Kubel chwycil sie za serce.

— Ilu nie zyje?

— Alez skad, nikt nie zginal, nikt nie zginal. Troche sa przemoczeni, bo rozlal mi sie szampan.

Kubel odetchnal z ulga.

— Tym bym sie nie przejmowal.

— Kiedy mowie, ze sie rozlal… to znaczy, ze rozlewal sie przez jakis czas.

Machnal reka.

— Dobrze sie zmywa z dywanow.

— A plamy na suficie zostaja?

— Pani…

— Ogg.

— Prosze nas zostawic.

Niania skinela glowa, pozbierala filizanki i wyszla. Jesli nikt nie zainteresowal sie starsza pania z herbata, to nikt nie zwroci tez uwagi na staruszke za stosem prania. Pranie wszedzie stanowi przepustke.

Jesli chodzilo o nianie Ogg, to jej zdaniem pranie bylo tez czyms, co przytrafia sie innym. Uznala jednak, ze powinna przygotowac sie do roli. Znalazla wneke z pompa i zlewem, podwinela rekawy i wziela sie do pracy.

Ktos stuknal ja w ramie.

— Nie powinna pani tego robic — powiedzial. — To przynosi pecha.

Obejrzala sie na maszyniste.

— Jak to? Pranie sprowadza siedem lat nieszczescia?

— Gwizdala pani.

— Zawsze gwizdze, kiedy sie zastanawiam.

— Chodzi mi o to, zeby nie gwizdala pani na scenie.

— To pechowe?

— Mozna tak powiedziec. Wykorzystujemy kod gwizdow przy zmianach dekoracji. Kiedy worek piasku laduje na czlowieku, to jest rzeczywiscie pech.

Niania uniosla wzrok. Maszynista popatrzyl takze. W tym miejscu sufit znajdowal sie o dwie stopy nad glowa.

— Po prostu bezpieczniej jest nie gwizdac — wymamrotal.

— Zapamietam — obiecala niania. — Zadnego gwizdania. Ciekawe. Czlowiek sie uczy przez cale zycie…

Kurtyna uniosla sie do drugiego aktu. Niania podgladala zza kulis.

Interesujace bylo, jak spiewacy staraja sie stale trzymac jedna reke powyzej szyi, dla ochrony przed… wypadkiem. Zdawalo sie, ze wykonuja o wiele wiecej salutow, machniec i dramatycznych gestow, niz wymagalaby tego sama opera.

Obejrzala duet Iodyny i Bufoli, byc moze pierwszy w historii, gdy para spiewakow caly czas patrzyla w gore.

Niani podobala sie takze muzyka. Jesli muzyka jest pokarmem milosci, to zawsze miala ochote na sonate z ziemniaczkami. Ale bylo jasne, ze w spektaklu cos przestalo iskrzyc.

Potrzasnela glowa.

Jakas postac przesunela sie w mroku za jej plecami; wyciagnela reke. Niania odwrocila sie i spojrzala w przerazajace oblicze.

— Och, jestes juz, Esme. Jak sie tu dostalas?

— Wciaz masz nasze bilety, wiec musialam przekonac czlowieka przy drzwiach. Ale dojdzie do siebie za minute czy dwie. Co sie dzialo?

— Ksiaze odspiewal dluga piesn o tym, ze musi juz isc, potem hrabia zaspiewal, jak pieknie jest na wiosne, a potem czyjes zwloki spadly z sufitu.

— Takie rzeczy czesto sie dzieja w operach, prawda?

— Nie, raczej nie.

— Aha. W teatrze, jak zauwazylam, kiedy czlowiek dostatecznie dlugo obserwuje martwe ciala, moze zauwazyc, jak sie ruszaja.

— Watpie, czy to sie poruszy. Uduszone. Ktos morduje ludzi z opery. Pogadalam z dziewczetami z baletu.

— Doprawdy?

— To ten Upior, o ktorym stale opowiadaja.

— Hm… Nosi taki czarny operowy kostium i biala maske?

— Skad wiesz?

Babcia byla wyraznie zadowolona z siebie.

— Ale kto chcialby mordowac ludzi z opery… — Niania przypomniala sobie wyraz twarzy donny Timpani. — No, moze oprocz innych ludzi z opery. I jeszcze muzykow. I zapewne kilku widzow…

— Nie wierze w upiory — oznajmila stanowczo babcia.

— Daj spokoj, Esme! Sama mam ich w domu co najmniej tuzin!

— Och, wierze w duchy. Smutne istoty, ktore wlocza sie po swiecie i jecza… Ale nie wierze, ze zabijaja ludzi ani ze uzywaja mieczy. — Przespacerowala sie tam i z powrotem. — A tutaj i tak jest za duzo upiorow.

Niania milczala. To najlepsze rozwiazanie, kiedy babcia slucha, nie korzystajac z uszu.

— Gytho…

— Tak, Esme?

— Co oznacza „Bella Donna”?

— To taka fikusna nazwa wilczej jagody, Esme.

— Tak myslalam. Ha! Co za bezczelnosc!

— Ale w operze oznacza Piekna Dame.

— Doprawdy? Och… — Babcia odruchowo przyklepala twardy jak skala kok. — Glupoty!

…poruszal sie jak muzyka, jak ktos tanczacy do rytmu rozbrzmiewajacego w myslach. A jego twarz, przez jedna chwile w blasku ksiezyca, byla jak czaszka aniola…

Duet po raz kolejny otrzymal oklaski na stojaco.

Agnes wmieszala sie dyskretnie w szeregi choru. Przez pozostala czesc drugiego aktu nie miala wiele do roboty oprocz tanca — a przynajmniej poruszania sie mozliwie rytmicznie wraz z pozostalymi — podczas Cyganskiego Jarmarku i sluchania ksiecia, ktory spiewal piesn o tym, jak pieknie jest na wsi latem. Z ramieniem wyciagnietym dramatycznie nad glowa.

Caly czas zerkala w strone kulis.

Jesli pojawila sie niania Ogg, to ta druga tez musi tu gdzies byc. Agnes zalowala, ze w ogole pisala do domu te nieszczesne listy. W kazdym razie nie zaciagna jej z powrotem, chocby nie wiem jak sie staraly…

Do samego konca w operze nikt juz nie zginal, z wyjatkiem tych, od ktorych wymagalo tego libretto. Ci konali dlugo. Nastapilo drobne zamieszanie, kiedy komus z choru o malo nie rozbil glowy worek z piaskiem, stracony z pomostu przez ktoregos z maszynistow, rozstawionych tam, by nie dopuszczac do wypadkow.

Na koncu znowu zebrali oklaski. Wieksza ich czesc przypadla Christine.

Wreszcie kurtyna opadla.

A potem uniosla sie i opadla jeszcze kilka razy, gdy Christine klaniala sie publicznosci.

Agnes miala wrazenie, ze chyba Christine wykonala o jeden uklon wiecej, niz usprawiedliwiala to burza braw. Perdita, obserwujaca wszystko jej oczami, stwierdzila tylko: Oczywiscie ze tak.

Az w koncu opuscili kurtyne po raz ostatni.

Publicznosc rozeszla sie do domow.

Od kulis i z gory, z komina scenicznego, zabrzmialy gwizdy maszynistow. Kolejne fragmenty operowego swiata znikaly w ciemnosci nad scena. Ktos przeszedl w poprzek i zgasil wiekszosc swiatel. Wznoszac sie jak ogromny tort urodzinowy, zyrandol zostal podciagniety do swej wneki, by mozna bylo pogasic swiece. Potem zabrzmialy kroki ludzi schodzacych z poddasza…

Вы читаете Maskarada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату