— Poprosze klucz, madame!

Za jej plecami niania obejrzala kieliszek szampana.

— Nie wolno go rozgniewac! I tak juz zle sie dzieje! — Kobieta byla wyraznie przerazona.

— Zelazo — stwierdzila babcia. — Nie moge zaczarowac zelaza.

— Czekaj. — Niania podeszla odrobine chwiejnie. — Daj mi spinke. Nasz Nev pokazal mi rozne takie sztuczki…

Babcia uniosla dlon do kapelusza, spojrzala na zatroskana twarz kobiety i opuscila reke.

— Nie — rzekla. — Na razie zostawimy te sprawe…

— Nie wiem juz, co sie dzieje — zaszlochala kobieta. — Nigdy tak nie bylo…

— Dmuchnij sobie, kochana. — Niania podala jej brudna chustke do nosa i poklepala lagodnie po ramieniu.

— …Nie bylo tego zabijania… on chcial tylko miec swoje miejsce, zeby ogladac opery… lepiej sie wtedy czul…

— O kim mowimy? — zainteresowala sie babcia.

Ponad glowa kobiety przyjaciolka rzucila jej ostrzegawcze spojrzenie. Pewne sprawy lepiej bylo zostawic niani Ogg.

— Otwieral ja na godzine co piatek, zebym mogla posprzatac, i zawsze byl tam maly liscik, mowiacy, ze dziekuje i przeprasza za czekoladki na fotelu… i komu to szkodzilo, chcialabym wiedziec…

— Dmuchnij sobie porzadnie jeszcze raz — poradzila niania.

— A teraz ludzie padaja jak muchy… mowia, ze to on, ale ja wiem, ze on nigdy nie chcial nikomu zrobic krzywdy…

— Pewnie ze nie — pocieszyla ja niania.

— …tyle razy widzialam, jak patrza na loze. I zawsze lepiej sie czuli, kiedy go zobaczyli. A potem ktos udusil biednego pana Poundera. Obejrzalam sie, a tam byl jego kapelusz, spadl na dol…

— To straszne, kiedy zdarza sie cos takiego — przyznala niania. — Jak sie nazywasz, kochaniutka?

— Pani Plinge — chlipnela pani Plinge. — Spadl i wyladowal akurat przede mna. Wszedzie bym go poznala…

— Mysle, ze najlepiej bedzie, jesli odprowadzimy pania do domu, pani Plinge — uznala babcia.

— Och, nie! Musze obsluzyc wszystkie te damy i dzentelmenow… Zreszta to niebezpiecznie wracac o tej porze. Zwykle Walter mnie odprowadza, ale dzisiaj musi zostac dluzej… Och jej…

— Przyda ci sie jeszcze dmuch, kochana. Poszukaj jakiegos kawalka, ktory nie jest za mokry.

Zabrzmiala seria ostrych stukniec — to babcia Weatherwax splotla palce i wyciagnela rece przed siebie, az strzelily jej stawy.

— Niebezpieczne, co? — rzucila. — Ale przeciez nie mozemy pani zostawic takiej roztrzesionej. Zrobimy tak: ja odprowadze pania do domu, a pani Ogg dopilnuje wszystkiego na miejscu.

— Przeciez musze obslugiwac loze… Podaje napoje… Przysieglabym, ze mialam je tutaj przed chwila…

— Pani Ogg wie wszystko o napojach. — Babcia Weatherwax rzucila przyjaciolce surowe spojrzenie.

— Nie ma czegos, czego bym nie wiedziala o drinkach — zgodzila sie niania, bezwstydnie oprozniajac ostatni kieliszek. — Zwlaszcza o tych.

— …i co z Walterem? Bedzie sie zamartwial…

— Walter to pani syn? — spytala babcia. — Nosi beret?

Kobieta przytaknela.

— Zawsze po niego przychodze, kiedy pracuje do pozna…

— Przychodzi pani po niego… Ale on pania odprowadza do domu…

— Bo… on… — zajaknela sie pani Plinge. — To dobry chlopiec — zakonczyla wyzywajaco.

— Jestem tego pewna — uspokoila ja babcia.

Ostroznie zdjela pani Plinge z glowy maly koronkowy czepeczek i wreczyla niani, ktora wcisnela go we wlosy. Zabrala tez maly fartuszek. Na tym polega glowna zaleta czarnych ubran — ubierajac sie na czarno, mozna udawac kazdego. Matka Przelozona czy Madame, to tylko kwestia stylu. Wszystko zalezy od detali.

Cos szczeknelo — to osma loza sie zaryglowala. Potem zabrzmial cichutki zgrzyt krzesla wciskanego pod uchwyt klamki.

Babcia usmiechnela sie i ujela pania Plinge pod ramie.

— Wroce jak najszybciej — obiecala.

Niania kiwnela glowa. Przez chwile spogladala jeszcze za nimi.

Na koncu korytarza znalazla niewielka komorke. Byl tam stolek, robotka na drutach pani Plinge i niewielki, ale bardzo dobrze zaopatrzony barek. Na scianie wisiala tez tablica z gladkiego mahoniu, a na niej dzwonki na wielkich, zwinietych sprezynach.

Kilka z nich podskakiwalo nerwowo.

Niania przygotowala sobie dzin z dzinem i kropelka dzinu, po czym z wyraznym zainteresowaniem przestudiowala rzad butelek.

Odezwal sie kolejny dzwonek.

W barku stal tez duzy sloj oliwek. Niania poczestowala sie pelna garscia i zdmuchnela kurz z butelki porto.

Dzwonek spadl ze sprezyny.

Gdzies w glebi korytarza otworzyly sie drzwi i jakis glos zawolal:

— Gdzie nasze drinki, kobieto?!

Niania skosztowala porto.

Znala pojecie obslugi. Jako mloda dziewczyna byla pokojowka na zamku w Lancre, gdzie krol mial zwyczaj realizowania swych zachcianek na wszystkim, co zdolal schwytac. Mloda Gytha Ogg utracila juz niewinnosc,[6] miala jednak bardzo stanowcze poglady w kwestii niechcianych zalotow. Kiedy wiec zaskoczyl ja w spizarni, dokonala — formalnie rzecz biorac — zdrady stanu za pomoca trzymanego oburacz jagniecego udzca. To zakonczylo jej krotka kariere w zamkowej kuchni i wymusilo dluzsza przerwe w dzialaniach wladcy na zamkowych pokojach.

Te krotkotrwale doswiadczenia pomogly jej sformulowac pewne poglady, moze nie az polityczne, ale wyraznie oggistyczne. A pani Plinge wygladala, jakby nie jadala dosyc i nie sypiala dostatecznie dlugo. Rece miala chude i zaczerwienione. Niania zawsze miala czas dla Plinge’ow tego swiata.

Czy porto pasuje do sherry? Nie zaszkodzi sprobowac.

Dzwonily juz wszystkie dzwonki. Pewnie zbliza sie przerwa.

Spokojnie odkrecila pokrywke sloja z marynowanymi cebulkami i schrupala kilka.

Potem — gdy inni widzowie zaczeli wystawiac glowy zza drzwi i wykrzykiwac gniewne zadania — przeszla do polki z szampanem i zdjela dwie najwieksze butelki. Potrzasnela nimi solidnie, wsadzila sobie pod pachy i przytrzymujac kciukami korki, wyszla na korytarz.

Niani filozofia zyciowa polegala na tym, by zawsze robic to, co w danej chwili wydaje sie dobrym pomyslem. To podejscie nigdy jej jeszcze nie zawiodlo.

Kurtyna opadla. Publicznosc wciaz bila brawo na stojaco.

— Co teraz? — szepnela Agnes do Cygana obok.

Sciagnal z glowy barwna chuste.

— Wiesz, teraz zwykle wychodzimy do… Nie, jeszcze podniosa kurtyne…

I rzeczywiscie. W swietle stanela Christine, ktora dygala, machala reka i skrzyla sie cala.

Cygan szturchnal dyskretnie Agnes.

— Popatrz na Timpani — szepnal. — Klasyczny przypadek nosa na kwinte.

Agnes spojrzala na primadonne.

— Usmiecha sie — zauwazyla.

— Tygrys tez sie usmiecha, moja droga.

Kurtyna opadla znowu, z nieodwolalnoscia sugerujaca, ze inspicjent powywraca dekoracje i zacznie wrzeszczec na kazdego, kto sprobuje jeszcze raz dotknac lin.

Agnes wybiegla z pozostalymi. W nastepnym akcie nie miala zbyt wiele do roboty. Wczesniej probowala

Вы читаете Maskarada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату