— Ale skad on wie to wszystko o lyzkach?
— Moze mi pani wierzyc, jesli ktos kiedys napisal ksiazke „Wielkie lyzki swiata”, pan Nutt ja przeczytal.
Trev slyszal zalosny glos dziewczyny, kiedy Glenda niemal sila odciagala ja byle dalej od Nutta.
— Tak naprawde chcialam porozmawiac z Jewels — tlumaczyla Roz, bez jednego spojrzenia mijajac Juliet. — Ale wszyscy mowia, ze sie ukrywa.
Podszedl szybko i przywolal do siebie pozostala dwojke.
— Jutro dojdzie do mordu — oznajmil. — Magowie nie moga uzywac czarow, a Zjednoczeni Ankh-Morpork maja sie skladac z najtwardszych, najpaskudniejszych drani, jacy akurat nie siedza w Tantach.
— W takim razie musimy odpowiednio zmienic taktyke — uznal Nutt.
— Czys ty zwariowal? Mowie o takich typach jak Andy, Nutt. A on wcale nie musi byc najgorszy.
— Ale wszystko jest kwestia taktyki. Poznania silnych i slabych punktow oraz wlasciwego wykorzystania tej wiedzy.
— Sluchasz mnie? Nie bedzie na to czasu.
— Jesli moglbym zacytowac…
— Pytalem, czy sluchasz! Znasz jakies cytaty z ludzi, ktorzy dostali nozem w plecy, a potem zostali skopani po… — Urwal na moment. — Po tym, jak juz lezeli na ziemi? Bo o tym wlasnie powinienes w tej chwili myslec.
— Straz bedzie na miejscu…
— Straznicy maja jeden sposob rozwiazywania skomplikowanych sytuacji. Kaza wszystkim lezec. To ulatwia sprawe.
— Jestem pewny, ze w pilke mozemy pokonac kazda druzyne — oswiadczyl Nutt.
Trev rozejrzal sie, rozpaczliwie szukajac kogos, kto go zrozumie.
— To nie dziala w ten sposob! Juz nie chodzi o pilke!
— Chyba nie chcialabym patrzyc, jak ktos zostaje ranny — odezwala sie Juliet.
— W takim razie bedziesz musiala zamknac oczy — burknal Trev.
— Nutt, tobie sie wydaje, ze wszystko potoczy sie ladnie i po sportowemu, bo ta nowa pilka nozna tak wlasnie jest wymyslona. Ale to wciaz ci sami ludzie! Wiesz, co o tym mysle?
— Moj tato mowil, ze jesli Akademicy przegraja, zle to bedzie wygladac dla Vetinariego — poinformowala Juliet.
— I ucieszy sie z tego? — spytal Trev.
— No, mysle, ze tak, ale nawet tato mowi, ze pewnie lepiej juz miec przekletego Vetinariego niz ktoregos z tych drani, co ich mielismy wczesniej.
Tak, bo miasto dziala, myslal Trev. Panowal tu straszny zamet, dopoki Vetinari nie przejal wladzy, i nikt nie wie, jak tego dokonal. Mial teraz pracujaca jak nalezy straz. Rozwiazal sprawe wojny miedzy trollami a krasnoludami. Pozwalal ludziom robic, co chca, pod warunkiem ze robili to, co on chce. A przede wszystkim Ankh-Morpork pelne bylo teraz ludzi i pieniedzy. Wszyscy chcieli mieszkac w Ankh-Morpork. Czy naprawde jego wladza moze sie zachwiac, poniewaz cos zle pojdzie z nowa pilka nozna? No wiec odpowiedz brzmiala: tak, oczywiscie — bo tacy wlasnie sa ludzie.
Trev wspomnial o tym Glendzie, kiedy wrocila po odprowadzeniu oszolomionej Roz poza zasieg filozofii Nutta. Popatrzyla na niego z powaga.
— Myslisz, ze Vetinari o tym wie? — spytala.
— Nie mam pojecia. Znaczy, slyszalem, ze podobno ma mnostwo szpiegow, ale nie jestem pewien, czy oni wiedza.
— Myslisz, ze ktos powinien mu powiedziec?
Trev parsknal smiechem.
— A co proponujesz? Zebysmy poszli do palacu, staneli przed nim i powiedzieli: „Przepraszamy, ale jest pare spraw, ktore panu umknely”?
— Tak — odrzekla Glenda.
— Dziekuje ci, Drumknott, to na razie wszystko — rzekl Vetinari.
— Oczywiscie, sir — odparl Drumknott.
Skinal lady Margolotcie i bezglosnie wysliznal sie z pokoju.
— Rozumiem, Havelocku, ze Drumknott jest bardzo kompetentnym sekretarzem, ale zawsze wydawal mi sie dziwacznym czlowieczkiem.
— No coz, zabawny bylby to swiat, gdybysmy wszyscy byli podobni, madame. Choc przyznaje, ze jednak niezbyt zabawny, gdybysmy wszyscy byli podobni do Drumknotta. Ale jest lojalny i absolutnie godny zaufania.
— Hmm… — mruknela lady. — Czy on ma jakies zycie osobiste?
— Wydaje mi sie, ze kolekcjonuje rozne rodzaje materialow biurowych — odparl Vetinari. — Czasami spekulowalem, ze jego zycie zmieniloby sie na lepsze, gdyby spotkal mloda dame sklonna do przebierania sie za brazowa koperte.
Stali na balkonie, ktory oferowal wspanialy widok na centrum miasta, ale oni pozostawali prawie niewidoczni.
— Traktat posuwa sie naprzod? — zapytal Patrycjusz.
— Oczywiscie — zapewnila lady. — Wreszcie nastal pokoj miedzy krasnoludami i trollami.
Vetinari usmiechnal sie lekko.
— Znaczenie slowa „pokoj” zwykle jest okreslane jako okres odpoczynku i zbrojen przed nastepna wojna. Jak wiele zabojstw bylo koniecznych?
— Havelocku, jestes zbyt bezposredni!
— Prosze o wybaczenie. Jednakze postep historii wymaga rowniez rzeznikow, nie tylko pasterzy.
— Nie bylo zadnych zabojstw — zapewnila lady Margolotta. Spojrzala w niebo. — Zdarzyla sie jednak straszna katastrofa w kopalni oraz dosc niezwykle osuniecie skal. I wciaz pozostaje do rozwiazania sprawa Loko. Krasnoludy nadal chca calkowitej eksterminacji.
— Ile jest tam orkow?
— Nikt nie wie. Moze Nutt potrafi je odszukac.
— Nie mozemy dopuscic do ludobojstwa — stwierdzil Vetinari.
— Historia znajduje sposoby, by sie zemscic.
— On okazal sie prawdziwa niespodzianka.
— Tak slyszalem. Z raportow, jakie otrzymuje, mozna wnioskowac, ze wszystkim tym, czym orki nie sa, on jest.
— Ale pod tym wszystkim nadal pozostaje orkiem.
— Zastanawiam sie, co pozostaje pod nami wszystkimi…
— Podjales bardzo wielkie ryzyko — ostrzegla lady Margolotta.
— Zapewniam cie, madame, ze miasto cale jest ryzykiem.
— A wladza to gra dymu i luster. — Siegnela po wino.
— Moze to dziwne, ale komendant Vimes przypomina mi o tym codziennie. Zadne cywilne sily policyjne nie moga wytrwac przeciwko gniewnej i zdecydowanej populacji. Sztuka polega na tym, zeby nie pozwolic, by zdala sobie z tego sprawe. Tak?
Ktos zapukal do drzwi — to wrocil Drumknott.
— Przepraszam, ze przeszkadzam, sir, madame, ale w tych okolicznosciach uznalem, ze to rozsadne. — Pociagnal nosem.
— Ta dama z zapiekankami.
— Ach, panna Sugarbean, legendarna wynalazczyni slawnej zapiekanki oracza! — ucieszyl sie Vetinari. Zerknal na lady Margolotte. — I przyjaciolka pana Nutta.
— Spotkalam ja, Havelocku. Pouczala mnie.
— Tak, swietnie jej to wychodzi. Czlowiek czuje sie jak po przyjemnej chlodnej kapieli. Wprowadz ja, Drumknott.
— Jest z nia jakis mlody czlowiek. Rozpoznalem w nim Trevora Likely’ego, syna slawnego gracza w kopanie