opadnie.
Trev, ktory zmagal sie z koncepcja „amanta”, szybko przewinal do tego fragmentu.
— Ehm… Moglbys powtorzyc?
— Moze jej spasc cale ubranie. Przykro mi, ale wydaje sie, ze to skutek uboczny calej tej sprawy z poezja. Ale ogolnie rzecz biorac, panie Trev, wiersz przekazuje wiadomosc, o ktora panu chodzilo: „Mysle, ze jestes naprawde niezla. Moze sie spotkamy? Zadnego migdalenia, obiecuje. Szczerze, Trev”. Jednakze, panie Trev, poniewaz chodzi o wiersz milosny, pozwolilem sobie nieco ja zmienic, by uwzglednic sugestie, iz gdyby owo migdalenie czy inne bakalie wydaly sie oczekiwane przez mloda dame, nie znajdzie pana niechetnym pod zadnym wzgledem.
Nadrektor Ridcully zatarl rece.
— No coz, panowie, mam nadzieje, ze wszyscy czytalismy dzisiejsze azety, a przynajmniej na nie zerknelismy?
— Pomyslalem sobie, ze pierwsza strona nie jest wlasciwym miejscem — stwierdzil wykladowca run wspolczesnych. — Przy sniadaniu calkiem odebralo mi to apetyt. Oczywiscie w sensie metaforycznym.
— Jak sie zdaje, ta urna lezala w muzealnych piwnicach od lat, ale dopiero teraz dala znac o swojej obecnosci — podjal Ridcully.
— Oczywiscie, maja tam cale tony eksponatow, ktorym nikt nigdy sie porzadnie nie przyjrzal, a miasto przezywalo wtedy okres pruderyjny i ludzie woleli nie wiedziec o takich rzeczach.
— Niby o tym, ze mezczyzni maja stukacze? — zdziwil sie doktor Hix. — Takie wiesci zawsze wczesniej czy pozniej sie rozchodza.
Rozejrzal sie po twarzach pelnych dezaprobaty i dodal:
— Pierscien z czaszka, przypominam. Zgodnie ze statutem uczelni, kierownik katedry komunikacji post mortem jest uprawniony, a wrecz zobowiazany do wyglaszania nietaktownych, pogardliwych i umiarkowanie zlosliwych uwag. Przykro mi, ale to wasze reguly.
— Dziekuje, doktorze Hix. Panska niepozadana uwaga zostala zauwazona i nalezycie doceniona.
— A wiecie, uwazam to za bardzo podejrzane, ze ta nieszczesna urna pojawila sie akurat teraz — zauwazyl pierwszy prymus. — Mam nadzieje, ze nie jestem w tym odosobniony?
— Rozumiem, o co panu chodzi — zgodzil sie Hix. — Gdybym nie wiedzial, jak nadrektor musial sie napracowac, by uzyskac dla nas pozwolenie na gre, pomyslalbym, ze jest w tym jakis plan.
— Taaak — mruknal zamyslony Ridcully.
— Te dawne zasady wydaja sie o wiele ciekawsze, nadrektorze — oswiadczyl Myslak.
— Taaak…
— Czytal pan ten fragment, gdzie pisza, ze graczom nie wolno uzywac rak? I ze najwyzszy kaplan staje w polu gry, by dopilnowac, ze reguly sa przestrzegane?
— Nie wyobrazam sobie, by obecnie sie to przyjelo — stwierdzil wykladowca run wspolczesnych.
— Jest uzbrojony w zatruty sztylet — uzupelnil Myslak.
— Tak? No to przynajmniej gra powinna byc ciekawsza, co, Mustrum? Mustrum!
— Co? A tak. Tak. Rzeczywiscie warto sie nad tym zastanowic. Tak, rzeczywiscie. Jeden czlowiek, ktory kieruje… Widz, ktory widzi wieksza czesc meczu… Taki meczowy… A wiec ktore posuniecie przeoczylem?
— Slucham, nadrektorze?
Ridcully zamrugal, patrzac na Stibbonsa.
— Co? Ach, tylko porzadkowalem mysli, jak czesto sie robi. — Wyprostowal sie. — Reguly w tej chwili nas nie interesuja. Musimy rozegrac mecz w kazdym przypadku, a zatem bedziemy ich przestrzegac zgodnie z najlepszymi tradycjami sportowego ducha, dopoki nie odkryjemy, w ktorym miejscu mozna je nagiac albo zlamac dla naszej korzysci. Panie Stibbons, mial pan dokonac syntezy naszych studiow nad ta gra. Oddaje panu glos.
— Dziekuje, nadrektorze. — Myslak odchrzaknal. — Panowie, podczas gry w pilke nozna najwyrazniej chodzi o cos wiecej niz o reguly i nature gry. Zreszta to tylko rozwazania dotyczace czystej mechaniki; skandowanie i oczywiscie jedzenie, mam wrazenie, bardziej nas dotycza. Sa chyba integralna czescia meczu. Niestety, sa nimi tez kluby kibicow.
— Jaka jest natura tego problemu?
— Tluka sie nawzajem po glowach. Prawdziwe jest stwierdzenie, ze bojki i bezmyslna przemoc, jakie wystapily wczoraj wieczorem, sa kamieniami wegielnymi tego sportu.
— Daleko odeszli od starozytnych poczatkow. — Kierownik studiow nieokreslonych pokrecil glowa.
— No owszem, jak rozumiem, w tamtych czasach druzyna przegrywajaca byla duszona. Przypuszczam jednak, ze okreslono by to jako bezmyslna przemoc, do ktorej dochodzilo przy entuzjastycznym poparciu calego spoleczenstwa, a przynajmniej tej jego czesci, ktora wciaz mogla oddychac. Na szczescie my nie mamy jeszcze kibicow, wiec w tej chwili nie stanowi to problemu. Proponuje wiec, by od razu przejsc do zapiekanek.
Wsrod magow rozlegly sie choralne okrzyki aprobaty. Najedzeniu znali sie jak malo kto. Moze nawet jak nikt. Niektorzy z nich obserwowali juz drzwi w oczekiwaniu na wozek. Zdawalo sie, ze od dziewiatej uplynely cale wieki.
— Kluczowa dla gry jest zapiekanka — mowil dalej Myslak. — Na ogol jest wykonana na kruchym ciescie i zawiera odpowiednie zapiekankowe substancje. Zebralem kilka egzemplarzy i przetestowalem je na typowych obiektach.
— Na studentach? — upewnil sie Ridcully.
— Tak jest. Stwierdzili, ze sa dosc obrzydliwe. Nie ma porownania z tutejszymi zapiekankami, uznali. Ale skonczyli je. Badanie skladnikow pozwolilo ustalic, ze skladaly sie z sosu na okrase, tluszczu i soli; o ile dalo sie stwierdzic, wydaje sie, ze zaden ze studentow nie umarl.
— Czyli mamy przewage w zapiekankach — stwierdzil z zadowoleniem Ridcully.
— Tak uwazam, nadrektorze, choc nie wydaje mi sie, zeby jakosc zapiekanek odgrywala jakakolwiek role… — Myslak przerwal, bo drzwi sie otworzyly, pozwalajac na przejazd wzmocnionego, ciezkiego wozka z herbata. Poniewaz nie byl popychany przez Nia, magowie nie zwracali juz na niego uwagi, a skupili sie na rozdawaniu filizanek, przekazywaniu cukiernicy, badaniu jakosci czekoladowych ciasteczek z nadzieja na zabranie wiecej, niz przypada na osobe, oraz wszystkich innych drobnych czynnosciach, bez ktorych komitet bylby chytrym systemem do szybkiego podejmowania przemyslanych decyzji.
Kiedy ucichlo brzeczenie i dobiegla konca walka o ostatnie ciasteczko, Ridcully zadzwonil lyzeczka o filizanke, proszac tym o cisze. Jednakze, poniewaz byl Ridcullym, tylko dodalo to do ogolnego gwaru brzek tluczonej porcelany. Kiedy juz kierujaca wozkiem dziewczyna wszystkich wytarla, Myslak kontynuowal.
— Spiewy i skandowania, panowie, na pierwszy rzut oka sprawiaja wrazenie kolejnej nieistotnosci, mam jednak powody, by sadzic, ze niosa pewna moc i ignorowanie ich wiaze sie ze znacznym ryzykiem. Jak rozumiem, muzealni tlumacze twierdza, ze wspolczesne spiewy byly oryginalnie hymnami do bogini, wzywajacymi ja, by zeslala swoje laski na wybrana druzyne, gdy rownoczesnie najady tanczyly na obrzezach pola gry, by tym bardziej zachecic graczy do wspanialszych wyczynow.
— Najady? — zdziwil sie kierownik studiow nieokreslonych. — To wodne nimfy, prawda? Mlode kobiety w bardzo cienkich i mokrych sukniach? Po co bylyby komukolwiek potrzebne? Poza tym czy one swoim spiewem nie topily zeglarzy?
Nim Ridcully sie odezwal, pozwolil, by niepewne milczenie zawislo na chwile w powietrzu.
— Na szczescie nie spodziewam sie, by w dzisiejszych czasach ktokolwiek oczekiwal, ze bedziemy grac w pilke pod woda.
— Zapiekanki by plywaly — zauwazyl kierownik studiow nieokreslonych.
— Niekoniecznie — stwierdzil Myslak.
— A co z ubraniami, panie Stibbons? Zakladam, ze jakies beda.
— Temperatura w dawnych czasach byla nieco wyzsza. Zapewniam, ze nikt nie bedzie sie upieral przy nagosci.
Myslak mogl zauwazyc brzek, kiedy dziewczyna z wozkiem upuscila filizanke, jednak byl na tyle uprzejmy, by nie zauwazyc, ze zauwazyl. Mowil wiec dalej:
— W chwili obecnej druzyny nosza stare koszulki i krotkie spodnie.