jedwab bylby przeklasyfikowany na metal. Jak ci na imie, moja droga?
— Juliet — odparla odruchowo Glenda i zarumienila sie. To bylo matkowanie, czyste i oczywiste. Prawie tak zle, jak kazac komus napluc na chusteczke i wytrzec mu twarz.
Mloda dziewczyna z taca przyszla tu za nimi i te wlasnie chwile wybrala, by wyjac Glendzie z dloni pusty kieliszek po sherry i zastapic go pelnym.
— Juliet, czy zechcialabys przejsc sie tam i z powrotem? — poprosila madame.
Glenda chciala zapytac po co, ale zrezygnowala, poniewaz miala usta pelne sherry jako remedium przeciw zaklopotaniu.
Madame przygladala sie Juliet krytycznie, opierajac lokiec na dloni drugiej reki.
— Tak, tak. Ale sprobuj powoli, jakby wcale ci sie nie spieszylo, by gdzies dotrzec, i jakbys w ogole sie nie przejmowala. Wyobraz sobie, ze jestes ptakiem w powietrzu, ryba w wodzie… Twoj jest swiat.
— No dobra — zgodzila sie Juliet i ruszyla znowu.
Zanim po raz drugi dotarla na srodek, Pepe zalal sie lzami.
— Gdzie ona byla? Gdzie sie szkolila? — popiskiwal, choc niewykluczone, ze popiskiwala, rownoczesnie oburacz klepiac sie po policzkach. — Musisz natychmiast ja zatrudnic!
— Ona juz ma dobra i stala prace na uniwersytecie — poinformowala Glenda. Ale sherry przekonywalo: „Raz na jakis czas jeszcze sie nie skonczyl. Nie rozlej go”[12].
Madame, ktora najwyrazniej instynktownie wykrywala takie uczucia, objela ja ramieniem.
— Widzisz, problem z krasnoludzimi damami polega na tym, ze sa dosc niesmiale i nie lubia byc w centrum uwagi. Musze takze pamietac, ze krasnoludzie stroje okazuja sie bardzo interesujace dla mlodych ludzkich mezczyzn o szczegolnych zainteresowaniach. Twoja corka jest czlowiekiem… — Madame na moment odwrocila sie do Juliet. — Jestes czlowiekiem, moja droga, prawda? Przekonalam sie, ze zawsze warto sprawdzic.
Juliet, pozornie spogladajaca z zachwytem w jakis wlasny swiat, entuzjastycznie pokiwala glowa.
— To swietnie — ucieszyla sie madame. — A choc jest wspaniale zbudowana i rusza sie jak marzenie, nie jest o wiele wyzsza od przecietnego krasnoluda, a powiem szczerze, moja droga, ze niektore damy aspiruja do nieco wyzszego wzrostu, niz maja. Nie chce mowic zbyt wiele, ale ten chod, slowo daje… Krasnoludy maja biodra, oczywiscie, ale rzadko kiedy wiedza, co z nimi robic… Przepraszam, powiedzialam cos niewlasciwego?
Kwaterka sherry, niedawno spozyta przez Glende, ustapila w koncu pod cisnieniem jej gniewu.
— Nie jestem jej matka! To moja przyjaciolka!
Madame obrzucila ja wzrokiem, ktory wzbudzil w Glendzie uczucie, ze ktos wyjmuje jej mozg i przyglada mu sie bardzo uwaznie.
— Czy zgodzisz sie zatem, zebym zaplacila twojej przyjaciolce… — nastapila krotka pauza — … piec dolarow za to, ze bedzie dzis wieczorem moja modelka?
— Jasne — rzekla sherry do Glendy. — Zastanawialas sie, dokad cie dzisiaj doprowadze, i oto jestesmy. Podziwiaj ten widok. Co teraz zrobisz?
— Dwadziescia piec dolarow — odparla Glenda.
Pepe znowu klepnal wlasne policzki.
— Tak! — wrzasnal. — Tak!
— I znizke w sklepie.
Madame rzucila jej przeciagle spojrzenie.
— Przepraszam na chwile — powiedziala.
Chwycila Pepe za ramie i z pewnym pospiechem zaciagnela go do kata. Glenda nie slyszala, o czym mowia, gdyz zagluszal ich ktos wbijajacy nity i ktos, kto wlasnie dostal histerii. Madame wrocila po chwili, usmiechajac sie sztucznie. Pepe wlokl sie za nia.
— Za dziesiec minut zaczynamy pokaz, a moja najlepsza modelka upuscila sobie kilof na noge. Przyszle angaze bedziemy negocjowac od nowa. I czy moglbys tak nie podskakiwac, Pepe?
Glenda zamrugala.
Nie wierze w to, co wlasnie zrobilam, myslala. Dwadziescia piec dolarow za wlozenie jakichs kiecek… To wiecej, niz ja zarabiam przez miesiac! To niesprawiedliwe!
A sherry pytala:
— Co wlasciwie ci sie nie podoba? Czy ubralabys sie w kolczuge i paradowala przed jakimis obcymi za dwadziescia piec dolarow?
Glenda zadrzala.
Na pewno nie, pomyslala.
— No to sama widzisz — stwierdzila sherry.
Ale to sie skonczy lzami, uznala Glenda.
— Nie. Uwazasz tak, bo sobie myslisz, ze powinno — przekonywala sherry. — Sama wiesz, ze za dwadziescia piec dolarow dziewczyna moze zrobic o wiele gorsze rzeczy, niz wlozyc na siebie jakies ubranie. Na przyklad je zdjac.
Ale co powiedza sasiedzi, brzmial ostatni, rozpaczliwy argument Glendy.
— Moga sobie wsadzic te swoje uwagi — odparla sherry.
— A zreszta przeciez sie nie dowiedza, nie? Siostry Dolly nie robia zakupow na Pale, za bardzo tu dostojnie. Pomysl, chodzi o dwadziescia piec dolarow. Dwadziescia piec dolarow za cos, przed czym nie moglabys jej teraz powstrzymac nawet kawalkiem olowianej rurki. Spojrz tylko na jej twarz! Wyglada, jakby wewnatrz ktos zapalil latarnie.
To byla prawda.
No dobrze, niech juz bedzie, ustapila w duchu Glenda.
— Swietnie — pochwalila ja sherry. — A przy okazji, czuje sie samotnie.
A ze taca znowu znalazla sie obok jej lokcia, Glenda odruchowo do niej siegnela. Juliet otaczaly teraz krasnoludy i sadzac z dobiegajacych slow, odbierala wlasnie blyskawiczne szkolenie w sztuce noszenia odziezy. Ale to przeciez bez znaczenia, nie? Prawda jest taka, ze Juliet wygladalaby doskonale nawet w worku. W jakis sposob wszystko pasowalo na nia idealnie. Glenda za to nigdy nie znalazla niczego ladnego w swoim rozmiarze, a nawet rzadko znajdowala cokolwiek w swoim rozmiarze. Teoretycznie cos powinno pasowac, ale odkrywala jedynie fakty, a te byly zupelnie nietwarzowe.
— Przynajmniej mamy dzis ladny dzien — stwierdzil nadrektor.
— Chyba bedzie padac — mruknal z nadzieja wykladowca run wspolczesnych.
— Proponuje dwie druzyny po pieciu zawodnikow w kazdej — rzekl Ridcully. — Oczywiscie to przyjacielska rozgrywka, tylko zeby wyczuc, o co w tym chodzi.
Myslak Stibbons nie komentowal. Magowie kochali rywalizacje — byla nieodlaczna czescia magii. Nie mogli sobie wyobrazic przyjacielskiej potyczki bardziej niz kot przyjacielska mysz. Przed nimi rozciagaly sie uniwersyteckie trawniki.
— Nastepnym razem bedziemy mieli odpowiednie koszulki — obiecal Ridcully. — Pani Whitlow wydala juz polecenia swoim dziewczetom. Panie Stibbons!
— Tak, nadrektorze?
— Bedzie pan straznikiem regul i ma pan rozstrzygac sprawiedliwie. Ja oczywiscie zostane kapitanem jednej druzyny, a ty, runisto, drugiej. Jako nadrektor proponuje, ze najpierw ja wybiore swoja druzyne, a potem ty bedziesz mogl wybrac swoja.
— To nie tak sie powinno odbywac, nadrektorze — wtracil Myslak. — Pan wybiera zawodnika do druzyny, potem on wybiera zawodnika do druzyny, az w obu druzynach jest dosyc zawodnikow albo skoncza sie zawodnicy, ktorzy nie sa tragicznie grubi i nie trzesa sie ze zdenerwowania. Przynajmniej tak to zapamietalem.
Myslak w latach mlodosci az zbyt wiele czasu stal obok grubego dzieciaka.
— No trudno, jesli tak sie to robi, to chyba i my musimy tak zrobic — niechetnie zgodzil sie nadrektor. — Stibbons, twoim zadaniem bedzie karanie druzyny przeciwnej za wszelkie lamanie przepisow.
— Chodzilo panu zapewne o to, ze mam karac kazda z druzyn, jesli zlamie przepisy, nadrektorze. Musi byc sprawiedliwie.
Ridcully patrzyl na niego z otwartymi ustami, jakby Myslak wlasnie strescil calkowicie mu obca