zapamietac tresc opery, chociaz inni czlonkowie choru starali sie ja od tego odwiesc. Wiadomo, ze mozna albo spiewac, o co chodzi, albo rozumiec, o co chodzi. Ale nie da sie tego zrobic naraz. Agnes jednak byla osoba sumienna.
— …no wiec Peccadillo (ten.), syn diuka Tagliatelli (bas), w tajemnicy przebral sie za swiniopasa, by zabiegac o wzgledy Quizzelli, nie wiedzac, ze doktor Bufola (bar.) sprzedal eliksir Ludi, sluzacemu, nie zdajac sobie sprawy, ze jest to w rzeczywistosci pokojowka Iodyny (sop.), przebrana za chlopca, gdyz hrabia Artaud (bar.) twierdzi, ze…
Pomocnik inspicjenta odsunal ja z drogi i skinal na kogos za kulisa.
— Opusc krajobraz wiejski, Ron.
Zza kulisy rozlegla sie seria gwizdow, ktorej odpowiedziala druga, z gory.
Dekoracja sie uniosla. Z mroku nad scena zaczely sie zsuwac worki z piaskiem, sluzace jako przeciwwaga.
— …potem Artaud zdradza, ze… no, ze Zibelina musi poslubic Fideliego, nie, to znaczy Fiabego, nie wiedzac, hm… ze rodzinne majatki…
Worki opadly. Przynajmniej po jednej stronie sceny. Po drugiej rozlegl sie przerazliwy krzyk, przerywajac Agnes realizacje niemozliwego zadania zrozumienia tresci opery. Dziewczyna zobaczyla odwrocona czolem w dol i wygladajaca niezdrowo twarz martwego doktora Undershafta.
Niania wsliznela sie za jakies drzwi, zamknela je za soba. Po chwili tupot biegnacych stop ucichl.
Trzeba przyznac, ze bawila sie niezle.
Zdjela koronkowy czepek i fartuszek. A poniewaz byla osoba zasadniczo uczciwa, schowala je do kieszeni, by przy okazji zwrocic pani Plinge. Potem wydobyla plaski, okragly przedmiot i uderzyla nim o ramie. Wystrzelil szpic — a po kilku poprawkach jej urzedowy kapelusz wygladal prawie jak nowy.
Rozejrzala sie. Nieobecnosc swiatla i wykladzin, polaczona z wyrazna obecnoscia kurzu, sugerowaly, ze miejsce to nie jest przeznaczone dla publicznosci.
Do licha! Chyba trzeba poszukac innych drzwi. Oczywiscie, bedzie musiala zostawic Greeba, gdziekolwiek sie teraz podziewal… Ale zjawi sie. Zawsze sie zjawia, kiedy chce, zeby go nakarmic.
Znalazla schody prowadzace w dol, zeszla nimi do nieco lepiej oswietlonego korytarza i maszerowala spory kawalek. A potem wystarczylo juz kierowac sie wrzaskami.
Dotarla do malowanych dekoracji i rozmaitych rekwizytow trzymanych za scena.
Nikt nie zwrocil na nia uwagi. Pojawienie sie nieduzej, przyjaznie nastawionej starszej pani nie wywolalo w tej chwili zadnych komentarzy.
Ludzie biegali tam i z powrotem i krzyczeli. Ci bardziej wrazliwi po prostu stali w miejscu i krzyczeli. Jakas potezna dama lezala na dwoch krzeslach i przezywala atak histerii, a kilku maszynistow usilowalo wachlowac ja nutami.
Niania Ogg nie byla pewna, czy wydarzylo sie cos niezwyklego, czy po prostu jest to opera kontynuowana z uzyciem innych srodkow.
— Na waszym miejscu rozluznilabym jej gorset — powiedziala, przechodzac obok.
— Na bogow, droga pani, dosc juz jest paniki!
Niania zblizyla sie do interesujacej grupy Cyganow, arystokratow i maszynistow.
Czarownice sa ciekawe z definicji i dociekliwe z natury. Wcisnela sie miedzy nich.
— Przepusccie mnie! Jestem wscibska osoba — mowila, wykorzystujac oba lokcie.
Podzialalo — jak zwykle dzialania w takim stylu.
Na podlodze lezal ktos martwy. Niania widziala juz smierc w licznych wcieleniach i na pierwszy rzut oka potrafila rozpoznac uduszenie. Nie jest to najladniejszy koniec, choc bywa calkiem barwny.
— Ojej — powiedziala. — Biedny czlowiek. Co mu sie stalo?
— Pan Kubel mowi, ze musial sie zaplatac w… — zaczal ktos.
— W nic sie nie zaplatal! To robota Upiora! — przerwal mu ktos inny. — A on wciaz moze siedziec na gorze.
Spojrzenia wszystkich powedrowaly ku sklepieniu.
— Pan Salzella poslal maszynistow, zeby go wykurzyli.
— Czy maja plonace pochodnie? — spytala niania.
Kilka osob spojrzalo na nia, jakby po raz pierwszy zastanowili sie, kim wlasciwie jest.
— Co?
— Kiedy tropi sie zle upiory albo monstra, trzeba miec plonace pochodnie — wyjasnila niania. — To powszechnie znany fakt.
Przez moment przyswajali te mysl.
— To prawda.
— Ona ma racje, wiecie…
— Powszechnie znany fakt, moja droga.
— Dostali plonace pochodnie?
— Chyba nie. Tylko zwykle latarnie.
— To na nic — stwierdzila niania. — Latarnie sa na przemytnikow. Na upiory trzeba plonacych…
— Uwaga, chlopcy i dziewczeta!
Inspicjent stanal na pustej skrzyni.
— Sluchajcie — zaczal, nieco blady. — Wiem, ze wszystkim wam znane jest powiedzenie „Przedstawienie musi trwac”…
Chor odpowiedzial choralnym jekiem.
— Trudno spiewac wesola piosenke o zjadaniu jeza, kiedy czlowiek czeka, az jemu przytrafi sie jakis… wypadek! — zawolal krol Cyganow.
— Zabawne, skoro mowa o piosenkach z jezami, to ja… — zaczela niania, ale nikt jej nie sluchal.
— Przeciez tak naprawde nie wiemy, co sie stalo…
— Naprawde? Mamy zgadywac? — rzucil Cygan.
— …ale mamy juz ludzi rozstawionych w kominie…
— Tak? Gdyby nastapily kolejne… wypadki?
— …a pan Kubel upowaznil mnie do zapewnienia, ze dzis wieczor dostaniecie premie w wysokosci dwoch dolarow, w nagrode za odwazne uznanie, ze przedstawienie musi trwac…
— Pieniadze? Po takim wstrzasie? Pieniadze? Mysli, ze obieca nam pare dolarow, a my zgodzimy sie zostac na tej przekletej scenie?
— Skandal!
— On jest bez serca!
— Niewyobrazalne!
— Powinien dac co najmniej cztery!
— Zgadza sie! Cztery!
— To hanba, przyjaciele! Dyskutowac o kilku dolarach, kiedy tu oto lezy martwy czlowiek? Nie macie szacunku dla jego pamieci?
— Wlasnie! Dwa dolary to faktycznie brak szacunku! Piec albo nie gramy!
Niania Ogg pokiwala glowa. Oddalila sie, by poszukac odpowiedniego kawalka materialu i przykryc zwloki doktora Undershafta.
Teatralny swiatek dosyc sie jej podobal. Mial wlasna magie. Dlatego Esme go nie lubila, zdaniem niani. Byla to bowiem magia iluzji, oszustw i blazenstw, co niani odpowiadalo, bo nie mozna wyjsc za maz trzy razy, jesli sie troche nie oszukuje. Ale wszystko to bylo nazbyt zblizone do wlasnej babcinej magii, zeby babci nie zaniepokoic. A to powodowalo, ze nie mogla zostawic tego swiata w spokoju. Tak jakby musiala ciagle naciskac bolace miejsce.
Ludzie nie zwracaja na ogol uwagi na niskie starsze panie, ktore wygladaja, jakby byly na swoim miejscu. A niania Ogg potrafila sie dopasowac do otoczenia szybciej niz martwy kurczak w hodowli robakow.
Poza tym niania dysponowala pewnym dodatkowym niewielkim talentem. Byl to umysl niczym pila mechaniczna, ukryty za obliczem podobnym do pomarszczonego jablka.
Ktos szlochal.