prowadzic do migdalenia, ale siedzenia w powozie i kamienistosc drogi powoduja, ze sprawy te nie dominuja w umysle pasazera, ktory sni tesknie o poduszkach. Na dodatek padal teraz drobny deszcz.
Juliet wyciagnela szyje, by spojrzec na siedzenia z tylu, ale zobaczyla tylko stosy wilgotnych kocow bedacych odpowiedzia linii dylizansowej na chlod nocnego powietrza.
— Nie myslisz chyba, ze robia do siebie slodkie oczy, co? — spytala.
Trev, sam opakowany w koce, najpierw tylko steknal, ale potem przemowil:
— Mysle, ze on sie nia zachwyca. Zawsze jest troche zaklopotany, kiedy jest blisko niej. Tyle wiem.
To musi byc romans, myslala Glenda. Niejeden z tych, ktore co tydzien wypuszczala Iradna Comb- Buttworthy. Wydawal sie bardziej realny — realny i bardzo, bardzo dziwny.
— Czy wie panienka, ze wszystkie orki byly po wojnie scigane? — odezwal sie Nutt. — Wszystkie, takze dzieci.
Ludzie nie mowia takich rzeczy w sytuacjach romantycznych, myslala Glenda. Ale ta nadal taka jest, dodala.
— Przeciez byli zmuszani — odparla. — Mieli dzieci. Tak?
Powinnam mu powiedziec o magicznym zwierciadle? — zastanawiala sie. Czy bedzie od tego lepiej? Czy gorzej?
— To byly bardzo niedobre czasy.
— No wiec… Spojrz na to w taki sposob. Wiekszosc ludzi, ktorzy mowia teraz o orkach, nie wie, jakie naprawde byly. Jedynym orkiem, jakiego maja szanse zobaczyc, jestes ty. Robisz piekne swiece. Trenujesz druzyne pilkarska. To wiele znaczy. Pokazujesz im wszystkim, ze orki nie biegaja dookola i nie urywaja ludziom glow. I z tego mozesz byc dumny.
— Szczerze powiem, ze kiedy pomysle o wielkosci momentu sily koniecznego do ukrecenia ludzkiej glowy wbrew zyczeniu jej wlasciciela, jestem pod wrazeniem. Ale to teraz, kiedy siedze tu z panienka. Wtedy chcialem uciekac w gory. Mysle, ze w ten sposob przezylismy. Kto nie trzymal sie z daleka od ludzi, ten ginal.
— To bardzo cenna uwaga — przyznala Glenda. — Ale sadze, ze na razie powinienes zachowac ja dla siebie.
Zauwazyla zdumiona sowe, przez moment oswietlona lampami dylizansu.
A potem powiedziala, wpatrujac sie nieruchomo przed siebie:
— A w sprawie tego wiersza…
— Skad panienka wiedziala, panno Glendo?
— Duzo wspomina o dobroci. — Odchrzaknela. — I biorac pod uwage okolicznosci, mysle, ze wystarczy: Glenda.
— Bylas dla mnie bardzo dobra — oswiadczyl Nutt. — Jestes dobra dla wszystkich.
Glenda szybko wypchnela z pamieci wizje pana Ottomy’ego.
— Nieprawda — stwierdzila. — Na wszystkich bez przerwy krzycze.
— Tak, ale to dla ich dobra.
— Co teraz zrobimy? — spytala Glenda.
— Nie mam pojecia. Ale czy moge opowiedziec ci cos ciekawego o statkach?
Nie calkiem tego Glenda oczekiwala, ale bylo to w stu procentach Nuttowe.
— Ze statkami ciekawe zjawisko polega na tym, ze kapitanowie musza bardzo uwazac, kiedy dwa statki sa blisko siebie na morzu, zwlaszcza przy slabym wietrze. Maja sklonnosc do zderzania sie.
— Poniewaz dmucha wiatr i w ogole? — spytala Glenda.
Myslala: w teorii jest to sytuacja romantyczna, a ja mam sie nauczyc czegos o statkach. Iradna Comb- Buttworthy nigdy nie umiescila w swojej ksiazce zadnego statku. Prawdopodobnie statki nie maja odpowiednich saszetek.
— Nie — odparl Nutt. — Mowiac najprosciej, kazdy ze statkow oslania ten drugi przed bocznymi falami z jednej burty, wiec drobnymi krokami zewnetrzne sily pchaja je do siebie, choc one nie zdaja sobie z tego sprawy.
— Och! To metafora — domyslila sie Glenda z ulga. — Uwazasz, ze nas cos popycha do siebie?
— Cos w tym rodzaju — zgodzil sie Nutt.
Zakolysali sie, gdy dylizans podskoczyl na wyjatkowo glebokiej dziurze w drodze.
— Czyli jesli nic nie zrobimy, bedziemy zblizac sie do siebie coraz bardziej?
— Tak.
Dylizans znowu podskoczyl i zatrzasl sie, ale Glenda miala wrazenie, jakby szla po bardzo cienkiej linie. Nie chcialaby powiedziec czegos niewlasciwego.
— Trev mowil, ze umarlem? — ciagnal Nutt. — No wiec to prawda. Chyba. Lady mowila, ze Zly Imperator stworzyl nas z goblinow. Igory to zrobily. I wlozyly do srodka cos bardzo dziwnego. Jakby czesc ciebie, ktora nie calkiem jest czescia ciebie. Nazwali to Braciszkiem. Jest umieszczone w samym wnetrzu i bardzo dokladnie osloniete. To tak, jakbysmy przez caly czas mieli w srodku wlasny szpital. Wiem, ze zostalem bardzo mocno uderzony, ale Braciszek utrzymal mnie przy zyciu i po prostu wyleczyl wszystko. Sa sposoby zabicia orka, ale niewiele. A ktos, kto wyprobowuje je na zywym orku, nie ma czasu na znalezienie wlasciwego. Czy to cie nie martwi?
— Nie — uspokoila go Glenda. — Nie bardzo to wszystko rozumiem. Wazniejsze, moim zdaniem, zebys po prostu byl soba.
— Nie. Nie wydaje mi sie, ze powinienem byc tym, kim jestem, poniewaz jestem orkiem. Ale mam pewne plany w tej kwestii.
Glenda znow odchrzaknela.
— Ta sprawa ze statkami… Czy to sie dzieje szybko?
— Zaczyna sie powoli, ale pod koniec ruch jest calkiem szybki.
— Bo rozumiesz… — tlumaczyla. — Znaczy… Nie moge tak po prostu odejsc z pracy, i sa jeszcze te starsze panie, ktore odwiedzam, a ty bedziesz zajety pilka…
— Tak. Mysle, ze powinnismy robic to, co powinnismy robic, a jutro jest ostatni dzien treningu. To znaczy juz wlasciwie dzisiaj.
— A ja musze przygotowac mnostwo zapiekanek.
— Oboje mamy przed soba ciezkie dni — oswiadczyl Nutt z powaga.
— Tak. Eee… um… Nie bedziesz mial mi za zle, jesli powiem, ze w twoim pieknym wierszu… ten wers… „Krypta to miejsce, gdzie dobrze jest byc, lecz po herbatce nikt nie moze wyjsc” nie calkiem…
— Nie calkiem sie udal? Tak, wiem. Nie jestem z niego zadowolony.
— Nie, nie przejmuj sie! To cudowny wiersz! — wykrzyknela Glenda i poczula zmarszczki na spokojnej powierzchni morza.
Wschodzace slonce zdolalo sie wychylic spoza kolumny dymu, ktora wiecznie unosila sie nad Ankh-Morpork, Miastem Miast, ilustrujac niemal do granic kosmosu, ze dym oznacza postep, a przynajmniej ludzi podpalajacych rozne rzeczy.
— Zapewne bedziemy tak zapracowani, ze nie zostanie nam wiele czasu… dla nas — powiedziala Glenda.
— Zgadzam sie calkowicie — odparl Nutt. — Pozostawienie spraw samym sobie stanowczo bedzie teraz najrozsadniejszym posunieciem.
Glenda czula sie lekka jak powietrze, kiedy dylizans zaturkotal w koncu po Broad-Wayu — i to nie tylko z powodu braku snu. Ta historia ze statkami… — myslala. Naprawde mam nadzieje, ze nie chodzilo mu tylko o statki.