— Nie wierze, zebys gdziekolwiek na swiecie znalazla lepszego eksperta zarowno w migdaleniu, jak i innych bakaliach, niz madame. Prawde mowiac, bylbym zdumiony, gdybys ty sama, Glendo, znala choc setna czesc tego migdalenia co ona, zwlaszcza ze spora czesc tego sama wymyslila. Ale ze potrafimy je rozpoznac, bedziemy uwazali.

— Ma tez porzadnie sie odzywiac i odpowiednio wysypiac.

Pepe kiwnal glowa, choc Glenda podejrzewala, ze obie te koncepcje byly mu calkiem obce.

— I nalezycie zarabiac — dodala.

— Damy jej procent zyskow, jesli bedzie pracowac wylacznie dla nas — oswiadczyl Pepe. — Madame chcialaby z toba o tym porozmawiac.

— Tak, ktos moglby zechciec jej placic wiecej niz wy…

— No, no, no… jak szybko sie uczymy! Jestem pewien, ze rozmowa z toba sprawi madame wiele radosci.

Juliet spogladala to na jedno, to na drugie, wciaz z zaspana twarza.

— Chcesz, zebym wrocila do salonu?

— Nie chce, zebys robila cokolwiek — odparla Glenda. — Sama musisz zdecydowac. Ale uwazam, ze jesli zostaniesz tutaj, to wlasciwie nie bedziesz robila nic oprocz zapiekanek.

— No, nie tylko zapiekanki — zaprotestowala Juliet.

— Nie, oczywiscie, sa jeszcze ciasta, babeczki i rozmaite nocne przekaski. Ale rozumiesz, o co mi chodzi. Z drugiej strony mozesz tam pojsc, pokazywac te niezwykle suknie, jezdzic w niezwykle i bardzo dalekie miejsca, poznawac mnostwo nowych ludzi, a jak juz wszystko oklapnie, zawsze mozesz to przerobic na zapiekanki.

— To niezle — stwierdzil Pepe, ktory znalazl kolejna butelke.

— Naprawde chcialabym pojechac — oswiadczyla Juliet.

— No to ruszaj. Ale od razu, a przynajmniej jak tylko on skonczy pic keczup.

— Musze przeciez wrocic po swoje rzeczy!

Glenda siegnela pod bluzke i wyjela ciemnoczerwona ksiazeczke z godlem Ankh-Morpork.

— Co to jest? — zdziwila sie Juliet.

— Twoja ksiazeczka bankowa. Twoje pieniadze sa bezpiecznie zlozone w banku i mozesz je stamtad wyjac, kiedy tylko zechcesz.

Juliet obracala ksiazeczke w dloniach.

— Chyba jeszcze nikt z mojej rodziny nie byl w banku… No, poza wujkiem George’em, ale zlapali go, zanim jeszcze wrocil do domu.

— Nie opowiadaj o tym. Nie idz do domu. Kup sobie duzo nowych rzeczy. Ustaw sie jakos, dopiero wtedy wroc do ojca i do wszystkich. Chodzi o to, ze jesli zostaniesz, w glebi serca zawsze bedziesz zalowac. Nie ma na co czekac. Ruszaj. Dzialaj. Wspinaj sie… Wszystko, co powinnas.

— A co z Trevem? — spytala Juliet.

Glenda musiala sie nad tym zastanowic.

— A jak to wyglada z toba i Trevem? Widzialam, ze wczoraj rozmawialiscie.

— Rozmawiac przeciez wolno! — bronila sie Juliet. — Zreszta mowil mi tylko, ze chce sie postarac o lepsza prace.

— Co zrobic? — nie dowierzala Glenda. — Przeciez on ani dnia uczciwie nie przepracowal przez te wszystkie lata, kiedy go znam.

— Mowil, ze musi czegos poszukac. I ze Nutt mu poradzil. Powiedzial, ze Nutt mu powiedzial, ze kiedy Trev odkryje, kim Trev jest, jakby, to wtedy, znaczy, dowie sie, czego moze dokonac. Wiec mu powiedzialam, ze jest Trevorem Likelym, a on mi na to, no wiesz, ze pomoglo.

Nie do wiary, uznala Glenda. Ale przeciez opowiadam o zmianach i wyjsciu na swiat, wiec musze uwzglednic mozliwosc, ze on tez moze sie zmienic.

— To zalezy od ciebie. Wszystko zalezy od ciebie. Pamietaj tylko, ze ma trzymac rece przy sobie.

— On zawsze trzyma rece przy sobie — odparla Juliet. — Troche mnie to martwi. Nigdy jeszcze nie musialam kopnac go kolanem, ani razu.

Pepe wydal z siebie zduszony smiech. Przed chwila odkryl sos wowwow; butelka byla juz prawie pusta, a on w teorii nie powinien miec zoladka.

— Nigdy nigdy? — upewnila sie Glenda, zdumiona ta niesamowita historia.

— Nigdy. Zawsze jest bardzo grzeczny i chyba troche smutny.

Co pewnie znaczy, ze cos kombinuje, podpowiedzial wewnetrzny glos Glendy.

— To juz twoja sprawa — powiedziala Glenda. — Nie moge ci pomoc, ale pamietaj, w ostatecznosci zawsze masz kolano.

— A co z…? — zaczela znowu Juliet.

— Sluchaj… — przerwala jej Glenda. — Albo odejdziesz teraz, ruszysz w swiat, zarobisz mnostwo pieniedzy, zobaczysz swoje obrazki w azetach i zrobisz wszystkie te rzeczy, ktore wiem, ze zawsze chcialas zrobic, albo musisz sama sie wszystkim zajac.

— Jeszcze przez jakis czas zostaniemy w miescie — uspokoil ja Pepe. — Wiesz, ten sos bylby calkiem niezly, gdyby wlac do niego odrobine wodki. Dodalaby mu troche pikanterii. Troche blysku. Chociaz, jesli sie zastanowic, duzo wodki byloby jeszcze lepsze.

— Ale ja go kocham! — jeknela Juliet.

— No to w porzadku, zostan — rzekla Glenda. — Pocalowaliscie sie chociaz?

— Nie! Nigdy jakos do tego nie doszedl.

— Moze nalezy do tych dzentelmenow, ktorzy nie lubia kobiet? — zasugerowal Pepe.

— Naprawde damy sobie rade bez twoich propozycji — burknela Glenda.

— Przy niektorych innych, na przyklad takim Wrednym Johnnym, prawie sobie kolano odbilam, ale Trev jest tylko… slodki, caly czas.

— Sluchaj, rozumiem, ze kazalas mi sie nie wtracac, i wiem, ze bylem strasznym grzesznikiem, i mam nadzieje nadal nim pozostac, ale bywalem w roznych domach czesciej niz listonosz i moim zdaniem powody tego im pasa sa oczywiste — oswiadczyl Pepe. — Chlopak ma dosc rozumu, by wiedziec, ze ona jest piekna i powinno sie ja namalowac stojaca gdzies na jakiejs muszli bez bluzki, z tlustymi rozowymi dzieciaczkami w niewyjasniony sposob fruwajacymi wszedzie dookola, a on ma tylko troche sprytu i doswiadczenia z ulicy. Znaczy, to nie ma sensu, prawda? On nie ma zadnej szansy i wie o tym, nawet jesli nie zdaje sobie sprawy z tego, ze wie.

— Dalabym mu buzi, gdyby chcial — zapewnila Juliet. — I na pewno bym go nie kopnela w stukacza.

— Musisz to jakos rozwiazac — orzekla Glenda. — Ja tego za ciebie nie zalatwie. Gdybym sprobowala, byloby zalatwione calkiem nie tak.

— Ale… — zaczela Juliet.

— Nie, to juz wszystko. Ruszaj i kup sobie duzo ladnych rzeczy, to w koncu twoje pieniadze. A jesli pan sie nia nie zaopiekuje, panie Pepe, kolano bedzie tylko na poczatek.

Pepe kiwnal glowa i bardzo delikatnie pociagnal Juliet do schodow.

Co bym zrobila w tym momencie, gdybym byla w romansowej powiesci? — spytala sama siebie Glenda, kiedy ucichly ich kroki. Lektury uczynily ja wlasciwie ekspertem tego, co nalezy robic w romansie. Jednakze jedna z rzeczy, ktore w romansach najbardziej ja denerwowaly — z czego zwierzyla sie panu Kiwaczkowi — to dlaczego wlasciwie nikt tam niczego nie gotowal? W koncu kuchnia jest wazna. Co by komu przeszkadzala scena szykowania zapiekanki? Czy powiesc zatytulowana „Duma i pieczenie” bylaby calkiem wykluczona? Nawet kilka wskazowek co do przygotowania babeczek poprawiloby sytuacje, a poza tym pasowaloby do epoki. Bylaby chyba szczesliwsza, nawet gdyby opisywani kochankowie wpadli do makutry zycia. Przynajmniej dowodziloby to uznania faktu, ze ludzie czasami cos jedza.

Mniej wiecej teraz, jak wiedziala — wiedziala calym swoim jestestwem — powinna rozplywac sie juz we lzach. Zaczela scierac podloge. Potem oczyscila piekarniki — zawsze az lsnily, ale to nie powod, zeby nie wyczyscic ich raz jeszcze. Uzyla starej szczoteczki do zebow, by usunac brud z roznych zakamarkow. Kazdy garnek wyszorowala drobnym piaskiem, wyczyscila grille, oproznila popielniki, zamiotla podloge, zwiazala razem dwie miotly, zeby sprzatnac pajeczyny pod sufitem, a potem znow szorowala, az woda z mydlem splynela po kamiennych schodach i zmyla slady stop.

A tak, jeszcze cos — na bloku lodowym miala troche anchois. Rozgrzala kilka i zaniosla do duzego trojnoznego kociolka w kacie pomieszczenia, na ktorym zeszlej nocy wypisala kreda „Nie dotykac!”. Zdjela

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату