podlodze.

Scena byla rozlegla, naga i pusta — jesli nie liczyc sunacego z determinacja ku wolnosci worka pana Poundera.

Pani Plinge rozejrzala sie uwaznie.

— Panie Pounder? Gdzie pan jest?

Nagle odniosla wrazenie, ze scena jest jeszcze wieksza i jeszcze wyrazniej pusta niz przed chwila.

— Panie Pounder! Hej, hej!

Wyciagnela szyje.

— Halo! Panie Pounder!

Cos sfrunelo z gory i wyladowalo obok niej…

Byl to brudny czarny cylinder z ogarkami swiec na rondzie.

Uniosla glowe.

— Panie Pounder? — szepnela.

Pan Pounder byl przyzwyczajony do mroku. Mrok nie budzil w nim leku. Zawsze tez byl dumny z tego, ze widzi w ciemnosci. Jesli zauwazyl jakiekolwiek swiatlo, jasna plamke czy lsnienie fosforyzujacego prochna, potrafil je wykorzystac. Kapelusz ze swiecami sluzyl mu bardziej na pokaz niz do praktycznego stosowania.

Kapelusz… Zdawalo mu sie, ze go zgubil, ale — to dziwne — wciaz go mial na glowie. Rzeczywiscie. W zadumie potarl szyje. Chodzilo o cos waznego, czego nie mogl sobie przypomniec…

Bylo bardzo ciemno.

PIP?

Uniosl glowe.

W powietrzu, mniej wiecej na wysokosci oczu, unosila sie okryta czarna szata postac wielkosci jakichs szesciu cali. Spod kaptura wystawal koscisty nos z zakrzywionymi wasikami. Drobne kosciste palce sciskaly bardzo mala kose.

Pan Pounder pokiwal ze zrozumieniem glowa. Czlowiek, ktorego przyjeli do Wewnetrznego Kregu Gildii Szczurobojcow, musial przez lata slyszec rozne powtarzane szeptem plotki. Szczury maja swojego Smierc, podobnie jak swoich krolow, parlamenty i narody. Co prawda zaden czlowiek nigdy ich nie widzial…

Az do teraz.

Poczul sie zaszczycony. Od pieciu lat co roku zdobywal Zloty Mlotek za najwiecej schwytanych szczurow, ale szanowal je, tak jak zolnierz czuje szacunek dla chytrego i odwaznego przeciwnika.

— Eee… Jestem martwy, prawda?

PIP.

Pan Pounder czul, ze obserwuja go liczne oczy. Liczne malutkie, blyszczace oczka.

— I… co teraz?

PIP.

Dusza pana Poundera spojrzala na jego rece. Zdawaly sie wydluzac, porastac sierscia… Czul, jak rosna mu uszy, czul takze pewne krepujace wydluzenie u podstawy kregoslupa. Wieksza czesc swego zycia poswiecil dosc jednostajnym czynnosciom w ciemnych miejscach, ale mimo to…

— Przeciez ja nie wierze w reinkarnacje! — zaprotestowal.

PIP.

A to — co pan Pounder zrozumial z absolutna, szczurza pewnoscia — oznaczalo: reinkarnacja wierzy w ciebie.

Pan Kubel bardzo ostroznie przejrzal poczte i wreszcie odetchnal, kiedy w stosie nie znalazl kolejnego listu z godlem Opery w Ankh-Morpork.

Oparl sie wygodnie i wysunal szuflade biurka.

Lezala tam koperta.

Przyjrzal sie jej, a potem bardzo powoli siegnal po noz do papieru.

Zzziuut…

…szur szur…

Bede zobligowany, jesli Christine wystapi jako Iodyna w dzisiejszym przedstawieniu „La Triviata”.

Pogoda nadal dopisuje. Mam nadzieje, ze cieszy sie pan dobrym zdrowiem.

Lacze wyrazy szacunku

Upior Opery

— Salzella! Panie Salzella!

Kubel odsunal fotel i pedem ruszyl do drzwi. Otworzyl i stanal twarza w twarz z balerina, ktora zaczela wrzeszczec.

Poniewaz i tak mial nerwy napiete jak postronki, wrzasnal w odpowiedzi. Przynioslo to skutek taki, jaki zwykle osiaga mokry recznik albo silny policzek: umilkla i spojrzala na niego z uraza.

— Zaatakowal znowu, prawda? — jeknal Kubel.

— Jest tutaj! To Upior! — krzyknela dziewczyna, ktora wyraznie postanowila wyglosic swoja kwestie, choc nie bylo to juz potrzebne.

— Tak, tak, chyba wiem! — ryknal Kubel. — Mam tylko nadzieje, ze nie byl to nikt kosztowny!

Zatrzymal sie jeszcze w polowie korytarza i odwrocil gwaltownie. Dziewczyna cofnela sie przerazona przed jego wyciagnietym groznie palcem.

— Przynajmniej stawaj na paluszkach! — krzyknal. — Samo twoje przyjscie tutaj kosztowalo juz pewnie z dolara!

Na scenie zebrala sie spora grupka. W samym srodku byla nowa dziewczyna, ta gruba. Kleczala, uspokajajac jakas starsza kobiete. Te Kubel niejasno sobie przypominal: nalezala do pracownikow, ktorych zyskal razem z budynkiem — element calosci, podobnie jak szczury i gargulce, ktore obsiadly dach.

Kobieta przyciskala cos do piersi.

— Spadl tutaj — powtarzala. — Jego nieszczesny kapelusz…

Kubel spojrzal w gore. Kiedy oczy przyzwyczaily sie do ciemnosci, rozroznil wsrod belek jakis wirujacy powoli ksztalt.

— Och… — westchnal. — A juz mi sie wydawalo, ze napisal taki uprzejmy list…

— Doprawdy? — odezwal sie Salzella, podchodzac z tylu. — To niech pan teraz przeczyta ten.

— Musze?

— Jest adresowany do pana.

Kubel rozlozyl arkusik papieru.

Hahahaha! Ahahahaha!

Z wyrazami szacunku

Upior Opery

PS Ahahahaha!!!!!

Spojrzal zrozpaczony na Salzelle.

— Kim jest ten biedak na gorze?

— Pan Pounder, szczurobojca. Sznur oplatal mu sie wokol szyi, a do drugiego konca umocowane byly worki z piaskiem. Worki spadly na dol, on… polecial w gore…

Вы читаете Maskarada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату