ZE BEDZIE PAN MIAL CIEKAWE ZYCIE.

* * *

— Odznaka Dolasow u chlopaka z Cmokow? Niech bogowie maja litosc nad moja dusza, o co tu moze chodzic? I wiesz co? Odkryje to. To tylko kwestia pchniecia…

Trev milczal. Skonczyly mu sie mozliwosci. Poza tym spotykal juz te sierzant i zawsze mial wrazenie, ze wpatruje sie w jego gardlo.

— Funkcjonariusz Haddock mowil, ze Igor pelni dyzur w Lady Sybil. Mam nadzieje, ze znajdzie w zbiornikach odpowiednie dla twojego przyjaciela serce. Naprawde — powiedziala. — Ale to nadal sprawa morderstwa, nawet jesli jutro wyjdzie stamtad na wlasnych nogach. Dekret lorda Vetinariego glosi: jesli niezbedny jest Igor, zeby cie ozywic, to byles trupem. Tylko przez moment, oczywiscie, i dlatego morderca tez bedzie wisial tylko przez moment. Zwykle wystarcza cwierc sekundy.

— Nawet go nie dotknalem!

— Wiem. Ale trzymasz sztame z kumplami, zgadza sie? Jumbo i oczywiscie Carter, no i tak, Andy Shank, twoi kumple, ktorych tu nie ma. Sluchaj, nie jestes aresztowany… jeszcze. Na razie pomagasz strazy w czynnosciach. To znaczy, ze mozesz skorzystac z wychodka, jesli czujesz sie odwazny. Jesli masz nastroj samobojczy, skorzystaj z bufetu. Ale jesli sprobujesz uciec, wytropie cie. — Wciagnela nosem powietrze i dodala: — Jak pies. Rozumiesz?

— Czy nie moglbym zobaczyc, co z Nuttem?

— Nie. Sledz ciagle tam siedzi. To znaczy funkcjonariusz Haddock, dla ciebie.

— Wszyscy go nazywaja Sledziem.

— Mozliwe, ale nie wtedy, kiedy ty mowisz o nim ze mna. — Sierzant z roztargnieniem krecila znaczkiem Dolasow. — Czy pan Nutt ma jakichs najblizszych krewnych? W ogole krewnych?

— Rozumiem, o co chodzi. Opowiada o ludziach z Uberwaldu. Tyle tylko wiem. — Trev sklamal odruchowo. Tlumaczenie, ze ktos spedzil mlodosc przykuty do kowadla, na pewno by w tej sytuacji nie pomoglo. — Ale dogaduje sie z innymi przy kadziach.

— A skad sie tam wzial?

— Nigdy nie pytamy. Zwykle tkwi za tym jakas paskudna historia.

— Ktos kiedys pytal ciebie?

Wytrzeszczyl oczy. Takie wlasnie sa gliny. Niby przyjazne, a kiedy czlowiek opusci garde, wbijaja mu kilof do mozgu.

— Czy to oficjalne pytanie gliny, czy zwyczajnie jest pani wscibska?

— Gliniarze nigdy nie sa wscibscy, panie Likely. Jednakze niekiedy zadajemy niezwiazane pytania.

— Czyli to nie bylo oficjalne?

— Nie calkiem.

— To prosze je sobie wsadzic tam, gdzie slonce nie dochodzi.

Sierzant Angua rzucila mu gliniarski usmieszek.

— Nie masz zadnej karty, ktora odwazylbys sie zagrac, a jednak wyskakujesz z czyms takim. Od Andy’ego owszem, moglabym sie tego spodziewac, ale Sledz twierdzi, ze jestes sprytny. Jak sprytnym trzeba byc, zeby sie

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату